Skocz do zawartości

Llobay

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Llobay

  1. Nie chcę na razie wchodzić w żadne związki. Teraz czas na odtrutkę, trzeba dojść do siebie. Wlazłem tylko na portal aby sobie zobaczyć jak wyglądają kobiety w wieku 35+ i tam jakaś tragedia jest... Sam mam 38, miss uniwersum nie jestem jakieś 5/10 ale to co tam zobaczyłem to załamka. Jedyną formą terapii jaką mogę stosować to luźne rozmowy z kobietami (w pracy sami faceci więc trochę zdziczałem). Ponoć GG teraz przeżywa jakiś renesans więc może tam sobie pogadam bez zobowiązań. Moja jeszcze żona ma 30 lat, jej koleżanki były w wieku 25-30. Wczoraj patrząc na kobiety k tak się im po prostu przeglądałem czekając godzinę na kumpla) zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie umiem poznać ile babka na lat. Patrzę na jakąś i nie wiem czy ona ma 25 czy 35 lat.... Serio. Doskonale wiem co mam robić do klepnięcia rozwodu i należy gonić wszystkie adoratorki - moja pani adwokat mi to jasno doradziła i dała wskazówki co robić - od nagrywania rozmów (to akurat robię bez przerwy od jakiś 10 lat), po konieczne kontakty tylko w miejscach publicznych, etc. Moja żona może być za jakiś czas (na razie na wszystko się zgadza) tak perfidna, że może jakoś kombinować aby mieć dowody na winę obu stron. Kurde to dopiero 2 miesiąc jak się wprowadziła. Więc wybaczcie ale nawet samo pisanie na forum jest dla mnie formą terapii.
  2. Co do orzekania o winie to sama powiedziała że może być jej wina bo taka jest prawda - więc działam jak najszybciej aby się jej nie odwidziało (póki na motyle w brzuchu i nie myśli logicznie). Dowody jej winy też mam niezbite więc może co najwyżej teraz przeciągać sprawę i się nie przyznawać (najwyżej powołam na świadka jej Alvaro bo jego dane osobowe mam) - ciekawe jak zareaguje wtedy ? Jej rodzina wie że ona mnie zdradziła, znajomi wiedzą, wszyscy znają prawdę (nie kryje się z tym bo uważa że to prawdziwa miłość co teraz czuje). Na razie się znów nie odzywa, zobaczymy jak długo. Pozew już wysłany do sądu, teraz tylko korespondencja i ustalenie terminu rozprawy. Ehh właśnie przejrzałem Badoo i strasznie świetlana przyszłość mnie czeka... W mojej kategorii wiekowej to albo same pasztety, albo dzieciate (a ojcem dla nie swoich być nie chce)... Ehhh może i wygrałem moralnie goniąc kurwiszona, ale zderzenie że ścianą możliwości matrymonialnych jakie przede mną stoją jest mega przytłaczające.... Na pewno nie dam mojej już prawie ex żonie kolejnej szansy (a jak i tylko taki pomysł wpadnie do łba jak zapuka do drzwi, to znajomi mają mnie z całej siły kopać po jajach aż mi się to odwidzi). A może nigdy nie zapuka bo jestem w jej oczach mega cipusiem... Czeka mnie widzę chyba tylko chodzenie na divy aby zaliczyć choć trochę wizualnie atrakcyjna laskę. Widzę że przegryw, ze mnie po całości.
  3. Intercyzy przed ślubem nie było. Wiedziałem że muszę działać póki motyle w brzuchu szaleją i ona na wszystko się zgadza aby tylko być z Alvaro... Intercyzę załatwiłem przed jej wyprowadzką aby móc podzielić kasę wspólną dorobkową (inaczej się nie da) i aby moje wypłaty nie były w połowie jej (zarabiam kilka razy tyle co ona). To trawa 10 min u notariusza, godzinę później podpisaliśmy umowę podziału majątku wspólnego (były same pieniądze i ruchomości więc bez notariusza bez płacenia pcc bo jeszcze formalnie jesteśmy małżeństwem więc mogę jej dać ile chce). Po prostu po dalej połowę kasy z konta i samochód tak aby dostała połowę. Tyle jej się należało bo po weselu zostały jakieś grosze. W sumie odeszła z 90k (licząc gotówkę i samochód). Bogolem nie jestem ale udało się uściubolić prawie 180k aby ruszyć z budową domu (działkę mieli dać jej rodzice). Pieprzyć odrobię się, kasa nie jest ważna.... Szkoda tylko tych lat.
  4. Kurwy biorą za usługi kasę, ona daje za darmo. Nie wiem jak określić taki typ kobiety, po prostu chyba jest rozwiązła i tyle. Do tego jakąś niska samoocena, brak kręgosłupa moralnego, problemy emocjonalne - i mamy mieszkankę female fatale. Lubi dać komuś na boku - może to ja kręci ten zakazany owoc... Ja jestem idiotą, że się nie poznałem na tym odpowiednio wcześniej. Nie było u nas patologii, jestem mega spokojnym ogarniętym człowiekiem, nigdy nie podniosłem na nią ręki, nie chleję, kasę do domu przynosiłem, wakacje, wyjazdy na wycieczki, przytulanie i do końca chodzenie na spacer za rękę, nigdy nie wyrzuciła mi czego jej brakuje (że np. za mało rozmawiamy itp). Na końcu chciała mi przypunktować kilka rzeczy typu - że wszystkim się zajmowałem traktując ją jak idiotkę która nic nie potrafi, etc... No ale kurwa wydziały gały ci brały (nie wzięliśmy ślubu po roku znajomości). Tak z perspektywy 2 miesięcy separacji myślę, że mój jedyny błąd w związku to był wybór partnerki... Ciężko się wyzbierać, ale będzie lepiej. 10 kilo schudłem że stresów, znów jestem 2 cyfrowy przy wzroście 192. Pieniądze odrobię w pół roku (i tak nie ma na co wydawać przez tego covida) szkoda mi już tylko straconego czasu.
  5. Dokładnie, cieszę się że teraz a nie za ileś lat kiedy było by dziecko i jakieś inne zobowiązania. Mam 38 lat, bez dziecka więc jeszcze matrymonialne szansę na znalezienie kogoś życiowo ogarniętego jako takie są... Zminimalizować straty? Chyba straty jak ją postrzega teraz jej rodzina i wszyscy ludzie których znała (znajdzie sobie innych znajomych - musi bo nawet jej najbliższe przyjaciółki się nie zgadzają z jej decyzją i inaczej będą na nią patrzeć po tym wszystkim co odwaliła). Myślę że odjebało jej jak stuknęła 30. Może chciała sobie zrobić prezent i się ostatni raz zbolcować na boku. Tylko ja przyłapałem i zacząłem drążyć więc widziała że raczej udanego małżeństwa z tego nie będzie i uciekła, a że nagrany był Alvaro to teraz się go trzyma. Może rzeczywiście trafiła na "bratnią" duszę i teraz swój nowy związek zbudują na 2 rozwodach, podwójnej zdradzie, etc (dosyć mocne spoiwo i jest się czym chwalić)... Ile razy mnie robiła na boku przez ten cały czas nigdy się nie dowiem. Może ani razu, może co jakiś czas zdarzały się jej takie przygody (musiała by ich sama szukać, bo pracuje w sfeminizowanej branży więc okazji w robocie brak). Nawet nie chce o tym myśleć bo coraz bardziej boli i wkurw mnie bierze. Jestem bardzo spokojnym człowiekiem, ale przez covid nie mam jak rozładować emocji (jakieś spotkanie na piwie, siłownia, basen, czy choćby nawet luźne pogadanie z babkami). Za dużo razy się w jej oczach upodliłem, za dużo moich łez widziała. Może dlatego teraz mnie dręczy bo widziała jak mnie zraniła. Teraztylko pociągnąć do rozwodu. Na szczęście muszę się z nią zobaczyć już tylko raz w celach "technicznych" aby dokonać cesji jednej rzeczy. Potem już tylko na sali rozpraw. Pojednania nie będzie, czy jej wybaczę pewnie kiedyś tak (przyjmę stan w jakim mnie postawiła i go w jakiś przedziwny sposób zaakceptuje i sobie wytłumaczę).
  6. Dzięki za inny punkt widzenia, trochę bardziej teraz ogarniam te jej zabawy. Na razie mam spokój ale na pewno będzie męczyć mnie dalej jak teraz będzie musiała siedzieć na 4 literach (lockdown i taka praca że nie może zdalnie). Potem pewnie jeszcze złapie ją moralniak na święta... Myślicie, że lepiej nic nie odpowiadać czy jej po prostu wypunktować i przypomnieć jak mnie potraktowała? Podejrzewam że już jej się zapomniało że sama szukała Alvaro a nie była to "miłość" która sama do niej przyszła np. w pracy...
  7. Dzięki, na to nie wpadłem że będzie sobie wmawiać jaka to ona jest czysta, że miłość którą czuje do Alvaro to coś co samo do niej przyszło (a nie że sobie szukała rozrywki panów po nocach na GG i pewnie potem w realu z kilkoma na kawkach aż nie trafiła na tego wyjątkowego). Kasy więcej nie dostanie. Rozdzielność jest+ podział majątku wspólnego zrobiony. Jedynie co może teraz zrobić to iść do sądu i udowadniać że jakiś majątek zataiłem. Podzieliłem uczciwie że mucha nie siądzie (ale zawsze może próbować). Szantażować mnie też nie ma czym (bo dziecka brak). Co najwyżej że nie da mi rozwodu, ale pod ciężarem dowodów każdy sąd mi go klepnie. O jej winę gram teraz szybko póki na motylki w brzuszku... Nie chcę wywłoce jak wpadnie za np. 2 lata w "depresję" czy coś płacić alimentów. Alvaro się rozwodzi (ponoć już rozdzielność zrobił - ile w tym prawdy nie wiem)... Więc będą jak Romeo i Julia (dwie rozwalone rodziny, miłość wbrew wszystkim, etc....) Ewakuacja do mnie z powrotem nie wchodzi w grę, jasno jej to wybiłem z głowy. Dostała już przelew i nie musi pracować przez dobre kilka lat, nawet nowy samochód dorzuciłem. Jak jej się krzywda będzie dziać to mają jej pomóc rodzice (co najwyżej sam ją do nich zawiozę w jakiej krytycznej sytuacji jak np. Alvaro okaże się damskim bokserem). Ja soków Alvaro z niej zlizywać nie będę - nie ma takiej opcji. Zaczynam mieć do niej obrzydzenie nawet jak myślę o tym że miałbym ja za rękę trzymać, ale też obrzydzenie jak do podczłowieka którym się okazała. Wyparli się jej znajomi, przyjaciele, nawet jej rodzice jeszcze tego wszystkiego nie akceptują (choć będą musieli). Za dobry chyba byłem zbyt cipkowaty a jej w życiu potrzeba chyba jakiegoś trepa albo patologii (wtedy coś by się działo i mogła by się realizować)... Zastanawiałem się czy jest toksyczna, ale chyba nie. Przez 4 lata było jak w bajce, idealna przyszła żona, poukładana itp. Dopiero niedawno jej odwaliło i zaczęła szukać towarzystwa panów. Toksyk by chyba tyle nie wytrzymał. Po prostu sprawdziło się - zdradziła raz, zdradzi kolejny, zaswędziała picza i poleciała jak suka w rui..... Jak mi się śni po nocach i się budzę to sobie powtarzam - Człowiek pije i je, trawi a na koniec sra... Obracam się na 2 bok i zasypiam. Najgorsze jest to, że nie wiem czy po tym wszystkim nie będę miał zjechanej psychiki i nie zacznę patrzeć na kobiety przez pryzmat mojej żony ...
  8. Llobay

    Witam

    Witam Szkoda że nie trafiłem na to forum wcześniej. Zanim mnie nie żona poraniła tak bardzo.
  9. Dobra to teraz opowiem swoją historię jako krótki wstęp. Jakieś 10 lat temu poznałem kobietę o 8 lat młodsza. Ja prawie 30, ona lekko po 20. Zostajemy para, po roku mieszkamy razem u mnie, po 4 latach przyłapuje ja na zdradzie (gadała że z naszym wspólnym znajomym na FB (czułe słówka) + szukała lokalu do wynajęcia). Wywaliłem z domu, błagała przez 3 miesiące o wybaczenie. Z perspektywy czasu zrobiłem największy błąd w życiu i pozwoliłem wrócić (nie za bardzo wnikając do czego doszło). Mija kolejne 4 lata, bierzemy ślub taki jaki ona chciała (w kościele choć ja się postawiłem i wzięła jednostronny). Kolejne wydawać by się mogło 2 lata sielanki i jesteśmy w miejscu że ja prawie 40, ona 30 lat bez dzieci. 4 miesiące temu łapie ją, że romansuje na GG (uwierzycie że ktoś tego jeszcze używa?). Zrobiłem kipisz i ona przyznaje się do 2 miesięcznego romansu, miesiąc w realu. Ciągnąłem dalej i kilka dni później sama się przyznała że mam rogi. Jako że to już żona to na chłodno, dałem sobie czas na namysł co zrobić (miesiąc dwa, kazałem wynająć jej mieszkanie i separacja). Po tym miesiącu jej się w głowie pozmieniało i postanowiła ewakuować się z małżeństwa i iść do swojego nowego Alvaro (zresztą też mąż, bezdzietny, obiecuje się rozwieść może to wcześniej było planowane tylko czekała aż ruszy ze swoim rozwodem). Postanowimy przed takim obrotem spraw postanowiłem działać szybko. W kilka dni załatwiłem rozdzielność majątkowa, dokonaliśmy podziału majątku (na szczęście była tylko kasa i ruchomości bo mieszkanie kupiłem za swoje na kilka lat przed małżeństwem). Trochę mnie to nerwów, łez i pieniędzy kosztowało, ale z perspektywy czasu Alvaro wyrządził mi przysługę zabierając jej rozwiązłe dupsko do siebie przed sfinalizowaniem planów zakupu domu i spłodzeniem dziecka. Złożyłem pozew o rozwód z jej winy (mam dowody w postaci nagrań itp, zresztą motylki w brzuchu do Alvaro silne więc się na wszystko zgadza byle tylko rozwód dostać)... W między czasie zrobiłem dochodzenie co to się wyprawiało. Odezwałem się do boczniaka z przed kilku laty - po tym czasie bez problemów przyznał się że bzyknęli się kilka razy (żyła w kłamstwie z tym kilka lat), również przesiedziałem jej działania za ostatnie kilka miesięcy i widziałem że ewidentnie szukała sobie bolca na boku (a kilku ich przerobiła, na samym bilingu są SMS po nocach, jakieś połączenia z różnymi numerami, nie mówiąc o GG na którym siedziała, z iloma był sex czy spotkanie tego już nie ustalę i w sumie nie nie zależy na tym). Ba nawet jakąś pigułka "dzień po" była w maju... Ostatnio jak zabierała resztki rzeczy z mieszkania powiedziałem, że wiem o zdradzie z przed lat że żyła w tym kłamstwie, że wiem o jej wybrykach z przed kilku miesięcy, że ten Alvaro to wcale nie taki jedyny.... Zaprzeczała do samego końca wymyślając różne scenariusze. I teraz co ona ode mnie chce. Jakieś SMS z rana o 6, że chce abym zrozumiał wybaczył jej wybór że jednak wybiera Alvaro że się zakochała i nie potrafi już że mną żyć. Totalnie wyparła fakty jak by tylko o to chodziło, a nie o całe gówno którym się oblepiła. Plus jakieś zaczepki telefoniczne pod byle pretekstem (dzwonię bo..). Przecież jasno jej nakreśliłem, że to już koniec, że wszystko ogarnąłem i czekamy już tylko na rozprawę. Ona mieszka teraz chyba ze swoim Alvaro (a na pewno romans kwitnie bo dostaje jej bilingi na maila i widzę ile razem gadają). Jakieś moralne rozterki ona jeszcze ma podczas porannego srania po wyjściu z łóżka kochanka? Chce w moich oczach wyjść na mniejsze kurwisko, oczekuje przebaczenia czy co? Sprawa całkiem świeża więc trochę mną to szarga bo do wykrycia zdrady bardzo ją kochałem... Nie wydaje się z nią w dyskusje, olewam choć emocje mnie szarpią. Na SMS nie odpowiadam, rozmowę kończę krótko słowami "czy masz jakieś ważne sprawy mi do przekazania - nie to do widzenia i się rozłączam". Ciężko mi sobie z tym poradzić, z tym w jakim gównie żyłem przez tyle lat i jak zmarnowałem dekadę życia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.