Witam wszystkich braci. Chciałbym opisać swoją sytuację i spytać o rady. Być może ktoś był w podobnym miejscu do mnie.
W skrócie: ja lat 29, ona 27. Poznaliśmy się przez jedną z popularnych aplikacji randkowych. Mieszkamy w miastach oddalonych od siebie o około godzinę. Jesteśmy w związku od mniej więcej roku.
Na pierwsze spotkanie pojechałem po chyba 2 tygodniach pisania bez nastawiania się na coś – tylko po to by zająć sobie czas. Od razu mi się spodobała – wysoka, jak dla mnie bardzo atrakcyjna. Spędziliśmy razem z 4 godziny i dobrze nam się rozmawiało. Odjeżdżając myślałem, że pewnie więcej się nie spotkamy, ale sama zaproponowała, że za kilka dni przyjedzie do mojego miasta. I słowa dotrzymała. Zaczęliśmy się spotykać 3 razy w tygodniu, potem wspólne spędzanie całych weekendów. Trwa to wszystko do dzisiaj, czyli już prawie rok.
Teraz trochę o dziewczynie. Od początku wydawała mi się ciekawą osobą. Zna dwa języki obce. Ma sporo zainteresowań. Opowiadała, że kiedyś była pulchna, ale dieta i siłownia zrobiły swoje. W nowej pracy po bardzo krótkim czasie została zauważona i doceniona. Mieszka sama w swoim mieszkaniu po jakimś zmarłym członku rodziny. Generalnie imponowało mi to, że w tak młodym wieku tak dobrze sobie radzi. Jednocześnie od początku widziałem kilka flag, które dawały mi do myślenia. Pierwsza z nich to mała liczba znajomych na FB – niby nic wielkiego – sam mam niewielu znajomych na tej platformie, ale i tak jest to około 2,5 razy większa liczba od niej. Kolejna, duża większa, to jej znajomi – większość pochodzi z rozbitych rodzin albo rodzin z problemem alkoholowym (mimo tego starają sobie jakoś radzić w życiu i raczej to im wychodzi). Następna flaga to jej rodzina. Rodzice po rozwodzie. Dziewczyna przyznała, że jej matka zdradziła ojca. Jej brat jest pod pantoflem swojej żony. Dowiedziałem się także, że kiedyś jej dziadek zdradził babcię, ale potem zeszli się znowu. Kiedyś przy okazji tego tematu ze łzami w oczach mi powiedziała, że chce mieć normalną rodzinę,
Pomijając powyższe kwestie dziewczyna jest jak złoto. Od początku porozumiewaliśmy się bardzo łatwo i potrafimy uzgodnić kompromisy bez kłótni. Szybko doszło do seksu (po 2-3 tygodniach). Nie jest typem domatorki, raczej woli spędzać czas na świeżym powietrzu. Nie wymusza na mnie nic krzykiem ani płaczem. Powiedziałbym, że jesteśmy równorzędnymi partnerami w tym związku.
Jest jednak kilka kwestii, na które zwróciłem uwagę. Kilka razy zdarzyło jej się zapomnieć wyjąć przesyłkę z paczkomatu, co dla mnie jest nie do pomyślenia – w końcu jest na to 48 godzin, a paczkomat bezpośrednio pod domem. Czasem jest też trochę zakręcona i zapomina o niektórych rzeczach. Jest to raczej sporadyczne. Pamięta natomiast o datach urodzin, imienin, dniu chłopaka itd.
Dużo więcej uwagi zwraca natomiast jej rodzina. Matka wydaje sporo pieniędzy – dużo impulsywnych zakupów rzeczy, które raczej są ładne, a mniej praktyczne. Ojciec raczej w porządku, chociaż też nie mogę go do końca rozszyfrować. Dziadek od strony matki też bardzo impulsywny – potrafi się ostro pokłócić o błahą sprawę. Dziewczyna stara się trzymać kontakt z bratem, ale jest to bardziej jednostronne – chociaż prezenty na urodziny sobie wręczyli.
Analizując to wszystko i przeszukując internet z dużym prawdopodobieństwem znalazłem odpowiedź na to wszystko. Jej rodzina jest dotknięta ADHD. Bardzo dużo cech na to wskazuje – impulsywność, wrażliwość itd. W pierwszym momencie byłem w szoku. Chciałem uciekać z tego związku, ale postanowiłem poczekać trochę jak się rozwinie sytuacja. Świetnie się z nią dogaduję (kilka wcześniejszych spotkań to randki z dziewczynami, z którymi po godzinie kończyły się tematy do rozmów bo ich jedynym zainteresowaniem były seriale). W tym momencie nie mam pojęcia co robić. Najbardziej boli mnie to, że z dużym prawdopodobieństwem zaburzenie to dotknie dzieci.
Czy ktoś z braci próbował stworzyć związek z osobą ADHD? Jakie macie doświadczenia?