Cześć wszytkim.
Moja historia zaczyna się jakiś miesiąc temu. Moja (już) była wyjechała na studia do innego miasta (+- 450km od miejsca zamieszkania) zaczęło się ostro psuć. Oziębłość z jej strony, totalny brak zainteresowania moją osobą (xD) itd. No ogólnie sprawa się sypie. Przez ten miesiąc kiedy jeszcze byliśmy razem byłem bardzo podejrzliwy (wiem, że tym zjebałem). Dowiedziałem się, że jest ktoś inny... jakiś koleś przed 30stką a my oboje mamy po 19. Kasiasty, zabawny i w ogóle tylko brać, tego wszystkiego dowiedziałem się od niej samej. Podobno to tylko przyjaciel bo nikogo innego nie zna a tak to jest przynajmniej kto ją zabawiać. Wychodzenie do drogich restauracji, kina, wycieczka w góry. Zazdrość wylewała mi się uszami. Przegiąłem pałkę i zerwała (na poczatku chciała przerwy żeby się namyślić ale swoją natarczywością na jej "przyjaciela" kazała mi się całkowicie odczepić). Na poczatku przepraszałem (nawet płakałem jak ciota) wydzwaniałem jak wybitny stalker itd. Dałem sobie spokój. Od zerwania do dzisiaj mija jakieś 1,5 tygodnia a ostatni raz ja odezwałem się tydzień temu. Zadzwoniła dzisiaj zapłakana, że przeprasza, że już wie co straciła, że jej przykro itd itp. Ja totalny chłód, zacząłem się ogarniać od tej przykrej sprawy a tu znowu ona. Podobno z tym gościem do niczego nie doszło tylko przyjaźń sam nie wiem czy wierzyć bo przez ten miesiąc słyszałem same kłamstwa. Nie wiem kompletnie co mam zrobić. Pozwolić jej wrócić do Siebie, olać ją tak jak ona olała mnie. Nie wiem. Wiem, że ostateczna decyzja należy tylko do mnie ale chciałbym usłyszeć jakieś porady od kogoś bardziej doświadczonego.