Skocz do zawartości

deleteduser92

Użytkownik
  • Postów

    87
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser92

  1. Dzięki jeszcze raz. Starałem się trzymać ramę, ale ona widząc że krótko próbują ją trzymać szła totalnie po bandzie(podważała wszystko wokół mojej osoby). Dlatego też tyle tych rozstań i powrotów. Ona mi mówiła, że wie że źle robi, ale potrzebuje czasu itp i zrywanie nic nie da tylko pogarsza, typowe gadanie. Natomiast siedziałem w tym tak długo, bo zaślepiłem się dobrym seksem. Jak było dobrze, i jak się godziliśmy to był ogień, bardzo się w tym temacie dobraliśmy, ale jak wiadomo to nie wszystko.
  2. Dziękuje bardzo! Miałem taki okres gdy wróciłem z zagranicy po kilku latach i miałem taki rok "resetu" fakt, że kobiet było mnóstwo i generalnie relacje dużo łatwiej było nawiązać - ale ten rok mnie fizycznie wykończył - spanie po 3,4h wieczna impreza. Dużo mi to dało, ale myślę że teraz czegoś innego potrzebuje Mimo wszystko dzięki Dzięki bardzo! Masz dużo racji, trochę tak jest, że wyolbrzymiam, zauważyłem też że nie umiem docenić tego co już mam i skupić się na tym co jest, a nie na tym czego mi brakuje. Rzeczywiście jest za dużo rozkmin i dlatego też potem głupie wnioski wpadają do głowy. Dzięki za celną uwage! Dokładnie tak jak mówisz, tato "laczek" bez szacunku rodziny, mama wszystko ogarniała. Ona ma brata, ale od zawsze była "księżniczką" więc cała uwaga na niej. Ona mi to powiedziała, że nie szanuje mężczyzn bo ojca też swojego nie szanuje. Generalnie na kłótnie reagowała paniką, że ją zostawie, lamenty, płacze. W poprzednim związku też nosiła spodnie, a ja od początku jej się mocno stawiałem, dlatego też wiele razy się rozstawaliśmy i schodziliśmy bo tylko to na nią działało(na chwilę jak teraz wiem). Teraz z tego co słyszałem, też jest z chłopakiem którego od razu owinęła wokół palca i chodzi wokół, ze mną było inaczej. A co do sytuacji z prawem, to moja głupota - narobiłem sobie bigosu - zupełnie sprawa nie związana z kobietami - źle się wyraziłem.
  3. Dzięki! To dużo dla mnie znaczy Rzeczywiście gdzieś to uciekło. Generalnie poniżała mnie publicznie przy moich znajomych, robiła mi afery przy ludziach, wybuchy agresji o pierdoły(nie spytałem czy nalać jej wody), manipulacje, kłamstwa. Podejrzewam też zdradę, ale nie udowodniłem. Robiłem sobie tą krzywdę przez 2 lata z przerwami. Gdy doszło do tego że rzuciła się po kłótni na mnie z łapami, powiedziałem że to koniec i wywaliłem ją za szm**y z domu. Dzięki za polecenie książki
  4. Mam poczucie permanentnego zmęczenia od dłuższego czasu, wahania nastroju. Teściu wydaje mi się w normie, ale mogę się mylić - musiałbym się udać na badania. Dzięki! Generalnie staram się panować nad kontaktem wzrokowym w rozmowie, nawet z facetami bo miałem z tym problem i pierwszy wniosek - ludzie rzeczywiście często pierwszy spuszczają wzrok. Przetestujemy
  5. Cześć wszystkim, Po krótkim przedstawieniu się w odpowiednim dziale, przychodzi pora "pójść za ciosem" i opisać w kilku zdaniach swoją historię. Myślę, że będzie to spora lektura, chociaż zobaczymy w sumie czy mnie pociągnie czy skrócę to do minimum. Ale muszę przyznać szczerze, że mam ochotę na swego rodzaju "katharsis". W sumie pierwszy raz się tak uzewnętrzniam na jakimkolwiek forum i pierwszy raz tak odważnie opiszę co mnie "dręczy". No więc zastanawiam się od czego zacząć, chyba wypadałoby od dzieciństwa czyli tego co ukształtowało mój charakter. Byłem wychowany głównie przez Mamę(tata zawodowy kierowca), generalnie mama na mnie dmuchała i chuchała - jestem młodszym dzieckiem(mam siostrę). Mama zrobiła ze mnie kompletną ciotę w dzieciństwie. Byłem mami synkiem, o byle co ryczałem, przez co nie miałem za łatwo w szkolę. Wyśmiewali się też z mojego wyglądu gdyż prawie od urodzenia noszę okulary. Wychowałem się w dużym mieście w bardzo nieciekawej dzielnicy, co trochę mnie mimo wszystko gdzieś tam ustawiło "do pionu". Po jakimś czasie zrozumiałem, że po prostu czasami trzeba komuś dać w zęby jak Cię obraża w szkole itp. Tato widząc w wieku 10-12 lat co się ze mną dzieje zapisał mnie na karate, które trenowałem 9 lat. Dużo mi to dało, ale niestety z największych "naleciałości" matczynych mnie to nie wyciągnęło. Bardzo kocham i szanuje moich rodziców, nie mam do nich pretensji bo w sumie wychowali mnie na porządnego człowieka, wiem że mama chciała dobrze, no ale wyszło tak nie a nie inaczej. Generalnie dziś jako prawie 30 letni facet, uważam że jestem za miły, nie jestem asertywny i przekładam szczęście innych często ponad swoje(np. zrobię coś sam dla świętego spokoju, nie chce kogoś prosić żeby uniknąć konfrontacji). Do tego długi czas miałem wygląd typowego "mirka informatyka" nie obrażając nikogo - okulary, byle jakie ciuchy, chudy jak wieszak. Ta cała kombinacja jak możecie się domyślać sprawia, że moje relacje z kobietami są bardzo średnie - choć szczerze mówiąc teraz jest gorzej, jak byłem młodszy(18-22 lata) to nie wiem dlaczego, ale bardzo dobrze radziłem sobie z kobietami, po prostu miałem ich wiele, mimo moim zdaniem słabego wyglądu i niskiej samooceny. Jeśli chodzi o sprawy finansowo/zawodowe to jest dużo lepiej - mam pracę którą kocham, bardzo że tak powiem "elitarną" zarabiam super i generalnie tutaj nie mam czego się czepiać. Do tego mam "zmysł przedsiębiorcy" interesuje mnie świat, lubię kombinować, robić różne interesy, uczyć się rzeczy. Co prawda różnie z tymi interesami bywa, kilka udupiłem wpędzając się w potężne długi, ale nie zrażam się i pcham wszystko dalej do przodu. Dlatego w tym wpisie nie chcę się skupiać na finansach czy pracy, bo tutaj jest ok natomiast na przestrzeni ostatnich lat zauważyłem, że większość moich problemów w życiu(niewypały w interesach, kobiety, nawet problemy z prawem) są spowodowane niską samooceną i kompleksami. Ostatnie 4 lata mojego życia to istny rollercoster - od super sytuacji finansowej, 3 firm i mega ładnej i fajnej(jak myślałem) dziewczyny po poważne zarzuty karne(skończyło się na szczęście zawiasami), bankructwem i oczywiście na koniec wisienka na torcie - totalne rozpierdolenie mnie i mojej samooceny przez już byłą dziewczynę. W momencie w którym to piszę już jestem po wyroku, przeszedłem przez terapię u psychologa(stany depresyjne i nerwica) i skończyłem bardzo toksyczny związek(rok już jestem singlem). Czuję, że pomału staje na nogi. Przez ten trudny okres zacząłem się interesować rozwojem osobistym, relacjami i psychologią. Pogłębiłem mocno samoświadomość, widzę jakie błędy popełniłem i co robiłem generalnie źle. Na czym polega mój problem dziś? Mam bardzo dużo planów na rozwój osobisty, mam jakieś tam cele(poprawa sylwetki, lepszy ubiór - generalnie zadbanie o wygląd) rozwój duchowy(medytacja) nauka języków itp. Mam także dużo planów biznesowych, ale jak możecie się domyślać wszystko kończy się na gadaniu, nie potrafię tego przełożyć na akcje. Wydaję mi się, że jednym z powodów jest to, iż generalnie jestem mocno zajęty pracą na codzień i jej specyfikacją(praca w nieregularnych godzinach pod dużym stresem) i myślę, że chcę za dużo robić na raz dlatego się spalam na samym początku. Ale też wydaje mi się, że mam jeszcze w sobie mentalność ofiary i nie potrafię do końca wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Co do relacji, to po prostu ich nie ma. Mam kilka koleżanek z którymi się rzadko widuje, mam wrażenie, że w ogóle dla kobiet nie istnieje. Mimo, że mam bardzo fajną prace, dobre zarobki, super fure itp(hehe jakby to miało znaczenie) to po prostu jestem dla kobiet jak powietrze. Na to wszystko jestem mocno introwertyczny, wolę swoje towarzystwo nie lubię dużych klubów, imprez itp. Czuję się po prostu źle w nowym towarzystwie i potrzebuje trochę czasu na adaptacje, jak już się "rozkręcę" to jest ok, ludzie mówią że mam fajne poczucie humoru, wydaje się "ogarniętym typem". Natomiast koleżanka mi ostatnio powiedziała, że ona nie wyobraża sobie być moją dziewczyną - po prostu by nie nadążyła za moim trybem życia. Jak mam zacząć gadać z nowo poznaną kobietą to pale się w środku, pocą mi się ręce i nie wiem co mam mówic...bardzo to widać po mnie. Do tego problem z kontaktem wzrokowym itp. Przez długi czas chodziłem zgarbiony... Najbardziej wk**** mnie to, że wiem co chcę zmienić ale coś mnie blokuje...może to po prostu pieprzenie małego chłopczyka, albo po prostu brakuję mi jaj, nie wiem... Jestem u progu takiego nazwałbym to przełamania, albo w lewo albo w prawo. Wiem, że jak po raz kolejny siebie zawiodę to całe życie będę jeb**a ofiara i nic już nie zdziałam. Jak to wszystko wprowadzić w życie? Jak po raz kolejny zaufać sobie? Zbudować na nowo pewność siebie? Mocno na to wszystko oczywiście doskwiera mi samotność(rok bez żadnej baby i seksu) testosteron czasami już uszami wychodzi i często myślę o toksycznej byłej...ale strach przed podjęciem działań mnie paraliżuje bardziej, na samą myśl zagadania do dziewczyny, albo uderzenia nawet bezpośrednio z pytaniem o seks itp po prostu zalewam się potem. Parę dni temu laska mega atrakcyjna z tindera zaprosiła mnie na drinka i odmówiłem...bo się boje. Wybaczcie chaotyczność tego wysrywu, ale po prostu wyrzucam pierwszy raz w życiu wszystko tak dokładnie ze szczegółami. Liczę na komentarze, rady i opierdol. Krytyka i wsparcie również mile widziane. Dzięki za możliwość wydalenia z siebie tego wszystkiego i życzę wam wszystkiego co najlepsze. Pozdr, Justblaze
  6. Dzień dobry, Mam na imię Paweł, lat 29. Bardzo miło mi jest dołączyć do szanownego forum, czytać wszystkie historie, posty - uczyć się od was. Pana Marka słucham około 2 lata, stąd też trafiłem na forum. Czemu dopiero teraz? W innym dziale opisze trochę swoją historię oraz sprawy z jakimi się mierze obecnie. Czuje, że chciałbym się podzielić swoimi problemami/doświadczeniami z wami i fajnie by było od was usłyszeć jakieś rady. Żywię też nadzieje, że moje doświadczenia komuś pomogą. Bywajcie bracia! Pozdr, P.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.