Witajcie! Oto kolejny post z rodzaju "przegrałem zycie, co robic?", jednak sytuacja zdaje sie tym razem troche inna. Mam 33 lata. Przepierdoliłem młodosc na niedorzeczne marzenia. Nie wiem co to powazny zwiazek. Mam pewne doswiadczenie z prostytutkami, jednak "wydaje" mi sie, ze to "nie to samo" co normalny zwiazek (ironia). Zyje wsrod ludzi. Widze, wiem, ze sa szczesliwi i wiem skad ich szczescie pochodzi, jednak z pewnych powodow mi ten rodzaj szczescia nie został od losu podarowany (temat na inny post.) Wiem, ze nikt ani nic mi tego czasu nie odda. W miedzyczasie z powodu (powaznej) choroby autoimmunologicznej straciłem wiekszosc uzebienia. Nosze proteze czesciowa. 33 lata... niby dla niektorych zycie dopiero sie zaczyna... ale jak tu "zdobywac swiat" ze stanem uzebienia jak 80-latek (robiłem co mogłem, w poł roku zeby sie posypały - temat dla periodontologa). Nie wiem własciwie czego od was oczekuje zamiast odrazu kupic pistolet na czarnym rynku i strzelic sobie w łeb. Czy ktokolwiek uwaza, ze ta egzystencja ma jeszcze sens? Po co takie zycie.... i tak nigdy nie poznam normalnej, "zdrowej" kobiety, pewnie tylko takie, ktore same maja problem ze zdrowiem. Jakies dobre rady? Ktos przedsmiertnie poklepie po plecach? ah, i nie zapomnijcie powiedziec "jutro bedzie lepiej"... to tak zajebiscie poprawia mi humor od wielu lat, ze teraz stoje jedna noga w grobie...