Skocz do zawartości

poduszka

Samice
  • Postów

    413
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez poduszka

  1. Witam Panowie! Na początek przepraszam, że swoim głupim zwyczajem zaczęłam jakiś temat i zapadłam się pod ziemię - niestety nie potrafię sprawić, by doba miała więcej godzin, a miałam kilka ważnych rzeczy do załatwienia. I małe sprotowanko: nie zamierzam oskubać żadnego faceta, jeszcze nie jestem na tym etapie życia, by posiadać "własne" małe potworki. Zagadnienie zainteresowało mnie, ponieważ często słyszy się, że mężczyznom stawki alimentów nie odpowiadają i byłam ciekawa, jakie dla Was byłyby do przyjęcia. Wszyscy wiemy, że dzieci powietrzem się nie nakarmi, więc jakieś jednak muszą być. Co do alimentów na byłego małżonka/małżonkę - kompletna głupota i propagowanie pasożytnictwa wg mnie.
  2. Chodzi mi oczywiście o alimenty na dzieci. Do którego momentu suma wydaje Wam się rozsądna, a kiedy zaczyna się zdzierstwo? Oczywiście w odniesieniu do zarobków płacącego i poziomu życia, do jakiego przywykły dzieci.
  3. Czasem to każdy płacze, nawet jeśli ogólnie jest zadowolony z życia.
  4. Zależy kto się z kim zadaje. Ludzi wrednych unikam jak ognia. Tamta koleżanka albo była tak okrutna, albo tak tępa, ża nawet nie zdawała sobie sprawy, jak mogły Cię te słowa dotknąć. Średniowiecze to okres wielkiej obłudy, za dnia przykładni katolicy, a wieczorem kompletne zwyrole. Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa. Kobietom, których jedynym atutem jest mężczyzna u boku należy po prostu współczuć, to bardzo smutne.
  5. Rety, co za suka. Po prostu nie mam innych słów, rzadko używam tak dosadnych. Jak można być takim potworem? MiJa, jesteś "starą panną", która szuka i chce być w związku czy odpowiada Ci obecny stan?
  6. Najwyżej pojadę się dorobić i wrócę. W Szwajcarii coś nie gra? Byłam nie tak dawno temu, a dodam, że jak gdzieś jadę, to dobrze poznaję dane miejsce i nic nie rzuciło mi się w oczy. Co prawda jest to poznawanie kraju bardziej pod kątem zabytków/widoków, ale kontakt z ludźmi jest nieunikniony. Na tej zasadzie wszędzie dałoby się coś przypisać. Szwedzki chyba już odrzuciłam, teraz rozważam norweski. Raczej się zdecyduję, ale trochę sobie myślę.
  7. kryss, jeszcze raz dziękuję za tyle informacji. Na pewno dało mi to do myślenia. Co nie zmienia faktu, że chyba spróbuję, bo wychodzę z założenia, że nauka nigdy nie idzie w las. Jak nie będę tam mieszkać, to może do czegoś innego się przyda. Albo może spontanicznie stwierdzę, że jednak idę na niemca (przypadki chodzą po ludziach).
  8. Za co mogą mi np dziecko zabrać? Po dworze nie może biegać? Książek im nie wolno czytać? A może nie wolno ich przytulać, bo oznacza to molestowanie seksualne? W wychowywanie dziecka nikt mi się nie będzie akurat wpieprzał, tego nie zniosę. Swoją drogą z tego powodu nawet jeśli wyjadę, to chciałabym mieć męża Polaka, co kraj to obyczaj. Quizas, nie do końca rozumiem... A skoro nie rozumiem, to zapewne jest to jakaś zboczona uwaga.
  9. Ograniczam się do chrumkania, staram się to robić cicho. To też pewnie zależy od branży. Żeby mieszkać we Francji raczej mnie nie ciągnie - wiadomo, co się tam teraz porobiło. Ale francuski to nie tylko Francja (całe szczęście). Dzięki kryss. Aż tacy obłudni? A chciałoby się znaleźć taki, gdzie można pojechać, popracować za dobre pieniążki i zostać.
  10. kryss, W domu zawsze najlepiej. A gdybyś miał wymienić 3 plusy i 3 minusy życia w Norwegii? To jest to odwieczne pytanie: mieć czy być? Kocham Polskę, serce mówi jedno, rozsądek drugie. Qsiorz, Nie, bo Ci ekran pęknie. Doceń mą troskę, to z sympatii.
  11. Są gusta i guściki, to nawet nie jest to, że mam jakieś uprzedzenia do Niemców. Po prostu nie potrafię się przekonać. Uczyłam się 3 lata i nie miałam z nim problemów, raczej jest łatwiejszy niż francuski, ale nie uczyło mi się go przyjemnie. :/ Najchętniej, to uczyłabym się np włoskiego lub rosyjskiego, ale średnio mnie to urządza. Naprawdę aż tak ciężko się dogadać? W mojej "działce" raczej powinni być wyrozumiali, przynajmniej na początku - brakuje im tego zawodu. Ogólnie w Skandynawii byłam i bardzo mi się podobała, ale to tak bardziej pod kątem widokowym. Jak Ci się tam żyje? Na mnie ludzie sprawiali dobre wrażenie. Na początku są trochę na dystans, ale mimo wszystko są serdeczni i kulturalni. Z braku laku i kit dobry. W klubach ostatnio straszna posucha, więc brakuje mi fagasa. Tak mi się właśnie wydaje, że Norwegia jest bardziej kasiasta. Minus taki, że ciężko mieć kontakt ze światem w ich małych wioseczkach. Szwecja jest lepsza pod tym kątem. Szwedzi są zniewieściali? Hmmm... już jakiś czas temu byłam w tamtych rejonach, w każdym razie nie zauważyłam, by było z nimi coś nie teges. Normalni mężczyźni.
  12. "Żegnajcie Ziemianie" wygrywa. Powiem tak na łożu śmierci, dzięki za inspirację. Co do perypetii szpitalnych - współczuję. To okropne uczucie, gdy masz wrażenie, że nie panujesz nad swoim ciałem. I nie mam na myśli stanu upojenia alkoholowego, tylko faktycznej choroby - gdy martwisz się, że coś mocno nie gra. Zdrowie już dopisuje? Pikacz, a co odnośnie mojego przypadku jest niby do zakumania?
  13. Pika, nie wstydź się. Zwierz się wszystkim publicznie - na forum. Może pomoże. Na mnie dobrze działają, tylko, że podejrzewam, że jestem gdzieś 2x lżejsza od Ciebie, więc jak wezmę 2 Ibupromy, to aż dziw, że jeszcze ręce czuję. Nigdy nie byłam pod narkozą, mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas nie będę się musiała przekonać na własnej skórze. Czym Cię naćpali? Adriano, zgadzam się w całej rozciągłości.
  14. Widzisz, bo ja wrażliwa i empatyczna jestem i dlatego czuję, że coś jest z Tobą nie tak. Powiem inaczej: ja wiem lepiej, jak ty się czujesz. Pod moją kopułą nie dzieje się dzisiaj najlepiej - strasznie mnie boli głowa. Tak sobie piszę, gdyby to kogoś przypadkiem interesowało. Ibuprom wejdzie jak złoto.
  15. Pika, Twój świat jest bardzo smutny. Chcesz o tym pogadać? Co Wy tacy smętni i nieszczęśliwi?
  16. Adriano, jestem pod wrażeniem - zawsze imponowali mi inteligentni mężczyźni, a Ty na dodatek jesteś taki przebiegły.
  17. Chodzi o imigrantów, tak? Ogólnie, to wiem, że np. niemiecki jest na pewno praktyczny i przydatny, ale... tak strasznie brzydki. Nie jestem w stanie się przełamać. Szwedzki i norweski też nie mają zabójczego brzmienia, ale są ok.
  18. Oj tak. Nadal nie rozumiem, co złego jest w klubach. Umrę nieoświeconą, so sad. Dario, fajnie tańczy. Btw, lubię ten film.
  19. Jak wyżej. Który język uważacie za bardziej przydatny, zwłaszcza ze względu na pracę i przyszłe zarobki? A może żaden z nich? Mam problem, ponieważ nie potrafię się zdecydować, dlatego ciekawi mnie, co macie Panowie do powiedzenia.
  20. Wieśniara ze mnie. :/ Zdaję sobie sprawę, że za byciem mężatką idą pewne ograniczenia. Wiem, że dla mężczyzny to po prostu upokarzające, gdy jego żona flirtuje ze wszystkimi i wszędzie doprasza się poklasku. Jednak od wyjścia sobie do klubu do orgii jeszcze daleka droga. Zwłaszcza, że w takim klubie wcale nie trzeba tańczyć z facetem. Wszyscy depczą po nogach itd. ;D Emocje rozumiem. Gdyby przyszły mąż przedstawił mi sprawę podobnie jak Ty, to pewnie bym to przemyślała. Dużo robi sama forma wypowiedzi - nie nakaz, nie szantaż i tupanie nogą, tylko spokojne wytłumaczenie swoich odczuć. Gdy się kogoś kocha, to nie chce mu się sprawiać przykrości, ale żeby z wyjścia do klubu robić problem? Zrezygnowałabym, gdybym zauważyła, że biedak łysieje, przestał interesować się polityką i nie ogląda się za hojnie obdarzonymi babkami - to są niepokojące symptomy. Wypowiadam się od tej "niewinnejszej" strony - przygody w klubie nigdy nie miałam. Słyszałam o jednorazowych numerkach, w których "parka" nie zna nawet swoich imion. Ale właśnie - tylko słyszałam. Czy to nie jest więcej szumu niż samego występku? Wiesz, a ja znam kobiety, które potrafią w kilka chwil zrobić mężczyźnie pranie z mózgu. W pubach jest trochę chętnych lasek, więc może zakazać wychodzenia na piwo? Pytam hipotetycznie, bo zakazywanie czegokolwiek byłoby poniżej mojej godności, wychowywać zamierzam dzieci, nie dorosłego człowieka. Przez całe wakacje nie byłam na żadnej imprezie, dlatego moje myśli krążą już wokół jednego. Brakuje mi "Dancing Queen" Tańczenie jest właśnie strasznie naturalne. Ludzie tańczą od zarania dziejów, a taniec miał różne cele. W jednych kulturach było to wywołanie deszczu, w innych forma okazania szczęścia i radości, a w jeszcze innych preludium do innych przyjemności. Co nie zmienia faktu, że taniec jest z nami od zawsze. Sztuczny jest prędzej savoir-vivre. Ale terror. I znowu ta zazdrość. Kobieta tak naprawdę zyskuje przewagę, gdy mężczyza notorycznie okazuje zazdrość. W drugą stronę działa to tak samo. Nie ma co się za bardzo spalać - będzie chciał/chciała się puścić to to zrobi. Na pewno prędzej, jeśli nieustannie będą sceny i awantury.
  21. Ale czy uśmiech to coś złego? Czy mężczyzna nie obejrzy się za atrakcyjną kobietą? Kurcze, nawet ja się obejrzę. Ta "mężatka" brzmi tak, jakby to była kobieta, której życie się już praktycznie skończyło i właściwie niech wybiera sobie trumnę. Nie wciskam Ci tych słów, tak to po prostu odbieram. Zapominasz, że mężatka to może być także młoda 25letnia kobieta, która po prostu ma ochotę potańczyć. W związku trzeba sobie ufać, a że mężczyźni zazwyczaj wymigują się od tańczenia jak mogą... Co innego, gdy partner lubi i ma ochotę - tylko z nim tańczyć i się z tego cieszyć. Moim zdaniem naprawdę nie ma powodu do zazdrości - towar średniawy i na dodatek zalany, by dodać sobie animuszu. Taki "konkurent" to nie konkurent. Jeśli kobieta wychodzi z koleżankami, to po prostu chce się rozerwać w ich towarzystwie. Dziwniejsza wydaje mi się sytuacja, w której kobieta idzie do klubu całkowicie sama, bez żadnych koleżanek. Jest za darmo - trzeba korzystać. Jeśli przy okazji uda mi się zwędzić rolkę papieru toatetowego - udana impreza.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.