Skocz do zawartości

andrev2222

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez andrev2222

  1. Wracam i w woli wyjaśnienia pisze protokół z tego co się działo... Obecnie jestem z nią nadal, jej kontakty z EX najprawdopodobniej wygasły, starała się ok. pół roku, intensywnie to "udowadniać", obecnie nie mam zastrzeżeń, a może już przestałem to kontrolować i mam to tam gdzie słońce nie dochodzi... Obecnie problemy przyszły oczekiwane, ale jak to zwykle z nimi bywa, nie zapowiedziane, trochę nie wiem jak się zachować. Raz jest znośnie, raz coś jej odbija i ciężko się odnaleźć w sytuacji, dwa krótkie przykłady: 1. Wakacje spędzone dość ciekawie, sporo pracy, wolne w postaci max tygodnia, ale, to jezioro, to długi weekend nad rzeką, to domek SPA, czynny wypoczynek, rower, kajaki, grille u znajomych, nie tylko moich!, wg mnie dość ciekawie i intensywnie spędzony czas, jakiś miesiąc temu wyrzucanie mi, że ona traci kontakt ze znajomymi, z rodziną? (co tydzień praktycznie obiady u jej rodziców), wyznania niuni..., boi się, że "zostanie z ręką w nocniku"? Gdzie ja nie potrafię ogarnąć tych słów, bo jak wspomniałem, wypełnialiśmy każdą wolną lukę czasową, jak nie z moimi znajomymi i rodziną, to z jej. 2. Jesteśmy u mnie u rodziny cały długi weekend, jest wesoło, ciekawie, sex również, mamy możliwość być sami, są warunki, laska dogaduje się dobrze z moją rodziną, wręcz odczuwam, że należy do jej części. Wracamy po 4 dniach i po przekroczeniu progu swojego mieszkania, w sensie jej, widzę w jej oczach i czuję, że najchętniej chciałaby mi coś powyrzucać, walczy z sobą, szuka pretekstu, jakbym był niemile widziany, ale na próby wypomnienia tego wprost, wyrzuty, że nie wiem o co się rozchodzi, bo faktycznie nie wiem. Cholernie to męczące i zbijające z tropu... Teraz aktualna sytuacja, u niej dłuższy urlop, ja nie mogę niestety, obowiązki w pracy, ona dostała, coś ok. 2 tyg., mówi, ze zwariuje od ciągłej pracy i musi odpocząć od tego wszystkiego i nawet jak ja nie mogę to ona jedzie i pojechała w arabskie towarzystwo, sama, poinformowała tylko, że się wybiera i pojechała, z koleżanką. Nie było większych kłótni wcześniej, tak po prostu, bo ona "nie miała wakacji", gdzie moim zdaniem, całkiem nieźle, wspólnie się bawiliśmy, ale ona nic nie przeżyła i zwariuje, jak nie pojedzie. Powiedziałem, że nie mam nic przeciwko... Coś tam napomknęła, że jak wróci, to chciałaby spędzić czas ze mną, zostaną jej 4 dni urlopu i chce, żebym coś zorganizował, jakieś miłe zorganizowanie czasu, "domek cud", kilka dni, "gdzieś bliżej". Powiem szczerze, że trochę ch.j mnie strzela, od samej gadki, bo nie jestem pewny, o co się rozchodzi tej kobiecie, albo ja jestem jakiś nieprzystosowany do obecnych czasów, jak to ona zdefiniowała. Dodam, ze ciągle nalega na potomka, za każdym razem jak się widzimy praktycznie, a ja mam coraz większe wątpliwości, czasem jak ględzi o dziecku to sexu się wręcz odechciewa, bo nie wiadomo na czym się stoi i jakie będą konsekwencje. Podpowiedzcie coś, bo pomimo tego, że staram się trzymać tą ramę ze wszystkich sił, czuję, że i tak wymyka mi się ona, z rąk
  2. W miarę, w chłodny sposób, podchodzę na chwile obecną do tego wszystkiego Oczywiście, że się nauczyłem, albo utwierdziłem się w przekonaniu, że one potrafią robić coś zupełnie sprzecznego z tym co mówią, a może nawet myślą... Wiem, że to naiwne, ale była bardzo przekonywująca, praktycznie zawsze, nie dało się w żaden sposób poznać, że coś nie gra, ale po skonfrontowaniu tego co robiła, z rozmowami ze mną, było to po prostu dziwne. Może nie byłem aniołem, trzymałem ją krótko, ale gdybym taki nie był, jestem przekonany, ze nie byłbym z nią nawet miesiąca. Mówiła, że się bała, że mnie straci, stąd te rozmowy, nagabywanie byłego, bo to taki dobry "przyjaciel" teraz, wiem pierd...nie, ale teraz walczy jak tygrys o moje względy, plus te teksty o dziecku, co mnie trochę zbiło z tropu...
  3. Nic nie rozważam, ja teraz raczej obserwuję, co ona wymyśli, dzielę się tylko przemyśleniami pani. Bo mam niewielki wpływ na to co siedzi w jej głowie, ale skoro to powiedziała, postanowiłem to napisać. Rady osób postronnych są bezcenne, myślę, że dzięki wcześniejszemu tematowi o mojej ex, jestem teraz tam gdzie jestem, jestem bardzo wdzięczny za rady, bo to kim była osoba z poprzedniego wątku i jak się zachowywała, dopiero do mnie dotarło, po sugestiach z forum, ale to przeszłość,z która nie chcę mieć nic wspólnego, a raczej z tą osobą, teraz jest ktoś inny i na razie obserwuję i dziele się tym co uda mi się dostrzec i co wydaje mi się istotne... Kolejna sprawa to kontakt z byłym, teraz mówi, że to koniec, nie chce mieć z nim już nic wspólnego, wie, że głupio robiła..., niedawno były jego urodziny i wysłała mu jednak życzenia, na pytanie po chuj to robi, stwierdziła, że "jest to człowiek, który kiedyś był dla niej ważny i że nawet do pierwszej "miłości", który jest już zamężny, pisze życzenia", bo już tak jest, ale, że to nic nie znaczy...
  4. Mógłbyś rozwinąć myśl? Z dziewczyną w końcu mam kontakt, ponieważ od miesiąca mnie przepraszała i dążyła do tych rozmów. Wydawało mi się wręcz poniżające, uciekanie od jakiegokolwiek kontaktu, ale to co od niej usłyszałem zaskoczyło mnie i chciałem poznać na to punkt widzenia innych osób To nie jest tak, że nie słucham, niektóre rady na prawdę potrafią uratować skórę, biorę pod uwagę wszystkie wypowiedzi, ale w życiu różnie się układa...
  5. I żeśmy się jako tako dogadali, przynajmniej chwilowo, bywałem u niej, trochę rozmawialiśmy i właśnie te rozmowy są bardzo zastanawiające. Laska ma zamożnych rodziców, bardzo pomocnych przynajmniej, jeśli chodzi o jej osobę. Leżymy sobie i prowokuję do poważnej dyskusji i zaczyna mówić. Mówi, ze chciałaby dziecko ze mną, twierdzi, że ja nie musiałbym być konieczny w wychowaniu, bo ona wie, że może mnie stracić, bo "nie jestem gotowy" i jak twierdzi, w najgorszym wypadku, mogłaby, się rozstać, ale z dzieckiem, na moim koncie. Na moje sugestie odpowiada, że jest w pełni świadoma i że nawet mogłaby spisał jakieś papiery u "papugi", wykluczające mnie z jakiejkolwiek odpowiedzialności, nawet nie wiem, czy jest to możliwe prawnie. Dziwne akcje na początku, po 9-11 miesiącach akcje z byłym, a teraz to, nie wiem co o tym myśleć...
  6. Olałem jak na razie panią lekkich obyczajów, chyba faktycznie nie warto, a jakie oburzenie, wkurwienie, na koniec skwitowanie, że już mnie mnie nie lubi..., a po jakimś czasie, znów jednorazowa wiadomość, że tęskni Z tymi babami faktycznie jest coś nie tak
  7. Właśnie nie naturala sytuacja, delikatnie mówiąc Pytonga ja do tej osoby nic nie czuję i serio nie interesuje mnie co ona czuje do mnie, mam teraz totalnie gdzieś, wręcz "wy....ne", co i z kim ona robi, zresztą łatwo się domyślić skąd ma kasę choćby na ten hotel, skoro nie pracuje razem ze swoim "partnerem", a mi takie propozycje składa. To jest cichodajka, dodam, że powiedziałem jej, że złotówki odemnie nie dostanie, na co ona odpowiedziała, że za wszystko zapłaci, tylko żebym przyjechał i ją przeleciał Gdyby w miarę atrakcyjna kobieta, którą znacie, dawała by wam taka propozycje, sami byście zapewne musieli przemyśleć sprawę i zastanowili się, czy nie skorzystać z okazji. Tylko ta jej postawa zupełnie mi nie odpowiada, bo jeszcze czegoś takiego nie było mi dane oglądać, żeby cicha, to cicha, ale prostytutka, którą pewnie stuka pół miasta, chciała się pieprzyć i jeszcze za to płacić, gdzie tu jakaś logika?
  8. Panowie, muszę odkopać, bo zastanawiam się co zrobić z tym fantem jaki od niedawna ma miejsce. Oczywiście olałem zupełnie tą kobietę, wiem, że się ku...ła przez ten czas, a minął przeszło rok, średni, co 3 miesiące jakiś sms od niej "Hej mógłbyś pogadać", i takie tam pierdolamento, nic nie odpisywałem, albo zdawkowo, miałem ją i nadal mam w dupie. Ostatnio przez dwa tygodnie pisze, że chce się ze mną bzykać, od tak, na początku olewałem to, czasem pisałem, że za piękny jestem, żeby za to płacić i o jakiejkolwiek kasie odemnie może zapomnieć, poza tym nie interesuje mnie ona jako kobieta, że stać mnie na coś lepszego. Teraz namawia mnie na przyjechanie do niej i zabranie jej na bzykanie, tak po prostu, mało tego zaproponowała nawet, że to ona zapłaci wtf.? Teraz proponuje, że chce zabrać mnie do hotelu, za który zapłaci, tak po prostu, tylko na bzykanie, bez żadnych zobowiązań. Nie ukrywam, że przez myśl mi przechodzą pomysły, żeby z tego skorzystać, tylko nie wiem, co ona chciałaby osiągnąć, skoro puszcza się za kasę, to rżnął ją pewnie dzień w dzień, wisi mi to teraz, ale czego ona może chcieć odemnie? Teraz mieszka z tym kolesiem, który zrobił jej dziecko, są podobno w "otwartym związku" i ona się puszcza będąc z nim za kasę, on na to pozwala, albo nie ma wyboru, cholera go wie:) Co z tą dziwaczną sytuacją zrobić...? Iść do tego hotelu, dobrze się pobawić, poruchać i wrócić do świata żywych, czy olać to wszystko...?
  9. Jeszcze te jej dzisiejsze zachowanie..., telefony, rozmowy, jak gdyby nigdy nic się nie stało...
  10. Więc przez dwa tygodnie starałem się milczeć, prosiła o spotkanie, żeby pogadać, spotkałem się w końcu, a właściwie odwiedziłem, między czasie jakieś krótkie rozmowy telefoniczne. Na początku nie chciała za bardzo rozmawiać, wręcz trochę sfochowana jakby była..., miała jakieś pretensje o to, że po moim odkryciu rozmów z byłym, teraz bawię się jej uczuciami. Następnie się rozkręciła. Śpiewka chyba standardowa, że nie wie dlaczego to robiła, że teraz chce być tylko ze mną, przejrzała na oczy co może stracić itd. Wyznawanie miłości spowodowane wg niej było tym, że może coś do niego czuje/czuła, ale mnie kocha bardziej. Na pytania dlaczego chciała się z nim zobaczyć tłumaczy, że nie wie czym się kierowała, może, że byłem trochę oziębły, nie poświęcałem wystarczająco dużo czasu dla niej..., nie była pewna mojego uczucia. Wyznała, że raz się z nim widziała, ale do niczego nie doszło. Przyznała się, jeszcze raz do jechania z palca przed kamerką, po 4 miesiącach kiedy była ze mną, a inne rozmowy, były "normalne". Ostatecznie przyznała jednak, że to jej wina, że nie mogła się odciąć, ale teraz będzie inaczej, prosiła, żeby dać jej szansę. Zostałem na noc i jak podpowiadaliście zerżnąłem na wszystkie możliwe sposoby, z rana zachowanie wzorowe, nawet zaskoczyła mnie śniadaniem. Czy to wszystko co teraz mówi może być prawdziwe, czy ktoś spotkał się z tym, że kobieta wykorzystała daną jej szansę?
  11. Witam temat poniekąd dotyczy starszego mojego wątku na forum lub osoby z nim związanej, ale nie będę przypominał tamtej historii, na tamtą chwile to były początki, natomiast w skrócie postaram się opisać obecną sytuację, kogo będzie interesowało to zajrzy:"Początek związku, żądza, wymagania, wyrzuty i zaborczość"W skrócie, po kiepskich początkach, postanowiłem spróbować.Mam 33 lata, poznałem panią ok. roku temu, ona ma 30l, rozwódka, ale bez dzieci, ja również nie posiadam potomstwa. Na początku sporo kłótni, docierania się, mnóstwo sexu. Następnie wspólne wyjazdy, weekendy, pomieszkiwanie ze sobą, w końcu poznawanie swoich rodziców, rodzin... Do rzeczy, wszystko było w jak najlepszym porządku ostatnimi czasy, przez przypadek skorzystałem z jej kompa, którego nie wyłączyła, na którym chciałem coś sprawdzić, był włączony messenger, zajrzałem i nie było by w tym nic szczególnego, gdyby nie jeden kolega, który był na tabene jej byłym, drugim "stałym" po mężu, ja byłem 3, w przeciągu 3 lat. Podobno 3 razy do siebie wracali, niby za każdym razem on z niej rezygnował. Do rzeczy, pani utrzymuje z nim kontakt non stop, piszą codziennie, praktycznie od pierwszego dnia, kiedy mnie poznała. Po ok. 4-5 miesiącach pisze do niego teksty, że ja nie rokuje, nie zasługuje na dzieci od niej, że kocha tylko jednego, jego. Dodatkowo, że ze mną nie sypia, bo myśli ciągle o nim, w rzeczywistości bzykamy się jak króliki, praktycznie od pierwszego dnia znajomości. Co jakiś czas dąży do spotkania z nim. Po ok. 6-7 miesiącach, udaje się, ale z rozmowy wynika, że udało im się spotkać tylko na chwilę, nie spali ze sobą, przynajmniej tak wynika z rozmów. Dalej gadają o sexie, jakieś zbereźne rzeczy i inne pierdoły, ale chwilami również bez podtekstów. Bardzo często o tęsknieniu do siebie, o miłościach względem siebie, przez wideokonferencje, z ostatniego tygodnia np., że już jest goła i do wanny włazi, następnie rozpoczynają wideokonferencję i tak się kręci. Ogólnie on sprawia wrażenie trochę, jakby chciał ją spławić, przypominając o niewłaściwym zachowaniu będąc z kimś w "związku", jednak nie dają za wygraną i nadal utrzymują kontakt. Oczywiście cały czas ze mną sypia, jeździ na wycieczki, coraz bardziej poznaje ze swoją rodziną, jest generalnie, na pierwszy rzut oka prawie idealnie, nikt by się nawet nie domyślił, że robi coś takiego. Po konsternacji, płacz i zarzekanie się, że z nikim oprócz mnie nie spała i że to tylko rozmowy, sama nie wie dlaczego pisała i to w taki sposób z nim, przyznała się nawet do brandzlowania przed kamerką przed nim, ale na początku naszej znajomości, teraz tego podobno nie robi. Zaklina się, że przestała by z nim rozmawiać, tylko dlaczego, po roku i w dodatku po moim odkryciu. Mówi, że i tak by z nim zerwała kontakt, bo coraz lepiej nam się układało, że już teraz nie chce z nim żadnego kontaktu, chce być tylko ze mną. Z drugiej strony, to o czym z nim pisała, o chcicy jaka ją nachodzi, z "pokazywaniem się nago" na kamerkach i wyznaniami "miłości" włącznie, czasem pisząc wręcz obraźliwe rzeczy na mój temat, chyba jest niewybaczalne..., poza tym nie przypominam sobie, żeby w taki obraźliwy dla niego sposób, kiedykolwiek rozmawiała o nim, ze mną, to też jest zastanawiające. Sama nie wie dlaczego tak pisała, rozmawiała przez kamerkę pokazując się tamtemu i to jeszcze dzień w dzień, nawet wtedy kiedy było między nami zajebiście i w łóżku i poza nim. Panowie, panie zresztą też jeśli są tu takie, co byście poradzili, jako osoby 3cie, chłodno patrzące na coś takiego z boku, bo trochę się gubię obecnie, w swoich myślach
  12. Ok wiec pisze na bieżąco i czy ktoś to uważa za przedszkole, czy za podstawówkę opisze, może kogoś zainteresuje dalszy ciąg historii, na razie jeszcze bez puenty... Pani po moim krótkim milczeniu zaczęła się odzywać, wczoraj i dziś. Z rozmowy wynikło, że bardzo tęskni i chce się spotkać za wszelką cenę. Nie ukrywam buzowało we mnie jak w Coli po mentosie, na początku uległem, umówiłem się, praktycznie na bzykanie, ale odpisałem, ze po przemyśleniu sprawy nie życzę sobie traktowania w taki sposób, jak koło zastępcze i życzyłem dobrej zabawy. Po 2 godzinach przed chwilą, odpisała wszystkie swoje żale, ale jutro jest do dyspozycji, śmiem twierdzić, że z rozmowy wynikało, że i z pracy by zrezygnowała, żeby tylko się z nią spotkać. Jestem w szoku, wiedza to jednak potężny oręż. Nie wiem jak to się wszystko skończy, ale na razie się opłacało, choćby dla własnego samopoczucia, bo po sexie owszem byłby człowiek spełniony, ale jednak w dalszej perspektywie czułby się jak śmieć, a nie jak zwycięzca... Jednak ciężko być mądrym w takich sytuacjach, albo jeszcze wiele nauki przede mną. Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja...
  13. Częstotliwość jest trochę większa, bo średnio widzimy sie 2-3 razy w tygodniu i praktycznie od początku się bzykamy, jeśli ma to aż tak istotne znaczenie... Pech chciał, że dzisiaj byłem w pracy, taki już jej urok, że zdarza się i w niedziele popracować. Jeszcze się z nią nie widziałem. Ale wczoraj bombardowała mnie wiadomościami i telefonami, odpowiadałem w miarę możliwości, dziś z rana również dążyła do kontaktu i zamieniliśmy kilka ładnych zdań. Wyjaśniło się co nieco, przynajmniej jeśli chodzi o koleżankę zza granicy, bo była dzisiaj z naszymi wspólnymi znajomymi na wycieczce, razem z nią... Jednak nasi znajomi się zawinęli, one zostały. Od rana się nie odzywała, ale wieczorem zadzwoniła. Na wycieczce spotkały jakiś kolegów koleżanki, 2 facetów:), obydwoje są lekarzami, nawet nie wiem po co mi o tym wspominała?:) i pojechały z nimi, do knajpy, w sąsiedniej mieścinie, skąd do mnie dzwoniła, nawet wysłała fotkę, nie brałem sobie za bardzo tego do głowy, olałem to. Pogadaliśmy chwilę, niby było wszystko ok., życzyłem miłej zabawy i od ok. 20 cisza. Więc zapewne pierwsze skrzypce w tej całej szopce, która ma miejsce od tygodnia gra koleżanka, ale o co chodzi z resztą i co one chcą osiągnąć, to ja już nie ogarniam...
  14. No dzisiaj przeszla sama siebie, z zaproszeniami wlacznie, z ktorych nie skorzystalem. Tutaj jest wlasnie caly pies pogrzebany, ze ta osoba jest jakas inna, inna niz pozostale, to nie pierdy nad kreska zaznaczam. W sumie ok. 4 miesiace trwa to "cos", ta "znajomosc". Tylko te 48, czy 72 godziny calkowicie mi nie pasuja, spytac wprost dlaczego milczala, co ja uwieralo przed odezwaniem sie w tym okresie..., teraz nie pisze juz o znajomej, ktora miala na 2 tygodnie przyjechac, gdzie ona sie k..wa podziala? O to ja nie pytalem...
  15. Tak, jest to ta sama osoba, nie staram się wypłakać, tylko liczę na cenne wskazówki, a to diametralna różnica. Nie opisałem związku z tamtym tematem, ponieważ skupiłem się na mechanizmach, które teraz dane mi było zaobserwować, z przeszłości starałem się wyciągnąć wnioski i zostawić ją niejako za sobą. Jeśli chodzi o temat smsów, to forma, być może niewłaściwa, ale kontaktu. Nie ukrywam, że zarówno jej, jak i mi taka forma kontaktu na swój sposób odpowiada, rozmawialiśmy na ten temat ze sobą, jednak zdaję sobie z tego sprawę, że takie przekazywanie informacji ma swoje wady. Wracając do tematu dziś już się odzywa, życzy miłego dnia, żartuje, zaprasza na jakiś rower, raz dzwoniła? Nie ukrywam, że trochę mnie to skołowało. Na razie nie odpowiadałem i zastanawiam się, czy przekazać jej informacje, że dzisiaj nic z tego, bo jestem w delegacji w Mandżurii, czy się z nią jednak spotkać...? Odbierać telefon, odpisywać, czy dać sobie na jakiś czas siana i potraktować jak powietrze...
  16. Sorry za te pierdy, ale uważałem tą osobę za kogoś wyjątkowego, jednak potrafię przebiegunować momentalnie myśli, sam nie jestem pewny, czy przyszedł na to czas...
  17. Witam, jakiś czas nie miałem okazji tu zaglądać, jednak w okolicy świąt wielkanocy, miałem nietypową sytuację, chciałbym się poradzić. Laska jest ok. 30, ja zresztą też, "razem" ok. 2miesięcy. Było miło pięknie i ładnie. Na wielkanoc propozycja poznania rodziców jej, niestety nie, za wcześnie i za poważne święto, to nie zaręczyny jeszcze. Przechodzę do sedna, w święta gadanie przez tel, później do 2 w nocy sms'y. Dowiedziałem się, że jakaś koleżanka, niby najlepsza, przyjeżdża zza granicy, zaraz po świętach, w kolejny dzień, ok. Następnego dnia powrót do "życia", praca, teoretycznie, bo nie wiem gdzie "ona" sie znajduje, cisza totalna. Do tej pory, przez 2 miesiące 10 smsów z rana, 30 popołudniu, codziennie. Tego dnia zero, nic. Ok 21 spytałem czy wszystko ok., o 2 w nocy, po 5 godzinach, dostałem odpowiedź, uwaga "ok", dosłownie. Wkurwiłem się i nie odzywałem się, następnego dnia ok. 23.30 jej sms, "chyba nie wszystko ok", odczytałem dopiero z rana, odpisałem po południu dnia następnego, jakiś zdawkowy tekst. Teraz mam rozkminke, bo panna się odezwała o ok. 17 z pretensją, że się nie odzywam, odpisałem o ok. 21, później cisza do 23, o 23, dostałem smsa, że spała. Koleżanka podobno siedzi u niej, z tego co wiem nie przepada za mną. Ale o co tutaj chodzi, jak sądzicie wpływ koleżanki, jakiś shit test, przez spotkanie po latach przyjaciółek. Jak się zachować, żeby wyjść z tej sytuacji zwycięsko, a przede wszystkim z honorem...? Bo koleżanka ma być przez 2 tygodnie, może po tym okresie wróci obraz tej osoby którą znałem dotychczas..., ale sam nie jestem pewny, czy chce żeby się tak stało
  18. Staram się wyłapać o co chodzi tej niewiaście i się trochę gubie. Po kilku dniach zachowywania się jak do rany przyłóż, ja jednak nieugięty, nagle dziwy sms z pretensjami, na którego ostro zareagowałem i cisza przez weekend i dzień, czy dwa, i nagle o 1 w nocy sms, że przypomina sobie mnie i jej trochę szkoda tego wszystkiego, tak w skrócie. Spałem, więc nawet nie usłyszałem, że przyszedł, odpisałem dopiero ok. 20 następnego dnia, jak już wszystko ogarnąłem i przez 4 godziny na razie cisza, o co tutaj chodzi, z czystej ciekawości nurtuje mnie o co tutaj chodzi. W co gra ta pani i co chce ugrać, a może już mnie olała? Ciekawa lekcja, bo nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji, niby wszystkie są do siebie nieco podobne, ale jednak diametralnie różne
  19. Dzięki za rady, za słowa krytyki również, bo przede wszystkim dzięki nim człowiek może się najwięcej nauczyć. Sytuacja na chwile obecną wygląda dość dziwnie. Po zakomunikowaniu dość jednoznacznie pani, ze nie życzę sobie żeby w taki sposób ktoś ze mną pogrywał i próbował szantażować (szantaż zdradą). Wypłynął również temat wspomnianej cało weekendowej imprezy u patoli, mówiła, że były jeszcze dwie laski oprócz jej i ona absolutnie nic złego tam nie robiła, mówiła w taki sposób, że byłbym nawet skłonny jej uwierzyć...? I teraz najciekawsze, po szczerej rozmowie mówi mi, że tak nie należy od razu oceniać i skreślać człowieka, że da mi więcej swobody i przestanie się o wszystko czepiać, obiecała wyrozumiałość, no wręcz bym powiedział, że przyłóż do rany. Normalnie z nią rozmawiałem, ale nie mieliśmy kontaktu fizycznego, nie widzieliśmy się ze sobą od wtorku do teraz (sobota), więc raptem kilka dni, do wczoraj próbowała namówić na spotkanie, żebym przyjechał bo ona tęskni itp. Nawet specjalnie nie musiałem nic wymyślać na biegu, po prostu miałem zawał pracy w tygodniu i od wtorku do czwartku, nie miałem zwyczajnie czasu. W czwartek jakoś w rozmowie się lekko "popsztrykaliśmy" i w piątek zero kontaktu, gdzie wcześniej przez te 2 dni widać było, że się stara kobieta. Późniejszym wieczorem napisałem tylko dobranoc. Na co ona już z rana następnego dnia, małą litanią mnie zaskoczyła, gdzie wytykała już, że się zawiodła itp. frazesy. Na końcu skwitowała, że mogłem darować sobie również "dobranoc". Wiem, prawie na pewno, że z tą kobietą nie będę w stałym związku, zresztą już na początku tygodnia jej to zakomunikowałem, jednak myślę, że każde doświadczenie może nas czegoś nauczyć, w związku z tym, czy wyżej opisane zachowanie i taka dziwna huśtawka nastroju jest standardowa lub co może oznaczać taki dziwny zwrot akcji, że po takiej zmianie w potulnego baranka, nagle znów pokazuje swoją drugą twarz i stara się mnie podporządkować, a może spławić, już sam nie wiem...
  20. Witam ponownie, po dłuższej przerwie. Napisałem już o moich wcześniejszych doświadczeniach, którym musiałem stawić czoła. Podpowiedzi i rady, starszych, bardziej doświadczonych braci bardzo mi pomogły. Temat dotyczy nowej relacji, którą nawiązałem przez portal społecznościowy. Mam 32l, w miarę poukładane życie, jakiś status społeczny, nie brakuje mi ani na rozrywki, ani na codzienną egzystencję, tyczy się to zarówno środków materialnych, jak również wolnego czasu. Pani ma 30 lat, jest po rozwodzie. Od rozwodu minęły 2 lata. Z poprzednim mężem nie miała dzieci. Rozwód z jej inicjatywy, partner stronił od sexu, według jej opowieści, czego nie mogła znieść na dłuższą metę, sex 1-2 razy na 3 miesiące?. Po rozwodzie przez te 2 lata, miała dwóch stałych partnerów i zdarzały się czasem jakieś przelotne znajomości, teoretycznie, między tymi "związkami". Osoba w miarę ogarnięta, z pracą, nawet mieszkaniem, jako prezent od rodziców. Rodzice "na stanowiskach", ogarnięci ludzie, na pewno do patologii im bardzo daleko. Jesteśmy "ze sobą" dwa miesiące. Po kilku pierwszych spotkaniach miałem bardzo pozytywne wrażenie. Od czasu do czasu chciała gdzieś wyjść, powiedzmy, że była wyrozumiała, starała się zrozumieć również moje potrzeby, a wiadomo jak ciężko im to przychodzi. Sex praktycznie od początku, zresztą bardzo dobry jakościowo. Większość znajomych również bez zastrzeżeń, jednak, w pamiątce po jednym z byłych zostało pewne grono kolegów, które budzi wiele kontrowersji, jako, że swego czasu nie byłem święty, wiem doskonale o kim mówiła i o jakich miejscach. Byli to ludzie o naprawdę ciężkiej przeszłości, dlaczego o nich wspominam, za chwilę. Przejdę do sedna, bo kilka sytuacji nie mogę ogarnąć i nie wiem jak je interpretować. Spotykamy się z reguły 3, rzadziej 2 razy w tygodniu, z reguły są to dłuższe spotkania nawet po 24 godziny. Akurat na tyle pozwala mi wolny czas, ze względu przede wszystkim na życie zawodowe. Na początku nie było, żadnych obiekcji. Jednak po niecałym miesiącu znajomości miałem propozycję, a nawet wręcz nalegała, żeby z nią zamieszkać. Nie zdecydowałem się ponieważ uznałem, że jednak jest jeszcze za wcześnie, właściwie się jeszcze nie znaliśmy. Po ponad miesiącu, ze względu na brak czasu, o czym jej powiedziałem, nie mogłem poświęcić całego weekendu i spotkałem się z nią w czwartek. W piątek okazało się, właściwie po fakcie, że jest na imprezie. Nie wnikałem, chciała się zabawić droga wolna. Pisała w piątek, trochę w sobotę, w niedziele cisza, aż do późnego popołudnia. W niedzielę późnym wieczorem jakoś się zgadaliśmy i spotkaliśmy się. Okazało sie, że od piątku do niedzieli była na jednej imprezie, u znajomych o których wspominałem, przypomnę skrajna patologia i kryminał przez duże K, niektórzy towarzysze po ciężkich wyrokach, na kwadracie 4x4, z kawałkiem kibla, w którym jak to określiła, nie dało się nawet odlać. Wiadomo %, ziele i ścieżki, jak to bywa w takim klimacie. Na pytanie czy ją to kręci, a wygląda zupełnie niepozornie i na pierwszy rzut oka nikt by nawet nie pomyślał, że nie stroni od takich klimatów, odpowiedziała, że nie, że spotkała się tylko ze starymi znajomymi i trochę odpłynęła. Dalej się spotykaliśmy, ale stawała się coraz bardziej zaborcza. Zaczynała mieć pretensje o brak czasu dla niej, za olewanie z mojej strony, chociaż odbijałem piłeczkę i wręcz kontrowałem, mówiąc, że nie zamierzam przewracać życia do góry nogami i że nie tylko jej zdanie się liczy. Dochodziło do sytuacji, że po spotkaniu, kiedy przebywaliśmy praktycznie całą dobe ze sobą, wyskakiwała pod koniec z pomysłami na wycieczki, nie do kina czy baru, tylko do miejsc oddalonych o 200-300km, czasem 400km, co chciała realizować, praktycznie od ręki, nie zwracając uwagi na to, że czasem były to godziny popołudniowe, a następnego dnia czekał nawet nie tylko mnie, ale również ją dzień w pracy od samego rana. Prawie za każdym razem, jak ją odwiedzam, ma pretensje o to, że poświęcam jej za mało czasu, a przypominanie, że 3 razy w tygodniu, po te 12, czasem 24 godziny, to wcale nie jest mało, nic nie daje. Czasem wręcz odechciewa się nawet odwiedzin, ze względu na świadomość, że zamiast spędzić miło czas, będzie się wysłuchiwało ciągłych pretensji, właściwie o nic. Ostatnia sytuacja, trzeba było odświeżyć stare znajomości, i trochę przypielęgnowąć obecne i poszedłem na piwko, nawet nie do knajpy, tylko do znajomego, posiada warsztat, skrzyknęliśmy się w kilku, udostępnił lokal, wypiliśmy po kilka piwek, męskie towarzystwo, bez obecności samic i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Rozmawiałem z nią wcześniej o tym, że muszę tam być i w tym czasie przyjmowała to normalnie. Podczas piwkowania, pisała już o jakimś koledze z którym rozmawiała itd., bo "ja ją olewam", napisałem, że porozmawiamy o tym, jak wrócę. Kolejnego dnia oczywiście pretensje, że byłem tam wczoraj i że ona tego samego dnia rozmawiała z ostatnim byłym i on ja zapraszał do siebie, nawet przyjęła zaproszenie i mając na uwadze to, że ja nie poświęcam 100% czasu dla niej, ona już praktycznie się do niego wybierała i że powinienem być jej wdzięczny za to, że do niego nie pojechała, "bo różnie mogło by się to skończyć...". Panowie czy to jest normalne po 2 miesiącach znajomości...? Proszę o komentarz, może jakąś podpowiedź, kogoś kto spojrzy na to chłodnym okiem z boku.
  21. Witam, odkopię trochę stary wątek. Otóż jeśli chodzi o kontakty z moją byłą kurewną, zerwałem je całkowicie, zablokowałem wszystko, od czasu do czasu pisała jakieś pierdolamento z innych numerów lub dzwoniła. Jednak sytuacja nieco się zmieniła po porodzie, całkiem niedawno, z innego numeru wysyłała mi zdjęcia dziecka, z jakimiś dopiskami, "zobacz jaki podobny do ciebie". Do tego znów wróciły próby kontaktu po 2, 3 razy dziennie? Dodam, że pani, przynajmniej kiedyś, ja zresztą też, pewna była w 100%, że dziecko nie jest moje. Podejrzewam, że tatuś, po raz kolejny przejrzał na oczy i kopną ją w 4 litery i próbuje teraz znaleźć jelenia. Jak sądzicie, nie zawracać sobie głowy i jak do tej pory ignorować, te dziwne podchody, czy może odebrać, żeby wyjaśnić sobie pewne kwestie...
  22. Knockout:) Matiz ja powiem tak, że laska jak laska, tylko dodatkowo psycha zepsuta kur...wem, sam nie zauważyłem na początku, że to dz..ka. Ale najgorsze co można zrobić z taką osobą, to związać się emocjonalnie, nie mówiąc o dzieciach, bo to całkowity samobój. Dopóki trzymasz dystans i masz ją całkowicie w dupie, jest ok., ale gdy się zapomnisz i odpłyniesz, to poległeś i sam siebie zniszczysz i zadręczysz od środka, rozmyślając z kim pieprzy się lub komu teraz ciągnie Twoja pani, bo właśnie "wyszła do koleżanki", albo "sklepu", ja tak miałem pod koniec mojej poprzedniej znajomości z niewiastą, która właśnie miała skłonności do ku.....ia się, a dodatkowo posiadała bajtla, co teoretycznie powinno ją skłonić do refleksji nad sensem życia, ale nic bardziej mylnego, sypała się jeszcze gorzej niż bezdzietne. Moim zdaniem można kilka razy, najlepiej bez kasy, albo przy minimalnych kosztach, żeby wybadać teren i zanim coś sobie ubzdurasz kop w dupę dla takiej pani. O nią się nie martw, takie jak one zawsze spadną na 4 łapy, dałbym sobie rękę uciąć, że następnego dnia jak Ty będziesz rozmyślał, ona już będzie rżnąć się z innym, więc cytując naszego drugiego wieszcza narodowego Zenona:) "Nie ma czego ratować, nie ma czego żałować, było i się skończyło"
  23. Witam, po tym chorym związku się trochę uspokoiło, może przede wszystkim dzięki Wam, jeśli ktoś kojarzy to zerknie lub brał udział w dyskusji, z mojego głównego tematu. W każdym razie, na razie mam święty spokój, już przez 4dni, ale jak ktoś dręczył przez 5 miesięcy, to już sukces, dla mnie to jak uwolnienie się od od jakiegoś pasożyta, który wysysa energię do działania:), twardo trzymałem się porad odnośnie mojej kurewny i dzięki temu mam trochę lżej. Ale kolejna historia, mnie nie ominęła, dotyczy cichodajki, z którą się spotkałem, trochę mimowolnie, wyszło to po imprezie, ale nie ważne zrobiliśmy swoje i każdy był zadowolony. Powtórzyło się to po raz kolejny, zapłaciłem jej, ale wtedy coś było nie tak, bo chciała tyle co równowartość jakiejś 0,7. Natomiast ostatnio pisze do mnie co ok. 2 dni czy mam czas, żeby się "gdzieś wyrwać", bo jej się nudzi, na pytanie o kasę odpowiada, "że to nie najważniejsze", mogę po drodze ewentualnie kupić fajki. Byłem już raz na takim spotkaniu, kupiłem fajki i 2 somersby niuni, było miło, ale nie wiem o co chodzi i co się kroi. Ona ma 29 lat nie ma dzieci, podobno nie może, ale jestem przezorny. Czy to gra z jej strony? Ostatnio ja chciałem się spotkać, to napisała, że chciałaby, ale lepiej jutro, bo dzisiaj ma dużo zajęć. Napisałem że ok. olałem to. Po 3 dniach napisała, że chciałaby mnie zobaczyć i chociaż pogadać, "sex jak najbardziej", nie skorzystałem, wiem może głupi jestem, ale wkurwiła mnie wcześniej tekstem, że nie ma czasu "bo ma dużo zajęć". Czy to tylko gra z jej strony, bo patrząc trzeźwo, to w sumie prawie profesjonalistka, a już jedna zrobiła mnie konkretnie w chu.a, deklarując przy tym miłość jedyną i nieznaną...
  24. Tu jest cały pies pogrzebany, że ona nie jest po ciąży, tylko chciała się z tym szwagrem umówić w trakcie ciąży (<bez komentarza), nie wiem który miesiąc dokładnie, ale już chyba końcówka i za to dostała niezłą wiązkę od tego szwagra, czyli ode mnie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.