Witajcie
Jestem w związku ze swoją kobieta od 2 lat, ona na 24 lat ja 26.
Początki znajomosci opierały się głównie (z mojej strony) na zasadzie spotykania się tylko na seks, wypiciu drina i rozmowach o wszystkim i o niczym - nie chciałem związku. Moja obecna partnerka jednak nadała tempa relacji i według mnie włożyła dużo wysiłku żebyśmy razem byli - udało się, zaangażowała się ja się zakochałem i tak oto jesteśmy razem. Moja dziewczyna od zawsze miała ciągoty do twardych dragow, feta, koks, a zioło jara do dziś w miarę regularnie.
Zanim mnie poznała była kochanką swojego przyjaciela z którym na początku związku mnie poznała jednak ja i tak czułem ze coś między nimi musiało być. Jego partnerka była w bardzo dobrej relacji z moją, o cała ich relacje z reszta mieliśmy wiele kłótni przez które chciałem zakończyć związek ale wierzyłem zawsze ze popełniła jakis tam błąd i idziemy w to dalej (pisze o tym żeby mniej więcej nakreślić jaką według was może być osobą). Jakis czas temu nadszedł w końcu kryzys. Pewnego dnia siedziałem z nią w domu i intuicja mowila mi ze cos jest nie halo. Nigdy nie robiłem takich akcji, ale tym razem cos mnie tknelo żeby rzucić do niej tekstem „chodź sprawdzimy sobie telefony”.
Ona wielce zszokowana, zestresowana nie chciała tego zrobić przez co wynikła dyskusja. W nerwach wziąłem jej telefon i próbowałem wpisać hasło (które znałem bo znaliśmy swoje hasła po prostu, nie sprawdzając zbytnio swoich telefonów) okazało się ze jest zmienione, wiec powstała klotnia - byłem pewien ze cos ukrywa. Żarliśmy sie ze sobą 4h bo chciałem znać prawdę, w końcu sie przyznała ze od tygodnia pisze do niej jeden gościu którego poznała na siatkówce i bardzo dobrze sie dogaduja jednak bardzo nie chciała żebym sie o nim dowiedział.
Okazało sie ze gościu ją jawnie podrywał a ona dawała na to przyzwolenie, dostawała atencję, komplementy i po prostu ten kontakt utrzymywała jednocześnie usuwając na bieżąco wiadomości z nim. Dalsza afera doszła do tego ze wyrzuciłem ja z domu, jednak po tygodniu wróciła i zeszliśmy sie po wielu rozmowach i wyjaśnieniu sobie wszystkich kwestii. Mowila ze nie ma już z nim kontaktu i nie chce mieć, No to okej żyliśmy dalej. Moja luba dalej chodziła na siatkówkę i miałem świadomość ze on tam tez od czasu do czasu sie pojawia ale jak twierdziła dała mu do zrozumienia ze ma faceta i nie chce mieć z nim kontaktu.
Pewnego razu jak spała wziąłem jej telefon do ręki i zauważyłem ze dalej ma z nim kontakt, dalej usuwane były wiadomości (do dziś nie wiem co sie w nich znajdywalo) No to doszło do kolejnej awantury tym razem ostrzejszej i bardziej stanowczej. Zaczęła ryczeć, błagać przepraszać wydzwaniać do mnie ze nie wie czemu miała dalej z nim kontakt ze to po prostu jej kolega z siatki i tyle. Bywaly tez momenty ze podczas swoich treningów nie odbierała telefonu przez wiele godzin - oczywiście wszystko zawsze jakos udało sie jej wytłumaczyć.
Po tej drugiej awanturze zrezygnowała z siatkówki, przestała chodzić odcięła się. Jednak we mnie od tamtej pory pozostała duża niepewność i schizy typu "nie będzie mnie pare dni w domu i skad będę mieć pewność co robi?”. Do dziś zastanawiam sie co w jej głowie siedzi. Ja jestem facetem dość stabilnym finansowo, mam mieszkanie, rozwijam sie zawodowo. Ona raczej o rozwoju niewiele myśli i żyje z dnia na dzień.
Często musiałem ratować jej sytuacje finansowa przez nabrane kredyty. Do pracy z mojego mieszkania ma blisko, mieszka praktycznie jak za darmo. Dość regularnie pije alkohol w mniejszych lub większych ilościach i do tego marihuana, która tak bardzo uwielbia. Mam ostatnio dużo niepewności względem naszej relacji przez wszystkie wydarzenia, zwłaszcza przez te ostatnie. Dodam ze jestem facetem atrakcyjnym, nigdy nie miałem problemu z powodzeniem, a laski czesto o mnie zabiegają (nawet te będące w związku) praktycznie zawsze miałem seks na zawołanie od lasek. Jednak tutaj emocjonalnie mocno sie wpierdolilem i zaangażowałem. Potrzebuje pomocy, co dalej robić? Czy mogę jej ufać? Powinienem? Czy racjonalne jest wiązanie przyszłości z taka kobietą? Jak to widzicie?