Jestem Lebowska,
czasem lubię się mądrzyć, uwielbiam okazywać pogardę ... Różne historie ( histerie) w moim życiu się odbywały. W sumie to myślałam, że jestem mądrzejsza od większości kobiet: nie tupię nóżką z byle powodu, nie wydymam usteczek. Seks jest dla mnie argumentem, ale nie używam go dla osiągnięcia celu innego niż przyjemność. Ogarnęłam całą teorie ewolucji, relacje pomiędzy ludźmi miały dla mnie odzwierciedlenie w biologii, kierowałam się w miarę czystym rozumem. Z obrzydzeniem patrzyłam na większość samic ( w kontekście płytkości ich działań), które nic tylko samca uwiązać, dziecko urodzić, potem jakaś tam kariera, może romans, ale najważniejsze, że jakiś tam mąż istnieje. Takie kwoki zaskoczone, że życie się im nie układa. Bez szacunku do mężczyzn i do siebie przede wszystkim. Najgorsze te po 30-ce co już na gwałt męża muszą mieć. Wymagania spadają, ważne by ktoś jak gołębia pocztowego zaobrączkował. W sumie to mi się wydaje, że kobiety dziecinnieją z wiekiem- nagle zaczynają wierzyć w bajkę o Kopciuchu lub w serialowe love. I wtedy nie liczy się, że kandydat nie przyjechał na białym koniu, a najzwyklejszym golfem bez tuningu- o nie to się nie liczy już! Obrączka, ślub- jestem żoną, mam męża! To jest kurwa zadziwiająco najważniejsze, resztę się dorobi, Ona go zmieni ( zniszczy jak się jej uda) i będzie git. I potem nagle się okaże, że Ona go nie zmieni, Ona jest nieszczęśliwa, rozgoryczona, odwraca się od niego- On ma dość i rzuca to w cholerę ( w najlepszym przypadku), Ona szuka samca zastępczego zapylacza, On ma kochankę, Ona koleżankę i zaczyna się piekło na Ziemi. I tak w kółko.
A powód jest jeden; Ona chcę meża! Faceci niestety w większości są naiwni i wierzą w to wszystko, za późno przejrzą na oczy.
Miałam napisać o czym innym, a wyszło jak zwykle. Nie chce mi się już przerabiać posta.
Miałoby coś o tym, że zdarza mi się tupać nóżką, choć to śmieszne.
Kiedyś to rozwinę.
Leb.