Skocz do zawartości

LudzkiCzłowiek

Starszy Użytkownik
  • Postów

    266
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez LudzkiCzłowiek

  1. Kobieta to najsilniejszy narkotyk jaki istnieje, kokaina czy mdma się chowa przy stanie zakochania.
  2. Nie rozumiesz podstawowej rzeczy - ja też jej wtedy "nie spisałem na straty". Też mogłem o niej powiedzieć to co Ty o swojej. I co? Gówno. Życie pokazało, że porady, które dostajesz tutaj były najlepszym rozwiązaniem. Jeśli uważasz, że Twoja panna nie leci na dwa fronty to %) Tak czy inaczej rób jak uważasz, za jakiś czas po tym jak minie Ci okres beznadziejności życia po "wielkiej stracie" wrócisz tutaj i przyjmiesz nauki płynące z ust tych, którzy już to przeszli. Bo niestety Twoja pani nie jest wyjątkowa. To boli ale taka jest prawda.
  3. Samą prawdę Ci tu piszą Bracia a fakt, że Twój umysł nie chce jej przyjąć jest jak najbardziej zrozumiały. Myślę, że rada Waflo jest najlepsza, przekonasz się na własnej skórze, to zrozumiesz. Ja miałem niemal identyczną sytuacje z tą różnicą, że o innym dowiedziałem się później przez wspólnych znajomych bo panna nie miała odwagi mi o tym powiedzieć. Miałem podobne myśli, wątpliwości. Popełniasz podstawowy błąd czyli słuchasz tego co Ci mówi ta panna. Prawda jest natomiast brutalna. Laskę możesz spisać NA STRATY bo wcześniej w związku nie znając zasad gry spierdoliłeś wiele kwestii wierząc, że czynisz dobrze. Nie wiń się za to, błędy są normalne w procesie uczenia się. Trafiłeś w świetne miejsce żeby w przyszłości nie popełnić tych samych błędów. Nie popełniaj jednak kolejnego jakim jest atak na tego typa. Też miałem taki zamiar w swojej sytuacji ale na szczęście posłuchałem mądrzejszych. Powiedz lasce, że takeigo układu nie tolerujesz i nie macie o czym rozmawiać. Zobaczysz efekty chociaż ten związek i tak jest przegrany.
  4. Dobrze mówicie panowie. Nawet te niby grzeczne dziewczynki marzą skrycie o takim bad boyu. Co ciekawe gdy taka zostanie kopnięta w dupę przez takowego to nadal szuka tego samego typu faceta. A jeśli okaże się normalnym facetem, który jest skłonny do zmian to pani się szybko znudzi bo przecież gdzie podziało się to wyzwanie? No i w tym momencie wchodzi aspekt wygody/lepszego towaru na horyzoncie. A facet zdziwiony jak to, przecież się zmieniłem na lepsze a ona mnie nie chce?
  5. Laska wrzuca już na FB fotki z nowym chłopakiem, sama się ośmiesza bo znajomi piszą do mnie, że żenada i lepiej dla mnie, że takiej osoby nie ma w moim życiu. Co ciekawe nawet niektóre jej koleżanki ją krytykują. Tak czy inaczej to co jest na FB to tylko pozory bo jestem pewien, że wewnątrz nadal jest tą samą zakompleksioną i nieszczęśliwą osobą. A jeśli rzeczywiście jest szczęśliwa to spoko, w moje kryterium dziewczyny się nie potrafiła wpasować więc nie ma czego żałować chociaż zdarzają się cięższe chwile.
  6. Macie rację, że nienawiść to nie rozwiązanie. Życzliwość do siebie i do byłej za lekcję jaką mi dała sprawia, że czuję się dużo lepiej. Niby to tylko kwestia nastawienia a sprawia ogromną różnicę. No i dystans do nawet najpiękniejszych słów na przyszłość bo kobieta to ma być miły dodatek a nie sens życia
  7. Narazie robię sobie przerwę od kobiet i ich problemów i skupiam sie na samorozwoju bo czuję się zmęczony tym wszystkim.
  8. Haha nie warto, mimo że czasem ma sie ochotę udusić
  9. Lukulus - dążę do tego aczkolwiek jeszcze nie dotarłem na ten etap. Lupele - Temu przyjacielowi nie dala raczej, to jest takie kolo bardzo zapasowe ale reszta sie zgadza. Hipokryzja, hipokryzja i jescze raz hipokryzja. Vincent - nie ma problemu, wdrażam Twoje uwagi w życie Vincent: To rozumiem.
  10. Na wstepie chcialem zaznaczyc, ze jestem osoba z natury nieufna i podejrzliwa wiec nigdy nie sadzilem, ze ktokolwiek a tymbardziej kobieta bedzie w stanie doprowadzic mnie do stanu psychicznego w jakim jeszcze niedawno bylem a z ktorego powoli wychodze. Moje doswiadczenia z kobietami opieraly sie na krotkich acz intensywnych kontaktach, ktore z racji na brak perspektyw szybko konczylem. Mam swoje zasady, ktorych sie trzymam i jesli moja niedoszla partnerka ich nie spelniala to nie bylo o czym gadac. Az do pewnego momentu. Moja pierwsza powazna partnerke poznalem na poczatku studiow. Ladna, inteligentna, miala stypendium naukowe i prace w korporacji, wielu facetow za nia biegalo ale byla zajeta. Ja zajetych nie ruszam bo nie szanuje kobiet, ktore rzucaja faceta dla innego. Wiedzialem, ze paru gosci bylo w niej nieszczesliwie zakochanych i bylem raz swiadkiem jak kokietowala innego na imprezie bedac w zwiazku. Tak czy inaczej nasz kontakt ograniczal sie do paru rozmow przez 3 lata. Na poczatku zeszlego roku, jak sie pozniej dowiedzialem, zostala rzucona przez swojego faceta, osmieszyl ja publicznie przy swoich znajomych. Jej zainteresowanie moja osoba zauwazalnie sie zwiekszylo. Zaczela pisac, proponowac, ze pomoze mi z nauka itp. Potem zaproponowala mi spotkanie. Ja w tym czasie spotykalem sie z inna a, ze widzialem jasno jakie sa zamiary owej panny, grzecznie odmowilem bedac w zgodzie z wlasnymi przekonaniami. Ja kobiet nie zdradzam i zdrada sie brzydze. Z dziewczyna z ktora sie spotykalem nic nie wyszlo i po 3 msc przestalismy sie widywac. Jakis miesiac pozniej glowna bohaterka tej opowiesci znowu zaproponowala spotkanie. Tym razem sie zgodzilem, bylem troche zly po ostatniej kobiecie i uznalem ze nie mam nic do stracenia. Szybko doszlo do zblizenia miedzy nami, po jakims miesiacu wyladowalismy w lozku jako para. Jak mi pozniej powiedziala, fakt, ze jej odmowilem sprawil, ze bardziej sie mna zainteresowala i uznala mnie za wyzwanie. Pozatym bylem raczej tym niegrzecznym chlopcem, majacym specyficznych kolegow, nie lubiacym ludzi, pare awantur na koncie i blizsze kontakty z dragami. Oczywiscie mowila, ze gdybym przy niej caly czas tak sie zachowywal to nie moglibysmy byc razem. Bo rzecz jasna przy niej bardzo sie zmeinilem. Spokornialem, uspokoilem sie, zmniejszylem kontakt z przyjacielem, ktory fakt faktem jest niebezpiecznym czlowiekiem generujacym problemy ale to inna historia. Teraz to widze, ze wlasnie ta aura ja przyciagala. Ale do rzeczy. Po jakims miesiacu wpadlem po uszy. Zakochalem sie a zawsze uwazalem, ze do tego nie dojdzie. Jej osoba stala sie dla mnie sensem zycia i wszystko co robilem podporzadkowywalem jej. Ona tez byla dla mnie bardzo dobra, czula, dbala o mnie. Wielogodzinne rozmowy, jej teksty o tym jak to jest jej dobrze, ze nigdy nie byla taka szczesliwa. Powiedziala, ze jestem 1 facetem za ktorego chcialaby wyjsc, ze nie moze sie doczekac kiedy zamieszkamy razem. Pomimo, ze dziewczyna byla niestbailna emocjonlanie, byla sklocona z rodzicami i oczywiscie wolala towarzystwo facetow niz kobiet, nie mogla usiedziec na tylku, obiad na miescie przynajmniej 3 razy w tygodniu do tego kino i co jakis czas wyjazd do innego miasta a do tego spotkania ze znajomymi non stop (pozdrawiam Subiektywny ) to staralem sie to akceptowac. Czesto to ona placila za mnie, kupowala mi ubrania wiec w kwestii finansowej nie mam jej nic do zarzucenia. Niestety nie ma rozy bez kolcow. Przez jakeis 3-4 miesiace regularnie wracal temat jej bylego ktory ja zniszczyl psychicznie. Jak juz wspominalem zostawil ja i osmieszyl. Jak mi pozniej powiedziala bo na poczatku bedac slaba i zagubiona mam wrazenie, ze byla szczera, zdradzila go z kolega ze studiow (pocalunek) na samym poczatku zwiazku. On jej niby wybaczyl ale ona potem odwalala spotykajac sie z kolegami i nie mowiac mu o tym. Gosc byl mega zazdrosny i zabronil jej widywania sie z kimkolwiek a potem ja rzucil, tak w skrocie. Co ciekawe ona niby tez chciala z nimz erwac ale nie potrafila (sila mezczyzny pokazujacego, ze mu nie zalezy). Tak czy inaczej zacisnalem zeby i ja z tego wyciagnalem. Potem mowila wszytskim, ze bezemnie by sobie nie poradzila blabla. Niestety wiedzac to wszystko tez bylm bardzo zazdrosny. Ja unikalem sytuacji problematycznych tzn. nie chodzielm na imprezy, nie spotykalem sie z kolezankami (nie mailem tego w zwyaczaju badz co badz). Ona ciagle chciala gdzies wychodzic, po wielu klotniach bo klocilismy sie ciagle, tez zrezygnowala ze spotkan z kolegami, chociaz miala czelnosc spytac mnie czy moze sie spotkac z gosciem z ktorym zdradzila bylego "bo przeciez to bylo dawno i w sumei to tego nie chcialam". Zostal tylko jej przyjaciel. Gosc jasno dawal do zrozumienia, ze jest nia zainteresowany ale wg niej to nie byl zaden problem. Bylem zakochany wiec zazdrosc z mojej strony byla ogromna. Widywali sie raz na miesiac albo dwa, niby wszystko okej, pisala jak z nim byla ale wiedizalem jak sie zachowuje przy kolegach, kokietowala ich niemal bezwiednie. Za kazdym razem sie o to klocilismy. Po jakims czasie poznalem jej zanjomych, ona powiedziala, ze rozumie co mi przeszkadza w jej zachowaniu wzgledem innych facetow i bylo wzglednie dobrze. Do tego wszystkeigo doszedl aspekt jej ambicji. Dla niej zwiazek na odleglosc nie byl problemem, chciala studiowac w wawce, pracowac za granica. Ja jasno postawilem granice, ze dla mnei zwiazek na odleglosc nie istnieje. Niby dla mnie zrezygnowala ze studiow w warszawie chciaz jak teraz analizuje to raczej dla siebie bo potrzbeowala wtedy faceta obok ktory ja bedzie pocieszal w trudnych chwilach po bylym. Tak czy inaczej znosilem jej humory ale zawsze gdy cos mi sie nie podobalo dawalem to jasno do zrozumienia. Przez to chyba, na brak seksu nie moglem narzekac. Przez neicaly rok gdy bylismy razem odmowila mi moze ze 3 razy. To byl jeden z czynnikow ktory mnie uspil. Jakies 2 miesiace przed rozstaniem zaczalem zauwazac cos dziwnego. Przestala byc dla mnei czula jak kiedys, nie byla juz taka bezbronna i wrazliwa. Widywalismy sie prawie codziennie ale mialem wrazenie, ze juz ja to zaczyna meczyc. Oczywiscie gdy poruszalem ten temat zwalala to an stres i zmeczenie. Na 10 dni przed rozstaniem na jej urodziny zabralem ja na turniej tenisowy, spelnilem jej marzenie. Lodzik dzien w dzien tez uspil moja czujnosc. Potem pare dni pozniej kolacja w restauracji, itd. Dzien przed impreza urodzinowa ktora robila u siebie zerwala ze mna. Nie dala po sobie nic poznac do tego momentu. Powiedziala, ze juz nie ma sily sie zmieniac, ze meczy ja moja zazdrosc i ze jestem z nia nieszczesliwy. Powiedziala, ze sie zmaknela w sobie i od jakeigos czasu nie mowila mi wysztskiego (swietny sposob rozwiazywania problemow). Zyczyla mi powodzenia, powiedzialam, ze moge zawsze na nia liczyc i chce miec ze mna kontakt. Bylem tym zupelnie rozbity, bylem na samym dnie. Nie spalem, nie jadlem, nie moglem myslec o niczym innym. Oczywiscie w akcie desperacji upodlilem sie jak szmata proszac zeby to przemyslala, ze sie zmienie, ze generalnie zrobie wszytsko. Oczywiscie, wyznania milosci i kwiaty na nic sie zdaly. Ona potrzebowala czasu Klasyczna taktyka zrobienia sobie ze mnie kola zapasowego. Mowila mi, ze ot dla niej tez bardzo trudne, ze nie mzoe spac itd. Trwalo to jakis miesiac. Do momentu gdy kolezanka nie powiedziala mi, ze podejrzala jej w telefonie, ze jej kolega (o ktorego sie keidys poklocilismy bo spotkala sie z im wytluamczyc mu cos na studia i spoznila sie godzine na spotaknie ze mna) jest zapsiany z buziaczkiem i generealnie ciagle do niego pisze. Oczywiscie wczesneij gdy bylismy razem mowila, ze nia mam byc o co zazdrosny. W tym momencie otrzasnalem sie , powiedzialem jej co mysle i zerwalem kontakt. Miesiac pozniej sa juz para Koniec koncow ta sytuacja poza ogromna iloscia stresu i zszarganych nerwow nauczyla mnie wiele. Wszystko mozna wyczytac w felietonach Marka ale jednak dopoki sie tego nie doswiadczy to ciezko uwierzyc. A jednak, nawet laska, ktora z pozoru nie chce kasy, jest kochajaca do samego konca i ktorą sie trzyma krotko moze odwalic taki numer. Od rozstania minely troche ponad 2 msc a ja nadal mysle o tym codziennie, coraz mniej ale jednak. Planowalem z nia zycie, jedyna osoba przed ktora sie tak otworzylem. I co mi z tego przyszlo? Bol i cierpienie. Ale tez bezcenna nauka. Najgorsze jest to, ze teraz chyba juz nie bede w stanie zadnej zaufac i sie poswiecic w 100%. Obecnie gardze kobietami, uwazam je za puste stworzenia, majace piekna powloke i okropne wnetrze. To sie pewnie zmieni z czasem ale jedno jest pewne. Panie wyhodowaly sobie kolejnego skurwysyna odartego z pieknych zludzen. Na wlasne zyczenie. Vincent: Dwie uwagi: 1. Nie twórz takiej ściany tekstu, utrudnia to bardzo odbiór i zniechęca do czytania. Jest coś takiego jak "enter" do robienia przerw między wierszami. 2. Staraj się popełniać mniej błędów gramatyczno-fleksyjnych, stosuj w miarę możliwości polskie znaki, bo ja wszystkiego za Ciebie poprawiać nie będe. Marek: Wstawiłem entery, ściana nie do przebrnięcia
  11. Witajcie! Mam 23 lata, 4 panie na koncie i jedno wielkie rozaczarowanie. Po tym wlasnie rozczarowaniu postanowilem bardziej zaglebic sie w temat relacji damsko-meskich i samrozwoju co ostatecznie doprowadzilo mnie do strony prowadzonej przez Marka. Mam nadzieje, ze bede w stanie dodac cos od siebie i nauczyc sie jak najwiecej od bardziej doswiadczonych. Pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.