Bracia moi, chciałbym się podzielić z wami pewną dygresją, która kolebie się po mojej głowie od dłuższego czasu i być może zachęcić paru z Was do dyskusji w tym temacie, a nawet zanegowania moich stwierdzeń ?
Sprawa o której chciałbym tutaj napisać dotyczy osób względnie młodych. Pisząc "młodych" mam na myśli przedział wiekowy mniej więcej od 18 do 25 roku życia. Sam wpisuję się w ten przedział, ale zaobserwowałem że moje podejście jest skrajnie inne od moich rówieśników.
Przede wszystkim nie rozumiem dlaczego obarczasz ludzi winą, skoro to nie jest ich wina gdzie pracują. Mamy obecnie taki "rynek pracownika", że możesz sobie wybrać, czy chcesz pracować za 2000 w biedronce czy za 2500 w fabryce. Ostatnio nawet ludzie po prawie, medycynie i innych "bogatych" kierunkach mają przerąbane, bez znajomości będą klepać biede lub zmuszeni do opuszczenia kraju.
Jedyna obecnie ścieżka (w zasadzie już nieaktualna) do zarobienia "średnich" pieniędzy to praca w IT