Skocz do zawartości

Stephen

Użytkownik
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Stephen

  1. Witajcie moi Drodzy, Napiszę wam moją historię i postaram się skondensować 10 lat mojego związku i tego jak byłem elegancko aczkolwiek skutecznie posuwany w mięsień gwiazdkowy przez osobe za którą bym oddał życie. Przepraszam ale wyjdzie tego troche. Muszę to wyrzucić z siebie, chyba też troche jako forma terapii. Zaznaczam na początku, że nie jestem typem samca alfa, nie jestem modelem, nigdy nim nie byłem i przyznam się, że dałem sobą manipulować. Pisarzem też nie jestem, więc jeżeli ciężko się czyta moje wypociny to wybaczcie. Żone poznałem jak miała 18 lat, ja miałem 20. Ja byłem takim typowym średniakiem jeżeli chodzi o umiejętności na płaszczyźnie damsko-męskiej. Myślę, że bardziej zwróciła uwagę na fakt, że miałem 190cm wzrostu, wyglądałem nie straszłem jak Gerard Depadieu i byłem na uczelni wojskowej - jako cywil, ale zawsze jakoś to na dziewczyny działało. Ona mi wpadła od razu w oko bo była szalenie atrakcyjna i jak się później okazało o wiele bardziej wyrachowana niż mi się wydawało - a ja jak to 20-letni facet, w takich sytuacjach myślałem moim towarzyszem a nie mózgiem. Na początku było jako tako, ale po jakimś czasie coś ruszyło i zostaliśmy parą. Małżonka wyczaiła, że po moim kierunku można dobrze zarobić i widziała, że przykładam się do studiów więc coś z tego może być i postawiła wszystko na jedną kartę. I tak było - już po licencjacie bez doświadczenia miałem podwójną minimalną krajową - a to był dopiero początek kariery. Nie zrozumcie mnie źle, ona też nie była głupią osobą - po prostu pochodziła z rodziny gdzie tylko ojciec pracował i najzwyczajniej w świecie nie było ich stać na opłacenie studiów daleko od domu. Chodziła na lokalną małą uczelnie a kierunek nie dawał dobrych perspektyw. A dla mnie jej status materialny nie miał znaczenia - była ładna, miała dobre cyce i dawała mi - chociaż na to kazała trochę poczekać ale tutaj trafiłem jak w lotka bo byłem pierwszy (dumny) ? nie wstydźmy się tego głośno powiedzieć panowie - jak mamy 20 lat to wygląd to jest wszystko i myślimy naszym małym ? Przewińmy dalej - ja kończe studia, ona pracuje i zarabia tak, że jej brakuje mimo, że mieszka u rodziców. Wyjeżdżam z kraju, urządzam się i ściągam ją do mnie. Mieszkanie wynajęte i urządzone, dałem jej czas na zaaklimatyzowanie się - nie kazałem jej od razu do pracy iść. Przyznam, że dom był tak prowadzony jak każdy facet by sobie życzył. Tutaj przyznam, że jako gospodyni była pierwsza klasa. No ale po jakimś czasie kazałem jej iść do pracy bo ja gosposi nie potrzebuje. Już były opory przed pracą - i tutaj powinna mi się zapalić czerwona lampka. Jak nie znajdywała pracy przez dłuższy czas to wziąłem dzień wolny i chciałem z nią pochodzić po agencjach. Jak byliśmy w drodze to stanęła na chodniku jak wryta i powiedziała, że ona pójdzie sama a nie ze mną. Pokłóciliśmy się trochę i powiedziałem jej, że jak do tygodnia czasu nie znajdzie pracy to odsyłam ją do domu bo nikogo nie będe utrzymywał. Następnego dnia pogadałem z szefem i zapytałem czy mają jakąś pracę którą osoba bez kwalifikacji może wykonywać - kazał jej przyjść na następny dzień i tak poszła do pracy. Nie miała wyboru. Oczywiście minimalna krajowa - ale zachodnia minimalna - można żyć kiedy ja już zarabiałem na tyle, żeby wszystko opłacić i jeszcze odłożyć. Jednego roku wysłałem ją na kurs językowy. Ja zapłaciłem. Drugiego roku poszła na kolejny kurs językowy i już kurs zawodowy żeby poszła do lepszej pracy - oczywiście ja zapłaciłem i tutaj już nie było oporów. Szef tak jej dostosował grafik w pracy, że chodziła do pracy i na kursy bez problemu. Było to na pewno wyczerpujące dla niej fizycznie ale opłaciło się. Ona dostała prace w zawodzie wyuczonym na tych kursach. I tutaj zaznaczę, że bez niczego - nawet CV nie wysłała - wystarczyło, że miała papier że skończyła kursy i to że już w tym czasie nosiła moje nazwisko. Tak panowie - znajomości cholernie ułatwiają życie a ja sobie do tego czasu wyrobiłem odpowiednie znajomości. Sama ciężka praca nie wystarcza - trzeba poznać odpowiednie osoby i dobrze z nimi żyć. I tutaj zaczęły się schody - żona zaczęła lepiej zarabiać - nadal mniej ode mnie, ale więcej niż zdecydowana większość polaków na emigracji. Nigdy nie uważałem się za osobe bogatą i nadal się nie uważam za taką. Klasa średnia wyższa bym to nazwał. Ale mojej żonie powoli zaczęła sodówa odbijać do głowy i to na tyle stopniowo, że nie zauważałem tego. I to z mojej winy bo jej pozwoliłem. Szczególnie po tym jak zmieniłem pracę (przeszedłem na freelancing) i po raz kolejny moje zarobki poszły do góry i dodatkowo mogłem odliczać wiele rzeczy od podatku. Wziąłem w leasing nowe BMW 4 na firme (jeszcze nie miałem 30 lat a ona tym bardziej) i dałem żonie żeby jeździła bo szczerze - nie zależało mi aż tak na pokazywaniu się a chciałem mieć szczęśliwą żone. Jeździłem swoim starym sztruclem i było ok. I zaczeły się drogie prezenty ale oczywiście ode mnie dla niej. iPhony, restauracje, biżuteria, wyjazdy. Nasz styl życia był wyższy niż normalnie można sobie pozwolić bo z racji mojej pracy i firm dla których pracuje mam duże zniżki na wiele rzeczy. Nawet na auta niektórych marek mam do 40% zniżki (zależnie od kwartału, bo oferty się zmieniają kwartalnie). Takim sposobem mogłem sobie pozwolić na BMW. Zniżki też mam na ubrania niektórych firm, na wyjścia do restauracji, ubezpieczenia aut, itp. Lista jest długa. I też ludzie których znam się do tego przyczynili - oni mają różne posiadłości rozsiane po świecie i to działa na zasadzie - ja Ci dam moją zniżke na jakieś auto a Ty mi udostępnisz swoją wille w Hiszpanii na dwa tygodnie. Więc uwierzcie mi, że niskim kosztem żyliśmy jak szlachta. To wszystko się złożyło na to, że sodówka uderzyła jej tak, że przestała się liczyć z moim zdaniem - robiła sobie tatuaże, mimo, że wiedziała, że mi się nie podobają i się nie zgadzałem, robiła mi wyrzuty o wiele rzeczy - np, że nigdzie nie jeździmy (WTF??? Naprawde??? a wczasy dwa razy do roku???), kupowała niesamowite ilości kosmetyków, ubrań i butów mimo moich zastrzeżeń. Kosmetyczka dwa razy w miesiącu, wypady z psiapsiułami, itp. Podliczyłem i w 3 lata od momentu kiedy przeszła na wyżej płatne stanowisko na same ubrania wydała równowartość 50k PLN!!! do tego doliczcie inne koszta, które wymieniłem. Głupi ja, że się zgodziłem na wspólne konto. Porozmawiałem z nią, pogroziłem jej i w końcu na chwile zmniejszyła wydatki. Ale tylko na chwile. Później wróciła do swoich starych przyzwyczajeń i na moje kolejne prośby wydarła się na mnie jaki to ja jestem zły, niedobry i że jak chce to możemy rozdzielić konta - i tak zrobiłem. Kazałem jej płacić połowe za wszystko. I zaczęło jej brakować - w rok jej konto się uszczupliło drastycznie. Generalnie kase by wydała całą - co do grosza. Nie ma takiej kwoty której by nie przepierdoliła. Po zapłaceniu połowy kosztów utrzymania domu miała więcej niż minimalną krajową zachdonią do dyspozycji na przyjemności - więc wyobraźcie sobie poziom przepierdalania pieniędzy. Chyba nie muszę dodawać, że poziom agresji wzrósł niesamowicie po tym jak musiała płacić za wszystko i jaki to ja jestem straszny i w ogóle. Kolejny punkt - dom. Chciałem kupić dom do generalnego remontu w bardzo dobrej cenie. Wyszedłbym na tym ekstra. Ale żona nie, że ona nie będzie mieszkała przez rok na workach z cementem. Trudno, przepadło. Szukamy domu, ale ona chce dom taki ekstra - powiedziałem, że nie ma problemu. Stać nas. Pozbędę się BMW, przytniemy wydatki na wczasy i inne i w 5 lat spłace na tyle żeby raty były niskie i wrócimy do stanu wyjściowego. Czyli będzie nas na wszystko stać i będzie fajny dom z niskimi ratami - NIE, ona nie będzie z niczego rezygnowała. Ona chce i auto i dom i wczasy i wszystko. Poddałem się. Tłumaczenie, że aż na tyle nie zarabiamy, nie działało. W tym momencie wiedziałem już że nie ma co tego kontynuować i dałem sobie spokój. Zacząłem przygotowywać plan ewakuacji. Jak byliśmy na wczasach to dowiedziałem się, że małżonka ma romans z pewnym panem. Typowy ruchacz. Nie zrobiłem awantury tam i wtedy tylko poczekałem aż wrócimy do domu. Zapytałem się co to za pan, bo widziałem wiadomości o tym jakby on ją ruchał a ona nie odrzucała zalotów tylko kontynuowała. Ona oczywiście się wyparła, że to nic takiego i o co ja mam w ogóle problem. Czyli zero skruchy i jeszcze o co ja mam problem. Oznajmiłem jej że ma się wyprowadzić. Poszukałem dobrego prawnika od rozwodów i mi poradził, że te wiadomości działają na moją korzyść i może być orzeczenie o jej winie. Druga porada, nie wyrzucaj jej na bruk - masz penisa, przegrasz w sądzie. Pomóż jej znaleźć mieszkanie, urządź jej to mieszkanie i wtedy ją przenieś. Poniesiesz mniejsze koszta niż batalie sądowe. Ok, to gdzie moja wina? Pozwoliłem sobą manipulować i pozwoliłem jej moim kosztem stworzyć otoczkę kobiety sukcesu. A prawda jest taka, że wydoiła mnie przez te lata z pieniędzy a ten sukces odniosła dzięki moim znajomościom. Nie zrozumcie mnie źle, nie chce całkowicie jej umniejszyć bo musiała włożyć sporo pracy w skończenie tych kursów, które dodatkowo były w obcym języku, ale to ja zapłaciłem za wszystko na początku i w momencie kiedy jej sytuacja się ustabilizowała, szacunek dla mnie się drastycznie zmniejszył. Ja wszystko robiłem z dobrego serca a ona z wyrachowania i tak mi się odpłaciła, że miała innego za moimi plecami. Tyle dobrego, że nie mieliśmy dzieci to nie będzie alimentów. Wszelkie komentarze są mile widziane - nawet te krytyczne. Czasami trzeba dostać z liścia w twarz, żeby coś zobaczyć.
  2. Nowy "członek" na forum dosłownie i w przenośni :-) witam wszystkich bardzo serdecznie :-) Na forum trafiłem po obejrzeniu filmu na kanale YT Radio Samiec 2 - autor dobrze mówił na różne tematy to postanowiłem się podłączyć do społeczności. A moje wyszukiwanie tematów tzw. red pill, zaczęło się oczywiście od tego, że moja małżonka zaczęła mnie już od dłuższego czasu traktować dosłownie jak bankomat i doszło do separacji. Powiem tak, od dawna nie byłem tak szczęśliwy :-) Ale historie napisze w odpowiednim dziale jeszcze dzisiaj - dla potomnych, żeby nie popełnili moich błędów i żeby wiedzieli za jakimi sygnałami ostrzegawczymi wypatrywać. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.