Cześć Panowie, to mój pierwszy post.
Jestem w związku z kobietą ponad 8 miesięcy. Partnerka posiada przyjaciela geja od najmłodszych lat, pochodzą z jednej miejscowości, aktualnie mieszkają w innych miastach. Jest w porządku, nie mam nic do niego. Sporadycznie spotykają się na jakiś weekend, z czym nie mam problemu, ale ostatnio pojawił się plan, o którym mi zakomunikowała, że chciałaby razem z nim polecieć gdzieś na kilka dni za granicę. On jest bardzo aktywny turystycznie.
Mamy za sobą kilka podróży, plany są, by zwiedzić najwięcej ile się da we dwoje, ale pomysłu wyjazdu partnerki za granicę do obcego państwa beze mnie jakoś nie mogę przełknąć. Nie chodzi mi o jakieś chore obawy o zdradę i poznanie tam kogoś, tylko o sam fakt. Do tego dochodzi aspekt poczucia własnej wartości - nie uśmiecha mi się by ktoś pomyślał, że moja partnerka bawi się i zwiedza świat z kimś innym niż ja, a ja z tym nic nie robię... Rozmawialiśmy o tym, sama powiedziała mi, że byłoby jej bardzo przykro, gdybym chciał na taki wyjazd pojechać z kolegami bez niej, ale jakoś by to zniosła.
Na początku wydawało mi się, że mocno wyolbrzymiam i mój sprzeciw będzie odbierany jako trzymanie w złotej klatce, ale oboje zarabiamy bardzo dobrze, nie ma problemu z synchronizowaniem urlopów i zaplanowaniem tego wyjazdu wspólnie.
Uprzedzając, nasza relacja rozwija się bardzo dobrze, a też jest na zbyt wczesnym etapie by "odpoczywać od siebie", komunikujemy na bieżąco o swoich przemyśleniach i problemach. Mamy zaplanowany wkrótce wspólny wyjazd (ja z nią), latem chcemy wybrać się na dłuższy wypad.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?