Witam,
No to od początku. Mam 27 lat i zero związków, randek i tym podobnych rzeczy na swoim koncie.
Zawsze nawiązywanie relacji było dla mnie kłopotliwe.
Zacznę od początku.
Dzieciństwo miałem słabe, mocno nadopiekuńcza, kontrolująca matka i unikający, bierny ojciec. Wychowywany byłem w stylu: Dzieci i ryby głosu nie mają. Dodatkowo kiedy przychodził piątek to zaczynał się u mnie strach bo to znaczyło awanturę w domu przez 3 dni. Ojciec pił. Moi rodzice nie mieli i nie mają znajomych. Całe życie spędzają w domu. Nie miałem kontaktów z rówieśnikami. Byłem jedynym dzieckiem w okolicy więc bawiłem się sam.
W rodzinie jestem jedynym urodzonym mężczyzną w moim pokoleniu.
Dodatkowo w szkole byłem poniżany i wyśmiewany najczęściej przez właśnie dziewczyny. W związku z czym pochłonął mnie świat wirtualny. (tu ciekawostka - internet rodzice założyli jak miałem 16 lat)
Taka sytuacja trwała do LO. Tam może już inni mieli więcej szacunku do mnie ale relacji nawet koleżeńskich z dziewczynami raczej nie miałem.
Na studiach mimo wielu kobiet to udało mi się nawiązać relacje jedynie koleżeńskie z 2/3 osobami(kobietami).
Po prostu nie mam zielonego pojęcia jak się do tego zabrać.
Skończyłem studia ale póki co to pracuję na czarno za 1200 zł/mc(sytuacja trwa już 2 rok). Nie ma dla mnie pracy a nie mam tyle pieniędzy na przekwalifikowanie się.
Mieszkam z rodzicami ponieważ nie stać mnie na własne lokum. Dodatkowo co 2 dni muszę odwiedzać 98 letnią babcię bo wymaga opieki a reszta rodziny nie specjalnie się tym przejmuje.
Nie mam prawa jazdy, ponieważ nie potrafię zdać egzaminu praktycznego. Stres przed oceną(chyba). Czyli nie mam nic.
Co do hobby to lubię wymienione gry ale już nie tylko komputerowe. Karciane, planszowe. Dodatkowo historia - bardzo lubiłem ją za młodu i tak mi zostało. Po trochu jeszcze kosmologia - szczególnie powstawanie gwiazd, układów, galaktyk. Także są to hobby raczej mało powalające.
Jestem po rocznej terapii. Obiektywnie stwierdzam, że jest lepiej niż było ponieważ nie powtarzam sobie, że chce się zabić co godzinę. Ale nieśmiałości nie ruszyło nawet o włos.
Stwierdzono depresję. Pozytywnym skutkiem jest także to, że potrafię wyjść do pracy i nie mam napadów lękowych z tego powodu.
Ogólnie nie radzę sobie z stresem.
Dziwne jest to, że nie mam oporów by pogadać sobie np z panią w sklepie, jakimś przypadkowym przechodniem itp. Natomiast moja konwersacja z kobietą kończy się na 1 zdaniu. Nie wiem co mam mówić. Ogólnie jestem raczej milczkiem, który odzywa się tylko wtedy gdy ma 100% pewność, że to co powie bd ciekawe czy warte powiedzenia. Tyczy to również znajomych, chociaż tu z racji tego, że znam ich ponad 20 lat to coś do rozmowy się znajdzie. Poza tym, już chyba przywykli.
Rodzice powtarzali mi: ucz się to bd miał dobrą pracę, bądź dobry to inni bd dobrzy dla ciebie, ustępuj innym nie warto się sprzeczać i wiele innych rad, które nie bardzo mają przełożenie na realny świat. Ogólnie to mi kiedyś powiedzieli, że nie odnajdują się w obecnych czasach i lepiej było za PRL. Ciekawym faktem jest to, że pochodzą z rodziny które swatały swoje pociechy nie z miłości ale z majątku. Także obrazu miłości nie miałem.
Z cech fizycznych to już obiektywnie masakra. Odstające uszy. Nad-potliwość ogólna. I dobijacz atrakcyjności - 167 cm wzrostu.
Nagromadzenie takich czynników powoduje to, że nie potrafię się sprzedać(np w rozmowie o pracę), odpowiednio zareklamować swojej osoby. Spontan, kreatywność to zupełnie obce mi cechy - nawet nie wiem co do końca one oznaczają. Za to wolę powściągliwość, skromność, pokorę. Czyli cechy niepotrzebne w dzisiejszym świecie.
Próbowałem i dalej próbuję jakoś wreszcie ruszyć z miejsca ale nawet jeśli już jakaś kobieta zgodzi się na rozmowę z mną(portale/aplikacje randkowe) to nie piszę do niej nic ponieważ, nie wiem co. I tutaj nie wykręcam się. Mam tak, że jeśli nie mam co powiedzieć to się stresuje. Stres powoduje wyłączenie mi kory mózgowej i zazwyczaj to jest koniec internetowej znajomości.
Kompletnie ale to kompletnie nie mam zielonego pojęcia o kobietach, podrywaniu, zagadywaniu, flircie i takich sprawach. Dodatkowo nie potrafię gadać o niczym.
Tak dla przykładu mam starszą siostrę i ma podobnie. Mimo, że ma już 32 lata to nigdy nie widziałem ja z chłopakiem i wątpię wy kiedykolwiek taki istniał.
Zachęcam do dodania swoich 3 groszy. W kupie siła.
Pozdrawiam,
Robert