Skocz do zawartości

l4dy

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez l4dy

  1. Zakładam, że gdybym była odpychająca, a chciałby za jakiegoś powodu utrzymywać ze mną kontakt, to skończyłoby się na jakimś piwie od czasu do czasu, a nie wyjściach typu droga restauracja. Poza tym poznał mnie z kilkoma swoimi znajomymi, niektórych spotykaliśmy przypadkiem na mieście i też chętnie mnie przedstawiał, więc chyba nie jest ze mną aż tak źle Jest jedynakiem, typem samotnika. Lubi od czasu do czasu totalnie się odciąć od wszystkiego i pobyć sam w swoim towarzystwie. Dopóki troszkę nie wpuścił mnie do swojego świata, brałam go za kogoś z ograniczonym gronem znajomym i tak w sumie jest - kilka starych znajomych od lat, plus co jakiś czas nawiązuje znajomość z nową kobietą i nic z tego nie wychodzi. My również poznaliśmy się kilka lat temu, natomiast od roku ten kontakt był stały, i cóż, okazało się że świetnie się rozumiemy, poza tą sinusoidą, którą mi funduje. On raczej ukrywa przede mną kobiety z którymi się spotyka. Tzn. ja wyczuwam że coś jest inaczej, pytam go i wtedy albo się wykręca albo odbąknie, że znowu jakaś dziecinna laska mu się trafiła. Jak sprawa już jest totalnie zakończona, to wtedy mówi że coś było, np. spotykaliśmy się przez miesiąc (jakbym nie miała swojej intuicji). Co do wybierania prezentów, to owszem, prosi mnie o pomoc i zazwyczaj chodzi o jakiś drobiazg dla mamy, babci i chętnie mu doradzam. Zazwyczaj opowiada mi wtedy dużo o swojej rodzinie, takich rzeczy bardzo osobistych, aż mi czasem głupio że tyle o nim wiem. Natomiast w prezenty dla dziewczyny nie dam się wkręcić
  2. Wątpię żeby facet pod trzydziestkę z kilkoma związkami na karku, w tym jednym dłuższym, nie miał doświadczenia. W porównaniu z nim, to raczej ja mam niewielkie, ale nie postrzegam tego jako wadę, wręcz przeciwnie.
  3. Tak czułam, że ktoś to wyciągnie Zmieniło się to, że poznaję duuuużo więcej osób i zyskałam przez to większą pewność siebie w kontaktach z ludźmi. Problem pojawia się gdy ktoś rzeczywiście mi się podoba, wtedy nadal się zawstydzam. Zaszły też zmiany zewnętrzne - nie wstydzę się bycia kobietą. Zainwestowałam w kurs tańca, co okazało się bardzo trafione, bo czuję się mega. Nowa garderoba też zrobiła swoje. Zdarzyło mi się nawet reklamować bieliznę Poznaje sporo osób, ale poważniejsze relacje utrzymuje się z tymi, w których towarzystwie dobrze się czuję, z którymi mam o czym rozmawiać, bądź z którymi łączą mnie podobne doświadczenia. Nie ma we mnie od razu takiego zwierzęcego pożądania - przychodzi to ze wspólnie spędzonym czasem i poznaniem drugiej osoby. Co do granic, to chciałabym stabilizacji, nie szukam przygód na jedną noc. Ta pomoc to jest taka konkretna, ostatnio nawet zaoferował pomoc w remoncie, bo wie że planuję. Jak jestem chora, apteka, leki, zakupy- nie ma najmniejszego problemu. Opóźnienie wypłaty w robocie - był gotów pożyczyć mi tyle gotówki ile bym chciała, sam z siebie. Bardzo bym chciała do tego doprowadzić, ale obawiam się, że znalazł sobie kogoś na szybko na ten ślub (bo w końcu powiedział, że jakoś sobie poradzi), tam coś zaiskrzy, wiadomo, taniec, alkohol, nowe emocje i rok znajomości się zmarnuje
  4. @SzatanKrieger Chcę Gdy mówię, że się z kimś spotkałam, to na początku jest konsternacja, a potem: pokaż go, ocenimy czy nadaje się dla ciebie.
  5. Ma za sobą dłuższy związek. Podobno tamta kobieta pożegnała się z nim słowami, że widzi w nim już tylko przyjaciela.
  6. Czasem tak go właśnie odbieram. Jak ma gorszy dzień, to dzwoni, taki nieporadny, że nic mu się nie chce, coś by zjadł, ale nie ma kto mu ugotować, przytuliłby się do kogoś itd. Sądzę, że może, ale przez ostatni rok skutek był raczej marny. Każda kolejna głupsza od drugiej i aż mi było głupio tego słuchać jako kobiecie. Rozmów o nas było kilka i zawsze to samo: jesteś moim cudownym ziomkiem itd. Po czym wyskakiwał z jakąś propozycją kolejnego spotkania czy czegokolwiek, co mieszało mi w głowie... i wychodzi na to, że po prostu go usprawiedliwiałam
  7. @SzatanKrieger Przyznam, że fizycznie ten facet mega mnie kręci. Gdyby nie to, pewnie dałabym sobie spokój. Jest hetero to na pewno, bo na przestrzeni ostatniego roku mówił mi, że poznał kogoś nowego itd. Chciałam z nim ostatnio porozmawiać o naszej relacji, ale jak wyskoczył z tym że nie może mnie zaprosić to się powstrzymałam. Natomiast na to, że jest mi przykro, odpowiedział, że jest czasem dziwny i tego nie zmienię. @Cellardoor Skoro utrzymujemy kontakt od roku, to pewnie coś tam zauważył. Ale dla mnie sytuacje gdy pytał o opinię w sprawie ubrań bądź zmieniał plany by mi pomóc były jednoznaczne z tym, że nie byłam mu obojętna. Myślałam że tylko tak mi "przyjaciółkuje", bo boi się że go odrzucę czy coś. Ba, planowaliśmy wspólny wyjazd, który pokrzyżowała pandemia. W kwestii mojej atrakcyjności, uważam że wszystko jest w porządku. Wiadomo, jak się spotykaliśmy po pracy, to trudno oczekiwać nie wiadomo czego, ale gdy umawialiśmy się wieczorem, zdarzyło mu się nawet mnie nie poznać i powiedzieć 'wow'. Nie trzymał się też na 2 metry, jakieś muśnięcie czy złapanie za udo w samochodzie zdarzało się często.
  8. Potrzebuję spojrzenia z boku na relację z pewnym facetem. Mamy częsty kontakt od roku. Swoim zachowaniem bardzo mocno mnie do siebie przyciąga, czuję się ważna, a potem robi coś takiego, że czuję się odepchnięta. 1. Wyszliśmy razem na miasto. Eleganckie wyjście, wyglądaliśmy jak na randce, ale nikt tak tego nie nazwał. Filharmonia, kolacja, on mnie komplementuje, mówi że super się ze mną czuje itd. Następnego dnia odzywa się do mnie: „jak tam ziomeczku?”. Ogólnie zwrotów „ziomek, przyjaciółka” używa bardzo często, od samego początku znajomości. 2. Spotkanie u niego. Najpierw przegadane kilka godzin, w świetnej atmosferze, potem decydujemy się na film i wino. Pocałował mnie, było miło, ale po kilku miesiącach mówienia do mnie „ziomku”, byłam totalnie zblokowana i do niczego nie doszło. Kilka dni później bardzo mnie przeprosił i powiedział, że nie chce mnie skrzywdzić. 3. Potrzebowałam pomocy – szybkiej podróży do innego miasta. Sam zaproponował, że mnie zabierze. Zawiózł, poczekał, w drodze powrotnej spontanicznie zorganizował wycieczkę żeby wypełnić resztę dnia. Podziękował za cudowny wspólnie spędzony czas. Postanowiłam, że się zrewanżuję i zaproponowałam wspólne wyjście. Odmówił, bo niepokoiło go, że coś proponuję… Potem przeprosił, powiedział że jestem tak kochana, że nie chce żebym przez niego cierpiała. 4. On ma w planach zakupy. Pyta mnie co sądzę o danej rzeczy, co bym wybrała, co mi się podoba, w końcu proponuje wspólny wypad. Standardowo, miło spędzamy czas, idziemy na jakieś jedzenie. Następnego dnia dziękuję mu za wspólny wieczór. Totalnie olewa temat i wysyła mi za tydzień jakiegoś mema. 5. Najnowsza sytuacja. Mam urodziny. On robi mi niespodziankę, wspólne wyjście. Czuję się cudownie. Ale on zaczyna opowiadać, że niedługo jego kuzynka bierze ślub i nie ma z kim iść, bo osoba którą dawno poprosił (zanim się znaliśmy) zrezygnowała. Impreza za niecałe 2 tygodnie, proponuję że pójdę z nim jeśli ma ochotę. Mówi, że nie może mnie o to prosić, bo powinien zaprosić mnie wcześniej, a nie traktować jak opcję rezerwową na ostatnią chwilę, więc będzie musiał poradzić sobie inaczej. Odebrałam to jako wymówkę, żeby nie iść ze mną. Reasumując, mam poczucie, że gdybym potrzebowała pomocy, zawsze mogę do niego zadzwonić. Regularnie pyta czy wszystko u mnie w porządku. Z drugiej strony trzyma mnie w ramie „przyjaciółki”, kontroluje tę relację na swoich warunkach. Dodam, że przez ten rok poznawaliśmy oboje różne osoby, ale nadal jesteśmy singlami. Zastanawiam się, czy zadawałby sobie trudu (regularny kontakt, oferowanie pomocy, wspólne wyjścia - również z jego znajomymi i w eleganckie miejsca, ponad godzinne rozmowy telefoniczne), gdyby chciał utrzymać tylko relację przyjacielską? Widzicie w tym jakieś rokowania na przyszłość? Do tej pory myślałam, że jest jakiś niezdecydowany, ale po tej akcji ze ślubem zrobiło mi się przykro. Bardzo go lubię, ale nie wiem jak zareagować, jeśli teraz się odezwie.
  9. A czy według Was w takiej sytuacji możliwe jest utrzymanie relacji koleżeńskiej? On wspomniał, że chciałby mieć ze mną jeszcze kontakt. Ja powiedziałam, że szanuję jego decyzję, ale przyzwyczaiłam się do naszych częstych, codziennych rozmów, więc to jest to zły pomysł. Poza tym pomyślałam, że mógł tak powiedzieć, żeby było mi mniej przykro. Na koniec stwierdził, że bardzo mnie lubi, ale skoro robię sobie nadzieję, to rzeczywiście musimy się pożegnać. Zatem daliśmy sobie spokój. Po miesiącu zadzwonił z jakąś błahostką. Mógł to sprawdzić w Internecie. Rozmowa trwała może minutę, z czego większość opowiadał jakim to niewypałem okazał się jego związek. Dostałam też kilka wiadomości z podziękowaniem za pomoc i masą pieszczotliwych określeń. Porozmawialiśmy trochę. Szczerze mówiąc, na chwilę obecną, bardziej ucieszyłam się z tego, że po prostu się do mnie odezwał i mogliśmy pogadać, niż z tego że przemycił informację o tym, że jest wolny. Serio. Jest tylko jeden haczyk: jak on zaczyna rozmowę, to normalnie możemy wymienić wiadomości czy odrobinę się podroczyć (tak jak dawniej), a jak ja odezwę się pierwsza, to nie. W takim przypadku odpisuje zdawkowo, wysyła lajka albo nie odbiera. Rozmawialiśmy 3 razy i teraz znowu jest cisza, ale przyznam, że zaintrygował mnie sposób w jaki kontroluje teraz kontakt Do tego stopnia, że chciałabym zaproponować mu spotkanie, żeby pogadać, na przykład w formie lunchu między zajęciami. Warto próbować, czy takie odgrzebywane relacje nie mają racji bytu? Namieszał mi w głowie tym, że się odezwał.
  10. Jestem absolutnie tego samego zdania, nie popieram takiego wciskania się. Ale przyznam, że widok był uroczy A co sądzicie o tego typu historii? Już jakiś czas temu powstał trend, że długie spódnice udają krótkie albo krótkie udają długie - trudno stwierdzić. Podciągnęlibyście to jeszcze pod tę kobiecość z nutką tajemnicy, czy jednak tyłek na wierzchu? Jestem ciekawa opinii, bo w moim środowisku, czyli kobiet młodych, studentek przeważnie, większość ma co najmniej jedną taką sukienkę/spódnicę w swojej szafie. Ja lubię różnego rodzaju prześwity, bo niewątpliwie podkreślają kobiece atuty, ale wolę je w takiej formie.
  11. Ano właśnie. Ja na przykład nie lubię skupiać na sobie uwagi mężczyzn w miejscach publicznych, dlatego zazwyczaj wybieram spodnie. Trochę wstydzioszek ze mnie, nie mniej jednak na większą okazję nie mogę sobie odmówić sobie bardziej kobiecego stroju (ewentualnie w wakacje - bo bardziej przewiewnie ). Idąc tym tokiem rozumowania, w mojej szafie jest więcej sukienek midi i maxi niż mini, bo przecież im więcej zakryję, tym mniej będą się patrzeć. Nic bardziej mylnego. Zdarzyło mi się kiedyś w takim oficjalnym stroju odwiedzić sklep budowlany. Na efekty nie trzeba było długo czekać Ledwo weszłam do sklepu, a 'pobrudziłam się gipsem' - tak twierdził pan strzepujący mi z pleców niewidzialny pyłek. Potem 'wstrzymałam' kolejkę na stolarce. Tzn. wszyscy panowie, wraz z pracownikiem, patrzyli i czekali aż przyniosę sobie właściwą deseczkę, a ja zupełnie nieświadoma, że wszystkie oczy są zwrócone w moją stronę, błądziłam wzrokiem po cenach i rozmiarach. I nie zapłaciłam za cięcie drewna, taki dodatkowy bonusik
  12. @Sitriel Jak dobrze, że przypomniałaś mi o Januszu Radku. Uwielbiałam jego głos dobrych kilka lat temu, jak byłam nastolatką. Wówczas u Rubika śpiewał Chętnie zapoznam się z jego obecną twórczością A skoro już Rubik mi się nawinął, to o ile te kilka lat temu dostrzegałam tylko charakterystyczne 'klaskanie', to teraz wracam od czasu do czasu, żeby posłuchać pięknych tekstów Jacka Cygana!
  13. Według mnie wiele zależy od podejścia społeczeństwa do takich inicjatyw. Dla mnie ta akcja to moda, która przeminie i odejdzie w zapomnienie. Prawdopodobnie za jakiś czas nikt nie będzie kojarzył na pierwszy rzut oka co kryło się za hashtagiem #metoo i wszystkich historii opublikowanych z tej okazji. Aczkolwiek w przeciwieństwie do innych trendów w mediach społecznościowych, które miały swoje 5 minut (np. oblewanie się kubłem wody z lodem, pamiętacie to jeszcze? - tam też był jakiś chwytliwy hashtag, którego nie przytoczę, bo już nie kojarzę), ten jest dość przykry i osobiście nie popieram. Przeważająca ilość znajomych mi kobiet jest w wieku do lat 25 i zaobserwowałam pewnego rodzaju 'falę' postów dotyczących akcji #metoo. To wyglądało na zasadzie 'psiapsióła udostępniła, to ja też to zrobię'. Uważam to za niepotrzebne działanie i przerysowywanie pewnych męskich zachowań przez pryzmat owej akcji. Nie wliczając przypadków, kiedy rzeczywiście przekroczone zostały granice i działa się krzywda, bo i takie przypadki się zdarzają. Ale nawet jeśli jakaś kobieta ma historię, którą chce się podzielić ze światem jako przestrogą/świadectwem, to w okolicznościach masówki jaka się wytworzyła, nie ma to sensu, traci przekaz i po prostu nie brzmi poważnie.
  14. To ja podzielę się ostatnio wypróbowanym deserem: https://www.womenshealth.pl/odzywianie/Zdrowe-przepisy-orkiszowa-tarta-z-owocami,7460,1 Sezon na gruszki w pełni, więc warto skorzystać Podzieliłabym się fotką, ale zbyt szybko zniknęła...
  15. @Tornado Jak już chcemy tak drobiazgowo rozliczać, to jeden miesiąc spotkań. Ktoś wcześniej też napisał, że dwa, ale nie poprawiałam, to nieistotne. Nie wymagałam żeby płacił za mnie, nie przyjeżdżał autem, z zaplanowanych rozrywek skorzysta już z kimś innym. Na pewno na minusie nie wyszedł Romansideł nie czytuję, więc się nie wypowiem (ale fakt, że moje eseje zawsze były dobre) Widzę, że w temacie już wszystko zostało powiedziane. Zdaję sobie sprawę, że kolejne odpowiedzi od różnych użytkowników były trochę takim tłumaczeniem jak przysłowiowej krowie na rowie, ale czasami takie łopatologiczne podejście pomaga, kiedy trudno samemu nabrać dystansu. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się dużego odzewu i że w ogóle komuś będzie chciało odnieść się do całej sytuacji, a nie tylko do pytania postawionego w tytule.
  16. Brzmi to niefortunnie, ale nie dopatrywałabym się friendzona od razu Wydaje mi się, że dostrzeganie jakichś pozytywnych cech z wzorca matki, babci, starszej siostry etc. u potencjalnej partnerki niczego jej nie ujmuje, a może dodać. Nie jest tak?
  17. @roxtedy jak wspomniałeś o tym całym ciepełku, to uświadomiłam sobie, że w sumie mam to, tylko nie wykorzystałam w stosunku do niego. On jest bardzo związany ze swoją babcią i powiedział mi kiedyś, że przypominam mu ją, bo mam w sobie tyle dobroci, miłości i ciepła. Było to w kontekście tego, że kimś się opiekuję i wkładam w to dużo serca. Lekcja na przyszłość - lepiej słuchać. Wnioski owszem, wyciągnęłam. Zbyt wcześnie przyjęłam za pewnik, że jak ktoś przy mnie jest i mnie się wydaje że jest dobrze, to już tak będzie. Wydaje mi się, że zawiodła też komunikacja. Niby ja nie chciałam poważnej relacji, on nie chciał, a wyszło tak, że zawiesiliśmy relację z powodu niespełnionych oczekiwań. Myślę, że nie da się tej mojej nieśmiałości, postrzeganej jako bierność, wyeliminować całkowicie. Ale konstruktywna krytyka skłania mnie do pracy nad sobą, żeby umieć wykrzesać iskrę, kiedy naprawdę mi zależy
  18. Nie chcę ani rozstrząsać, ani zawracać mu głowy. Do tego na szczęście potrafię sama dojść Od tych wydarzeń minął już jakiś czas i założyłam temat już na spokojnie, żeby poznać Wasze opinie na temat zamieszczony w tytule. Nie ukrywam, że temat relacji to nie jest coś w czym czuję się jak ryba w wodzie, więc dobrze jest poznać inny punkt widzenia, żeby spojrzeć na swoje zachowanie i poprawić to co najważniejsze na przyszłość. Otóż mój problem jest taki, że nie jestem wylewna ani emocjonalnie ani fizycznie. Zajmuje mi to bardzo dużo czasu. Nie lubię eksponować kobiecości (wiem - strzał w kolano) . Mogę być przez to odbierana jako oziębła. Jestem świadoma, że sygnałów z mojej strony było dużo mniej i były nikłe. Długo pisaliśmy zanim się spotkaliśmy, bo mnie tak było wygodniej - nie przepadam za rozmowami telefonicznymi - zgodził się na to, mimo że woli rozmawiać. Nie odwzajemniałam jego dotyku podczas zaczepiania. Oswajał mnie powoli - tak mówił. Widocznie dla niego było za wolno. Dla mnie nawet poklepywanie kogoś po ramieniu jest zbędne i nienaturalne. Raz i to na ostatnim spotkaniu, zebrałam się na to, żeby go przytulić - wiem, to źle, zwłaszcza że mi się podobał. Ograniczyłam się do słów, a nie czynów, cielęcych spojrzeń w oczy (jak to mówił 'zakochane oczka') i tych nieszczęsnych ciastek - bo przecież przez żołądek do serca. Znowu głupie myślenie. Aż do naszej ostatniej rozmowy. Odebrałam ją jako zielone światło do dalszej znajomości, do tego że nie muszę się niczego przy nim wstydzić. Ale na moje zaproszenie na spotkanie niestety już nie odpowiedział. W żaden sposób go nie obwiniam, nawet jeśli to tak wygląda. Ba, ja go nawet lubię tak po prostu, jako człowieka. I kopalnia wiedzy dla mnie. Cenne są dla mnie Wasze wypowiedzi, w sumie nigdy wcześniej z żadnego forum nie korzystałam. Doświadczenie w sprawach damsko -męskich określiłabym jako niewielkie. Mam za sobą, kilka relacji nieudanych na starcie, krótki związek no i tę ostatnią. Ale kiedy zdobywać doświadczenie jak nie za młodu Następnym razem postaram się otworzyć i tyle.
  19. Nie neguję, pojęcie czasu jest indywidualne dla każdego. Dla jednych długo to dla innych chwila. Dla mnie nie było długo. Jak powiedział, że chce się dalej spotykać, to myślałam, że jest w sam raz.
  20. Dziękuję Wam za wszystkie wypowiedzi @Quo Vadis? Możesz mieć rację, ale nie nie odbierałam tego w ten sposób. Wydawało mi się, że sprawia mu przyjemność, że aranżuje nas czas wspólny. Przez inicjowanie rozumiem na przykład: 'Chciałbym zobaczyć Cię w przyszłym tygodniu.' Podchwytywałam temat, czasem proponowałam miejsce. Nie pozostawałam bierna. Chciałam dać coś od siebie, raz upiekłam mu ciasteczka w podziękowaniu za kolejne fajne spotkanie. Sprawiał wrażenie mile zaskoczonego. Nic bardziej mylnego. Jeśli miałabym się okreslić, poszukałabym środka między Twoją wypowiedzią, a tym co napisał @IgorWilk. Postrzegam siebie jako normalną dziewczynę, z normalną urodą. Natura obdarzyła mnie przeciętnie, mam cerę problemową, ale zadbaną i pod kontrolą, a nad ciałem staram się pracować coraz więcej, oczywiście dla siebie Co do mojego ego, on dość mocno je podbudował. Kiedy taki przeciętniak jak ja dostaje sygnały zainteresowania od faceta, którego od pierwszego spotkania uważa za wartego uwagi, to automatycznie czuje się dowartościowany. Więc o wysokich progach mowy nie było. Każda kobieta czasem lubi poczuć się zdobywana.
  21. @Quo Vadis? @HORACIOU5Chciałam przedstawić sprawę skrótowo, w kontekście który mnie zastanawia, żeby nie nawalić ściany tekstu Ale mogę uzupełnić, skoro już zaczęłąm. Na początku znajomości powiedzieliśmy sobie, że nie jesteśmy gotowi na związek w tej chwili. On – z powodu byłej narzeczonej i problemów z zaufaniem, ja – z powodu sytuacji rodzinnej (opiekuję się osobą chorą – opieka całodobowa – wiele wyrzeczeń). Wiedziałam, po prostu, że może brakować mu mojego czasu, dlatego zanim się spotkaliśmy minęły 2 miesiące pisania. Czy ja coś robiłam, żeby go urobić? Hmm. Na pewno był świadomy, że mi się podoba, ale raczej starałam się studzić jego emocje (np. kiedy pisał do mnie całymi dniami z pracy, odpisywałam, że to nie jest konieczne, może mi odpisywać kiedy ma czas itd.) Sytuacja z mojej strony zaczęła się zmieniać kiedy zaczęliśmy się widywać. Zapewniał mnie, że to jest kwestia zrozumienia przez obie strony, moja sytuacja jest przejściowa (osoba jest w podeszłym wieku) i muszę mimo wszystko jakoś układać sobie życie. Między wierszami powtarzał, że nie szuka kobiety, ale nie wierzyłam w to, właśnie przez to że spotykał się ze mną dość często, no i po tym telefonicznym wyznaniu tym bardziej. Ba, zaczełąm nawet tak aranżować moje życie, żeby mieć więcej czasu dla niego, a tu klops, nawet nie zdążyłam mu o tym powiedzieć. Bardzo możliwe, że przerósł go mój obecny natłok obowiązków. W każdym razie zdeptał po prostu moje poczucie własnej wartości, bo sprawiał wrażenie zainteresowanego MNĄ, z całym tym bałaganem dookoła.
  22. Otóż jeszcze niedawno myślałam, że faceci są prości i to że obcy mężczyzna chce gdzieś ze mną wyjść, czy utrzymywać stały kontakt, jest oznaką zainteresowania. Ale teraz mam mętlik, potrzebuję głosu z zewnątrz Kontekst: Facet na samym początku powiedział mi wprost, że jestem atrakcyjną kobietą. Utrzymywał ze mną codzienny kontakt przez 3 m-ce, a spotykaliśmy się przez miesiąc 1-2 razy w tygodniu, zawsze z jego inicjatywy. Ja jeszcze nie zdążyłam pomyśleć o następnym spotkaniu, a on już miał je zaplanowane, bo twierdził, że lubi spędzać ze mną czas. Planami wybiegał bardzo w przód, kupował bilety na wydarzenia, na które już razem nie pójdziemy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, mówił, że odpowiada mu moja osobowość. Mówi się, że kobieta przyciąga wyglądem, a zatrzymuje charakterem – szczerze mówiąc czułam, że właśnie tak się dzieje. Znajomość toczyła się wolno, bo nie doszło między nami nawet do pocałunku – mówił, że aby ułożyć relację z kobietą będzie potrzebował czasu, o ile w ogóle jeszcze kiedyś będzie umiał się zakochać (narzeczona zdradziła go 2 lata temu i z nikim następnym się nie związał.). Aczkolwiek myślałam, że rzeczywiście relacja dopiero się rozwija, bo po ostatnim spotkaniu zadzwonił do mnie mówiąc, że nie traciłby tyle czasu na koleżankę, nie musimy już niczego udawać, przemyślał sobie, i chce się ze mną spotykać, poznać moją rodzinę. Po kilku dniach przestał pisać pierwszy, odpisywał zdawkowo, aż zadzwonił po miesiącu, żeby oznajmić, że ma dziewczynę. Wyjaśnił, że jeśli chodzi o nas to: że nie widzi we mnie kobiety, patrzy na mnie jak na przyjaciółkę i fajnie się rozmawiało. Możemy zostać kumplami. Zdębiałam. Mamy wspólnych znajomych, jedni twierdzą że ma tę dziewczynę, drudzy, że nie, więc po prostu kręcił żeby ograniczyć kontakt. W tym momencie nie jest to ważne, kilka miesięcy to krótka znajomość i chociaż nie rozumiem, to żyję dalej. Myślę racjonalnie i wiem, że zdanie jednego człowieka nie może być wyznacznikiem tego za jaką osobę ja się postrzegam. Zastawiam się jednak, jak w tytule. Marnowalibyście czas na kogoś, kto się Wam nie podoba? Przyznam, że w kontekście naszych rozmów, spotkań i wspólnych planów zabolało mnie to co powiedział mi na koniec. Ja jako kobieta, nie poświęcam facetowi tyle uwagi, jeśli choć trochę mnie nie kręci, o wyznaniach wprost nie wspominając. A Wy?
  23. Beksińskiego bardzo lubię. Van Gogha też. Wybrałam się ostatnio na film Twój Vincent, gorąco polecam jeśli ktoś jeszcze nie widział Film stworzony z niebywałą precyzją. Muszę przyznać, że w biografię twórców nigdy się nie zagłębiałam, a w formie filmu dobrze się przyswaja i pozwala lepiej zrozumieć twórczość artysty. I chociaż malarstwo nie jest jakąś moją ogromną pasją, to z zaciekawianiem czekam na kolejne filmy w tym stylu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.