Wczoraj natknęłam się na post znajomej, w którym opisała swoją historię. W skrócie: od lat prowadzi dochodowy biznes (szkolenia z poprawiania twarzy kwasem hialuronowym itp.), jej największym problemem była sylwetka po ciążach. Po jednej zmniejszyła sobie piersi, po drugiej dała sobie wszczepić implant, później cierpiała też z powodu nadmiernych kilogramów, więc poddała się trzem liposukcjom. A dziś, kiedy już jest (według swojego mniemania) seksowna, mąż od niej odszedł, bo nie wytrzymał tego, że ciągle zajmowała się tylko biznesem i swoim ciałem. Historie są różne.
Tak czy siak: mąż powinien być dla Ciebie dobrym wsparciem, a nie chamskim człowiekiem, który chce Cię "motywować" płaceniem za zrzucanie kilogramów. Czego bym oczekiwała na Twoim miejscu od męża? - Szczerej rozmowy i bardzo, bardzo prostej pomocy. Takiej w rodzaju: Zuza, wiem, że źle się czujesz ze swoją wagą. Chciałbym Ci pomóc. Będziemy razem robić zakupy/wybierać produkty, będziemy razem planować posiłki i trzymać się planów (i tu wstaw ciąg dalszy). Jeżeli będziesz odstępować od wyznaczonych reguł, będę zwracać Ci uwagę. Będę Ci przypominać, po co chcesz pozbyć się kilogramów = żeby dobrze się czuć.
PS: Czasem odpuszczam przez obsesyjny perfekcjonizm, czasem dlatego, że chciałabym widzieć efekty podejmowanych działań/wyzwań od razu. Coś nie wychodzi, więc rzucam to w diabły. Nie jest idealne i nie udaje się szybko, to plan idzie w odstawkę. Może też tak masz?