Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'obżeranie' .
-
Od razu przejdę do konkretów: mam 25 lat, 178-180 cm wzrostu i ważę obecnie 135 kg. Nie sądzę aby ktokolwiek na forum pod względem otyłości mógł się równać ze mną; zresztą pewnie w ogóle takich osób istnieje niewiele. Napiszę krótko: jest przejebane. To obecnie mój największy problem i niewiele jest rzeczy, które tak bardzo by mnie wkurwiały oraz przede wszystkim - nie dawały żyć. Zawsze byłem takim grubaskiem, już od najmłodszych lat. Wyglądałem jednak jak człowiek, miałem co prawda nadwagę, ale wszystko mieściło się w granicach przyzwoitości. Kiedyś udało mi się nawet zrzucić 20 kg na jakieś 2-3 lata. W ciągu ostatnich dwóch lat jednak przeholowałem. Gdzieś w ciągu roku przytyłem jakieś 40 kg i od tego czasu ważę właśnie 135 kg. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak ciężko jest żyć będąc tak grubym. Samopoczucie mam fatalne - zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym, otyłość odbiera całkowicie chęć do życia. Z powodu depresji, nerwicy i stanów lękowych (to wszystko w pewnej mierze spowodowane zapewne otyłością) od dwóch lat chodzę do psychologa i psychiatry, przyjmuję leki. Miały one nieco pomóc w zrzuceniu wagi, ale taki chuj - wpierdalam jak zwierz. Najpierw skupię się na fizycznych aspektach otyłości. Mam tu na myśli oczywiście problemy, jakie mi w związku z nią towarzyszą: ciężko jest się ruszać: masa sadła najzwyczajniej w świecie ogranicza zakres ruchów, a poza tym negatywnie wpływa na kondycję; nie jestem w stanie biegać, ciężko jest mi założyć skarpetki i buty, na stojąco nie dałbym rady, ciągle się pocę, wystarczy że przejdę kilka metrów albo jest choć troszkę cieplej w pomieszczeniu. Nawet nie wspominam co się dzieje w czasie upałów - na wet z sauny byście nie wyszli tak mokrzy, ostatnio zdarzyło mi się zasłabnąć: możliwe, że to też cukier, ale jestem wręcz przerażony, bo miałem trzy zejścia. Nie straciłem przytomności, ale było mi strasznie wstyd, nie mogę kupić sobie żadnego ubrania: teraz będę szukał pracy i na rozmowę kwalifikacyjną trzeba będzie iść w garniturze, a ja się w mój za nic nie wcisnę, musiałbym schudnąć przynajmniej 10 kg. Normalnych ubrań do chodzenia też nie mam za bardzo, chodzę jak dziad, strasznie sapię i chrapię, to bez wątpienia z powodu otyłości, na nic nie mam siły, ciężko mi się podnieść z łóżka, nie jestem w stanie nic zrobić (w tej sprawie założę chyba oddzielny temat). A teraz troszkę o konsekwencjach na mojej psychice: sądzę, że w pewnej mierze otyłość przyczyniła się do powstania depresji, rodzice i rodzeństwo się mnie wstydzi, ja sam czasami wstydzę się siebie samego, jestem wykluczony społecznie (to nie do końca problem), boję się poszukać nowej pracy i iść tam będąc tak grubym - ciekawe zresztą, czy przyjmą gdzieś takiego grubasa, nie potrafię podjąć praktycznie żadnej aktywności, oczywiście poza wpierdalaniem i siedzeniem przed kompem. Dobra, i tak tego wszystkiego jest w chuj i jeszcze więcej... O dziewczynie (chociażby takiej do ruchania) nawet nie wspominam - nigdy żadnej nie miałem. Społecznie jestem zmarginalizowany, ale już się przyzwyczaiłem i miewa to czasem pozytywne strony. Najgorsze jest jednak to, że jestem już prawie jak kaleka, jakaś osoba niepełnosprawna, a przecież jestem młody. Kurwa, co ja z siebie zrobiłem? Chodzę czasami na siłownię (zbyt mało regularnie), nie przestrzegam jedna żadne diety. Byłem u dietetyka, mam jakąś tam dietę, ale co z tego, jak jej nie przestrzegam. Poruszam bez przerwy kwestię otyłości na wizytach u psychologa i psychiatry - na razie niewiele to dało. Teraz spróbuje tutaj, może ktoś w jakiś sposób będzie w stanie mi pomóc. A ktoś z Was zmagał się kiedyś z otyłością lub był świadkiem takich zmagań? Może komuś się udało? No to na razie tyle, możliwe, że chciałem się troszkę wyżalić.