Trochę może mnie emocje targnęły przy pisaniu tego tematu (pierwszy w sumie)i można odczuć z mojej strony frustrację ale to nie prawda. Trzymam łeb na karku albo przynajmniej staram się. Określam siebie jako faceta pewnego siebie i nie pozwolę w kaszę dmuchać ale z drugiej strony jestem typem któremu "łatwo przechodzi gniew". Mam po prostu wrażenie, że osiągnęła swój cel albo albo nie trzymam ramy "tatuska i męża według jej wizji". Mam wiadomości od niej na mesendzera, gdy np spotkałem się z kumplem i chwile dłużej poagadliśmy to teksy typu "wal się". Przejżałem jej telefon jakiś czas temu to rozmowa z mamusią typu "debil jeden "mam zdjęcie tej wiadomości". Zero szacunku do mojej osoby. Ze śmierdzącej stancji do pięknego mieszkania się przeniosła.. Kawalerke sprzedałem i co?? zero szacunku, zero wdzięczności.. Też dziecku pieluchy zmieniałem, na spacery chodziłem, karmiłem i teraz, gdy ma 5 lat to aktywnie spędzamy czas, bo tak lubię. Też odkurzam, zmywam, sprzątam. Nie to, że jestem wafel ale nie widzę w tym nic złego. Wszystko w granicach rozsądku. Gdy kiedyś córka narobiła w pieluchy i zmieniałem pamppera to wiadomo, nos mi odrzuciło (smród) to tekst typu, że własnego dziecka się brzydzę. Poszedłem raz z dzieckiem na spacer to wiadomo jak to dziecko, nogą do kałuży włożyło to teksty typu, że dziecka nie potrafię przypilnować. Oczywiście na jej teksty odpowiadałem, żeby zajęła się sobą i najlepiej żeby dziecko w klatce trzymała to będzie bezpieczne. Bylismy na wakacjach ze znajomymi (znajomi z córka w podobnym wieku) a akurat kumpel pilnował dzieciaki a ja na chwilę na leżak się połozyłem to tekst do mnie "zobacz jak P. zajmuje się dziećmy, to jest prawdziwy ojciec". Nie chcę być taki sam jak ona bo tez mógłbym jej odpowiedzieć, że tez nie zachowuje się jak prawdziwa matka ale do czego to zmierza?? Bez sensu. Ograniczyłem wobec niej "pantoflowania" jak np podróże do jej rodzinnego miasta czy jakieś głupie podwózki. Mówię, jej ze brak szacunku do mojej osoby to niech sobie pkp jeżdzi. Mam taką regułę, że jak daje z siebie 100% to kobieta musi przynajmniej 80% a u nas było z mojej strony 80 a ona 10%.
Jeszcze bardzo ważną kwestią jest jej siostra z meżem oraz córka trochę młodszą od mojej. Ona porównuje mnie do K. jak zajmuje się dzieckiem. K. to w ogóle wszystko robi, karmi, usypia, kąpie i na spacery chodzi. Jego żona to nic nie robi przy córcę. Kiedyś go wyzwała od "grubego", burknął na nią. Ta się obraziła a on z kwiatami do niej przyleciał przepraszać. .Jeszcze brakuje, żeby mu cycki zamontować to mógłby piersią karmić. Ma wrażenie, że to małżeństwo to takie pozory. Nie chce mi się. Żyjemy bo żyjemy razem i tyle. A konkretnie chodzi mi i córkę bo gdyby nie ona to rozwód, sprzedaż mieszkania i niech oddaje 180k. Czy jestem materialistą?? Wam łeb na karku i pilnuje finansów bo zawsze trzeba mieć ograniczone zaufanie. Jestem facetem, prowadzę firme i u mnie nie ma "jakos to będzie". Czy załuje $$?? Nie, w domu wszystkoo mamy i wakacje są co roku za granicą. Czy miałbym kupić żonie samochód?? A to niby za co?? Za brak szacunku, wdzięczności?? Jak mnie traktuje jak psa to niech sobie zarobi. Czy jestem idealny? A kto niby jest?? Nie mówie, że jestem aniołem ale potrafię zadbać o rodzinę, już bez rozpisywania się. Seks?? Zawsze był z mojej inicjatywy a teraz to mi się już nie chcę. Jak facet głodny w domu to na mieście zje. Mam wrażenie, że ona uważą, że poza dzieckiem i życiem rodzinnym już nic się nie liczy. Jak można iść na rower np na 1h jak ten sam czas można spędzić z rodziną.
Tak na marginesie to mam wrażenie, że baby w ogóle sobię nie radzą z dziećmi już. Kiedyś to rodziły po 3-4 a facet pracował od rana do wieczora i jak wracał do domu to kobieta rzucała mu się w ramiona z utesknieniem a teraz posiedzi 8h zjednym dzieckiem i ona zmęczona. Usmaży kotleta, pójdzie z dzieckiem na spacer, coś tak ogarnie i sobie kurwa medale przypisują, że tylko ona domem się zajmuje i dziecko sama wychowuje i doda do pieca na koniec, że czuje się już prawie jak samotna matka. Ręce opadają.
Kończąc, mam czasem ochotę (może głupio) mieć wyjebane, olać ją, rozwód. Zająć się swoim życiem córką i chrzanić to. Zająć się swoim hobby itp Z torbami mnie nie puści, nie ma szans. Córka urośnie. O alimenty mnie nie pociągnie bo dobrze zarabia. Mam troche majątku osobistego. Na dzień dzisiejszy to mieszkanie jest naszą wspólnością i samochód (samochód to nie problem, na brata przepiszę. On zna sytuację).