Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'rozstrzygnięcie' .
-
Sytuacja jest prosta. Pokłóciłem się z pewną kobietą. Wkurwiła mnie (z samczego punktu widzenia) swoim pierdolnikiem w głowie, więc postanowiłem jej pokazać, gdzie znajduje się jej miejsce w szeregu (oczywiście bez agresji, po prostu dosadnie, inteligentnie dobrane słowa.) Nikt nie podejmował kontaktu od tamtego czasu. I teraz pytanie do was - samców o obiektywnym spojrzeniu na sprawę - co robić? To znaczy, co mniej więcej robić powinienem - to wiem. Ciekaw jestem po prostu, jak wy byście to rozwiązali, i czy pojawią się opcje, lepsze od mojej własnej. Zaznaczę, że jest to kobieta, która potrafi być bardziej stanowcza od większości ludzi jakich znam. Przypuszczam, że między innymi przez to, iż w jej domu to jej rodzicielka "nosi spodnie", a ojciec to miły Pan, flegmatyk - do którego nomen omen odnosi się z szacunkiem i troską. Ma też kilkoro starszych braci, więc dziewczyna nauczyła się nie ustępować po prostu. Co ze mną? No cóż... Ze mną się kurwa nie idzie bawić, i każdy kto mnie zna, dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Status tego wszystkiego to kilkuletnia "przyjaźń" choć, nazwałbym to po prostu silną więzią z elementami seksu. Od pierwszego dnia praktycznie, rozumieliśmy się bez słów. Od tak. Jak gdybyśmy się znali od lat. Sprawa wygląda jednak tak, że czasem nie mamy ochoty na siebie (np. przeleżymy w łóżku kilka nocy rozmawiając ze sobą i nie mogąc się sobą nacieszyć), a za innym razem, to jedno drugiego chce dosłownie zgwałcić, nie ważne czy publicznie, czy nie. Uważam, że to popierdolone, dlatego niczego nie zmieniam, i nie chcę. Ostatnio mieliśmy 4 miesięczną przerwę od siebie (0 kontaktu i widywania się), i nikt sobie z tego nie robił. Choć obojgu zdarzało się myśleć o drugiej osobie, tyle. Od tak, samo wyszło. Każdy potrafi żyć bez siebie. Ale po tym czasie kiedy się spotkaliśmy, to 2 dni które spędziliśmy ze sobą minęło jak 1 godzina. Zarówno mi, jak i jej. Później tydzień przerwy, aż do tej kłótni. Zdaję sobie sprawę, że mogła odebrać moje słowa zbyt dosadnie więc przesadziła, bądź, może ja źle wyczułem jej graniczny punkt wkurwienia, i przesadziłem o te 5% za dużo - ale jednak. Sytuacja patowa. Każda ze stron ma silne wzorce, i nie ma zamiaru ustąpić. A wiem, że takie gówno, może trwać nieskończoną ilość czasu. Pytam się tylko siebie, po co? Białym rycerzem przestałem być od 6 klasy podstawówki (wcześnie się człowiek nauczył). Zastanawia mnie jednak, czy powinienem podtrzymać ten pat. Który może być z mojej winy, albo nie musi - nie wiem jak ona to odebrała, a to ważne. Więc, piszcie co wy byście zrobili. Sytuacja jest chora, jak cała ta znajomość. Ale rozumiemy się bez słów, i każda ze stron zawsze miała wsparcie w drugiej. Zapraszam do dyskusji - przyda się na przyszłość, bo każdy w patowej sytuacji nie raz się znajdzie. (Ja z reguły nigdy nie inicjuję nowej konwersacji pierwszy). Jedynie w tym wypadku wiem, że nikt tego nie zrobi.