Skocz do zawartości

allie

Samice
  • Postów

    92
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez allie

  1. Właściwie to ja bardzo cenię sobie szczerość i uważam, że na niej trzeba opierać relację, bo niby skąd mam wiedzieć, co ktoś myśli, jak czuje naprawdę, jeśli mi tego nie powie? Mam się domyśleć? Nie dziękuję. Domyślanie się generuje różne bzdury, wkręcanie sobie historii, najgorszych scenariuszy, w ogóle- miliona scenariuszy, co samo w sobie już nie jest dobre. Nienawidzę kiedy ktoś mi mówi, że powinnam się czegoś domyśleć, bo lubię czystą grę. Fałszowanie prawdy wyklucza czystą grę i zaczynają się problemy, bo jest inaczej, niż miało być. Mi osobiście nigdy nie przeszkadzał brak samochodu, mój eks go nie miał, mógł mieć bez problemu, ale go nie potrzebował. Rodzice zawsze mówili, żeby patrzeć na człowieka, na to jaki jest, a nie na to co ma. Oczywiście jeśli ktoś, kto ma powiedzmy 30 lat, nie ma nic, to można podejrzewać, że jest nieogarnięty życiowo, to fakt, ale tu się chyba ze mną zgodzisz? Opinia społeczna mi lata, denerwują mnie w ogóle gry społeczne. W momencie kiedy ktoś jest ze mną do bólu szczery i ja wiem, że to wartościowy człowiek, mogę być tego pewna, to co mnie obchodzi, że ktoś z zewnątrz myśli, że jest inaczej, bo np. nie ma tego samochodu? Mam to gdzieś, ważne, że ja wiem jak jest. Ja wiem, że trzeba przestać się bać, wiem, że trzeba uwierzyć, że szczęście jest w nas. Zawsze starałam się "zło dobrem zwyciężać", pamiętać, że "dobro wraca", ale im jestem starsza, tym trudniej mi to przychodzi, bo często jest tak, że im więcej daję dobra, tym bardziej ktoś mnie gnoi, bo myśli, że to słabość. I tak dostaję po du*ie... Ciężko, choć nie wyobrażam sobie mścić się na kimkolwiek i oddawać pięknym za nadobne. I jeszcze jedno: nigdy nie uznam nikogo, kto prosi o pomoc za "piz...". Uważam, że o pomoc trzeba umieć prosić, trzeba mieć jaja żeby przyznać się do tego, że się jej potrzebuje. Samo przyznanie się przed sobą to już coś, a prośba też wymaga nie lada odwagi. Sama doświadczyłam tego na sobie, nie lubiłam prosić o pomoc. Kiedyś myślałam, że jestem w beznadziejnej sytuacji, nie widziałam wyjścia i byłam pewna, że nie da rady nic z tym zrobić, ale rodzina zmusiła mnie do mówienia, bo widziała, że coś jest nie tak- zamiast złości, obelg itp. pociągnęli mnie za rękę, wszystko zrobili za mnie, bo ja byłam w szoku, niezdolna zrobić nic, nie byłam w stanie podjąć żadnej decyzji. Powiedzieli: oto rozwiązanie: zrób to, to i to, załatwili co trzeba, potem już ja musiałam się wysilić i wszystko dobrze się skończyło, ale najcenniejsza nauka z tego jest taka, że nie trzeba się wstydzić problemów i jeśli masz ludzi, którzy Cię kochają, którym zależy, to nie można się bać prosić o pomoc. Ktoś kto Cię kocha, Cię nie wyśmieje. Mówię Wam. Nie bójcie się. I sobie też powtarzam, po raz tysięczny już dzisiaj: "Kasia, przestań się bać!"
  2. W mojej rodzinie relacje są super, 30 lat związku, bywały trudne momenty, ale do dzisiaj zwracają się do siebie "kochanie", trzymają za ręce, etc. Wszystko jest jak należy, dlatego czasami wydaje mi się, że może ja mam takie wzorce i dlatego chcę żeby mój partner nie miał żadnych problemów, to trochę jak bajki disneya na żywo. Kiedyś się nad tym zastanowiłam i zracjonalizowałam sobie, że takie związki jaki tworzą moi rodzice, są niezwykle rzadkie i nie powinnam oczekiwać, że coś takiego wypracuję, bo to bajka. Obniżyłam wtedy kryteria. Ja też bardzo lubię pomagać, wydaje mi się, że może jest tak, że jak wyjdzie jakiś problem i ja komuś pomagam sobie z nim poradzić, to tworzy się jakaś taka mocniejsza więź, sama już nie wiem. Chociaż przy poznawaniu mojego eksa wydawało się, że nie ma żadnych problemów, że może w przeszłości, ale to były dobre nauczki, dlatego myślałam, że to super związać się z kimś, kto ogarnia swoje życie i już nauczył się na błędach. Każdy z nas ma jakieś czarne dziury w przeszłości, nie ma ludzi idealnych. Nie chciałam tych problemów, jednak kiedy się pojawiły to już go kochałam i chciałam pomóc. Zakamuflował się, skubany.
  3. @Krogulec Tak, zastanowiłam się nad sobą i próbowałam dociec dlaczego właśnie często trafiam na kogoś, kto ma problemy. Wiem, że to musi być we mnie, jednak nie rozumiem tego do końca. Będę szukała dalej. A dlaczego zwróciłam się na forum, a nie do znajomych? Otóż dlatego, że poruszałam dwie "trudne" kwestie: porno i moje małe "problemy". Mężczyznom, których znam ciężko przyznać się kobiecie do tego, że oglądają porno, opowiedzieć o motywach, co ich do tego skłania tak naprawdę. Zapytałam jednego i powiedział, że to "trening" i mam się od tego odczepić, a tu dowiedziałam się czegoś zupełnie innego. Ludziom trudno obnażać swoje słabości. Trudno jest też im wprost powiedzieć "masz za małe cycki, fakt, może od tego nie stawać". Rozumiesz teraz? Tutaj nikt się ze mną nie cacka i wiedziałam, że mogę liczyć na szczerość, bo nie obchodzi Was czy będę płakała w poduszkę po przeczytaniu tego, że "nie lubicie prasować klaty" (nie będę, rozumiem. ). Kiedyś o mnie walczył i wcale moja samoocena nie poszybowała w kosmos. Powinnam skończyć to wtedy, ale uwierzyłam - no i się przeliczyłam. Jeden problem zniknął, pojawiły się kolejne. Tak, dokładnie o tym pomyślałam- w pewnym momencie to już było za dużo, kiedy nie mogłam oddychać i bałam się, że właśnie mam zawał pomyślałam sobie "jak mogłaś dopuścić do tego żeby ktoś doprowadził cię do takiego stanu?". Fakt, to było teraz, nic takiego się nie stało, żyję, jest ok. Mogło być gorzej.
  4. Cóż, nie wyłącznie, bo sama też potrafię myśleć, jednak zagubiłam się i dlatego postanowiłam opisać tu swój problem, z nadzieją na pomoc, którą otrzymałam. Wszystko co tu przeczytałam sprawiło, że mój umysł wrócił na dobre tory. Byłam też już bardzo zmęczona, zdrowie siadło do tego stopnia, że on chciał dzwonić po karetkę, ale dałam radę lekami, które miałam w domu. Schudłam 6 kg, wyniki badań to tragedia. Uświadomiłam sobie, że nikt nie jest tego warty, że poświęcam za wiele, dostaje gównem w twarz, a żeby od czasu do czasu było milej rzuca mi się jakieś kłamstwo, które ma mnie uspokoić. Jest ciężko, bardzo. I szczerze mówiąc to nie wiem czy pomaga mi końcowa akcja, wolę jednak normalną rozmowę niż dobijanie mnie na siłę tylko po to żeby mieć 'powód', żeby skrzywdzić bardziej. Ja nie potrafię znienawidzić nikogo, wiele złych rzeczy mnie spotkało w życiu, ale wyciągałam wnioski z każdej złej sytuacji jestem wdzięczna za naukę, "złym ludziom" również, bo bez nich nie wiedziałabym tego, co wiem. Np. nie mam żadnego problemu z tym żeby bez żadnego żalu porozmawiać z jednym z moich eks, który zdradził mnie z koleżanką na mojej imprezie urodzinowej, w sypialni moich rodziców. Nie chowam urazy. Nie trzeba mnie krzywdzić, wystarczy rozmowa: coś się zepsuło, skończmy to, dziękuję, cześć. Nie potrzebuję dramatów i scen.
  5. Tak, mam świadomość, że moja samoocena leży i kwiczy. Staram się zbierać. A co do drugiej szansy, to dostał ją pół roku temu, błagał mnie, postawiłam warunki, spełnił je i wróciłam. I pewnie masz rację- straciłam ten szacunek w tym momencie. Tak, masz rację. Ciężko było mi uwierzyć w to, że ktoś wybiera uzależnienia, a nie człowieka- to też sprawiło, że moja samoocena zjechała w dół. Uczę się jednak i wiem, że nie mogę myśleć, że uzależnienia mają cokolwiek wspólnego ze mną, że jestem gorsza, choć jest ciężko. Tym bardziej ciężko, że jeszcze 4 dni temu cały w skowronkach mówił mi, że kocha mnie nad życie i jestem cudowna. @GurneyHalleck, @Drizzt, @Pokorna, dziękuję za życzenia, oby się spełniły!
  6. Chodzi mi o to, że mam nadzieję, że już nigdy nie będę musiała przeżywać czegoś podobnego, nie uwikłam się w związek z człowiekiem z podobnymi problemami. Trochę się nauczyłam i teraz wiem, że nie warto wierzyć słowom. Mój eks w fazie poznawania opowiadał mi o sobie różne rzeczy, o swoich poglądach itp., tak budowałam obraz jego osoby w swojej głowie i uważałam, że to cudowny człowiek. Czas jednak zweryfikował wszystko i okazało się, że w większości to były ściemy. Mimo, że chwilę z nim byłam i mieszkałam z nim ponad rok to teraz tak naprawdę nie wiem kim on jest, co myśli itp., wydaje mi się, że go nie znam, nie wiem jaki jest. Staram się z całych sił nie analizować ostatnich wydarzeń, zachowań, słów, przestawić myślenie na "to już nie moja sprawa", ale jest ciężko. Myślę, że większość z Was wie o czym mówię, bo macie za sobą ciężkie rozstania. No nic, powoli, powoli i w końcu chyba będzie lepiej.
  7. Pisałam wcześniej, że nie szukam atencji itp. bo to prawda, wiem, że podobam się mężczyznom, ale wystarczy, że spojrzysz na tytuł wątku i tu jest ukazany mój problem, wyzbyłam się kompleksów, potem opisałam jak powróciły do mnie ze zdwojoną siłą i dlaczego, etc. Bo wiesz, co mi z tego, że wiem, że podobam się mężczyznom, skoro ja chciałam się podobać temu jednemu- konkretnemu? Muszę to naprawić, poprzestawiać w głowie i wyjść na prostą. Tak, zaczęłam od zdrowia. To teraz priorytet. I również te kilkaset kilometrów były po to żeby w jakimś przypływie "miłości" i żalu nie lecieć ze łzami w oczach i nie błagać o to żeby pozwolił mi przy sobie egzystować. Rozstania takie są, że potrafimy robić zupełnie irracjonalne rzeczy, a to właśnie chyba rozum jest wybawieniem. Dziękuję za dobre życzenia, mam nadzieję, że gorzej już nie będzie.
  8. Panowie, wiem, że miałam już nie pisać, ale: po pierwsze- chciałam odpowiedzieć na to: Napiszę za miesiąc. A po drugie: No nie wierzę. Założyłam ten wątek po to by uzyskać pomoc, taka była moja motywacja, ale Wasze ostatnie wpisy doprowadziły do tego, że teraz to mam prawdziwy ubaw. Wczoraj podróżując komunikacją miejską wybuchnęłam autentycznym, szczerym, niepohamowanym śmiechem, kiedy przeczytałam to: Serioooo? Nawet kiedy teraz to piszę, śmieję się z tego, co przeczytałam! Panie VascoDaGama absolutnie nie pragnę zajść w ciążę (+ do niczego nikogo nie zmuszam)! Jestem pod wrażeniem przeprowadzonej analizy mojej psychiki i motywów, które rzekomo mną kierują, ale to jest kompletna bzdura i do tego tak zabawna, że nie mogę przestać się śmiać. Bez kitu, chłopie... To już mnie tak nie śmieszy, ale chciałabym sprostować, bowiem mylisz się panie. Przedstawiłam problem najrzetelniej jak potrafiłam, taki jaki jest, nie pisałam "ojeeej, jestem taka biedna, na pomoc!", ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym przekłamała choć jedną rzecz, to udzielone rady mogłyby być nieadekwatne i ogólnie do niczego nie przydatne. Wtedy to byłaby strata czasu. I jeszcze to: Te 'kilkanaście punktów na najbliższe miesiące' to dokładnie punktów pięć i na jeden miesiąc. Jeśli mój partner i ja się do nich zastosujemy to nie rozumiem tego w jaki sposób Ty uważasz, że stracę do niego szacunek. Szacunek wzbudza u mnie już samo to, że chce próbować, dla mnie. Nikt nie jest idealny, każdy może się potknąć, ale po to między innymi ma się bliskie osoby żeby wspierały, dopingowały, a jeśli są naprawdę bliskie, to możesz być spokojny i liczyć na zrozumienie, a nie znudzona minę, uniesione brwi i usłyszenie donośnego "neeeeeeext!". Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. A pan, panie @Rysiek uwziął się na mnie i pragnie mnie wysadzić, prawda? Jeśli to w odwecie za wiersz, który dla pana napisałam w swoim poście powitalnym, to cóż... myślałam, że to kobiety są mściwe... ------------------------------------- Panowie, mieliście rację praktycznie we wszystkim, diagnoza i analiza mojego partnera (już eks) była trafna. Z planu, który założyliśmy na początku, w zasadzie lipa, ja podupadłam na zdrowiu, musiałam chodzić po lekarzach, on z tego powodu zabronił mi chodzić na siłownię żebym nie zasłabła, powiedział, że sam też chodzić nie będzie. (I nie, to nie była próba manipulacji z mojej strony, bo pewnie taki zarzut za chwilę się pojawi...) Mnóstwo kłamstw w kółko, które co chwilę wychodziły i pytałam: dlaczego kłamiesz, odpowiedz "nie kłamię" albo "nie wiem". Doszło do tego, że już nawet powiedziałam, że on kłamie na temat tego, że nie kłamie, no paranoja. Oczywiście chlanie- nawet w tygodniu do nieprzytomności. Z pornolami- mimo rozmów i prób zrozumienia z mojej strony było tak jak ktoś napisał "-wnusiu nie pal. -dobrze babciu". Wykazywałam się zrozumieniem, kilka razy powiedziałam: wytłumacz mi po co, dlaczego? Odpowiedz "poczytaj w internecie". No i czytałam, podsuwałam mu, te linki, które mi wysłaliście- wyśmiewał. Ogólnie wszystko skończyło się tak, że powiedziałam, że widzę, że źle się dzieje i że jeśli on naprawdę już ma dość (przy próbie rozmów słyszałam "jak ty strasznie lubisz rozmawiać, mi się nie chce rozmawiać, daj mi spokój, mam tego dosyć") to żeby się zastanowił i możemy się rozstać po prostu, bez huku, awantur itp. Sama również byłam już zmęczona... On jednak postanowił, że jakaś awantura musi być i kiedy ja spałam, on siedząc w tym samym pokoju przed komputerem, włączył sobie pornola i się zabawiał. Nawet nie podniosłam głosu, zapytałam tylko o co chodzi, co się dzieje- jego odpowiedz: "nie robię nic złego, to normalne, ty jesteś z innego świata". W końcu powiedział chyba prawdę, że on tylko czekał aż ja coś złego zrobię żeby mieć powód, ale nic nie robiłam, więc tak jak pisaliście- wygoda wzięła górę, ale wszystko już dawno się wypaliło. Powiedział mi, że to koniec, ale zaczął być bardzo chamski, ogólnie z "pokojowego rozstania" lipa, chciał sobie jeszcze pokrzyczeć, chociaż ja nie dałam się sprowokować. Powiedział też, że łatwiej mu się ze mną rozstać, niż ze mną rozmawiać. Oczywiście podczas tych wydarzeń był pijany i utrzymywał się w tym stanie już do momentu mojego wyjścia z mieszkania- pił, padał, wstawał, znów pił, padał, wstawał i tak w kółko. Cóż, w trybie natychmiastowym wyprowadziłam się z mieszkania, zajęło mi to 12 godzin, nie kontaktuję się z nim w żaden sposób, choć będę musiała, bo ma pewien mój plik, który jest mi niezbędny do ukończenia projektu (on pomagał mi go stworzyć i trzyma go w swojej chmurze), prosiłam będąc jeszcze w mieszkaniu żeby mi go przesłał, bo go potrzebuję, usłyszałam, że dostanę ten plik, ale on teraz nie ma czasu, jak mu się będzie chciało, to wyśle,może za 3 dni, a może nie, ale nie teraz i ogólnie 'daj mi spokój'. Jestem teraz kilkaset kilometrów od niego, rzuciłam wszystko, muszę dojść do siebie, ogarnąć swoje zdrowie, zająć się sobą i popracować nad poczuciem własnej wartości, bo szczerze mówiąc- jestem załamana. Dziękuję wszystkim za zaangażowanie w ten wątek. Próbowałam, ale czasami chyba nie warto...
  9. Nie starałam się wygenerować chaosu, nie stałam święcie na swoim stanowisku. Napisałam posta podsumowującego (jest on na 3 stronie tego wątku), gdzie napisałam jak teraz rozwiązuję problem, co będzie dalej pokaże czas. Później to już w większości Wasze dywagacje. Ja bardzo dziękuję za rady, są dla mnie cenne i wiele napisanych tu słów otworzyło mi oczy. Dziękuję raz jeszcze i z mojej strony to by było na tyle, a jeśli macie ochotę to zastanawiajcie się nad tym czy jestem kobietą/chłopek/transem czy mam 15/25/35 lat, cokolwiek. Ja już się nie będę udzielała, chyba, że ktoś ewidentnie wywoła mnie do tablicy.
  10. To nie autoreklama. Bynajmniej, nie jestem zdenerwowana, po prostu zaskakuje mnie to jak wiele panów tutaj węszy spisek, dlatego też odpowiadam. Mogłabym zapytać gdzie Twoim zdaniem "pokazuję charakterek", ale sam wiesz, że nie musisz się angażować w tę rozmowę, jeśli nie masz takiej ochoty. Po prostu to olej.
  11. Tak jest- moja odpowiedzialność. Z pisania i doradzania chyba jednak coś wyszło, bo jest plan, który wdrażamy w życie i do powstania tego planu przyczynili się Ci, którzy mi doradzali. Wydaje się, że można spróbować, prawda? Dziękuję za Twoje strzępienie języka, jak dobrze wiesz- nie musisz tego robić.
  12. No i pudło. Gdybym chciała kogoś innego, to pewnie bym go miała, nie narzekam na brak zainteresowania, wręcz ucinam kontakty stosując prostą zasadę- ktoś się czepi i nie rozumie prostego przekazu, więc wrzucam go w telefonach/ skrzynkach mailowych na 'czarną listę kontaktów' i mam spokój. Nie narzekam również na wygląd mojego partnera, bo już w pierwszym poście napisałam, że mimo 'zapuszczenia' bardzo pociąga mnie fizycznie. A niby to kobiety zawsze wszystko wiedzą najlepiej...
  13. Ciekawi mnie podejście ostatnich wypowiadających się Panów do sprawy- owszem może: bo przychodzę na Wasze forum, a nie rozmawiam z przyjaciółką- swoją motywację uzasadniłam wcześniej. Może to dlatego, że również uważam, że kobietom nie można ufać? A może wychodzę z założenia, które następuje: po co ktoś na forum, które jest na poziomie, miałby mnie gnoić, oszukiwać i dążyć do tego żeby jednak było mi gorzej niż jest i dawać złe rady? Również nie wiem jak bardzo nudne musiałabym mieć życie żeby poświęcać tyle czasu tylko po to żeby mieć ubaw. Nic co napisałam nie jest ściemą, mój awatar nie jest ściemą, historia również nie, podobnie jak wdzięczność, którą odczuwam w stosunku do mężczyzn, którzy mi pomogli dając naprawdę logiczne rady i wyjaśniając sytuację. Po to tu jestem- jestem kobietą i nie rozumiem mężczyzn, Wy jesteście mężczyznami więc proszę o wyjaśnienie sytuacji z tej strony- możecie pisać co chcecie, prawdę- nie obawiać się o to czy mnie zranicie czy nie (jednak jeśli ludzie pozostają w związku emocjonalnym to chyba zwraca się na to uwagę), wszystko jest kwestią dobrej woli, a ja wierzę w Waszą dobrą wolę. Rozumiem, że istnieją tu faceci, którzy nie chcą pomagać za darmo, bo za pomoc oczekują zapłaty, w takim razie po prostu nie pomagajcie, tyle. Reszcie dziękuję.
  14. Dzięki za opinię. Ludzie w tym związku chcą być ze sobą, bo jak chcę być z nim, a on ze mną, przynajmniej tak mówi- teraz to już nie wiem czy dlatego, że to uczucie/cokolwiek, czy dlatego, że mu wygodnie. Mówi, że chce, że nigdy nie żałował tego, że ze mną jest i kiedy powiedziałam, że może nie powinniśmy ze sobą być jeśli ja jestem przestrzelonym wyborem, że może powinien znaleźć kobietę z większymi cyckami i być szczęśliwy- powiedział, że jest szczęśliwy ze mną, ale mam tylko tą jedną wadę,a moje zalety ją przewyższają. Siadło mi na głowę, bo to kompleks, jestem pewna, że niektórzy z Was również mają kompleksy i wiedzą o czym mówię, ale chyba mogę z tym żyć. Teraz wchodzi w życie nowy plan. Najpierw miesiąc, zobaczymy.
  15. Tak też zrobię. Zastanawiam się czy bardzo źle zrobię jeśli przeczytam mu Twój wpis? (A potem podsunę linki do stron, które mi podałeś.)
  16. Nie potrzebuję atencji od ludzi, na których mi nie zależy, od tych, na których mi zależy, uzyskuję ją. Wystarczy mi, że słyszę komentarze od obcych pod swoim adresem na ulicy, w sklepie. Nie potrzebuję więcej. Stawiam na prawdziwe relacje, dlatego ucinam portale społecznościowe, to pewne ograniczenie, ale dobrze mi się w nim żyje, bo panuje zasada: chcesz pogadać, to zadzwoń. Moi bliscy odnajdują się w tym temacie bardzo dobrze, ja również. Poza tym uważam facebooki za stratę czasu i festiwal pozorów. Akurat do teatru czy opery nigdy nie poszłabym sama, ale od dziecka jestem uczona odwiedzania instytucji kultury- zarówno z towarzyszami, jak i bez nich. Bez towarzyszy możesz całe swoje skupienie przenieść na eksponaty w muzeach, lepiej chłonąć informacje. Polecam, spróbuj kiedyś, jeśli tylko lubisz tego typu zajęcia. Ok, rozumiem, że tak to może wyglądać, jednak jeśli nawet odpowiedź była w mojej głowie, to faktycznie musiała być nieuświadomiona. Mój problem: samoocena. Owszem muszę sobie z nią poradzić sama, ale mam tylko ten jeden kompleks - pozbyłam się go prawie do zera, ale pojawił się znów po tej rozmowie. Wyliczyłam w czym jestem lepsza, bo to jest wyliczanka, którą przedstawił mi mój partner. Rozważam, bo racjonalnie rzecz biorąc: problemem jest brak cycków. Jakie jest najłatwiejsze rozwiązanie? Zrobienie cycków. Proste. Jednak podejrzewałam, że przyczyna problemu tak naprawdę może leżeć gdzieś indziej, a ja jestem tylko przykrywką, dlatego chciałam zweryfikować swoje podejrzenia, w czym mi pomogliście. Jego problem: masz rację, też odnoszę wrażenie, że on wie, że już mnie ma i tyle, tak będzie. Pracuję nad tym. Wspólny problem: Nie reagowałam wcześniej, bo jakoś tego nie zauważałam, zresztą tak jak pisałam- w sumie mi to nie przeszkadza i nadal bardzo pociąga mnie fizycznie. Ale ogólny koncept jest bardzo dobry, myślę, że faktycznie trzeba ustalić rutynową ewaluację, dzięki za podsunięcie pomysłu. Hahaha, bardzo poprawiasz mi humor swoimi porównaniami, dzięki! Nie ryje sufitu porożem, bo go nie zdradzam, ale przecież Cię nie przekonam, bo wiesz lepiej. Ale "na twoje potrzeby przyjmij co chcesz".
  17. allie

    Salvete!

    O, widzę, że poeta. Witam Rysiek, odpowiem w Twoim stylu, mianowicie rymem: Kobiety lubią kwiaty, więc dziękuje szczerze za goździki piękne, lecące mi w ofierze.* Takie z granatami przyjmę jeszcze chętniej, lecz by mnie wysadzić- postaraj się skrzętniej. Krew na płatkach kwiatów- to jest coś kolego! Oby tylko chaos nie nastał od tego. Powiadasz, że panowie woń cipki zwęszyli, sam jesteś panem i nos tu swój chylisz... Mogłeś napisać "witam" i więcej niczego, a jednak coś Cię skłoniło do TEGO... *słowo "ofiara" użyte z chwilowego braku pomysłu na rym, nie bierzcie tego do siebie.
  18. Kiedy go poznałam regularnie ćwiczył, potem się przeprowadziliśmy, do siłowni było dalej, chwilowo więcej zajęć, obowiązków, zmiana pracy i jakoś się tak rozeszło. On ma pojęcie o dietach i ćwiczeniach, także nie powinno być tak ciężko, bo to nie jest dla niego zupełna nowość i jakąś tam wiedzę w tym temacie ma. Świetny jest ten art na bestofnofap! Dzięki za wszystkie linki. Co dziwne, kiedy powiedziałam o tym, że uważam, że porno ma wpływ na nasz seks i jego libido, on zaprzeczył i stwierdził, że to nieprawda, bo przecież potrafi najpierw oglądać, a potem jeszcze mnie pukać. W sensie- nie zdaje sobie sprawy z tego, że to może być szkodliwe, powtarzał, że porno to największy przemysł świata i to nie bez powodu- bo wszyscy to oglądają, wszyscy to robią, 'to męski świat, ty tego nie zrozumiesz". Mówi, że to norma. Hm, może seks po tych seansach to są właśnie te słabsze momenty? Również inny facet powiedział mi, że podchodzę od tego z dupy strony, bo "porno jest spoko- to jak trening i można dłużej" i nie powinnam się tego czepiać. Zadziwiające jest to jak sami siebie potrafimy usprawiedliwiać. Ja dobrze wiem dlaczego porno to jeden z najpotężniejszych przemysłów świata- podobnie jak alkohol, narkotyki. Wszystko to w jakimś stopniu zaspokaja różnorakie żądze, jest łatwo dostępne, bazuje na słabościach, niedomaganiach umysłów i właśnie dlatego nie jest obiektywnie dobre, choć popularne. Jednak kiedy mam coś takiego komuś tłumaczyć to czuję, że jestem na przegranej pozycji- ta osoba ma swoje racje, a ja swoje, to jak rozmowa o tym czy Bóg istnieje. Jeśli sam nie będzie chciał tego zweryfikować i wyjść z ułudy, to na nic moje gadanie i dobrze o tym wiem. Zawsze wiedziałam, że z mężczyznami to jest tak, że stajecie okoniem i nie zrobicie nic w kierunku zmiany jeśli sami nie będziecie chcieli się zmienić i nie dostrzeżecie opłacalności wysiłku (opłacalności oczywiście dla Was samych). No nic, poczekamy, zobaczymy.
  19. To prawda- wcześniej byłam z ciamajdą, byłam zaręczona,termin ślubu itp., ale powiedziałam basta, oddałam pierścionek i pożegnałam się, bo nie da się żyć z człowiekiem, który cały czas mówi "nie wiem, ty zdecyduj". Teraz jestem w zupełnie innej sytuacji i taki układ mi odpowiada- mój mężczyzna jest silny i wie czego chce (w moim mniemaniu, choć zasialiście we mnie ziarno niepewności i muszę się nad tym porządnie zastanowić- może wynika to z moich wcześniejszych doświadczeń i po prostu jeśli ktoś jest choć trochę bardziej stanowczy, to wydaje mi się, że taki z niego macho... Przyznaję, może to być kwestią obniżonych standardów.), dlatego czasami gubię tropy i nie wiem co powinnam myśleć. Postaram się podejść do tego odrzucając emocje, choć jestem kobietą i trudno mi to przychodzi, ale zrobię co w mojej mocy. Teraz chciałabym zobaczyć co wyjdzie z nowych postanowień i czy cokolwiek się zmieni- jeśli tak, to widzę światło w tunelu. Dziękuję Ci.
  20. allie

    Salvete!

    Dziękuję, to miłe.
  21. Rozumiem i szanuję, jednak pragnę zwrócić uwagę, że pan Subiektywny i Ty, Redzie, mylicie się. Niczego nie założyłam z góry, nie oczekiwałam konkretnych odpowiedzi. Postanowiłam założyć ten wątek, ponieważ nie wiedziałam co myśleć i szukałam oświecenia w miejscu, w którym wiem, że nie owija się w bawełnę i z jakiegoś powodu wzbudza moje zaufanie. Mimo tego, że niekoniecznie wierzysz w szczerość moich intencji- dziękuję za zaangażowanie i poświęcony czas. Dziękuję!
  22. Nie pragnę atencji. Nie mam facebooka, nie mam kont na portalach, które umożliwiałyby mi wrzucanie swoich fotek bądź górnolotnych myśli i napawanie się zdobywaniem 'lajków', szczerze- mam to gdzieś, bo nie zależy mi na atencji ludzi, na których mi nie zależy, as simple as that.
  23. Tak, chciałabym być jego ideałem, chciałabym być najlepszą z jego kobiet. Myślałam, że to normalne pragnienie, ale dzięki za wyprowadzenie mnie z błędu. We wszystkim podobno jestem lepsza, w gotowaniu, ogarnianiu domu, tresurze psa, pracy, procesach myślowych, zainteresowaniach (hmm, bo je mam.), oczytaniu, w umiejętnościach łóżkowych podobno również. Chcę być najlepsza, bo on jest najlepszy dla mnie, mimo niektórych wad, które akceptuję. Jeśli nie akceptuję to o tym mówię i staramy się nad tym pracować, ja pracuję nad tym co uważam za swoje wady, bo chyba o to chodzi żeby motywować się wzajemnie do stawania się lepszym? Jestem posiadaczką małego biustu i do tej pory nie miałam oporów przed zabawianiem się nimi i czerpania radości z ich wrażliwości na dotyk. Rozumiem, porozmawialiśmy o tym, napiszę więcej na końcu postu. Rozwiązanie jest podane i wyciągnęłam wnioski. Staram się radzić sobie ze swoją samoocena i stresowaniem się. Zajęłam się sprawą, ale okres oczekiwania na kontakt z osobą, która mi pomoże wynosi 2 lata, więc czekam. Wiem jak smakuje chleb po głodówce, wiem jakich odczuć dostarcza prysznic po ciężkim treningu. Rozumiem o co Ci chodzi. Rozumiem też Twoje przesłanie i przyznaję- mądrze prawisz, dziękuję. Myślałam, że coś wiem, ale teraz uświadomiłam sobie, że to była iluzja. Wiesz, on sam nie zaczął mówić o tych cyckach- wymusiłam to. Poza tą sytuacją ogólnie wydaje mi się, że dobrze nam się żyje- zawsze mówię, że nie będę stawała nikomu na drodze do szczęścia i jeśli choć przez chwilę poczuje, że to nie to- ma mi dać znać, jakoś sobie poradzę. Myślę, że ten post nie jest do końca trafiony, bo on sam tematu cycek nie wyciągnął i ogólnie nie ma akcji, że coś się sypie i warczymy do siebie bez powodu. Będę pracowała nad sobą. Napiszę o tym na dole, ale dzięki za nakierowanie. Nie jest ściemą, nie wiem co musiałabym mieć w głowie żeby wymyślić coś takiego, ale rozumiem waszą podejrzliwość, bo wiem, że kobiety potrafią być podłe. Nie chcę mieć pretekstu do powiększenia biustu, bo nie jestem wcale przekonana co do tego czy chcę to robić. Gdybym była to czy uważasz, że pisałabym tu z prośbą o radę? Może zamiast tego podskoczyłabym z radości i pomyślała "nooo, w końcu mam pełną aprobatę!". Tak, wiem, wymusiłam to, ale nie ględzeniem, bo nie pier***lę o tym w kółko, przez 1,5r temat pojawił się 3 razy. Jednak to, o czym rozmawialiśmy później i co mi powiedział o obniżonym libido spowodowanym moją "klatą" jednak trochę zmienia postać rzeczy i sprawia, że zastanowiłam się nad tym czy faktycznie problem tkwi we mnie. O to właśnie chodzi- liczę się z jego zdaniem, ale staram się dojść do prawdy zasięgając w tym celu opinii innych mężczyzn. Chcę wiedzieć czy problem tkwi rzeczywiście we mnie, czy jednak przyczyna leży gdzie indziej. Dbam o niego i liczę się z nim- czy to nie to czego Wy chcecie i o co "walczycie"? Nie oczekiwałam żadnej odpowiedzi z góry, ponieważ chcę zrozumieć i dopuszczam do siebie możliwość swojej omylności. Luzuj. Okej, tak też zrobię, gainer pójdzie w ruch, bo już nie mam pomysłu, co zrobić żeby nabrać ciała. O, myślałam, że jednak jest różnica w pukaniu i żywych osób i waleniu do monitora, cenna nauka, dzięki. Odstawił zioło, wiem o tym, jestem spokojna w tym temacie. A teraz Panowie, chciałabym Wam bardzo podziękować. Znalazłam to, czego szukałam, tj. rady mężczyzn, nie chłoptasiów. Porozmawiałam z partnerem i ustaliliśmy, co następuje: 1. Żadnych pornoli ("kochanie, zrób sobie chellenge, spróbuj wytrwać, nie masturbuj się przez miesiąc, zobaczymy czy coś się zmieni, bo podejrzewam, że ma to wpływ na nasze pożycie") 2. Zdrowa dieta (sam do tego doszedł). 3. Siłownia, aktywność fizyczna- wspólna (jego propozycja, więc nie musiałam sama o tym wspominać) 4. Powiedziałam, że nie zrobię sobie operacji, przynajmniej na razie, że może kiedyś- jeśli np. urodzę dzieci i mój wygląd się zmieni jeszcze bardziej na niekorzyść- wtedy mogę to rozważyć. 5. No i te badania hormonalne- choć wcześniej ktoś pisał, że niekoniecznie tu leży przyczyna, jednak myślę, że właśnie styl życia [tj. brak aktywności fizycznej, częste jedzenie śmieci, bo "nie ma czasu" (to tylko w jego wypadku. woli kupić sobie hamburgera niż np. 3 marchewki i kubek kefiru - kefir i marchewki to moje sposoby, bo białko i błonnik.), piwo- za dużo piwa- to wszystko wpływa na poziom hormonów i może jeśli zobaczy to na piśmie to jeszcze bardziej zmotywuje go do działania). Ogólnie rzecz biorąc- jeszcze raz dziękuję wszystkim za opinię i rady. Jeśli chcielibyście dodać coś jeszcze od siebie to będzie mi bardzo miło. Pomogliście mi, naprawdę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.