Witajcie, Krótko- jestem tu świeża jak poranna bułeczka, w związku z czym założyłam iż grzecznie sobie popatrzę, poczytam. Bez emocji. Zamiarem moim było napisać coś istonego, określającego "jakiś" intelekt samiczki. Powiedzieć to i tamto o relacjach damsko- męskich, prawidłowościach i pięknej naturze człowieka. Jako samozwańcza "Lebowska" powinnam tak postąpić, ale... po pobieżnej lekturze wpisów postanawiam "zarzucić " temat lekki i przyjemny. Panie proszę o zrozumienie lub ewentualne wyprowadzenie mnie z błędu. Jak to jest z tym przysłowiowym "bólem głowy" gdy nie macie ochoty na seks? Czy "to" funkcjonuje tylko w szowinistycznych żartach, czy jest tak naprawdę? Nie jestem ekspertem w tej kwestii, ale nie rozumiem. Być może nie rozumiem, ponieważ podchodzę do sprawy dość pragmatycznie- czasem nie płonę jak ognisko, ale zawsze myślę: " mi też będzie przyjemnie i miło, do roboty!". Pewnie zaraz dostanę baty od Panów (były już propozycje gruboziarnistego peelingu zamiast wklepywania kremu wieczorem), ale co tam Podzielicie się swoimi spostrzeżeniami? Z szacunkiem, Lebowska.