Witam! 1,5 roku temu poznałem dziewczyne przez portal randkowy. Dobrze się nam rozmawiało, okazało się, że ma 13 letniego syna. W sumie nie przeszkadzało mi to bo sam mam syna z poprzedniego związku. Ja wtedy 32 lata, ona 33.
Pol roku wcześniej rozstała się z ojcem dziecka, z tego co mi mówiła rozstawała się z nim praktycznie odkąd byla w ciąży... to na chwilę, to na dwa lata gdzie w międzyczasie byla z dwoma innymi. Z tego co mówiła to byl tyran, wyzywał ją, nie szanował, trzymał pod kluczem. Z jednej strony się nie dziwie, bo kilka lat temu narobiła długów na ponad 200 tysięcy grając w kasynie online..
Im dalej brnąłem w te opowieści tymbardziej chciałem uciekać. Ona inicjowała wszystkie spotkania, a jak akurat miałem wolny czas to się z nia spotykałem. Jestem typem unikającym bliskosci wiec takie rewelację działały na mnie odstraszająco. Zlewałem ją kilka miesięcy, ona nie dawała za wygrana, obiadki, na seks przychodziła do mnie, słodziła, że z nikim sie tak dobrze w życiu nie czuła. Pomyślałem, że faktycznie jej na mnie zależy. Więc jak zmieniłem do niej nastawienie na pozytywne to próbowała mnie zmieniać pod siebie, trwalo to 10 miesiecy.
Z uroczej i skromnej dziewczyny stawała się roszczeniowa księżniczka której nic nie pasowało. Nie dałem za wygraną i zawsze musialo wyjść na moje.
Mlody jej nie szanował, jak usłyszałem tekst od niego do matki: mogę Ci zrobić zdjęcie? Bo potrzebuje zdjęcie małpy w telefonie.. a ona skwitowała to śmiechem to myślałem, że wybuchnę .. mam syna ale w życiu nie pozwoliłbym do siebie tak mówić. Ona mu na wszystko pozwalała, oczywiście moje rady odnosnie wychowania działały na nią jak Plachta na byka..
Rozstawaliśmy się kilka razy obwiniajac sie wzajemnie ale po kilku dniach pisała i zawsze dałem się urobic... zerwała ostatecznie przez messengera mówiąc, że do siebie nie pasujemy. Mimo zaplanowanych wspólnie wakacji z dziećmi.
Po kilku dniach coś we mnie pękło, wyidealizowałem ją, a na siebie wziąłem cała winę, bo przecież zachowywałem się jak cham i prostak i serio tak było. Pisałem do niej ale mnie zlewała więc pozbierałem się, pojechałem sam z synem na wakacje i mi przeszło.
Do czasu kiedy się po 3 miesiącach odezwała, znowu była miła i od słowa do słowa zaczęliśmy się spotykać. Mówiła, że sie z kimś spotykala ale nic nie wyszło i wszystko co złe między nami wydarzyło się przez niego.
Seks już na 1 spotkaniu, z powrotem było jak na początku jej uczucia jeszcze nie wygasly , gadki o szczesciu ze mna...mówię sobie teraz tego nie zjebie wiec zmienię swoje podejście i też będę się o nią troszczył, zaufalem jej. To był strzał w stopę, bo miesiącu jej się znudziło i miałem kanonade wyrzutów tego Co zrobiłem na początku związku i jaki to zly jestem. Po czym napisała, że uczucia jej wygasly.. i że nie pasujemy do siebie. Oczywiście chciała sie rozstac w zgodzie i zrobić z siebie niewinna, na co pewnie niepotrzebnie zareagowałem pretensjami. Powiedziałem jej nawet, że co z niej z matka skoro ma zaplanowane wakacje ze mna i z dziecmi a ona sobie idzie do innego,ze najwazniejsza jest jej egoistyczna osoba, ze taka matka to prawdziwy skarb z sarkazmem.
Btw. Dowiedziałem się później, że seks wtedy z tamtym miała już tego samego dnia co ze mną zerwała i najlepsze jest to , że znowu do niego wróciła.
Ja się czuje jak wykorzystana zabawka i jestem zły na siebie , ze na początku nie uciekłem tak jak podpowiadała mi intuicja tylko brnalem w to.. dodam , że zniszczyła mi poczucie własnej wartości tym drugim rozstaniem. Najgorsze jest to , że poznałem nową dziewczyne ale wciąż myślę o tej.
Wiem, jestem gotowy na ostra reprymendę by wiecej nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki i inne porady. Z góry dziękuję, ta historia i tak jest w wielkim skrócie.