Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'spór' .
-
Mass Effect: Andromeda to cringe'owa gra. Równie cringe'owe były przepychanki na forum o chadach, normikach i skali SMV. Kto ma rację? Czy urodę mierzy się obiektywnie czy subiektywnie? Skoro tak łatwo sprawdzić czyjąś symetrię, czemu jedni wybierają tak, a drudzy siak? Weźmy przykład z przytoczonej Andromedy. Fabuła gry dotyczy kolonizowania planet poza naszą galaktyką. Przyrównajmy teraz nieskromnie kobiety do planet. Chociaż to w sumie nic nowego, sami piszecie, że mężczyźni wokół nas orbitują. Wyobraźmy sobie, że skala SMV... to ocena na ile planeta nadaje się do kolonizacji, ocena szansy przetrwania którą daje dzięki odpowiednim warunkom. Niektóre nie są w ogóle odpowiednie, na innych da się z trudem przeżyć, a inne posiadają świetne warunki. Czy są egzotyczne, rajskie, górzyste itd. jak na fotce z filmiku, wszystkie muszą być przynajmniej dostatecznie atrakcyjne na tyle by dało się na nich przeżyć. Ocena musi być absolutnie bezwzględna, bo tu chodzi o przetrwanie. Ale... oprócz tego kolonizatorzy mają własną charakterystykę i wybiorą miejsca odpowiednie dla siebie, zgodne z ich typem. Np. ktoś ma małe płuca więc lepiej mu oddychać w takim i takim terenie. Poza tym nasze geny są samolubne i chcą się powielić tak by przetrwać w jak najwierniejszej kopii. Można niejako napisać - subiektywnie wybierają z atrakcyjnej puli. Oczywiście czy zanalizowali dobrze, czy dobrze wybrali, czy zdołają je zasiedlić, na jakie w ogóle trafili - to już w ogóle inna sprawa. Kobiety to planety, mężczyźni są kolonizatorami. Zresztą żaden nie chce być planetą, wzdrygają się na myśl o używaniu ich zasobów, za to chętnie myślą o dziewiczych lądach. Boja się wsysających wszystko czarnych dziur i szukają najlepszego słońca co najmniej w Himalajach. Nie podlegają tej samej oceny warunków co planety, tylko polegają na swoich umiejętnościach. Dlaczego redpill i blackpill na dłuższą metę zaczyna szkodzić mężczyznom z forum? Bo po etapie myślenia, planowania (rozkmniania jakie siły działają w kosmosie, jak dolecieć do planet, skąd wziąć zasoby na budowę statków, jakie przeszkolenie, czy w ogóle warto) trzeba w kolejnym etapie stać się niejako bezmyślnym by w ogóle zdecydować się na lot. Jeśli wszystkie piguły dobrze się wchłonęły to na nowej planecie piszą historię na nowo, jeśli nie to ją powtarzają.
- 1 komentarz
-
- 3
-
- obiektywnie
- smv
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sytuacja jest prosta. Pokłóciłem się z pewną kobietą. Wkurwiła mnie (z samczego punktu widzenia) swoim pierdolnikiem w głowie, więc postanowiłem jej pokazać, gdzie znajduje się jej miejsce w szeregu (oczywiście bez agresji, po prostu dosadnie, inteligentnie dobrane słowa.) Nikt nie podejmował kontaktu od tamtego czasu. I teraz pytanie do was - samców o obiektywnym spojrzeniu na sprawę - co robić? To znaczy, co mniej więcej robić powinienem - to wiem. Ciekaw jestem po prostu, jak wy byście to rozwiązali, i czy pojawią się opcje, lepsze od mojej własnej. Zaznaczę, że jest to kobieta, która potrafi być bardziej stanowcza od większości ludzi jakich znam. Przypuszczam, że między innymi przez to, iż w jej domu to jej rodzicielka "nosi spodnie", a ojciec to miły Pan, flegmatyk - do którego nomen omen odnosi się z szacunkiem i troską. Ma też kilkoro starszych braci, więc dziewczyna nauczyła się nie ustępować po prostu. Co ze mną? No cóż... Ze mną się kurwa nie idzie bawić, i każdy kto mnie zna, dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Status tego wszystkiego to kilkuletnia "przyjaźń" choć, nazwałbym to po prostu silną więzią z elementami seksu. Od pierwszego dnia praktycznie, rozumieliśmy się bez słów. Od tak. Jak gdybyśmy się znali od lat. Sprawa wygląda jednak tak, że czasem nie mamy ochoty na siebie (np. przeleżymy w łóżku kilka nocy rozmawiając ze sobą i nie mogąc się sobą nacieszyć), a za innym razem, to jedno drugiego chce dosłownie zgwałcić, nie ważne czy publicznie, czy nie. Uważam, że to popierdolone, dlatego niczego nie zmieniam, i nie chcę. Ostatnio mieliśmy 4 miesięczną przerwę od siebie (0 kontaktu i widywania się), i nikt sobie z tego nie robił. Choć obojgu zdarzało się myśleć o drugiej osobie, tyle. Od tak, samo wyszło. Każdy potrafi żyć bez siebie. Ale po tym czasie kiedy się spotkaliśmy, to 2 dni które spędziliśmy ze sobą minęło jak 1 godzina. Zarówno mi, jak i jej. Później tydzień przerwy, aż do tej kłótni. Zdaję sobie sprawę, że mogła odebrać moje słowa zbyt dosadnie więc przesadziła, bądź, może ja źle wyczułem jej graniczny punkt wkurwienia, i przesadziłem o te 5% za dużo - ale jednak. Sytuacja patowa. Każda ze stron ma silne wzorce, i nie ma zamiaru ustąpić. A wiem, że takie gówno, może trwać nieskończoną ilość czasu. Pytam się tylko siebie, po co? Białym rycerzem przestałem być od 6 klasy podstawówki (wcześnie się człowiek nauczył). Zastanawia mnie jednak, czy powinienem podtrzymać ten pat. Który może być z mojej winy, albo nie musi - nie wiem jak ona to odebrała, a to ważne. Więc, piszcie co wy byście zrobili. Sytuacja jest chora, jak cała ta znajomość. Ale rozumiemy się bez słów, i każda ze stron zawsze miała wsparcie w drugiej. Zapraszam do dyskusji - przyda się na przyszłość, bo każdy w patowej sytuacji nie raz się znajdzie. (Ja z reguły nigdy nie inicjuję nowej konwersacji pierwszy). Jedynie w tym wypadku wiem, że nikt tego nie zrobi.