Skocz do zawartości

deleteduser35

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez deleteduser35

  1. Wychodziłem do ludzi, byłem ze znajomymi na imprezie to było jeszcze gorzej bo zamiast się wyluzować to jak patrzyłem na tańczące pary to mi żal było, że to nie ja ze swoją eks. Oczywiście w domu już się zamykać nie zamierzam ale na razie nie widzę szans na to, że w najbliższym czasie umówię się z dziewczyną choćby na seks.
  2. Bardzo Wszystkim dziękuję za porady. Od zawsze byłem bardzo spokojny i małomówny, z dala od ludzi, wychowywały mnie praktycznie same kobiety bo ojciec uciekł jak miałem 2 lata. Mam ojczyma ale też nigdy nie widziałem w nim autorytetu. Praktycznie siedziałem całe młode życie w domu, byłem przegrywem, wstydziłem się chodzić na imprezy itp. Fapać zacząłem jakieś 12 lat temu albo i więcej. Zauważyłem, że strasznie mi to sprało mózg i stałem się Mr Nice Guy, chciałem dla każdego być miły i fajny, żeby wszyscy mnie polubili. Teraz za bardzo traktuje kobiety przedmiotowo, myślę ciągle o seksie, przez kłopoty uciekałem w fapanie żeby się odstresować, przy erotycznych myślach czułem się jak pan i władca, a po wszystkim totalnie do dupy. Przez to wszystko jak dowiedziałem się, że była jedzie na festiwal to już sobie wyobrażałem ile obcych penisów będzie miała w sobie, nie potrafiłem się uspokoić, potrafię teraz wstać w środku nocy i myśleć o tym, że ktoś ją tam przeleciał. Na samą myśl, że ktoś z nią spał zbiera mi się na wymioty i paniczny płacz. Zaczyna się pojawiać obwinianie siebie za rozwalenie związku. Z jednej strony to rozstanie otworzyło mi oczy, a z drugiej bardzo bym chciał żeby do mnie wróciła, żywię jeszcze nadzieję, że tak się stanie (chociaż każdy mi mówi odpuść i na pewno słusznie). Znowu dużo gadam, a mało robię, niby chcę ale nie mam siły się zebrać. Nie potrafię się wkurwić i ruszyć tyłka. Jedynie chodzę na siłownie, do psychologa i już nie fapie chociaż z tym ostatnim jest najciężej bo sobie eks wyobrażam nago albo nasze ostatnie spotkania. Śmiałem się kiedyś z kuzyna, że tkwi z bardzo toksyczną laską w związku i trzyma się jej kurczowo zamiast odciąć, a teraz ja robię to samo tyle, że eks już pewnie o mnie zapomniała, czego jej zazdroszczę, że się tak szybko pozbierała. Ja sobie próbuje wmówić, że mnie nie szanuje ale za chwilę przychodzą myśli o Woodstocku, że się tam przespała, zaczynam wspominać nasz seks i w środku mnie rozdziera, że już go nie będzie. Było to też moje pierwsze takie "dziwne" rozstanie, zawsze laski mi mówiły wprost, że to koniec bo się wypaliło, a tutaj nagle jakiś cyrk z całowaniem i przytulaniem. Jak zaczęliśmy się spotykać po rozstaniu to też zachowywaliśmy się jak para. Gdyby mnie zlała jak reszta to na pewno 2 miesiące po rozstaniu powoli stawałbym na nogi, a tak teraz zamiast wstać to leżę i daje się kopać, myśląc czy jeszcze kiedyś los nas złączy czy nie. Co do forum będę tu teraz często zaglądać, ale pewnie rzadko się udzielać. Do psychologa poszedłem bo po rozstaniu byłem w jeszcze gorszym stanie niż teraz i była to ostatnia deska ratunku, teraz mi pomaga, ale boję się mu przyznać prosto w twarz, że jestem uzależniony od porno.
  3. Nie potrafię przeboleć, że odeszła. Na razie jak jestem sam nie potrafię zająć czymś głowy i mam milion negatywnych myśli. Sądzę, że gdybym wyjechał gdzieś sam to by mi było przykro, że nie mam się z kim podzielić wypadem, a dwa, że dręczyłbym się tym, że fajnie by było z nią zwiedzać. Psycholog obecnie mi pomaga wyjść z fobii społecznej i pokonać moją osobowość unikającą. Co do dziewczyny to myślałem, że złapałem Pana Boga za nogi i już będziemy wiecznie razem, czułem się jakbym swoją pierwszą miłość przeżywał. Niestety praktycznie nigdy sam ze sobą nie byłem szczęśliwy, więc swoje szczęście uzależniałem od akceptacji dziewczyn, dlatego po nieudanym związku, pisałem do kolejnych na portalach (głównie przez internet pisałem do dziewczyn przez swoją nieśmiałość). Z ostatnią mi się udało bo jak ją poznawałem to czuła się jak gówno z tym, że jej się udało polubić samą siebie, a ja swoje kompleksy po rozstaniu powiększyłem. Obdarłem się całkowicie z godności, ucięło mi jajca. A z fapaniem już doszło do takiego momentu, że jak to zrobię to się siebie brzydzę, że znowu nie mam kontroli nad sobą. Jedynie co mnie ostatnio cieszy to siłownia.
  4. Dokładnie 2,5 roku temu zakończyłem, krótki związek z moją trzecią laską, która po prostu stwierdziła, że nie czuje tego coś, jak mogła czuć jak całe dnie spędzaliśmy w łóżku, ja nie potrafiłem zrobić nawet jajecznicy, a ona zapewne kolejnej pizdy nie potrzebowała. Wtedy to stwierdziłem, że chce się ogarnąć i nabyć pewności siebie, na chęciach się zakończyło bo nie zrobiłem z tym totalnie nic oprócz konta na badoo żeby trochę jednak podbudować pewność siebie. I tak na tym badoo poznałem dziewczynę z którą świetnie mi się pisało, przenieśliśmy to wszystko do świata realnego i tak po dwóch tygodniach spotykania została moją dziewczyną. Kiedy to została moją laską zwierzyła mi się ze swojej przeszłości, która nie była kolorowa (miała bulimię, brała kilka razy narkotyki i w przeciągu 1,5 roku miała 10 partnerów seksualnych, nie mówiąc o tym, że przestała liczyć po 30tym chłopaku z którym się całowała), na początku ciężko było mi to zaakceptować ale dałem radę. Dałem jej szansę i tworzyliśmy udany związek, zawsze mówiła, że jakby mnie miała zdradzić to równie dobrze mogłaby się zabić, zawsze opowiadała co robiła na imprezach jak mnie nie było. Raz sobie tylko przejebała bo po tych juwenaliach poszła z koleżankami nawalona na domówkę do jakiegoś ich znajomego "pedałka" i niby tam od razu zasnęła i spała z koleżankami do 5. Kiedyś też na początku związku mieliśmy kłótnię bo miałem problemy z akceptacją jej przeszłości ale skoro mi powiedziała o tym wszystkim to widocznie jej zależało więc się uspokoiłem ale tak naprawdę to nigdy jej w 100% nie zaufałem, tyle widziałem zdrad na własnych oczach, że nie potrafię komuś bezgranicznie zaufać i ona sama widziała, że jej nie ufam bo przy rozpadzie naszego związku ciągle o to pytała czy mam do niej zaufanie chociaż o zdradę jej nie posądzam. Początek związku zawsze jest kolorowy więc chociaż na chwilę poczułem się szczęśliwy i kochany. Bo tak to w swoim życiu nie zmieniałem nic, dalej byłem bez pracy gdzie rodzice mnie utrzymywali i ogólnie sam ze sobą byłem nieszczęśliwy. Po pół roku związku zaproponowała, że może bym się przeniósł do większego miasta, że będziemy bliżej siebie. Pomyślałem czemu nie bo i tak tu w klubie mnie zaczęli denerwować (gram w siatkę), od ciągłego siedzenia w domu brało mi się na wymioty i też miałem przykry incydent z kumplami. Stwierdziłem, że się przeprowadzę, wrócę na studia (którymi wcześniej rzygałem, ale w domu zawsze twierdzili, że magisterkę trzeba mieć. W większym mieście zaczął się dramat oprócz dziewczyny i koleżanki nie miałem kompletnie nikogo. Zapisałem się do klubu na siatkę ale to nie było to, nie dawałem z siebie nic, nawet nie starałem się zbytnio dogadywać z kumplami przez co siedziałem na ławce bo nikt we mnie nie wierzył, bo jak mięli skoro ja w siebie nie wierzyłem. Zaczęło się odrzucanie po kolei mojego cv, że nigdzie nie mogłem dostać roboty, a nie chciałem pracować na trzy zmiany bo udawałem, że chce grać w siatkę. Siedziałem zamknięty w 4 ścianach i czekałem tylko na spotkanie z dziewczyną. Od rodziców nie chciałem brać kasy więc łaziłem w dziurawych butach czy skarpetkach. Moja była próbowała mnie motywować do zmiany ale ja dalej w transie, że mi się nie uda, że chce ale nie potrafię. Non stop marudziłem, mówiłem jej, że chce to, że chce tamto, a tego nie robiłem np. mówiłem, że chce schudnąć to się pytała co mnie widziała, czy ćwiczyłem, a ja zawsze odpowiedź negatywna. Zaczęło ją to wkurwiać i przerastać. Jeszcze trzy miesiące temu mieliśmy razem mieszkać, a kilka dni później mi powiedziała, że chce jechać do szkoły do Anglii, bardzo słabo zniosłem te wiadomość i po dwóch dniach ciężkich rozmów powiedziała, że musi to przemyśleć i na "ostatnim" spotkaniu powiedziała, że chciała żebym chociaż trochę ją wspierał w wyjeździe do Anglii, że się nie spodziewała takiej reakcji, że nie chce że ona powie że gdzieś jedziemy i ją za nią tylko chce żebym był bardziej ambitny i żebym zachciało mi się chcieć, że to jest trudny okres dla niej w życiu i ze nie ma siły mnie już niańczyć i pocieszać i że ma wrażenie, że jestem niesamodzielny. Całe spotkanie było dziwne bo trzymaliśmy się ciągle za ręce, całowaliśmy a wracając na autobus trzymaliśmy się za ręce, przytulaliśmy i całowaliśmy, wyznając sobie miłość i tak jakby żadne z nas nie chciało się puścić. Jak zapytałem o szansę to powiedziała, że nie, że już nie dostanę. Jak mówiłem, że fajnie by było jakbyśmy kiedyś to siebie wrócili to powiedziała, że nie może tego mówić bo to ona zrywa ale też by tak chciała, a na razie chce się zająć sobą. I powiedziała żebym do niej nie pisał. Też rozumiem, że jest młoda bo w tym roku kończy 22 lata , że chce się zapewne wyszaleć, spędzać aktywnie czas i na pewno szkolić bo pewnie ktoś jej nagadał, że się nadaje, że ma talent to w to uwierzyła i wymyśliła prestiżowe szkoły w Anglii, tylko szkoda, że wcześniej mi o tym nie powiedziała tylko postawiła na gotowym. Budziłem się z myślą "co ja tu robię w tym mieście", sfiksowałem, ciągle narzekałem, że mi źle, seks był rutyną, zero nowości, ciągle pogłębiałem swoje uzależnienie od porno, że kilka razy było mi głupio się tłumaczyć dlaczego nie miałem ochoty i związek padł bo ileż można kogoś wspierać jak ta osoba nawet tego wsparcia nie przyjmuje i dalej tkwi w nędzy. To mnie wspierała i próbowała zmotywować do działania a ja to miałem gdzieś. Ona chciała żebym zaakceptował jej wylot, wspierał ja w tym co teraz robi i choć trochę się cieszył z wyjazdu. A ja miałem żal, że dopiero teraz mi to mówi , cieszyłem się, że chce się szkolić ale czemu znowu zagranicą i jak się miałem cieszyć choć trochę jak miała wylecieć na niewiadomo ile i bym był z daleka od miłości z którą nie tak dawno miałem być razem. Miałem też zamiar iść do psychologa żeby mi powiedział co ze mną nie tak, jak mam być bardziej pewny siebie i żeby mi się zachciało chcieć a nie tylko egzystować bo też mnie to męczy, że za dużo rzeczy odpuszczam bo się boje co ludzie powiedzą. Nawet eks mi to na ostatniej rozmowie powiedziała, że nie mogę się bać tylko żebym zaczął coś robić bo jestem zdolny i nie mogę się na ludzi zamykać. Ale kilka dni później od zerwania spotkaliśmy się na imprezie.Nawaliłem się z kumplem, trafiliśmy na miasteczko i pisałem z naszą wspólną koleżanką i okazało się, że była też jest na miasteczku. To mówię do kumpla, że pewnie się rozdzielamy bo ja chcę iść do niej a on ze swoją ekipą. No i się spotkałem z nią na miasteczku. Oboje stwierdziliśmy, że fajnie było znowu się zobaczyć. Jej współlokatorki nie robiły żadnych problemów tylko nas wydelegowały (zapytałem kto idzie ze mną to popatrzyły na byłą i odmawiały, a potem ex powiedziała, że ze mną pójdzie) po piwo więc mieliśmy mnóstwo czasu dla siebie. Było widać, że wtedy mnie bardzo kochała ale jak na razie nie wrócimy do siebie. To ma być czas dla Nas żeby się ogarnąć. Ona nie chce żebym jej stawiał na pierwszym miejscu w życiu tylko żebym sam ze sobą poczuł się szczęśliwy. Powiedziała, że jest dumna, że idę do psychologa. Teraz nie wrócimy do siebie, a potem się zobaczy co życie pokażę. Mówiła żebym tylko na nią specjalnie nie czekał teraz, że też by chciała żebyśmy kiedyś do siebie wrócili ale nie wiemy co będzie kiedyś więc żeby się specjalnie na nic nie nastawiać. Jechaliśmy jeszcze razem objęci w tramwaju i wysiadłem na swoim przystanku i tyle. Później jeszcze do niej napisałem bo akurat śniła mi się wtedy kiedy zawarła znajomość z jakimś typem na fb i nie wytrzymałem, napisałem, żeby chwilę pogadać, ale później czułem się jak zero, że to zrobiłem. I jak ostatnio byłem w tym większym mieście to wszystkie wspomnienia wróciły i na dobicie wszedłem na jej insta, gdzie zobaczyłem fotę z koleżanką z klubu i odleciałem totalnie. Teraz chodzę do psychologa bo stwierdziłem, że jak nie teraz to już nigdy nie wyjdę z tego gówna. Na razie przeprowadziłem się z powrotem do rodziców. Pierwsze 2 tygodnie to non stop beczałem, kolejny to imprezy ze znajomymi. Udało mi się ogarnąć pracę taką jaką chciałem, za biurkiem o stałych godzinach. Znajomy wyciągnął mnie na siłownię. Psycholog stwierdził, że na pewno mam lęki społeczne i faktycznie by tak było bo na początku związku była mi pomagała wychodzić do ludzi, pytała czy jeszcze mnie denerwują i jak się wśród nich czuję, a potem po przeprowadzce do większego miasta osiadłem totalnie to dostałem kopa w dupę. Jak na razie powrót jest niemożliwy chociaż bardzo bym chciał i do teraz mam do siebie ogromny żal, że tak to zjebałem i straciłem kobietę na której mi zależy. Miesiąc od rozstania gadałem z ex na temat oddania jej rzeczy i wtedy zapytałem jej czy aż tak zjebałem bo przy pakowaniu kartki od niej na rocznicę znowu się zacząłem obwiniać, wiem, że to mało męskie ale chuj jakoś chce się tego pozbyć. Powiedziała, że to nie tak, że strasznie zjebałem, że nie ma takiego poczucia, że też sama musiała iść w swoją stronę i że nie skończyła by tego gdyby nie sądziła ze wyjdzie nam to w konsekwencji na dobre. I wtedy też umówiliśmy się na spotkanie. Na spotkaniu normalnie gadaliśmy jakby nigdy nic, siedzieliśmy w knajpie chyba ze 2h i gadaliśmy o pierdołach, trochę też wybadałem czy z kimś kręci. Dowiedziałem się, że jednak jedzie do Anglii w ciemno, chce tam popracować, a potem zacząć kursy. Potem pojechaliśmy do niej bo chciała się spakować to na mieszkaniu zacząłem badać teren na co sobie mogę pozwolić. Wymyśliłem żebyśmy potańczyli to mnie objęła ale widać było, że boi się zrobić coś więcej. Trochę się poszuraliśmy w tańcu miednicami. Potem jak pokazywała snapy to specjalnie położyłem głowę na jej ramieniu i nie było problemów. Niby się umówiliśmy na picie ale powiedziała, że się boi żebyśmy w dwójkę sami pili bo to się może źle skończyć i mówiła, że taki seks by do niczego dobrego nie doprowadził. U niej na mieszkaniu miałem lekki kryzys bo miałem na nią straszną ochotę ale poszedłem do łazienki zmoczyć się zimną wodą i powtarzałem sobie żeby się nie nakręcać. I ciągle mnie pytała skąd mam rysy na twarzy jakby myślała, że byłem z jakąś laską albo się tnę, a ja sam nie wiem skąd się wzięły. Dwa tygodnie po tym spotkaniu, cały czas mieliśmy jakiś kontakt ze sobą. Ona była przed obroną, i wtedy to miała bardzo stresującą sytuacje, powiedziałem jej żeby do mnie zadzwoniła, jak słyszałem, że płacze to serce mi krwawiło, ten telefon trochę zmienił nasze relacje (przynajmniej tak myślałem). Bo zaczęliśmy się spotykać na seks, który był boski, nie taki jak za czasów związku. Po jednym mi powiedziała, że to był jej najlepszy raz. Lecz w końcu wszystko co dobre szybko się kończy, pocałowałem ją raz w publicznym miejscu i od tego momentu zrobiła się oschła, powiedziała, że nie jesteśmy razem i nie powinniśmy się całować czy przytulać w miejscach publicznych. Powiedziała, że nie chce się tak co tydzień spotykać i czekać na te "uczucia", że nie chce być ze mną bo przypominam jej stary związek, a seks do niczego dobrego nie prowadzi bo rozbudzimy niepotrzebnie w sobie stare uczucie. Ostatnio mnie przycisnęło z potrzebą bo staram się zwalczyć uzależnienie od porno i napisałem do niej o seks to otrzymałem odpowiedź negatywną i powiedziała, że zdała sobie sprawę z tego, że nie chce z nikim sypiać tak o, bez zobowiązania, zwłaszcza ze mną bo byliśmy razem i u nas to nie jest takie o. Później się dowiedziałem, że jedzie na Woodstock i od tego momentu jakby piorun we mnie trzasnął. Zero motywacji do wszystkiego, nie chce mi się jeść, budzę się w nocy i myślę tylko o niej, ciągle chodzę zdenerwowany bo boję się, że kogoś tam poznała albo się z kimś przespała. Na fb widziałem, że dodała aż 8 nowych facetów gdy jej koleżanki po 2/3. To jest takie przykre co robię, że przestałem ją obserwować żeby dać sobie żyć. Na jej instagramie widziałem zdjęcie z festiwalu i to jaka była tam szczęśliwa, wiem, że ta relacja mnie niszczy, że powinienem dać żyć jej i sobie, ale jestem jak taki piesek albo ćpuń, który zrobi wszystko by do mnie wróciła. Boli mnie też to, że ona się świetnie bawi, a mi po tym związku praktycznie nikt ze znajomych nie został i czuję się strasznie samotny. Już po tych porażkach za bardzo nie wierzę, że sobie kogoś znajdę albo, że uda mi się zmienić na lepsze, na bardziej pewnego siebie, ambitniejszego.
  5. Witam wszystkich. W tym tygodniu skończę 25 lat. Trafiłem tutaj przez stare forum Men's health'a. Gdy wtedy zacząłem je czytać, wierzyłem, że mnie to nie dotyczy aż ostatnio bardzo boleśnie się o tym przekonałem, że jednak tak. Mam nadzieję, że poznam tu fajnych ludzi i że z waszą pomocą uda mi się naprawić siebie i relacje z kobietami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.