Skocz do zawartości

Oświecony

Starszy Użytkownik
  • Postów

    709
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Oświecony

  1. Chłopaki, ja po prostu podzieliłem się swoimi doświadczeniami, spostrzeżeniami i poglądami na ten temat. Co wy z tym zrobicie, to już wasza sprawa. :-) O tzw. kulturalnym piciu, piciu z umiarem czy jak tam to sobie nazwiemy, wypowiada się prof. Żdanow. Elitom tego świata nie chodzi o to, żebyśmy się upijali do nieprzytomności, tylko o to, żebyśmy w ogóle pili. Przeczytajcie dokładnie drugą część mojego wątku i obejrzyjcie, proszę, ten wykład, zamiast jakiegoś głupiego filmu. Subiektywny: Wspominałem o tym, że to jest takie gadanie, że wszystko jest dla ludzi. Kiedyś też tak myślałem. Pozwolisz, że posłużę się nie swoimi słowami: "Jeśli uważasz, że wszystko jest dla ludzi, to odetnij sobie lewą rękę i nią pomachaj!" Icman: Też byłem na takim etapie, jak Ty, ale wierz mi, to jest ułuda. Poza tym, zadaj sobie pytanie tak na spokojnie, czy rzeczywiście potrzebujesz tego rodzaju odreagowania, zresetowania (czy jak to chcesz nazwać)?
  2. Vercetti: Ja widziałem ostatnio dwie gimnazjalistki chowające się za murem z papierosem w ustach. Przykry widok, ale taka jest właśnie młodość. Jednak ta młodość skądś musi złe wzorce czerpać. Lupele: Odpowiadam pokrótce! :-) 1) Polecam obejrzeć wykład prof. Żdanowa. On tam dużo mówi o zdrowiu. Poza tym, jaki korzystny wpływ na zdrowie? Kto to udowodnił i gdzie? Jeśli tak, to mogły w tym maczać palce koncerny alkoholowe, ale to jest moje zdanie. Polecam też "Historia spisku przemysłu tytoniowego". 2) Mógłbym się częściowo zgodzić, że nic tak nie poprawia wzajemnych relacji w grupie, jak wspólna libacja, ale zapomniałeś, że jest też druga strona medalu - nic tak nie pogarsza relacji, jak wspólna libacja. 3) Wiesz, jest dużo innych afrodyzjaków. 4) Tutaj znowu druga strona medalu. Picie z odpowiednimi jak i z nieodpowiednimi osobami może tę karierę/sytuację finansową zrujnować. 5) Wiesz, nietypowych ludzi można spotkać również bez pomocy alkoholu. Tak samo przeżywać różne przygody. 6) No, ten ostatni punkt, to chyba rzeczywiście sobie wymyśliłeś. :-) Do punktów 2, 3 i 4 dodam jeszcze, że ludzie nieumiejący integrować się bez alkoholu, to po prostu słabi ludzie i, być może, nieciekawi, nie potrafiący prowadzić ciekawej dyskusji bez alkoholu, mający problemy z nawiązywaniem relacji. Takie jest moje zdanie. Chyba Vercetti o tym wspomniał, że nagle po wypiciu jedna z drugim staje się duszą towarzystwa, a tak, to miny mają smutne. A dla osób nieśmiałych polecam pracę nad sobą. W przypadku mężczyzn mają być mężczyznami, a nie pizdusiami, jak to ujmuje jeden z "jutuberów". Mężczyzna nie potrzebuje do tego alkoholu.
  3. RedBull1973: W porządku. Ja Twojego podejścia nie ganię. Masz do tego święte prawo. Napiszę raz jeszcze, że ja już wybrałem życie bez alkoholu, papierosów (swoją drogą nigdy nałogowo nie paliłem, a w życiu wypaliłem może paczkę papierosów za gówniarskich lat, żeby zobaczyć, jak to jest być dorosłym) czy innego syfu. I to jest dla mnie właściwe. Co do wymiotowania po alkoholu, to u mnie tak się kończyło mniej więcej co piąte picie. Mam znajomego jakoś w Twoim wieku. Też po rozwodzie, jedno dziecko. Kiedyś mi mówił, że jego była żona powiedziała do niego tak: "Gdybyś zarabiał więcej, to nie miałabym nic przeciwko temu, żebyś sobie wypił jedno piwo na miesiąc!" :-) Oj! Kto jak kto, ale ja doskonale rozumiem ten stan po alkoholu. Tylko już go nie chcę, bo wiem, jakie wyrządza szkody. Ponownie namawiam do obejrzenia wykładu Żdanowa. Jeśli chodzi o śmierć Michaela Jacksona, jak również Whitney Houston, Marilyn Monroe, to nie wykluczam tego, że ktoś im pomógł. Myślę, że Jackson wiedział doskonale o istnieniu Iluminatów w przemyśle muzycznym i to oni zrobili z niego pedofila.
  4. Vercetti, no to gratuluję podwójnie, że masz taką świadomość co do kobiet. Ja niestety ostro się przejechałem na tej "jednej jedynej", co postaram się opisać w swoim następnym wątku, również ku przestrodze. Myślę, że takiego głupca (bo zrobiłem pewną rzecz, której sobie chyba nigdy nie wybaczę) to forum jeszcze nie widziało. He he, Miami. Ta nazwa ma indiańskie pochodzenie, tak jak np.: Chicago, Manhattan, Alabama, Utah, Ohio i wiele innych. A widziałeś może film "Scarface"? Soundtrack z tego filmu był wykorzystany w GTA 3. Ja lubię też filmy z lat 80., ale dobra, nie będziemy "oftopować". :-)
  5. Vercetti, dziękuję za Twoją wypowiedź! Świetnie, że masz takie myślenie w tym wieku. Ja w Twoim wieku wychodziłem z wojska i po wyjściu było moje takie drugie apogeum picia. Eh! Jak ja chciałbym mieć takie myślenie te osiem lat wstecz... Ale, jak to powiadają, lepiej późno niż wcale. I pewnie, jeśli coś Ci się jeszcze przypomni, to pisz! Swoją drogą, też potrafiłem się zagrywać w tę część GTA na śmierć. Ma klimat tych lat 80. i to potrafi uzależnić. RedBull1973: Jeszcze co do lubienia tego stanu euforii, to kiedyś zapytałem swojego kolegę, dlaczego pije. Odpowiedział krótko i na temat: "Bo lubię ten stan!"
  6. RedBull1973: Wiesz, to jest Twoje życie i masz prawo je przeżyć, jak chcesz. Co do Twojego ostatniego zdania, to polecam obejrzeć wykład prof. Żdanowa, bo ja się na tym nie znam. Piszesz, że lubisz ten nastrój euforii. A czy to nie jest jakiś rodzaj uzależnienia od tej euforii? Ja wiem, że wybrałem właściwą dla mnie (podkreślam: właściwą dla mnie!) drogę życiową bez alkoholu. Co do alkoholu jako narkotyku, to sam Żdanow mówi, że WHO uznała alkohol za narkotyk numer jeden na świecie.
  7. Nieugięty: Dzięki! Tak, Żdanowa znam, ale dobrze, że wkleiłeś ten właśnie wykład. XYZ: Nie wiem, czy chodzi Ci o to, że jakiś brak czegoś zastępowałem muzyką i piwem, czy czym zastąpiłem to teraz. Jeśli chodzi o to pierwsze, to nie miałem żadnych braków, że musiałem pić piwo. Ja, na przykład, nadal czytałem to, co mnie interesuje, od czasu do czasu byłem aktywny fizycznie itd. Jeśli to drugie, to teraz nadal słucham takiej muzyki (choć już nie tak często), a piwa po prostu nie piję (i innego alkoholu) i niczym na siłę tego picia nie muszę zastępować.
  8. Guliver: Samopoczucie się poprawiło, ale bardziej to psychiczne samopoczucie - że uwolniłem się od tej trucizny. Rok, to moim zdaniem za mało, żeby zauważyć jakieś fizyczne lepsze samopoczucie i lepszą pracę mózgu. Musiałbym też zupełnie zmienić sposób życia, czyli przestać się odżywiać śmieciowo, prawidłowo spać, mieć dużo więcej ruchu itd., a ja tego nie zrobiłem. Teraz mam w planach przejść na wegańskie odżywianie. W mojej głowie alkohol i tak już wyrządził znaczne szkody. Do 18-stego roku życia choćbym nie wiem jak był pijany, to na drugi dzień pamiętałem wszystko ze szczegółami. Kto z kim i o czym rozmawiał, z kim ja rozmawiałem i o czym, gdzie kto stał, gdzie ja stałem itd. Możecie mi wierzyć na słowo. Później to się zaczęło psuć. Pamiętałem już tylko połowę, a niekiedy nawet mniej. Alkoholu niczym nie zastąpiłem, a weekedny mam całe dla siebie. Wiesz, jaka to jest radość wstać rano w sobotę lub niedzielę świeżym, wyspanym, bez żadnego bólu głowy, bez poczucia straconego weekendu (bo przecież tyle wartościowych rzeczy mogłem zrobić)? Zapewne wiesz. :-) Weekendowe upijanie się zastąpiłem właśnie samodoskonaleniem się. Rozwijaniem swoich zainteresowań i dużo częściej ruszaniem tyłka. Z moim niepiciem niektórzy koledzy się pogodzili, niektórzy nie. Trudno. Koledzy przychodzą i odchodzą. Zawsze możesz iść do pubu i zamówić sobie wodę mineralną. Presja jest ogromna, bo ten, co nie pije, to dziwak. No co? Ze mną się nie napijesz? No napij się! Jednego małego możesz wypić. Jedno piwo nie zaszkodzi. Wszystko jest dla ludzi. Nie mówiąc już o tym chorym porzekadle: "Kto nie pije, ten podpierdala!" Ja nie uważam, że wszystko jest dla ludzi. Jeśli koledzy nalegają na picie i Cię nie rozumieją, to zmień towarzystwo. Większość po prostu nie chce, żeby Tobie zaczęło się powodzić na jakiejkolwiek płaszczyźnie. Chcą, żebyś był na ich poziomie. Nieugięty: Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem Twoją wypowiedź, ale wierz mi, chciałbym nigdy nie pić. Takich mężczyzn jest mało, ale są prawdziwymi szczęściarzami. Wiecie, przecież wszyscy piją. Wszędzie, gdzie się nie obrócisz jest alkohol. Tak nas uczą. Nie pij, nie pal, bo to jest dla dorosłych. Takie dziecko sobie w głowie zakodowuje, że: "Aha! Czyli gdy będę dorosły, to będę mógł pić i palić." No i to robi. Do tego dochodzi jeszcze kwestia tak zwanego kulturalnego picia. Ty nie masz się upijać do nieprzytomności. Władcy tego świata chcą, żebyś po prostu pił. Jedno piwo dziennie, ale żebyś pił. Vercetti: Stary, pewnie, pisz ile wlezie. :-) Jestem ciekaw, jak to było u Ciebie. Cieszę się, że jest taki odzew. Ja tego tematu nie założyłem przecież dla siebie. To ma być nasze samcze wspólne dobro (bo chyba na dłużej tu u was zagoszczę :-)) Swoją drogą, ja też uwielbiam klimaty lat 80. Mam naprawdę niezłego świra i będę musiał coś z tym zrobić. :-) PS Po raz drugi pytam, czy Twoja nazwa pochodzi ze znanej gry? Mac: Świetnie! XYZ: Wierz mi, że to była właśnie muzyka. Gdy tylko usłyszałem AC/DC (oczywiście swoje ulubione utwory), to od razu mnie rozsadzało. Wcześniej, to były takie gówniarskie picia na imprezach, domówkach itd. Żeby dodać sobie odwagi do kobiet, to pewnie, że nie. Przyczyną mojego picia była rewolucja w mojej głowie. Rock, metal i piwo to była moja trójca święta. To było po prostu nierozerwalne. Wtedy miałem takie swoje motto: "Prawdziwy mężczyzna pije!" Co za głupota normalnie. Nie potrzebuję usprawiedliwienia do niepicia. W ogóle mnie do tego nie ciągnie. :-) Ja nigdy nie miałem problemów z alkoholem, w sensie, że żadnego rodzaju uzależnienia. Po prostu lubiłem ten stan.
  9. Drodzy Bracia! Czas na mój pierwszy z dwóch głównych wątków. Będzie on dotyczył picia alkoholu. Pokrótce opiszę najpierw swoją przygodę z piciem. Zaznaczam, że nigdy nie miałem problemów z alkoholem. Wątek jest dosyć długi, ale starałem się napisać go przejrzyście, jak tylko się da. Jeśli więc już tu zajrzeliście, to mam nadzieję, że wytrzymacie do końca i wyciągniecie wnioski dla siebie. CZĘŚĆ I Piwo zacząłem lubić od osiemnastego roku życia. Wcześniej piłem z kolegami tanie nalewki. Picie piwa wiązało się u mnie w dużej mierze z muzyką, której słuchałem nałogowo, czyli rockiem i metalem. Apogeum picia przypadło na wiek 21-23 lat i w tym przedziale wiekowym (częściowo również później) niespecjalnie interesowałem się kobietami. Zupełnie mi odwaliło na punkcie hard rocka, heavy metalu i piwa. Gdyby kogoś to interesowało, to były to takie zespoły, jak: AC/DC, W.A.S.P. (to są główni winowajcy :-)), Leatherwolf, Accept, Twisted Sister; pomniejsze to: Motörhead, Dżem, Def Leppard, TSA i wiele innych, których podobała mi się tylko jedna lub dwie piosenki. Picie zatem, nierozłącznie kojarzyło mi się z tą muzyką i ta muzyka z piciem. Była to taka rewolucja w mojej głupiej głowie i życiowy napęd. Wyglądałem wtedy jak taki "pseudoharlejowiec". Goliłem głowę na zero, miałem brodę (tzw. kozią bródkę) i nosiłem krótkie glany, czarne koszulki i niebieskie jeansy. Na punkcie golenia głowy miałem obsesję. Chciałem nawet sobie laserowo usunąć włosy z głowy. Taką miałem wizję siebie. Jak już wspomniałem wcześniej, kobiety nieszczególnie mnie interesowały. Gdyby jakaś się trafiła do związku, to w porządku. Długo też opierałem się, by wejść w tzw. system. W okresie 21-29 lat miałem mniejsze lub większe przerwy w piciu. Największa to rok. Z pewnego względu, o którym napiszę poniżej, postanowiłem nie pić w latach 2014-2015. Od momentu pierwszego upicia się (14 lat) do ostatniego (29 lat) wypiłem około 3-3,5 tysiąca piw, ok. 40 litrów wódki, ok. 8 litrów whisky i ok. 200 nalewek (w tym jakieś 80 litrowych). Dla jednych będzie to dużo, dla innych mało. Nie napisałem tego jednak, żeby się pochwalić. No, chyba że swoją ówczesną głupotą wynikającą z braku wiedzy i braku względnie ciekawego życia. W wieku 24-25 lat postanowiłem przez rok zapisywać, ile wypiłem piw. Wyszło mi 520-550. Wszystkie były wypijane do mocnego upicia się, nie dla relaksu, klimatu czy czegokolwiek innego. Za każdym piciem wypijałem 7-9 piw. Pocieszające jest to, że spośród swoich kolegów w moim wieku wypiłem najmniej, jeśli chodzi o piwo i wódkę. Niektórzy wypili dwa razy tyle, a są i tacy którzy wypili pięć razy więcej piw ode mnie. Nadal jeszcze dobrze funkcjonują. Pytanie: Jak długo? Przełomem dla mnie było trafienie na pewien wykład o alkoholu, o którym wspomnę poniżej. 1,5 roku po tym wydarzeniu postanowiłem właśnie rok nie pić. Wtedy, w wieku 27 lat, coś się we mnie zmieniło. Moje myślenie, że chyba tak to wszystko nie powinno wyglądać. Ostatni raz upiłem się we wrześniu 2015 r. Od tego czasu zero alkoholu i taką też wprowadziłem zasadę do swojego życia. CZĘŚĆ II 1. Po krótkiej lekturze tego forum, wiem, że są tutaj mężczyźni obeznani z tematami NWO, syjonizmu itd. Tutaj, Drodzy Bracia, być może was zaskoczę. Za rynkiem spirytusowym stoi niejaka rodzina Bronfman. Oni założyli Seagram. Są to Żydzi (albo być może raczej potomkowie Chazarów, którzy zepsuli judaizm). To był główny powód, dla którego zrobiłem sobie roczną przerwę od picia. Gdybym wcześniej zdawał sobie sprawę z tego, że ogłupianie alkoholem jest powiązane z NWO itd. (na które to tematy trafiłem pierwszy raz 7-8 lat temu), to być może już wcześniej sięgnąłbym po rozum do głowy. Miejcie na uwadze to, że jesteśmy celowo truci alkoholem (jest przecież jego ogromna społeczna akceptacja). Swój wolny, przeważnie weekendowy czas, mamy przeznaczać na niszczenie siebie i zewsząd jesteśmy do tego zachęcani. Podobno w telewizji (nie wiem, bo nie oglądam) są reklamy piwa, a zaraz po nich reklamy leków na erekcję. Myślę nawet, że jest to jedna z form depopulacji na równi z papierosami i innymi świństwami przyjmowanymi przez nozdrza, dożylnie lub w jakikolwiek inny sposób. 2. Taka marihuana (coś, co Matka Ziemia wydaje na świat) nigdy nie będzie legalna z dwóch głównych powodów. Po pierwsze: nie wywołuje agresji w przeciwieństwie do alkoholu. Po drugie: koncerny farmaceutyczne, alkoholowe i tytoniowe nie pozwolą na to, ponieważ zyski z alkoholu, tytoniu i z "leczenia" pacjentów przez Big Pharmę dramatycznie by spadły. 3. "Alkoholowy terror" - to ten wykład, o którym wspomniałem wyżej. Jest na YouTube z polskim napisami wklejonymi na stałe. Trwa dwie godziny. Do alkoholu i papierosów dodawane są substancje uzależniające. Przy okazji proponuję również obejrzeć "Historia spisku przemysłu tytoniowego". Niedawno w Kanadzie koncerny tytoniowe musiały zapłacić ileś milionów dolarów odszkodowania. Z drugiej strony, co to dla nich za suma? Żadna. 4. Słusznie zauważył użytkownik "Subiektywny" w swoim wątku "Nieopłacalność mocnego wstawiania się w sobotni wieczór", że picie, to 3-4 godziny "radochy" i 24 godziny cierpienia. Popatrzcie, ilu muzyków zeszło już z tego świata z powodu alkoholu: John Bonham (Led Zeppelin), Keith Moon (The Who), Steve Clark (Def Leppard), Bon Scott (AC/DC). Przykłady zapewne można by mnożyć. Ten ostatni podobno udusił się własnymi wymiocinami. Niedawno przecież odszedł Lemmy z Motörhead, który i tak długo pociągnął ze swoim trybem życia. Co do prawie-odejścia w ten sposób, to mógłbym tutaj też dodać swoją skromną osobę. Rano, po wcześniejszym zapijaniu się wódką, zacząłem wymiotować. Nie mając już czym wymiotować, moje mięśnie torsu zacisnęły się tak mocno, że nie mogłem złapać oddechu. Wtedy dla mnie to już nie było śmieszne. Dwa razy miałem taki przypadek. 5. To że alkohol niszczy erekcję, to wiemy, ale niszczy też płyn mózgowo-rdzeniowy. Wiem, że Marek - nasz generał - interesuje się lub interesował się ezoteryką. Płyn mózgowo-rdzeniowy to jest właśnie ten Święty Olej - "Khristos" (Chrystus). Syndrom dnia następnego, czyli tzw. kac, to nic innego, jak gnijące komórki w mózgu. O tym mówi profesor Żdanow w tym powyższym wykładzie. 6. U kobiet alkohol niszczy komórki jajowe. Kobieta, która pije alkohol może już nie urodzić zdrowych dzieci. Wygląda na to, że wiedzieli już o tym starożytni Rzymianie (i pewnie nie tylko oni), bo mąż, który wyczuł od swojej żony alkohol, mógł ją nawet zabić. 7. W końcu, zastanówcie się, czy rzeczywiście się opłaca. Cztery godziny picia i 24 cierpienia. Tak czy tak, następny dzień jest po prostu stracony. Ja rekordowo przy jednym piciu wydałem 270 zł. Normalnie wydawałem 100-150 zł, wliczając w to stawianie innym. Do tego następnego dnia trzeba się czymś wyleczyć, więc woda plus jakieś niezdrowe "fastfudowe" i słodkie jedzenie, to dodatkowe koszty. W życiu miałem kilkanaście tzw. megakaców. Megakac to taki, w którym tylko leżysz cały dzień i zdychasz, od czasu do czasu śpiąc. Po prostu nic nie można robić. CZĘŚĆ III - Małe podsumowanie: - strata pieniędzy - strata czasu - stracony następny dzień - nabijanie kabzy wielkim koncernom, które mają gdzieś nasze - męskie - zdrowie - ból głowy następnego dnia, tzw. kac - powolna utrata zdrowia, w tym możliwości seksualnych - możliwy alkoholizm (wiem, że wielu jest uczulonych na to słowo, ale Stary - jeśli musisz wypić chociaż jedno piwo dziennie do wiadomości, meczu, serialu czy czegokolwiek tam, to już możesz mieć problem) - rozpady związków i małżeństw, zdrady, przemoc, czasem śmierć - wypadki samochodowe, w tym śmiertelne wypadki samochodowe (jeden miał miejsce w moich okolicach - zginęła kilkuletnia dziewczynka) Żeby uprzedzić komentarze typu: "A mój dziadek pił i palił, i dożył dziewięćdziesiątki", napiszę tak: "Być może, gdyby dziadek nie pił i nie palił, to dożyłby stu dwudziestu lat!" Zostawiam więc swój wątek myślącym pod rozwagę. Myślę, że świadomy mężczyzna, nie niszczy sam siebie, nie wlewa w swoją Świątynię Salomona (swoje ciało) trucizny, ale do tego doszedłem po swoich popełnionych błędach. Trochę czasu zajęło mi napisanie tego wątku, ale czego się nie robi, by pomóc mężczyznom być jeszcze lepszymi mężczyznami. Jeśli wątek chociaż da do myślenia, to dobrze. Życzę wyciągnięcia właściwych wniosków z tego, co napisałem, a sobie życzę wytrwania (bo nie jestem doskonały) w postanowieniu nie tykania tej trucizny. Jeśli Ty, Bracie, nie zadbasz o swoje zdrowie, to nikt tego za ciebie nie zrobi! Braciom Samcom, Oświecony
  10. Witajcie! W porządku Moi Drodzy. Za chwilę zamieszczę swój jeden z dwóch wątków w dziale "Samodoskonalenie/Męskość". Być może w przyszłości wątków będzie więcej. Jeśli kogoś to zainteresuje, to życzę wytrwania w czytaniu i wyciągnięcia właściwych wniosków. Zrobił to mężczyzna dla mężczyzn, bo "Najlepsze dla Mężczyzny!" :-)
  11. Witaj Vercetti! PS Czy Twoja nazwa nie pochodzi przypadkiem ze znanej gry? ZdzisławBeton: Padłem! :-)
  12. Eryku, nie wiem, ile ma, ale jedno wiem na pewno. Dopiero teraz świeci najjaśniejszym światłem, jakim kiedykolwiek świeciła. :-) Swoje jednak musiałem przecierpieć.
  13. Witajcie! Widzę, że niektórzy mają życiowe sygnaturki. Nieugięty: Dlaczego przegryw? He he, sprawdzasz mnie, czy wywnioskowałeś to z dwóch wątków, które zamierzam założyć? :-) Co prawda, to prawda. Jeden dotyczyć będzie kobiety. Oj, głupi byłem, głupi, ale to wynik niewiedzy. Dopiero po tym błędzie zacząłem jej poszukiwać. Marku: Stosunek z żoną powiadasz? Będziesz musiał zadowolić się tylko prawem pierwszej nocy (jeśli żonę będę miał w przyszłości). :-) Strefę małżeństw już przekroczyłem. :-)
  14. Witajcie! Przed rejestracją spędziłem tutaj dobre 6-7 godzin i chyba jest to miejsce dla mnie. Nadano mi imię łacińskiego pochodzenia, które oznacza "poświęcony bogu Marsowi", czyli Marcin. Ciało, w którym się znalazłem w tym ziemskim życiu, osiągnie wkrótce trójkę z przodu, ale jeszcze mój "wiekometr" wskazuje 29 lat. Przeczytałem regulamin forum (na razie tylko raz, ale jeszcze tam wrócę), credo i chyba wszystkie inne ważne rzeczy przed rejestracją. Służbę wojskową zaliczyłem, więc podoba mi się "rangowanie" użytkowników. Na dniach podzielę się dwoma wątkami, które, mam nadzieję, pomogą młodszym braciom tego forum. Ogólnie staram się jak najmniej przebywać w sieci i żyć "życiem rzeczywistym". Liczę na serdeczne przywitanie ze strony Braci Starszych stopniem! :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.