Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'fuck friends' .
-
Panowie, Mam pytanie do doświadczonych w tym zakresie - jak długo, statystycznie/przeciętnie, trwa znajomość typu FF bez zobowiązań ? I czy, jak mi się wydaje, krócej w przypadku młodszych kobiet bez zobowiązań ale w wieku 'zamążpójściowym' (bo będą parły na związek-małżeństwo) a teoretycznie dłużej w przypadku np. samotnych matek ? Z góry dziękuję za odpowiedzi i podkreślę - zależy mi szczególnie na informacjach od Braci, którzy przerabiali w swoim życiu układy FF - im więcej tym lepiej - bo mają szerszy pogląd. S.
- 25 odpowiedzi
-
- 1
-
- fuck friends
- kochanka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zrobienie fuckfrienda z "przyjaciółki"? Jak i czy warto?
Tamten Pan opublikował(a) temat w Na linii frontu - podrywanie.
Witam Czy zdarzyło się komuś z Was dmuchnąć pannę którą znaliście od wielu, wielu, wielu lat i byliście zawsze w "friend zone"? Jesli tak to jak to zrobiliście i jaki był skutek tejże operacji? Zastanawiam się w jaki sposób i czy w ogóle warto przeramowywać sytuacje typu "znamy się od 325 lat, jesteśmy bestfriends forewa" na "ty jesteś singielką, ja jestem singlem, pobzykajmy się, będzie miło, nikt się nie dowie". Generalnie nie bardzo wierzę w przyjaźń damsko-męską jako taką, wiem że w odpowiednich warunkach, jeśli facet nie jest tłusty, pryszczaty, tępy i nie jebie mu z ryja, a spędza dużo czasu z jakąś atrakcyjną dziewczyną sam na sam, to prędzej czy później prawdopodobnie skończy się na seksie, nawet jeśli jest rycerzem. No chyba że jest totalnym piździelcem i nie ogarnia nic a nic. Ale sprawa jest taka: Pannę o której mowa znam od pierwszej liceum (teraz mam 25 lat, w maju 26, także dłuuuuugi czas temu). Chodziła do klasy mojego kumpla, wpadła mi w oko - w moim odczuciu wtedy była wizualnie 10/10, stunner. W I LO byłem jeszcze prawiczkiem i bardzo się nią zachwycałem - dopóki się nie poznaliśmy. Okazało się że jest piękna, ale ma psychikę dziamdziaka. Sympatyczna dziewczyna, inteligentna jak na samicę, ale taka trochę rozjebana mimoza która nie wie o co jej chodzi, troszkę psychika "cioci kloci". Niemniej jednak kumplowaliśmy się poprzez tego kolegę - często chodziliśmy razem we trójkę na wagary, imprezy itd. Podobała mi się czysto fizycznie, na głebszym poziomie nie czułem dużego pociągu, natomiast wiadomo - miałem ochotę zerżnąć ją od zawsze, tylko że zawsze było "coś" - na początku byłem zupełnie niedoświadczony z laskami, później jak nabrałem doświadczenia i pewności siebie w tej materii to ona już od dawna miała "chłopca" (też taką mimozę, wydziarany chłopaczek z grzyweczką, tunelami w uszach i problemami) z którym naprzemian zrywała i się schodziła (mieliśmy z niej z tego powodu niezłą polewę), później ja kogoś miałem, znów ona kogoś, i tak na zmianę, aż zrobiło się z tego totalne friend zone bo "znamy się już od stu lat". Nigdy do niej w żaden sposób nie startowałem, relacje koleżeńskie. Moja opinia o startowaniu do dziewczyn ze swojego kręgu towarzyskiego jest dwojaka - kiedyś kręciłem z dziewczyną z klasy i później na kilka miesięcy posypała się cała nasza "paczka" bo kazdy miał ból dupy (wszystkim się podobałą), a nie kryliśmy się. Natomiast później wszystko wróciło do normy, a co z nią podziałałem, to moje. Więc nie żałuję. Natomiast prawie wszystkie dziewczyny które miałem w życiu poznawałem zupełnie spoza kręgu towarzyskiego - po prostu podchodziłem i zagadywałem w różnych sytuacjach. Panna o której mowa zawsze była traktowana przez nas jak kumpel, aż pewnego razu na moich dwudziestych którychś urodzinach zaprosiłem kolegę który dobrze sobie radzi z laskami a nigdy wcześniej jej nie spotkał więc nie miał wobec niej żadnych założeń ani schematów w głowie. Wyrwał ją, byli w związku przez jakiś rok, po czym ona zerwała z nim na sylwestra bo..."było zbyt idealnie" (true story). Chłopaka trochę to rozjebało, ale się szybko pozbierał. Później była w naszym kręgu towarzyskim dość dziwna sytuacja, ale po jakimś czasie wróciło wszystko do normy. Spotykamy się nieraz w sytuacji gdzie są oni oboje i wszystko jest ok, tańczą, rozmawiają, spoko. Ta panna nieraz również robiła mi za winga z całkiem spoko skutkiem. Natomiast nasza relacja raczej aseksualna. Nawet ja jej kiedyś napędziłem faceta w klubie. Tylko raz się najebaliśmy i było jakieś chodzenie za rączkę i grzeczne buzi-buzi cmokanie, ale bez języczków i innych bezbożnych czynów. No i generalnie olałbym sprawę i nie byłoby tematu, ale wynikły te 3 sytuacje: 1) Panna spędzała sporo czasu z moim przyjacielem który mieszka w innym mieście. Po prostu wpadała nieraz do jego miasta poimprezować, razem gdzieś wychodzili, a że później nie miała gdzie kimać, to spała u niego, zazwyczaj z nim. Okazało się kilka tygodni temu, że ją raz puknął, powiedział mi po pijaku. Oczywiście ona o tym nikomu nie mówiła (wręcz zaprzecza jakoby on w ogóle był atrakcyjny :D), ja też nie mówiłem nikomu że o tym wiem i w sumie mam to w dupie bo nic do niej nie czuje - tylko że koleś wjechał mi tym na ambicje Ogólnie bardzo fajny facet, ale niestety ma w sobie duże pokłady białorycerskości, lubi księżniczkom uchylać rąbka ziemi obiecanej, kupować prezenty, szaliczki, rękawiczki, latać za nimi itd. Ogólnie nie rucha, miał chyba ze trzy laski, w tym ją, a z tym wyglądem i IQ mógłby mieć kilkadziesiąt, zwłaszcza że od chyba 4 lat jest singlem. Dodam że chyba przez 2 lata tak do niego wpadała i spali razem i nic, aż w końcu jakimś cudem zamoczył. No i ten fakt że ją puknał, a ona mimo że już nie jest taka fajna jak była w czasach liceum, to dalej mi się fizycznie podoba, trochę mnie zirytował, bo wiele mieliśmy dyskusji na temat jego podejścia do tematu. Załączył mi się schemat "jak on może, to ja też!" i nie wiem co o tym myśleć. Mówił że zrobili to jak byli najebani w 3 dupy po jakiejś domówce, podobno nie dał rady, chciało mu się rzygać i seks był chujowy a rano oboje "żałowali" i obiecali sobie że już nigdy tego nie powtórzą. Ostatnio spotkałem się z nią sam na sam na spacer, jakoś zeszło na jego temat i mówiła o nim niezbyt dobre rzeczy (że niby nie ogarnięty, że pracy nie szuka po studiach, bla bla bla bla + wypominała jakieś jego stare przewinienia, np. że torby jej nie niósł ). Także niezłą zasłonę dymną robi hehe. Ostatnio się spotkałem z nią i z nim i było wszystko ok, nie było nic awkward, ale ona już nie chce wpadać do niego tam do jego miasta bo boi się że za bardzo się w nią wkręcił, a "znamy się sto lat, mój kumpel, bez sensu, dziwny klimat". 2) Ja rozstałem się w grudniu z moją kobietą, ona "rozstała się" niedawno ze "swoim" ziomkiem. Czyli w praktyce (UWAGA DOBRE) miała gościa od ruchania wyrwanego w klubie, on chciał czegoś więcej, ona nie, olała go -> wyjechał za granicę -> ona poczuła że to on ją olał i jej spierdolił i przyjechała do niego, on jej nie chciał dymać -> Jak to, ktoś nie chciał dymać księżnej! Skandal! -> wróciła i wielkie zakochanie, już chciała mieć z nim dzieci a on podobno z nią itd -> 1.5 roku tak się jebali po kątach i gadali na skypach aż w końcu on jej powiedział że ma ją w dupie i nic do niej nie czuje, a ona przeżywa, złamana i nie wie o co chodzi Po tym ich "zerwaniu" (mówiłem jej już 1.5 roku temu jak to się skończy) spotkaliśmy się na imprezie, była dość pijana i miałem wrażenie że jest dość kleista w stosunku do mnie. Inicjowała dotyk, jakieś łaskotanie, pierdoły. Mówiła ciągle w kontekście "MY", czyli "bo widzisz, musimy coś z tym zrobić", "musimy się teraz skupić na sobie", "musimy się ogarnąc", "musimy gdzieś razem pojechać" itd. Później mówiła że wszystkich swoich byłych bardzo szanuje i lubi i życzy im jak najleiej i tego typu pierdoły. Do tego później zagadałem do jakiejś ładnej blondyny i zacząłem z nią tańczyć - jak tylko to zobaczyła to odrazu przykleiła się do mojego kumpla (tego jej byłego) jakby nie widziała faceta od 100 lat. Do tego laska od zawsze mówiła mi bardzo dużo komplementów - np. rozmawiam z nią i kumplem, a ona do niego: "Bo wiesz...on (że ja, w tym miejscu moje imie) jest dużo bardziej inteligentny od większości ludzi" albo, kiedyś byliśmy na imprezie, a ona "no widzicie, jesteście singlami i nic nie zdziałaliście a on nie jest i przelizał dwie dziewczyny (najebałem się i poszedłem w tango, akt niechwalebny bo byłem w związku, ale zdarzyło się)". 3) Ostatnio przeglądałem sobie tanie loty i znalazłem takie do pewnego fajnego kraju na południu, wysłałem jej a ona odrazu "lecimy"? No to mówię, dobra, lecimy. Kupiliśmy bilety na "spontanie" i wybywamy tam na 12 dni za jakiś czas, sami. Więc może być sporo ciekawych okazji. Ale nie wiem jak rama "best friends forewa" na to wpłynie. Nie miałem nigdy sytuacji w której byłem z nią sam na sam, np. w łóżku w nocy. Nigdy nawet nie była u mnie na chacie, bo albo mieszkałem z lokatorami, albo z rodzicami, albo z dziewczyną. Dopiero teraz będą okazje. Laska IQ ma w miarę wysokie (dwa kierunki i to dobre itd) i faktycznie ma zainteresowania i obszary na których się zna, można z nią nawet czasami porozmawiać i nie obrzygać sobie obuwia z nudów po pierwszych trzech minutach (może po dziesięciu), ale emocjonalnie jest pojebana ostro. Do tego zryty beret bo piękna buzia (kiedyś 10 imo, teraz taka mocna ósemka bo tapeta trochę zryła jej cerę+grawitacja), wiem że miała w łóżku całe bataliony facetów i ma oczywiście w chuj beta oscylatorów "oojej ale jesteś piękna! nie mogę przestać dotykać się po siusiaku!" na facebooku. Do tego dymało ją dwóch moich kumpli, więc nie wiem o chuj mi chodzi, po prostu chyba dawno nie ruchałem. Natomiast ona mi się po prostu fizycznie podoba i chciałbym albo ją raz porządnie zerżnąc a później udawać że nigdy nic się nie stało, ale zrobić z niej fuckfrienda - to dałoby mi dużo, bo mimo że już stare z niej próchno, jak to red mawia, (jest w moim wieku ) i walory już nie te co w liceum, to i tak bym ją zrobił. Chyba mam tutaj efekt "niezamkniętego rozdziału" i mierzenia sobie fiutów z innymi samcami. Mogę sobie wyjść na miasto i w końcu poznać inną, ale tak ładnych dziewczyn z buźki jest mało + przez tą sprawę z moim kumplem traktuję to trochę jak wyzwanie. Tylko nie wiem czy to nie jest idiotyczne wyzwanie w stylu "kto ostatni spierdoli przed rozpędzonym pociągiem" albo "zarób milion dolarów w dwa dni tą jedną prostą metodą, kliknij tutaj!". Oczywiście jeślibym to zrobił, to tak żeby nikt się nie dowiedział, jemu bym o tym nie mówił. I nikomu. Taki "słodki sekret". Z drugiej strony ona nie ukrywa że aktywnie szuka sobie np. na badu kolesi na ruchańsko a ja nie ukrywam mojego zdania na temat kondycji moralno-intelektualnej kobiet. Typy osobowości mamy bardzo zbliżone. Niemniej jednak związków żadnych na bank nie chcę. Po prostu bym ją tak wyjebał, żeby nie mogła chodzić przez tydzień. Zwłaszcza że lubi w dupę. Sama mi kiedyś mówiła. Co o tym sądzicie? Warto? Pojebany jestem? Jak się za to zabrać?