To mój pierwszy, poważniejszy wpis na tym forum (nie licząc tego powitalnego) więc pozwólcie, że się teraz rozprawiczę ;D Zastanawiałem się gdzie mógłbym umieścić swoje świadectwo, żebyście też mnie mogli lepiej poznać i stwierdziłem, że wątęk samodoskonalenia będzie idealnym do tego miejscem więc...
Czuję ogromną potrzebę aby się z Wami podzielić swoją historią, może dam komuś nadzieję, może kogoś wzruszę albo po prostu będziecie mieli niezły temat do beki.
Zacznijmy od tego, że pochodzę z rodziny alkoholowej. Będąc dzieciakiem bardzo dużo płakałem (jak się potem okazało to mi uratowało życie bo gdybym się odciąl ode emocji, możliwe że byłbym psychopatą). Dokuczano mi w szkole a potem wracałem do domu gdzie też nie było przyjemnie bo panował klimat dość mocno alkoholowy. Ojciec robił awantury, był agresywny itp. itd. W gimnazjum tych awantur już był mniej ale były za to z pierdolnięciem i demolką w domu. Ja tymczasem ciągle uciekałem w swój świat filmów, bajek, książek - wszystkiego byle by nie myśleć o domu. W liceum się zainteresowałem nawet poezją. I to właśnie w liceum doświadczyłem też pierwszego kroku do samoświadomości. Przeczytałem książkę: "Dzikie serce", która mi co nieco uświadomiła. No i zaczęła się jazda bo już świadomie zaczynałem czuć swoje emocje a nie żyć jak jakiś koń z klapami na oczach. Zacząłem mieć depresję, mocno sobą gardziłem, miałem stany lękowe, fobię społeczną a nawet zaburzenia osobowości. Czułem się jakbym nie miał własnej tożsamości. Życie niekiedy wydawało mi się mocno odrealnione. Oczywiście to wszystko sprytnie ukrywałem, jedynie w wierszach dając jakiś upust emocjom albo będąc samemu w pokoju. Dopiero na studiach "cudem" trafiłem na terapię grupową dla DDA gdzie zacząłem powolutku siebie składać. Terapia trwała 2 lata jednak później również kilka razy chodziłem indywidualnie. Głównie z powodu problemów z kobietami. W każdym razie życiowo się ogarnąłem i jeszcze przez ostatnie lata robiłem pewne dokrętki w swoim charakterze. Zresztą robię je do dziś. Chciałem się Wam pochwalić ze swojego osiągniecia, gdyż życie wreszcie zaczęło mi smakować
Co do relacji z kobietami... Byłem wychowany głównie przez filmy, przez co wzorzec kulturowy o tym jakie to kobiety są księżniczki zrył mi mocno banie. Nie byłem nigdy w związku, seksu też nigdy nie zaznałem. Wcześniej było to spowodowane poczuciem niskiej wartości. Teraz ugrywam taką jedną pannę co by w końcu zamoczyć
Teksty Marka wywołały u mnie niezły szok i nie powiem, nawet doła. Utraciłem zaufanie do kobiet, też ten obraz ich jako tych idealnych które pierdzą fiołkami zmył mi się dość szybko. Wcześniej przeczytałem "Grę" Neilla Straussa i "Ewolucję pożądania" Bussa, gdyż zacząłem się interesować psychiką kobiet. W końcu trafiłem tutaj czego nie żałuję
Tym wpisem chciałem dać trochę nadziei Samcom, którzy mają jakieś problemy ze sobą a czasami się załamują. Kiedy patrzę JAK BARDZO się zmieniłem z wystraszonego chłopczyka w gościa, który potrafi bajerować kobiety i czuć się z tym dobrze (dziś taką jedną panią z Obsługi Klienta pewnej sieci komórkowej bajerowałem, rozmawialiśmy przez 10 minut ;d ). Naprawdę Panowie, warto walczyć o siebie. Jedną z rzeczy którą odkryłem podczas tej "podróży" do siebie, jest istnienie czegoś takiego jak "Wola Istnienia" (tak słucham Comy ), czyli czegoś co mnie powstrzymało od zabicia się. Również polecam opiekować się Wewnętrznym Dzieckiem, bo kontakt z nim pozwala na zmienianie starych mechanizmów czy lęków.
Trzeba walczyć dalej