Skocz do zawartości

spec

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez spec

  1. @jaro670 To nierealne, niby dlaczego? Tym pozwem ostatecznie przekreślił u niej swoje szanse, jej nienawiść do niego jest teraz ogromna. Ona mu tego nigdy nie wybaczy, a w sądzie nie pozwoli tak na siebie nadawać - sąd weźmie pod uwagę, że coś ją do zdrady doprowadziło, w końcu nic nie bierze się bez przyczyny.
  2. @Drizzt Piszesz o sytuacji, gdy dziecko ma kilkanaście lat. A syn mojej kobiety ma dopiero nieco ponad 2 lata - więc nie rozumie i szanse na to, że mnie zaakceptuje są raczej duże, prawda?
  3. Może przesadziłem, po prostu chciałbym, by jej dziecko też mnie zaakceptowało, a póki co słyszałem od niego, że jestem niedobry - musiało to usłyszeć od ojca, bo jak inaczej? Analizuję wasze rady, nie powiem, trochę ziarna wątpliwości mi zasialiście. Ale sprawy posunęły się już na tyle, że chyba nie ma odwrotu i trzeba dalej iść tą drogą.
  4. @giorgio Rzeczywiście nie zabiegał o nią, z tego co wiem, gdy mu się przyznała do zdrady, to powiedział, że to wszystko między nimi przekreśla. Pozostaje dziecko i tu widzę, że on nie odpuszcza - trochę mnie to niepokoi, bo chciałbym z nią stworzyć rodzinę, najlepiej więc gdyby się wycofał - macie jakieś pomysły jak go zniechęcić? @Brat Jan Spędziliśmy ze sobą kilka weekendów i było super - pełna zgodność. Mi nie zależy na akceptacji jej rodziców, ale widzę, że dla niej to jest bardzo ważne.
  5. Zwykle wtedy, gdy jej mąż bierze dziecko do siebie, a więc co drugi weekend i gdy w tygodniu, to też staramy się spotkać. Poza tym jesteśmy niemal non stop na łączach Na razie nie planujemy w konkretnym mieście, ale chcielibyśmy, aby to było gdzieś pomiędzy naszymi miejscami pracy. Do czego zmierzasz? Jakieś wnioski z tego płyną?
  6. @Brat Jan Nie czytałeś dokładnie - odeszła z pracy, gdy kupiła mieszkanie, w miejscowości jej rodziców. I tam też pracuje.
  7. Tego się trochę obawiam - jest aktywny i z tego co ona mówi, nie chce odpuścić kontaktów z dzieckiem, nawet w pozwie wystąpił o częstsze niż są teraz, co też wzburzyło moją kobietę (tego akurat nie rozumiem, ale chyba chce mu tym robić na złość, bo mają spór o alimenty). Do jej mieszkania się raczej szybko nie wprowadzę - oddalone od mojej pracy o kilkadziesiąt km, poza tym jej rodzice na razie by tego nie zaakceptowali. Co do zarobków - nie zarabiam tyle, co jej mąż, ale przeciez skoro z tego zrezygnowała, to znaczy, że zaakceptowała mnie i w tym zakresie. Zdaję sobie z tego sprawę, nie udaję nikogo innego przed nią i mam wrażenie, że się dopasowaliśmy życiowo - mówię to na bazie tego co dotychczas między nami zaszło, choć jeszcze nie mieszkamy razem. Widzę dwa powody: 1) Chciałaby, żebyśmy ruszyli "życiowo", tzn. jakieś ruchy związane z zakupem wspólnego, większego mieszkania. A jak wiecie, dopóki się nie rozwiodę, ewentualne upłynnianie dóbr z mojego majątku osobistego może być problematyczne. 2) Chciałaby, by sytuacja była unormowana przed jej rodzicami - są dość konserwatywni i trudno im aktualnie zaakceptować rozwój sytuacji, choć ją popierają w zakresie rozwodu z mężem. Dopóki nie rozejdę się formalnie z żoną raczej nie mam co liczyć na ich "błogosławieństwo".
  8. Nierealne - jego status materialny jest bardzo dobry, w wyniku rozwodu mu się raczej nie obniży. Ona się czuje dotknięta tym pozwem, bo olewał ją w małżeństwie, zdradziła go, fakt, ale to on ją do tego doprowadził, a teraz chce zrzucić na nią winę za rozpad. Myślę, że sąd to wypośrodkuje i będzie wina z obu stron. Ona nie oczekuje ode mnie wsparcia finansowego, jestem mniej majętny od jej męża, a mimo to ze mną jest i chce być - to chyba dowodzi, że ona nie kalkuluje i że to szczere uczucie. Mam 44 lata i poczucie, że trochę życia mi uciekło w małżeństwie, ale teraz jest szansa, by jeszcze pożyć - tak, jak wreszcie chcę.
  9. Nie była nieszczęśliwa kilkanaście lat - dopiero ostatnie lata zaczęło się psuć. Z mężem znali się i tworzyli parę długo, podobnie jak ja z żoną. Ale faktycznie - wcześniej nie odeszła, mówiła, że nie miała odwagi, bo dziecko itd. Dopiero jak się zaangażowała ze mną, to ruszyło... Trafiliście w moment - jakąś godzinę temu dzwoniła z informacją, że dostała pozew o rozwód z jej winy, oburzona, pełna emocji, bo jak mówi, liczyła, że będzie za porozumieniem stron. Chce żebym do niej dziś przyjechał porozmawiać o tym - pytanie po co? Wiem, że jest teraz haj. Ale wiem też, że jak się skończy i przterwamy próbę czasu, to może nam wyjść, bo... ją kocham
  10. @Odlotowy To nie fotomontaż - jak wiesz pozew i adwokat kosztują, a ona teraz mniej zarabia - po prostu nie ma na to kasy. Dlatego odpuściła i zostawiła sprawę mężowi. Rozmawialiśmy oboje o tym, że aby nam się udało, musimy się rozwieść - ale to musi mieć ręce i nogi, by nie zostać z niczym właśnie. Samica, który dąży do niezależności, czyt. chce żyć sama? To jakaś mrzonka, przecież one zawsze muszą mieć kogoś.
  11. @Odlotowy Planowała odejść, mówi, że już od dłuższego czasu czuła się nieszczęśliwa w tym małżeństwie (a był to związek kilkunastoletni). Mimo, że żyła na dobrym poziomie, to zdecydowała się odejść, świadomie obniżając swój poziom życia, bo chce być szczęśliwa i taka się czuje ze mną. Odbieram to jako poświęcenie z jej strony - czy słusznie? Niemniej sądzę, że byłem takim katalizatorem jej decyzji o odejściu - nie zrobiła tego dla mnie, ale nasz romans ją zmobilizował, tak jak sugerujesz. Nie zgadzam się, że czeka ze swoim rozwodem ze względu na moją nieuregulowaną sytuację - myślę, że ona się boi złożyć pozew, bo wie, że zdradziła męża i musiałaby w nim prawdopodobnie minąć się z prawdą. Dlatego czeka na rozwój sytuacji, a jej mąż, jak wynika z opowieści, znienawidził ją i nie widzi opcji zejścia - tak ona mówi. I dlatego spodziewa się, że to on ją pozwie o rozwód. Zmiana pracy - wynikła ze zmiany miejsca zamieszkania, niestety na gorzej płatną, ale nie miała wyjścia, dojazdy byłyby zbyt kosztowne. Oczywiście w firmie nikt nic nie wie, a oficjalnie podała, że przeprowadza się jej cała rodzina Nie sądzę, że ona rozdaje karty - ona odeszła od męża, który jej nie doceniał i się nią nie interesował, a ze mną poczuła się doceniona i bezpieczna. Tak to widzę, przynajmniej teraz
  12. @Heniek @giorgio Czytałem Marka i czytam jakiś czas to forum. I właśnie to mi pomogło w zapoczątkowaniu i prowadzeniu relacji z nową kobietą - myślę, że ją zdominowałem i daje mi się prowadzić. Na wszystko się zgadza i zostawia mi wolną rękę w decyzjach na co dzień. Nie daję sobię też wejść na głowę
  13. @Odlotowy @Drizzt W takim razie wytłumaczcie mi proszę, pod wpływem czego moja nowa kobieta podjęła decyzję o odejściu? Wiem, że chce być szczęśliwa i jest teraz przekonana, że razem będziemy szczęśliwi. Zadaję kolejne pytania, bo wciąż nie wiem, na czym bazuje wasze przekonanie o tym, że nam nie wyjdzie? Czy na tym, że ona ma dziecko?
  14. Ona już nie wróci do męża - za daleko sprawy poszły, podzielili majątek, nienawidzi go. Jeszcze teraz mają spór o alimenty, bo nie chce jej płacić tyle, ile deklarował. Nie mam takich obaw - już teraz podkreśla, że ona ma swoje dziecko, a ja swoje i każde się nim będzie zajmować. Poza tym, jak pisałem, jej mąż nie odpuścił dziecka i regularnie zabiera je do siebie, więc chyba nie jestem aż tak potrzebny? Tak, podjąłem decyzję, że chcę się z nią związać, mam tam jakieś wątpliwości, ale raczej w mniejszym stopniu. Dlaczego zakładacie, że to nie wyjdzie? Bo mamy dzieci z poprzednich związków? @Odlotowy Sugerujesz, że ona się mną posługuje, aby uzyskać rozwód? @dobryziomek Mam świadomość tego, w jakiej sytuacji zostaje moja żona, ale powiedziałem jej, że wezmę na siebie winę w sądzie - jednak ona i tak nie chce mi dać teraz rozwodu, bo już otwarcie warunkuje to od podziału majątku po jej myśli.
  15. Wiem, ale mimo to brnąłem w to. Na szczęście ona po zakupie mieszkania zmieniła prace i sytuacja się sama rozwiązała. Więc chyba szczęście nam sprzyja Dlaczego miałbym zostać sam? Nie chcę wracać do żony, z nową kobietą przeżywam chwile, jakich nigdy nie doświadczyłem z żoną. Nie sądzę, by mnie zostawiła - sama nie ma rozwodu, mam wrażenie, że boi się złożyć pozew, ale z tego co mówi, spodziewa się, że złoży mąż i to z jej winy - więc szanse na jakikolwiek powrót niemal zerowe. Sam chcę się rozwieść, ale żona próbuje na mnie wymusić oddanie jej wszystkiego, nawet majątku, który mam sprzed małżeństwa, a na to się nie godzę. I trochę mnie to blokuje... Była, ale małżeństwo umarło jakiś czas temu. Dlaczego twoim zdaniem nie ma ten związek przyszłości? Spotkało się dwoje ludzi, którym się nie układało w małżeństwach, którzy czują jakąś wspólnotę doświadczeń i dobrze się dogadują. Jest pełno takich łączonych rodzin. Jej mąż i moja żona nie interesują mnie - każde z nich miało chyba szanse na bycie dobrym partnerem dla drugiej strony. A dzieci - jestem świadomy, że to dla nich trudne, ale przecież biorę syna do siebie, a dziecko nowej kobiety jest regularnie zabierane przez ojca, jest bardzo aktywny na tym polu. Choć ona mówi, że teraz się taki tatuś zrobił, a wcześniej się nie interesował i mam wrażenie, że chciałaby bym bardziej poznał jej syna... Właśnie teraz czuję, że tak, mam jakieś przypływy euforii, że będę się nią opiekować i chciałbym jej zapewnić odpowiedni standard życia. Tylko cały czas borykam się z hejtem żony, która mi to wyrzuca, że zostawiam swoje dziecko i ją, żeby stworzyć sobie nową rodzinkę - głowa buzuje. Moja żona jest niereformowalna, miałem dość rządzenia mną i organizowania mi czasu, do tego zupełnie przestała mnie podniecać. Przynieś, wynieś, pozamiataj... Myślę, że mamy jakąś szansę, jeszcze jesteśmy w miarę młodzi... Do tego moi rodzice stanęli za mną, a jak poznali nową kobietę, byli nią zachwyceni. Jedynie ona mnie nie przedstawiła swoim, choć wiedzą o mnie, to, jak mówi, oni potrzebują więcej czasu, aby przyzwyczaić się do nowej sytuacji, są konserwatywni.
  16. Witam forumowiczów! Czas na moją historię... Krótko o mnie - 44 lata, w małżeństwie od 14 lat, syn 10 lat. Jestem na rozdrożu, nie wiem co dalej robić, jestem ciekaw waszych opinii. W małżeństwie od kilku lat układa się średnio, tzn. nie czuję już niczego do żony... Jest typem organizatorki, podejmuje wszystkie istotne decyzje, załatwia, działa itd. Organizuje czas synowi, ja generalnie mało uczestniczę od pewnego okresu. Cenię sobie święty spokój i relaks w domowym zaciszu. Ogólnie w naszym małżeństwie nuda, a mnie od jakiegoś czasu kręci koleżanka z pracy - 10 lat młodsza, taka 6-7/10 (w zależności od tego jak się zrobi). Niestety mężatka z dwuletnim dzieckiem... Pracujemy w tym samym dziale, widzimy się codziennie. Sporo rozmawiamy, a zaczęło się od wyjścia integracyjnego ekipą z pracy, gdzie coś między nami pyknęło, jakaś chemia - rozmowy, taniec itd. Narzekała na swojego męża, że ją olewa, pracuje, poświęca się pasjom, że jest sama z dzieckiem itd. Status materialny ma dobry, mają własny dom, regularnie zagraniczne wakacje itd. Mimo to nie jest z nim szczęśliwa, tak jak ja w swoim małżeństwie, tak właśnie się zgadaliśmy i znaleźliśmy wspólne tematy. Poza tym bardzo mi się podoba i mnie kręci, od początku czułem, że ja jej też. I tak... wylądowaliśmy w łóżku, a ja wyznałem jej miłość i zadeklarowałem, że się rozwiodę. Ona odwzajemniła, dalej sprawy się szybko potoczyły... W ciągu kilku miesięcy wyprowadziła się od swojego męża, doprowadziła do zgodnego podziału majątku, dzięki czemu z uzyskanej kasy kupiła mieszkanie i teraz żyje sama z dzieckiem (i ze mną z doskoku). Tempo było szybkie i ani się obejrzałem, a zaczęła mnie coraz bardziej naciskać na rozwód. Póki co zdołałem się tylko wyprowadzić z domu (mieszkam u rodziców), żonie się do zdrady przyznałem, ona jednak nie chce mi dać rozwodu, czuję, że chce ode mnie bym wszystko na nią przepisał. Z drugiej strony moja nowa kobieta też jeszcze nie złożyła pozwu (ma tylko intercyzę i podział kasy za sobą), zaczynam sądzić, że czeka na ruch męża... W tym wszystkim zaczęły mnie nachodzić wątpliwości - z jednej strony jest fajnie, jak się wyprowadziła i zaczęła mieszkać sama, to mamy wreszcie spokojny czas dla siebie w jej mieszkaniu (spotykamy się głównie, gdy jej mąż zabiera dziecko, on aktywnie interesuje się nim i zabiega o kontakt), seks jest zajebisty i na samą myśl, gdy do niej jadę, mam wzwód Rozmawiamy o planach na przyszłość, wspólnym życiu, mieszkaniu itd. Z drugiej sytuacja jest trochę pokomplikowana - mam syna, który po mojej wyprowadzce jest w szoku, żona nie chce mi dać rozwodu, nowa kobieta ma też dwulatka, który jest bardzo angażujący (poznałem go, żywe srebro) i nie bardzo wiem jak to ogarnę. Ale kocham ją i wiem, że tego nigdy nie czułem w stosunku do żony... Pomóżcie bracia, mam niezły sajgon w głowie...
  17. spec

    Przywitanie

    Witam wszystkich braci! Na forum trafiłem z polecenia kumpla - czytam z wypiekami:) A i mam swoją historię, o której niebawem napiszę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.