Skocz do zawartości

Jules

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Jules

  1. Zgadzam się. Ale u mnie rozwód nie wchodzi w grę. To ostateczność, której nie zakładam, ale na pewno nie będzie to z mojej winy. Dlatego ja w ogóle dzieciaka nie używam nigdy jako karty przetargowej. Ma być dobrze między mną, a żoną, a wtedy dzieciak będzie się czuł dobrze. Mam dosyć twardy charakter, czasem może ciężki, ale wprowadziłem kilka zasad, których moja żona musi się trzymać. Jak się jej nie będzie podobało, to ja jej siłą nie będę zatrzymywał, ale też nie dam się ze wszystkiego ograbić, jak jej przyjdzie do głowy głupi pomysł zamiany mnie na inny model. W życiu spodziewam się wszystkiego, nawet najgorszych rzeczy, więc nawet hipotetyczne odejście kobiety nie może mnie złamać. Vincent: Za umieszczenie AŻ TRZECH postów pod sobą udzielam natychmiastowego ostrzeżenia!
  2. A podobno one na partnerów wybierają facetów o cechach swoich ojców Kiedyś na psychologii słyszałem. To chyba nie jest z Tobą tak najgorzej w takim razie. Za mało szczegółów, żeby coś doradzić, ale na pierwszy rzut oka Twoja nie wie, o co jej chodzi w życiu. Może ma za dużo wolnego czasu, skoro tak rozkminia. Dołóż jej trochę obowiązków
  3. No co Ty, ostatnia rzecz, to takie podchody typu "nie słuchaj mamy, bo ja mam rację". Uważam, że w miarę pragmatycznie podchodzę do życia - w związku są gorsze momenty, ale nie mam zamiaru wykorzystywać dzieciaka do osiągania swoich celów. Jeśli czuję, że idzie kłótnia, to czekam, aż młody śpi i wtedy dopiero wyjaśniamy sobie wszystko. Od dłuższego czasu mam też metodę, że jak mi coś nie pasuje, albo uważam, że żona coś zrobiła/powiedziała nie tak, to podchodzę do niej i jej to wprost mówię i tłumaczę dlaczego wg mnie powinna zrobić coś inaczej. Zauważyłem, że to działa lepiej, niż np. rozkręcanie afery, bo nieraz już przyznała mi rację. Z kolei, jak się denerwowałem i podnosiłem głos, to próbowała się stawiać, odwracać kota ogonem i tyle było mojego, że jeszcze bardziej się wkurwiałem, że ona nic nie kumała. U mnie to np. działa, ale to zapewne nie reguła. Musiałem to w sobie jednak sam wypracować. Najpierw zauważyć, że coś w związku jest nie tak, nazwać te rzeczy i zacząć proces sklejania relacji. No i w międzyczasie musiałem trafić tutaj, bo to też pomogło , choć ja nie pracowałem sam, bo wziąłem też na warsztat kilku moich znajomych i wiecie co... okazało się, że u nich różowo nie jest, a nieraz to nawet gorzej było niż u mnie. Tylko im się działać nie chciało, więc dzisiaj po kilku miesiącach stoją w miejscu i narzekają. A ja coraz mniej
  4. Ustawianie baby w ogóle można sobie darować, jeśli nie masz nic do stracenia. W takim wypadku można po prostu iść dalej. Ja np.mam dziecko z moją żoną, syna, który jest inteligentny, grzeczny, dobrze się uczy i chciałbym mu jak najdłuzej oszczedzic zmory, jaka jest rozstanie rodziców, zwlaszcza, ze ma niecale 8 lat i psycha by mu siadła na bank. Dlatego walczę, ale nie za wszelką cenę. Bo to jest tak - jak jesteś w małżeństwie z dzieckiem i baba od ciebie odejdzie, to tracisz wszystko. Jakbyś do tej pory nie miał życia - możesz zaczynać od nowa. Jednak, jeśli masz otwarty umysł, przekazujesz informacje poparte konkretnymi argumentami, nie dajesz się sprowokować kobiecie, to jesteś w lepszym położeniu, bo masz kontrolę. Kobieta jest wtedy w kropce, bo nie bardzo wie, jak się zachować. Nie może Cię ustawiać, kontrolować, mówić Ci co masz robić. Innymi słowy jej "cały misterny plan w pizdu wylądował". Wtedy możesz spokojnie czekać. Jak się jej to nie spodoba, to odejdzie, ale już na Twoich zasadach, bo będzie się bała z Tobą walczyć. w przeciwieństwie do sytuacji, gdy ona Tobą rządzi - wtedy zostajesz w samych skarpetkach.
  5. Idealnie. Kwintesencją związku nie jest jedynie narzekanie na kobietę. Musimy też wymagać od siebie, ale w mądry sposób - na pewno nie poprzez wypełnianie zachcianek i rozkazów, czy nadskakiwanie. Niestety większość moich kumpli tak uważa. W rozmowie ze mną prezentują siebie, jako maczo, który ma wszystko pod kontrolą, a czasami nawet nie wiedzą, gdzie w danej chwili jest ich żona. ad.3 Dodałbym jeszcze, że nie jest również sposobem trzymanie kobiety "pod kloszem", co często obserwuję u facetów. Najlepiej gdy jej usługują, a ona siedzi potulnie w domku. Oczywiście facet od siebie nic - żadnych propozycji spędzenia wolnego czasu itp. Nagle kobieta zaczyna się nudzić i coraz częściej znika z pola widzenia, a wtedy jest lament. Jeden z moich znajomych często opowiada, że w weekendy on większość czasu spędza z dzieckiem, a żona przed tv, albo przed kompem. Ona tak chce, ale on jej nic w zamian nie proponuje, nie jest dla niej ciekawą osobą. Ja to wiem, a on cały czas żyje w przekonaniu, że to się zmieni i kiedyś ona przyjdzie i go weźmie za rączkę i poprowadzi. Zgodnie z powyższą teorią źle dobrane zostały proporcje i dał sobie wejść na głowę. I niestety najgorsza wiadomość - nie ma reguły, bo tak samo, jak w pkt. 1 psy różnią się energią, tak samo ludzie, więc trzeba samemu znaleźć sposób na konkretny przypadek kobiety. Wg mnie przede wszystkim rozmowa jest kluczem - o tym, na co mamy ochotę, czy coś zjemy, czy gdzieś wyjdziemy - jest tyle możliwości, że porozumiewając się, na pewno można wspólnie dojść do kompromisu pożądanego przez obie strony.
  6. Subiektywny, to nawet nie powinno tak wyglądać. Chyba rzeczywiście masz słabszy dzień, bo zaczynasz ciśnienie na siebie przenosić, a to do dobrego nie prowadzi. Z mojego doświadczenia - jak się dowiedziałem o kilku ciekawostkach z życia mojej małżonki i jej "przyjaciółek", to rzeczywiście na początku były słabsze chwile. W moim przypadku pomogły przede wszystkim rozmowy ze znajomymi. Szczera rozmowa więcej daje i zobaczysz, że jak Ty się otworzysz, to i Twój kumpel się otworzy. I się okaże, że jego życie to również nie bajka. A druga, ważniejsza kwestia - inwestuj w siebie. Ja np. zacząłem nowe hobby, grę na perkusji, o czym wiele lat myślałem, a zawsze odkładałem na później. Zapisałem się do szkoły (kosztuje grosze) i w momencie poznałem kilku nowych zajebistych ludzi, którzy mają podobną pasję. I się nie przejmowałem, czy żona będzie miała coś przeciwko czy nie - załatwiłem sprawę i jej oznajmiłem. Uwierz - kobieta może w każdej chwili od Ciebie spierdolić, ale prawdziwa pasja nigdy. Vincent: Proszę nie umieszczać dwóch postów pod sobą!
  7. Gdzieś ostatnio przeczytałem, że kobiety lubią facetów z zasadami. Może stąd się to bierze, że jak kobietę olewasz świadomie (czyli jest to Twoja zasada), to ją do Ciebie podświadomie ciągnie.
  8. Marku, właśnie dlatego nie pisałem na razie historii, żeby sprawdzić, czy w ogóle będzie odzew. Oki, wrzucę nowy temat
  9. Nie do końca tak, że jak suka nie da, pies nie weźmie. Nie jest jedynie tak, że to kobiety manipulują, ale faceci też mają swoje sztuczki. Nie mówcie, że nie. Jest coś w tym, że często kobieta nie zwraca na Ciebie uwagi, ale wystarczy, że się przy niej chwilę pokręcisz i zacznie o Tobie myśleć, to już pozamiatane. Dlatego odpuszczam poruszany tu temat - nie dalej jak pół roku temu żona kumpla się do mnie przyczepiła na imprezie i chcicę miała konkretną. U mnie na początku wiadomo - przecież nie mogę pokazać, że jestem miękka faja (efekt męskiego ego + alkoholu = najgorsza mieszanka), ale jakoś po chwili zdrowy rozsądek wrócił i temat uciąłem. Później na trzeźwo tylko zadzwoniłem, wyjaśniłem kwestię i po sprawie. Bzykanie mężatek jest wg mnie nieetyczne. Fakt, jak to wspomniał ktoś wyżej, nie wiemy jak laska ma w domu z mężem, ale skąd wiemy, czy w danym momencie nas nie manipuluje, a mężulek w tym momencie zajmuje się w domu dwójką dzieci. Jeżeli mamy uczyć baby, jak wygląda świat, to czasem trzeba takiej powiedzieć, żeby lepiej wróciła do chaty i robiła co do niej należy, a gwarantuję, że będzie miała do nas szacunek większy niż gdybyśmy ją przelecieli na jej zawołanie. PS Na świecie jest tyle kobiet, że co jakiś czas można odpuścić. Nie ta to inna
  10. Szkoda, że tak mało ludzi się w tym temacie wypowiada. Nie wierzę, że na forum tylko sami single, co to szybko skumali o co biega w kobietach (bez urazy dla nikogo). 25 lat małżeństwa to dla mnie kosmos, ale myślę, że mogę na ten temat się wypowiedzieć. Mam 10 lat doświadczenia małżeńskiego, a dopiero w 9-tym (pod koniec ubiegłego roku) skumałem, jaka jest rzeczywistość. Zanim opowiem, mam pytanie do tych, którzy się wypowiadali, albo chcą coś napisać - czy oprócz symptomów typu brak ochoty na seks, spełnianie własnych zachcianek, olewanie Was itp., były jakieś inne, typu spotkania z koleżankami, wyjścia na kawę, ploteczki, czy cuś takiego?
  11. Ja mam ostatnio rozkminy konkretne. Nie, że ja jestem zjebany, ale większość ludzi dookoła mnie. A jeśli chodzi o kobiety, to z dnia na dzień, ba, z minuty na minutę, mam do nich coraz mniej szacunku. Jak szanować kogoś, kto nie szanuje siebie?
  12. A tak szczerze - jakie są wasze historie życiowe? Gdzieś tutaj pisaliście na ten temat? W końcu, żeby dojść do takich, a nie innych wniosków odnośnie relacji, kobiet, życia itp., trzeba przejść przez coś, co otwiera oczy i zaczynamy widzieć rzeczywistość, a nie wirtualny świat. Zasadniczo, większość felietonów na samczymrunie przeczytałem, więc czaję mniej więcej punkt widzenia Marka. A reszta?
  13. Jules

    Siemanko!

    Takiego miejsca potrzebowałem. Nie jest tak, że ja w ogóle nie byłem istnienia drugiej strony lustra świadomy, ale sporo kwestii pozostawiałem bez rozwiązania. Jeszcze moment i mogło się to dla mnie źle skończyć, ale udało się zrobić pierwszy krok, a właściwie rozpędzić się i uderzyć głową w ścianę. Tak po prostu, żeby oprzytomnieć. Teraz ciężka praca w toku. Łatwo nie jest, ale się nie poddam.
  14. Jules

    Siemanko!

    Cześć wszystkim. Jestem tu nowy. Trafiłem na forum przez stronę Men's Health, poczytałem chwilę i...chcę tu zostać. Liczę na ciepłe przyjęcie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.