Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów '#rusz tyłek' .
-
Krok po kroku by wzmocnić, nabyć i utrwalić pożądane zachowania.
Subiektywny opublikował(a) temat w Męskość i rozwój ogólnie
Panowie, W tym wątku ---> http://braciasamcy.pl/index.php/topic/1596-zawezwanie-do-symbolicznego-p%C3%B3j%C5%9Bcia-krok-dalej/ 'zawezwałem' do wzięcia spraw we własne ręce i aktywnej działalności w sferze samodoskonalenia. Jak podkreśliłem, mam kilka celów które chciałem zrealizować. Docelowymi celami jest w pierwszej kolejności pozbycie się lub zminimalizowanie wpływu wyrobionych przez lata nawyków, wyrobienie nowych - w pożądanych przeze mnie dziedzinach i kierunkach. Dlaczego nawyków? Bowiem chcę aby dane podejścia stały się niejako automatyczne, aktywowały się bezwiednie w zadanych okolicznościach - bez mojego wysiłku lub przy jak najmniejszym nakładzie sił. Zachowania poniekąd wymuszane wymagają skupienia, koncentracji oraz siły - siły woli by je wdrażać i wykonywać. A gdy kłócą się niejako z naszą 'podstawową' naturą czy też zbiorem dotychczasowych zachowań - mogą prowadzić do sytuacji niekomfortowych, stresowych i 'drenować' z życiowej energii. Przez pewien czas, nie ukrywam że niezbyt długi, zastanawiałem się skąd wzięły się moje automatyczne nawyki. Jaka jest ich geneza. Może kilka zdań, do czego piję: otóż Subiektywny jest społecznie zwierzęciem grzecznym, uprzejmym i układnym. Pozbawionym kolców, szorstkości. Częściowo kameleonem - w pewnym spektrum oczywiście, pod względem dostosowywania się do oczekiwań grupy czy rozmówcy. Nie usłyszysz ode mnie złego słowa, nie opieprzę. Dyplomacja, dyplomacja, dyplomacja ponad wszystko. Delikatnie, grzecznie, układnie z uśmiechem. W grupie nie forsuję za wszelką cenę swojego zdania, mam naturalną tendencję do stania się solidnym, odpowiedzialnym i ważnym trybem maszyny (grupy, organizacji) ale raczej nie liderem. Przyczyny? Dawne dzieje. To wyrobiony w sobie za bardzo młodych lat automatyczny odruch przypodobania się i dostosowania celem uniknięcia odrzucenia. Czasy końca podstawówki, liceum, początku studiów. Nie zrozumcie mnie źle - takie podejście ma swoje wymierne, bardzo efektowne plusy. Cenię je i chwalę sobie, między innymi zawdzięczam im to gdzie teraz jestem. Jednak jako mężczyzna w pewnym wieku - coraz bardziej jestem świadom ograniczeń, które z nimi się wiążą i ujemnych stron. Bo one, jak kij, mają dwa różne końce. Jednym polepszają w jednej dziedzinie, drugim niestety ujmują w innej. Są to, po pewnym zastanowieniu i pobieżnym oczytaniu, cechy samca-beta. Cokolwiek miało by to określenie znaczyć. Pierwsza kwestia dotyczy relacji damsko-męskich. U 90% znajomych bliżej kobiet mam ugruntowaną opinię elokwentnego bajeranta, takiego dżentelmena-bawidamka ale w bawidamka w pozytywnym znaczeniu. Oczarować kobietę, zauroczyć ją, odpowiednio skomplementować w szarmanckiej rozmowie - generalnie nie jest to dla mnie problem (wiadomo, nie każdą bo kobieta gusta co do męskich charakterów mają różne ale generalnie-nie problem). Utrzymać odpowiednie relacje na dłuższa metę - trochę większy. Przez właściwe relacje rozumiem by kobiecie 'się chciało samej' a nie 'żebym musiał ciągle ja'. Po prostu nie mam odpowiednio ciężkiej ręki do kobiet. Nie wymuszam, nie wymagam, nie prowadzę. I baby, po jakimś czasie zaczynają przysłowiowo włazić mi na głowę, tupać od czasu do czasu i strajkować w łóżku. Ergo - zaczynają przestawać się starać bo podświadomie odczuwają, że nie muszą. To pierwsze pole do zmian. Jak wspomniałem, jestem żonaty i dzieciaty. Żona inteligentna, nie mogę nic zarzucić w tej mierze ale po wielu latach znajomości syndromy 'rozłażenia się' zaczynają być widoczne. Nabrawszy pewności siebie i związku, jak to kobieta, zaczęła się opuszczać w pewnych dziedzinach co grozi w dłuższej perspektywie negatywnymi konsekwencjami, w pierwszej mierze dla mnie. Plan, który opracowałem, ma za zadanie w sposób delikatny i subtelny skłonić ją, aby SAMA pod wpływem WŁASNYCH przemyśleń i obaw - zmieniła postępowanie. Wspomniałem wyżej - to inteligentna kobieta więc radykalna zmiana z dnia na dzień, gwałtowna i widocznie sztucznie wymuszania - nie wchodzi w grę. I dodatkowo, jak zwykle w przypadku kobiet, mam działać nie wprost. Zakusami, nie-wprost, mam powoli zasadzać w jej umyśle pewne idee, które później już sama-jak to zwykle kobieta, sama rozwinie i uwypukli pod jak najgorszym dla siebie kątem (one to potrafią bezbłędnie!). Idee, których wspólnym mianownikiem będzie to, że to ja jestem 'nagrodą', 'to o mnie trzeba się starać','to o mnie trzeba zabiegać' + jak zwykle idealna w tym przypadku idea 'konkurencji'. Młodszej (fuck yeah!) konkurencji, która potrząsając blond lokami i krocząc sarnimi nogami na wysokich szpilkach - czycha i czeka! Kurna, nie muszę Wam pisać - nie ma konkurencji, znam sporo kobiet ale jak Mamę kocham, wymieniać na nowy model małżonki nie zamierzam. Ale cóż, odrobina kobiecego niepokoju o młodszą konkurencję depczącą jej po piętach - jak najbardziej wskazana. Poczyniłem pierwsze kroki. Rezultat - pierwszy 24h po. Taki, o jaki mi chodziło! Delikatne napomknięcie przy zwyklej rozmowie przy kuchni, dodanie słowa-kluczu, słowa-wytrychu 'wiesz, taka m-ł-o-d-z-i-u-t-k-a dziewuszka, miała takie śmieszne odstające uszy bla, bla, bla' (oczywiście umysł kobiety zapamiętał tylko słowo 'młodziutka'! - heh) - po 24h kobiecej obróbki myślowej zamieniło się w rozmowę z koleżanką, podczas której jak koleżanka się zaczęła żalić się na meżą, że tylko cośtam cośtam to moja małżonka w formie wyrzutu, tak bym słyszał, wyrzuciła z siebie że tylko czekam by nawiać z jakąś młodą prawniczką zaraz po studiach (młoda!). Jeszcze lepszy myk zrobił mój kolega, który ma Sajgon w domu od lat. Z miesiąca na miesiąc zaczął nagle dbać o siebie, nowe ubiory, modne itd. Nawet zagryzł wargę i obcisłe sweterki w pstrokate kolorki zaczął nosić. A na zakupy nie chodzi w Krakowie tylko jedzie 20km dalej do sklepu a na pytanie żony czemu tam, odpowiada, że są tam takie MŁODE oblatane i kumate dziewczyny-sprzedawczynie, które dobrze doradzają i idealnie 'odczytują' (sic!) jego potrzeby. Żonę kumpla wmurowało, jak dołożył fitness w grupie mieszanej i regularny basen - podwójnie. I co? I zaczęła się babka starać, ból głowy i zmęczenie zniknęło itd. Po prostu zaczęła się podświadomie obawiać tego, czego boją się wszystkie kobiety - że jak przegną z eksploatacją chłopa to jak nic znajdzie się jakaś inna, która im go zwiędzi. I cała zabawa i inwestycja w związke weźmie w łep - Misia porwała jakaś jędza Teraz plan nr 2 Plan numer dwa to bycie bardziej otwartym na inne kobiety. Bez relacji seksualnych (małżeństwo, dzieci, wiecie ...). Zapoznanie nowych z różnych środowisk, w których dotychczas raczej nie przebywałem. Wejście w relacje towarzyskie. Panien, mężatek, rozwódek - w sio ryba. Dwudzistoparolatek (dla zasady, raczej nie dla przyjemności kontaktu intelektualnego), trzydziestoparolatek, nawet czterdziestek. Dla szlifowania Brzytwowego sharpeningu.Dla wyrobienia w sobie, NAWYKU, bycia uroczym 'a'la włochem-bajerantem'. By się doskonalić, by się szkolić, by nie zatracać umiejętności - na wszelki wypadek bo życie lubi płatać figle. Poznać z imienia, wejść w bliższe relacje. Zostać zapamiętanym i mile, na poziomie podświadomości, kojarzonym. Nawet do wersji 'och, jaka szkoda że żonaty, byłby idealnym .... Pomimo mojej bajery, o paranojo ludzkiego umysłu, jestem nieśmiały w stosunku do nowopoznanych kobiet. W sytuacji 1 na 1 - dam radę. W sytuacji grupowej - kurcze, wstydzę się. Cholera, nawet głupio dłużej spojrzeć mi w oczy - patrzę się gdzieś na czubek nosa czy na usta. Tak jak wspomniałem - potrzebuję czasu by 'otrzaskać się' z kobietą, później rozkwitam bajerą. Plus ta moja cholernie słaba pamięć do nowopoznanych twarzy Poczytałem o PUA. Jestem w trakcie lektury Staussa i kilku innych autorów. Zaczynam łapać jak 'zautomatyzować' pewne podejścia, zrutynizować je. Jak emanować pożądanymi zachowaniami. Wczoraj, wracając z pracy stwierdziłem że strzelę sobie mini lekcję. Zaszedłem do kawiarnii po drodze, barmanka mi nieznana. Kolejna, wszyscy rutynowo zamówienie/zapłata/odejście. Strzelam uśmiech, napomykam niezobowiązująca rozmowę i widząc, że dziewczyna jest chętna, miło rozmawiamy o wiośnie i tym podobnych pierdołkach. Siadam do stolika, babeczka podaję kawę, znów uśmiech, znów miła wymiana kilku zdań. Póżniej podchodze do baru, uśmiecham się promiennie, dziękuję za kawę i żegnam kolejną wymianą kilku zdań. Widok jej niewymuszonego uśmiechu i ogników w oczach - bezcenne. Kobieta 6/10. Już wiem, że odchodząc od schematu dzień dobry/zamównienie/odbiór/do widzenia - zindywidualizowałem się, dałem zapamiętać, babka będzie mnie kojarzyć z czymś sympatycznym - przynajmniej przez jakiś czas. Za tydzień czas na kolejne kroki aż do nawiązania bardziej 'osobistej' znajomości, poznania imienia itd. Krok po kroku. Później patrzę - otwarty Reserved. Nie potrzebuję ciuchów ale wiem, że są sprzedawczynie. Z jedną z lekka pulchniutką 5/10 pochichraliśmy się w kolejce do przymierzalni (pretekst - palmtop/komputerek do czytania metek, który trzymała w ręku). Z drugą przy kasie zacząłem od pytania-otwieracza o inny rozmiar marynarki, którą trzymałem w ręku, a skończyliśmy na śmianiu się, że papadują krople deszczu a 'niebo tak uroczo turkusowe'. Dobre kilka minut. Jej kierowniczka przechodząc obok uśmiechnęła się i niby na groźnie powiedziała 'ty nie flirtuj z klientem tylko bierz się do pracy'. Ponownie - błyski w kobiecych oczach, bezcenne. Kobieta 6/10. I o to mi chodzi - WYJŚĆ POZA SCHEMAT kontaktu, dać się zapamiętać! Odróżnić! Odejść od algorytmu 98% - dzień dobry, ile płacę, do widzenia, a czy jest rozmiar X itd. Wytworzyć miłe skojarzenie na dłuższą metę: widok Subiektywnego=sympatyczne, miłe odczucie 'płynące ze środka'=coś miłego, innego od zwykłej 'codzienności'=ktoś poniekąd 'bliski' albo pisząc inaczej 'bliższy niż 98% klientów. Czyli nawiązać relacje bardziej natury osobistej. Skoncentrować się na wywoływanie EMOCJI. Pozytywnych emocji. Później krok dalej - bliższa znajomość, taka na 'ty' i większą wiedzą o sobie. Bo przez ostatnie 4-5 lat, nie ukrywam, odpuściłem sobie i poznawanie nowych kobiet, poza kanałem zawodowym, kuleje. A właściwie kuleje, co tu ukrywać. Powiem Wam tak - to bardzo przyjemna rzecz widzieć uśmiech i ogniki w oczach trzech nieznanych kobiet. Kurcze, podoba mi się to i robię to naturalnie. Czas działać S.