Witam szanowne grono!
Zakładam ten temat ponieważ szykuje się na jedną z największych wojen w swoim życiu, w której to już na starcie znajduje się w bardzo niekorzystnym połączeniu.
Swój opis sytuacji podzielę na krótkie wprowadzenie, opis okresu w trakcie ciąży, opis okresu po narodzinach dziecka (które obecnie ma 1,5 miesiąca) i obecną sytuację. Na wstępie też chciałbym zaznaczyć że chciałbym progresywnie kontynuować i rozwijać ten temat oraz traktować go jako swój dziennik sprawy. Prosiłbym też o konkretne rady, opinie i odpowiedzi na moje ewentualne pytania do waszego grona.
Krótkie wprowadzenie:
1. Jestem od ponad roku w relacji z kobietą. Po 3 miesiącach związku kobieta zaszła ze mną w ciążę. Na chwilę obecną dziecko ma 1,5 miesiąca.
2. Na wczesnym etapie ciąży wyszedł jej prawdziwy charakter który ukrywała i wyszło że posiadaczem zaburzeń osobowości takich jak psychopatia, makiwaleizm, skrajny narcyzm, paranoidalny stosunek do własnej osoby, obsesyjne poczucie kontroli i słoności do agresji - wszystkie te przypadłości nigdy nie były leczone. Do tego paskudny charakter sam z siebie po prostu.
3. Jest skrajnie negatywna osoba dla której wszystko jest "podejrzane" albo "wieśniackie". Na chwilę obecną posiada praktycznie zerowa kalibrację społeczna. Jakakolwiek dłuższa interakcja z jej strony z drugim człowiekiem kończy się konfliktem nawet w najbardziej błahych sprawach.
4. Nie mamy ślubu. Związek nieformalny. Nie posiadamy wspólnego majątku.
5. Z racji na dobro dziecka i swoje własne chce zakończyć ta relacje w najbardziej pokojowy sposób utrzymując możliwość relacji z dzieckiem. Już teraz wiem że to będzie trudne.
6. Matka mojego dziecka jest córka bardzo zamożnego i wpływowego człowieka z licznymi powiązaniami który udziela jej pełnego wsparcia w jej działaniu. Jako jedyny ma na nią jakikolwiek (choć minimalny) wpływ i autorytet. W przypadku potencjalnej sprawy sądowej na linii ja-ona z wyżej wymienionego powodu będzie stała za nią jedna z najlepszych kancelarii w kraju i prawdopodobnie inne poza systemowe rozwiązania.
7. Jednakże ostatecznie matka mojego dziecka liczy się tylko ze swoim ego i żeby go bronić jest w stanie poświęcić wszystko (to jest połączone z w/w przypadłościami które opisałem).
Okres ciąży:
1. W pierwszym trymestrze rozpoczęły się jazdy które trwały praktycznie do końca ciąży. Byłem jak w Skazanym na Shawshank - nękający wymagający strażnik, zamknięta hermetyczna przestrzeń z powodu pracy zdalnej i braku możliwości pracy z biura. Znosiłem to wszystko dla dobra przyszłego dziecka i strachu o ciąże. Ciągle jazdy o wszystko, darcie japy, rozbijanie losowych przedmiotów o ścianę/podłogę przy najmniejszych kłótniach.
Do tego dochodziła obsesyjna potrzeba kontrolii. Grzebanie wszędzie w moich osobistych rzeczach. Potrzeba wiedzenia o wszystkim. Regularne konfrontowanie informacji ode mnie na własną rękę z moja rodzina i znajomymi o czym dowiadywałem się później - było to robione symultanicznie więc ciężko był wyczuc ew kontaktować się ze sobą (z rodziną) w trakcie manipulacji. Założenie sieci kont m.in na Instagramie do obserwowania moich znajomych (szczególnie kobiet - nie wiem czy z nimi pisała z tych kont ale liczba osób które mnie obserwowały drastycznie spadła od początku naszego związku). Regularny gaslighting na temat rzeczy które nie miały miejsca. Wyzwanie mnie i ubliżanie na temat męskości, zarobków itp (tu akurat klasyka).
2. Sama przyznała że gdy się poznaliśmy to musiała udawać i ukrywać swój prawdziwy charakter i robiła to celowo "bo przecież byś mnie nie chciał hihihi" ha tfu.
3. Każda rzecz która sprawia/sprawiała mi przyjemność, bądź sprawia że jestem w stanie się zrelaksować była natychmiast namierzana i wyśmiewana/gnojona/celowo obrzydzana itp.
Gry komputerowe, czytanie i leżenie, wychodzenie na dłuższe spacery samemu, czytanie for internetowych oraz wiele innych.
Jak tylko wykonywanie takiej aktywności zostało namierzone to zaraz były podejmowane akcje typu płacz, krzyk, manipulowanie samooceną, shaming, groźby - wszystko po to żeby maksymalnie obrzydzić mi to co robię w danej chwili i zmusić mnie do ciągłego zasuwania w robocie (gdzie się nie da tyle pracować) ewentualnie działania na korzyść matki dziecka, w jej aktywnościach domowych.
4. Już w ciąży m.in moja mama mówiła mi żebym uważał bo dostawała od niej na komunikatorach wiadomości i zdjęcia które według niej są prowadzone w zaplanowanym oskarżycielskim tonie i wyglądały jak typowa podkładka i szykowanie się pod sprawę o ograniczenie władzy rodzicielskiej bądź alimenty.
Zarzucane były jakieś totalne wyssane z palca rzeczy typu nękanie jej osoby, maltretowanie psychiczne w ciąży, hipochondrię na temat zdrowia ciąży/dziecka, uzależnienia od gier/komputera/alkoholu, przemoc ekonomiczną i psychiczną. Wysyłane zdjęcia były głównie robione przez nią z przyczajki od tyłu jak grałem na komputerze/ogladalem telewizor. Zrobiono mi też w podobny sposób jedno czy dwa zdjęcia jak pije piwo w domu latem po pracy.
Mama nie odpisywała na większość tych wiadomości, a jak odpisywała w neutralnym tonie to była jechana za to że jest nieodpowiedzialna że mnie broni i że ona też to będzie brała pod uwagę w jej przyszłych kontaktach z wnuczką. Wiem że analogiczne "ustawiane" rozmowy były też z jej własną matka i znajomymi.
5. Bylem też regularnie nagabywany o zrzeczenie się nadania swojego nazwiska dziecku. Matka dziecka twierdziła że mam wieśniackie. Powiedziano mi też wprost że w przypadku gdy byłby to syn (na szczęście mamy córkę) to nazwisko jej ojca zostałoby mu nadane nawet kosztem mojego życia.
6. Wielkokrotnie zwracałem „partnerce” uwagę na totalny brak dbałości o wygląd zewnętrzny który w niektórych momentach zachaczał wręcz o menelstwo (potrafiła się cała uwalić na środku ulicy kebabem i nawet nie wytrzec sosu z kurtki czy z ust). Mówiłem że mnie to obrzydza. Każde takie zwrócenie uwagi było natychmiast zgłaszane-przekazywane tekstowo do jej matki pod pretekstem nękania, body shamingu itp.
Po narodzinach dziecka:
1. Matka dziecka szybko przekonała się że dziecko samo w sobie to nie Tamagoczi z którym zrobi sobie trzy zdjęcia na social media i odłoży do spania. Pomijając fakt że jestem po dziś dzień obwiniany za wszystkie niepowodzenia związane z porodem który był trudny to dziecko samo w sobie urodziło się zdrowe choć z niewielkimi wadami do poprawy w okresie wzrastania (wczesniactwo + hipotrofia).
2. Typowy dzień matki dziecka wygląda tak że śpi do 15tej podczas gdy ja zajmuje się dzieckiem w trakcie pracy której nie jestem w stanie wtedy wykonywać. Dziecko ma bardzo duże potrzeby żywieniowe, bardzo silny odruch ssania i potrzebę bliskości. Matka zapewnia to dziecku raz lepiej raz gorzej. Dzieciak płacze nawet do 6-7miu godzin na dobę. Często dostaje z rana dziecko z komenda "zrób coś z nią" i matka mojego dziecka idzie spać. Biorę ja wtedy do swojego pokoju (śpimy osobno) i próbuje usypiać po czym wrócić do pracy, ale rzadko mi się to udaje z powodu płaczu. Najbardziej w tych momentach stresuje się nie tym że coś jest dziecku, a tym że słyszę darcie japy zza ściany żeby COS Z TYM ZROBIĆ.
3. Zacząłem regularnie słyszeć teksty w stylu: "nie potrzebuje Ciebie, plać i nie musimy Cie oglądać"
"nie jesteś nam do niczego potrzebny"
"mój ojciec będzie nas utrzymywał, nie stawiaj się lepiej"
JEDNOCZEŚNIE przy takich samych słowach byłem i jestem straszony alimentami rzędu 5-7 tys miesięcznie (przy zarobkach rzędu 10 tys). Powiedziała że miesięczne utrzymanie dziecka wykalkulowała na 14 tys (xD) i ona daje połowę, a ja mam dać druga. I generalnie mam się szykować na to że te pieniądze będę przynosił w zębach.
Żeby było śmieszniej kilka dni później po tej rozmowie rozpisała mi na kartce miesięczny koszt rzeczy dla dziecka i wyszło 932 PLN. Mam zdjęcie tej notki.
4. Akcje typu krzyk, robienie scen itp są norma przy dziecku
5. W przypływie agresji i emocji zdarzyło jej się kopnąć w wózek z dzieckiem w środku.
6. Codziennością są jej paranoje na temat tego że ktoś jej weźmie/porwie dziecko i COŚ z nim zrobi. A pod to COŚ podchodzi cały wachlarz rzeczy które są wręcz paradoksalne.
Obecna sytuacja (ostatnie 4-5 dni):
1. Niedawno odwiedziła nas moja mama, chciała zobaczyć wnuczkę po raz pierwszy od jej narodzin. Już w pierwszej godzinie od przyjechania do naszego domu powiedziała mi że atmosfera tutaj jest dziwna i złe się czuje w tym domu. Matka dziecka nawet się z nią nie przywitała tylko powiedziała że nie ma ochoty rozmawiać i jest zajęta karmieniem. Po około dwóch godzinach pobytu w naszym domu dostala wnuczkę na ręce i zaczęła ja usypiać, w międzyczasie rozmawiała z matka dziecka o chrzcie który ona jeszcze niedawno planowała, w odpowiedzi zwrotnej dowiedziała się że już jej się odwidziało i nie będzie żadnych chrzin. Jako praktykująca katoliczka chciała ją przekonać do tego sakramentu, zaczęła prosić o argumenty…….. i matka dziecka wybuchła, odwaliło jej, próbowała ją uderzyć i wyrwać dziecko. Udało mi się załagodzić konflikt, ale później był tęgi kwas.
2. Wobec powyższego już dostaje groźby że dziecko będzie się wychowywało bez udziału mojej rodziny i nie będzie zgody z jej strony na kontakt ani na jakiekolwiek interacje bez jej udziału. Rzekomo straciła zaufanie. Wydaje mi się że to część planu izolacji, ukazanie tego że ja i moje otoczenie jesteśmy nienormalni. Jeśli nie chrzciny to myśle coś innego byłoby w pogotowiu. Do pełni szcześcia brakuje tylko niebieskiej karty która już i tak i tak byłem straszony.
3. Wyczaiłem wczoraj że oglądała mieszkania na wynajem i orientowała się ile pieniędzy może wziąć za wynajem cześci mieszkania w której obecnie mieszkam ja. (mieszkanie jest opłacanę przez jedną ze spółek jej ojca – świadomie zgodziłem się na takie rozwiązanie bo już w trakcie ciąży wiedziałem że kiedyś stąd wylecę, a że wywalenie jej w drugą stronę byłoby znacznie trudniejsze - pieniądze za swoją połowę oddaje w połowie jej ojcu w gotówce a w połowie przelewam do właściciela mieszkania w formie zaliczki na media).
Podsumowując: Chce brać aktywny udział w wychowaniu córki. Chciałbym mieć ją na oku zwłaszcza w pierwszym roku życia który teraz trwa. Jednocześnie czuje że wychowywanie jej w piekle mojego związku zaczyna być zbyt dużym ciężarem dla mnie. Do tego dochodzi fakt całego pokręcenia sprawy i możliwości jej rodziny wobec których mam małe szanse. Myslałem o wyprowadzce za 4-5 miesiecy kiedy uzbieram pieniądze na ten cel (obecnie nie mam – spłukałem się na wyprawkę, straciłem na inwestycjach i oddawanie długów) przy jednoczesnym podpisaniu czegoś ala umowy mediacyjnej do czasu sprawy o alimenty która zapewnie założy matka dziecka. Proszę o wasze porady i działania w tej sprawie. Myśle że ona wykonała już kilka solidnych ruchów na tej szachownicy i straciłem kilka pionków. Musze obmyslić jakąś strategię działania. Mam jedynie kilka screenów i opis swoich przeżyć w formie pamiętnika na jednym forum. Czuje się że jestem w proszku. W rozsypce. Rozmontowany. Wypalony. Śmiertelenie zmęczony tą chorą sytuacją. Po prostu chciałem mieć rodzinę.