Skocz do zawartości

Jules

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Jules

  1. alvaro

     

    Dziecko z czasem zacznie samemu wyciągać wnioski i jak zauważy, że ojciec mówi prawdę a matka kłamie, to chyba nie muszę mówić jak to się skończy, prawda?

    Grunt, żeby nie obmawiać drugiej strony po rozwodzie. Nie szkalować, nie gnoić i nie napuszczać na nią dzieciaka. Bo to tylko kopnie Cie w dupę.

    Zgadzam się. Ale u mnie rozwód nie wchodzi w grę. To ostateczność, której nie zakładam, ale na pewno nie będzie to z mojej winy. Dlatego ja w ogóle dzieciaka nie używam nigdy jako karty przetargowej. Ma być dobrze między mną, a żoną, a wtedy dzieciak będzie się czuł dobrze. Mam dosyć twardy charakter, czasem może ciężki, ale wprowadziłem kilka zasad, których moja żona musi się trzymać. Jak się jej nie będzie podobało, to ja jej siłą nie będę zatrzymywał, ale też nie dam się ze wszystkiego ograbić, jak jej przyjdzie do głowy głupi pomysł zamiany mnie na inny model. W życiu spodziewam się wszystkiego, nawet najgorszych rzeczy, więc nawet hipotetyczne odejście kobiety nie może mnie złamać.

     

    Vincent: Za umieszczenie AŻ TRZECH postów pod sobą udzielam natychmiastowego ostrzeżenia!

  2. Jeśli chodzi o tą moją, to ona wychwala swojego ojca akurat, złota rączka, wszystko załatwi, dobry, mądry...

    Z resztą mało kiedy słysze by ona o kimś mówiła źle, nie licząc mnie i tego jak ją podle traktuje nie adorując i nie będąc na każde skinienie.

    A podobno one na partnerów wybierają facetów o cechach swoich ojców :) Kiedyś na psychologii słyszałem. To chyba nie jest z Tobą tak najgorzej w takim razie.

    Za mało szczegółów, żeby coś doradzić, ale na pierwszy rzut oka Twoja nie wie, o co jej chodzi w życiu. Może ma za dużo wolnego czasu, skoro tak rozkminia. Dołóż jej trochę obowiązków :)

  3. Pytam jak przekazywać te informacje?

    Sprawdź mój temat, jeśli masz chwile.

    Co do dziecka, to dziecko widzi jak jest między rodzicami i pozniej uczy sie takiego wzorca miłości. Jeśli baba rządzi, to nie wychowasz syna po swojemu. Jesli bedziesz robił to po kryjomu, to dziecko bedzie miało rozdwojenie jazni. Mama tak, ojciec tak. Dlatego zawsze trzeba dążyć do tego by kobieta była uległa, bo inaczej spieprzy życie sobie i innym. Dziecku najbardziej.

    No co Ty, ostatnia rzecz, to takie podchody typu "nie słuchaj mamy, bo ja mam rację". Uważam, że w miarę pragmatycznie podchodzę do życia - w związku są gorsze momenty, ale nie mam zamiaru wykorzystywać dzieciaka do osiągania swoich celów. Jeśli czuję, że idzie kłótnia, to czekam, aż młody śpi i wtedy dopiero wyjaśniamy sobie wszystko. Od dłuższego czasu mam też metodę, że jak mi coś nie pasuje, albo uważam, że żona coś zrobiła/powiedziała nie tak, to podchodzę do niej i jej to wprost mówię i tłumaczę dlaczego wg mnie powinna zrobić coś inaczej. Zauważyłem, że to działa lepiej, niż np. rozkręcanie afery, bo nieraz już przyznała mi rację. Z kolei, jak się denerwowałem i podnosiłem głos, to próbowała się stawiać, odwracać kota ogonem i tyle było mojego, że jeszcze bardziej się wkurwiałem, że ona nic nie kumała. U mnie to np. działa, ale to zapewne nie reguła. Musiałem to w sobie jednak sam wypracować. Najpierw zauważyć, że coś w związku jest nie tak, nazwać te rzeczy i zacząć proces sklejania relacji.  No i w międzyczasie musiałem trafić tutaj, bo to też pomogło :), choć ja nie pracowałem sam, bo wziąłem też na warsztat kilku moich znajomych i wiecie co... okazało się, że u nich różowo nie jest, a nieraz to nawet gorzej było niż u mnie. Tylko im się działać nie chciało, więc dzisiaj po kilku miesiącach stoją w miejscu i narzekają. A ja coraz mniej :)

  4. Panowie w ogóle nie czaje tego tematu. Ustawianie baby w dlugoletnim związku możliwe jest tylko w jednym przypadku - kiedy baba ma uległy charakter , a ty dominujacy. Ale to też jest zjebane bo prędzej czy poźniej stracisz do niej szacunek i poszukasz innej. 

    Byłem w kilku kilkuletnich związkach - wniosek mam jeden - baby zawsze chcą więcej, małymi kroczkami dasz palec, potem wezmą rękę a potem wpierdolą cie całego.

    W ogóle długoletnie związki to spierdolony pomysł, a przynajmniej ja się do tego nie nadaje i tego nie chce. 

    Wole pójść inną drogą - kochaj kobiety, ale niczego od nich nie oczekuj. Jezus wyznawał tą samą idee.

    Ilość oczekiwań wobec laski jest proporcjonalna do poziomu frustracji po kilku latach związku. Zresztą one mają podobnie - też mają wobec nas oczekiwania, a im jest ich więcej tym większe potem ciśnienie na swojego misia.

    Ustawianie baby w ogóle można sobie darować, jeśli nie masz nic do stracenia. W takim wypadku można po prostu iść dalej. Ja np.mam dziecko z moją żoną, syna, który jest inteligentny, grzeczny, dobrze się uczy i chciałbym mu jak najdłuzej oszczedzic zmory, jaka jest rozstanie rodziców, zwlaszcza, ze ma niecale 8 lat i psycha by mu siadła na bank. Dlatego walczę, ale nie za wszelką cenę. Bo to jest tak - jak jesteś w małżeństwie z dzieckiem i baba od ciebie odejdzie, to tracisz wszystko. Jakbyś do tej pory nie miał życia - możesz zaczynać od nowa. Jednak, jeśli masz otwarty umysł, przekazujesz informacje poparte konkretnymi argumentami, nie dajesz się sprowokować kobiecie, to jesteś w lepszym położeniu, bo masz kontrolę. Kobieta jest wtedy w kropce, bo nie bardzo wie, jak się zachować. Nie może Cię ustawiać, kontrolować, mówić Ci co masz robić. Innymi słowy jej "cały misterny plan w pizdu wylądował". Wtedy możesz spokojnie czekać. Jak się jej to nie spodoba, to odejdzie, ale już na Twoich zasadach, bo będzie się bała z Tobą walczyć. w przeciwieństwie do sytuacji, gdy ona Tobą rządzi - wtedy zostajesz w samych skarpetkach.

    • Like 1
  5. Identycznie podchodzę do sprawy. I-den-ty-cznie.

    Walka do końca mych dni, pilnowanie, sprawdzanie, bycie zwartym i gotowym prawie 24h/dobę - nie, wcale mnie nie bawi taka perspektywa. To nie wojna, to nie manewry wojskowe !!!

    Nie po to się wiąże z kobietą tworząc związek/rodzinę by walczyć i cały czas być w pogotowiu bojowym !!! A wychodzi na to że muszę. Muszę!

    Jestem mężczyzną, im jestem starszy i bardziej doświadczony życiowo tym bardziej cenię sobie święty spokój! Święty_Spokój ...

    A tu kurna cały czas mam być w gotowości, czujny, zwart, gotowy i reagujący! Od czasu do czasu mam być mentalnie brutalny i bezpośrednio niemiły - do czego muszę się zmuszać i czego nie lubię! Ile lat tak ma być? Przecież psycha siądzie po jakimś czasie i się osłabi.

    Wcale mi się to nie podoba. Wcale. Dupna perspektywa. Kijowa. Niefajna. Do dupy !

    Mało mam stresu i walki w pracy zawodowej by później, wracając do domu - trafiać na kolejny front wojenny, i to takie terrorystyczny - nigy nie wiesz jak i za co zostaniesz zaatakowany bo wróg wygląda jak najbliższa osoba ?

     

     

    Identycznie podchodzę do sprawy. I-den-ty-cznie.

    Walka do końca mych dni, pilnowanie, sprawdzanie, bycie zwartym i gotowym prawie 24h/dobę - nie, wcale mnie nie bawi taka perspektywa. To nie wojna, to nie manewry wojskowe !!!

    Nie po to się wiąże z kobietą tworząc związek/rodzinę by walczyć i cały czas być w pogotowiu bojowym !!! A wychodzi na to że muszę. Muszę!

    Jestem mężczyzną, im jestem starszy i bardziej doświadczony życiowo tym bardziej cenię sobie święty spokój! Święty_Spokój ...

    A tu kurna cały czas mam być w gotowości, czujny, zwart, gotowy i reagujący! Od czasu do czasu mam być mentalnie brutalny i bezpośrednio niemiły - do czego muszę się zmuszać i czego nie lubię! Ile lat tak ma być? Przecież psycha siądzie po jakimś czasie i się osłabi.

    Wcale mi się to nie podoba. Wcale. Dupna perspektywa. Kijowa. Niefajna. Do dupy !

    Mało mam stresu i walki w pracy zawodowej by później, wracając do domu - trafiać na kolejny front wojenny, i to takie terrorystyczny - nigy nie wiesz jak i za co zostaniesz zaatakowany bo wróg wygląda jak najbliższa osoba ?

     

    S.

     

    Subiektywny, to nawet nie powinno tak wyglądać. Chyba rzeczywiście masz słabszy dzień, bo zaczynasz ciśnienie na siebie przenosić, a to do dobrego nie prowadzi. Z mojego doświadczenia - jak się dowiedziałem o kilku ciekawostkach z życia mojej małżonki i jej "przyjaciółek", to rzeczywiście na początku były słabsze chwile. W moim przypadku pomogły przede wszystkim rozmowy ze znajomymi. Szczera rozmowa więcej daje i zobaczysz, że jak Ty się otworzysz, to i Twój kumpel się otworzy. I się okaże, że jego życie to również nie bajka. A druga, ważniejsza kwestia - inwestuj w siebie. Ja np. zacząłem nowe hobby, grę na perkusji, o czym wiele lat myślałem, a zawsze odkładałem na później. Zapisałem się do szkoły (kosztuje grosze) i w momencie poznałem kilku nowych zajebistych ludzi, którzy mają podobną pasję. I się nie przejmowałem, czy żona będzie miała coś przeciwko czy nie - załatwiłem sprawę i jej oznajmiłem. Uwierz - kobieta może w każdej chwili od Ciebie spierdolić, ale prawdziwa pasja nigdy.

     

    Vincent: Proszę nie umieszczać dwóch postów pod sobą!

    • Like 3
  6. Podobnie było i nadal jest ze mną (tylko z nienawiści zrezygnowałem, bo to droga do samozagłady), choć dokładałem jeszcze do tego bezlitosność, brak jakiegokolwiek współczucia oraz skrupułów i co z tego wynikało? Zauważyłem te same co Ty symptomy - zwiększone (odrobinkę) zainteresowanie i pewnego rodzaju hhmmm...szacunek, mimo mojego skrajnie pogardliwego nastawienia?

     

    Kobiety są niepełnosprawne umysłowo. To żadna tajemnica, a fakt który powinien być ogólnie znany. I absolutnie nie nadają się na przywódcę stada. To nie jest rola. do której predystynowała je natura.

     

    P.S Bardzo dobry wpis! Samo życie. :)

    Gdzieś ostatnio przeczytałem, że kobiety lubią facetów z zasadami. Może stąd się to bierze, że jak kobietę olewasz świadomie (czyli jest to Twoja zasada), to ją do Ciebie podświadomie ciągnie.

  7. Nie do końca tak, że jak suka nie da, pies nie weźmie. Nie jest jedynie tak, że to kobiety manipulują, ale faceci też mają swoje sztuczki. Nie mówcie, że nie. Jest coś w tym, że często kobieta nie zwraca na Ciebie uwagi, ale wystarczy, że się przy niej chwilę pokręcisz i zacznie o Tobie myśleć, to już pozamiatane. Dlatego odpuszczam poruszany tu temat - nie dalej jak pół roku temu żona kumpla się do mnie przyczepiła na imprezie i chcicę miała konkretną. U mnie na początku wiadomo - przecież nie mogę pokazać, że jestem miękka faja (efekt męskiego ego + alkoholu = najgorsza mieszanka), ale jakoś po chwili zdrowy rozsądek wrócił i temat uciąłem. Później na trzeźwo tylko zadzwoniłem, wyjaśniłem kwestię i po sprawie. Bzykanie mężatek jest wg mnie nieetyczne. Fakt, jak to wspomniał ktoś wyżej, nie wiemy jak laska ma w domu z mężem, ale skąd wiemy, czy w danym momencie nas nie manipuluje, a mężulek w tym momencie zajmuje się w domu dwójką dzieci. Jeżeli mamy uczyć baby, jak wygląda świat, to czasem trzeba takiej powiedzieć, żeby lepiej wróciła do chaty i robiła co do niej należy, a gwarantuję, że będzie miała do nas szacunek większy niż gdybyśmy ją przelecieli na jej zawołanie. PS Na świecie jest tyle kobiet, że co jakiś czas można odpuścić. Nie ta to inna :)

    • Like 1
  8. Szkoda, że tak mało ludzi się w tym temacie wypowiada. Nie wierzę, że na forum tylko sami single, co to szybko skumali o co biega w kobietach (bez urazy dla nikogo). 25 lat małżeństwa to dla mnie kosmos, ale myślę, że mogę na ten temat się wypowiedzieć. Mam 10 lat doświadczenia małżeńskiego, a dopiero w 9-tym (pod koniec ubiegłego roku) skumałem, jaka jest rzeczywistość. Zanim opowiem, mam pytanie do tych, którzy się wypowiadali, albo chcą coś napisać - czy oprócz symptomów typu brak ochoty na seks, spełnianie własnych zachcianek, olewanie Was itp., były jakieś inne, typu spotkania z koleżankami, wyjścia na kawę, ploteczki, czy cuś takiego?

  9. A tak szczerze - jakie są wasze historie życiowe? Gdzieś tutaj pisaliście na ten temat? W końcu, żeby dojść do takich, a nie innych wniosków odnośnie relacji, kobiet, życia itp., trzeba przejść przez coś, co otwiera oczy i zaczynamy widzieć rzeczywistość, a nie wirtualny świat. Zasadniczo, większość felietonów na samczymrunie przeczytałem, więc czaję mniej więcej punkt widzenia Marka. A reszta?

  10. Takiego miejsca potrzebowałem. Nie jest tak, że ja w ogóle nie byłem istnienia drugiej strony lustra świadomy, ale sporo kwestii pozostawiałem bez rozwiązania. Jeszcze moment i mogło się to dla mnie źle skończyć, ale udało się zrobić pierwszy krok, a właściwie rozpędzić się i uderzyć głową w ścianę. Tak po prostu, żeby oprzytomnieć. Teraz ciężka praca w toku. Łatwo nie jest, ale się nie poddam.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.