Skocz do zawartości

andrev2222

Użytkownik
  • Postów

    58
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez andrev2222

  1. Witam, temat dotyczy nowo poznanej pani, jest Ukrainką 36l, bez dzieci, podobno od 3 miesięcy mieszka w Polsce, wynajmuje mieszkanie. Pochodzi z mniejszej miejscowości, na Ukrainie. Kobieta atrakcyjna fizycznie, w głowie bardzo poukładane, przynajmniej na pierwszy rzut oka, co wynikałoby z rozmowy. Ale co się okazało..., pani od 3 lat jest w związku z jakimś ukraińcem, mieszkają w PL razem, w jakimś wynajmowanym mieszkaniu, wg pani opisu już się rozstawali, ale niby wracał i ona go przyjmowała z powrotem. Facet imprezowy, po nocach chodzi i pije, wraca z rana, wg opisu pani dochodzi do przemocy fizycznej, kiedyś mówiła, że nawet z interwencjami policji w tle, jakieś pobyty na wytrzeźwiałce, nawet pobicia pani. I teraz wróćmy do meritum sprawy, pani mówi, że już nie wytrzymuje takiego traktowania i chce definitywnie się od tego pana uwolnić, prosiła mnie nawet o pomoc w zorganizowaniu innego mieszkania, bo się boi o siebie, o pieniądze żadne nie prosiła, tylko żaliła się, że jest tu sama i nie ogarnia jeszcze wszystkiego. Na moje pytanie dlaczego z nim jest 3 lata odpowiada, że były już rozstania, ale niby wracał do niej na kolanach i ona dawała mu szanse. No i teraz najważniejsze pytanie, czy jeśli jestem nieco zainteresowany panią, warto pójść trochę dalej, pomóc pani, jakoś wesprzeć, czy lepiej trzymać się od tego z daleka? Zastanawiałem się nad tym i przyszło mi do głowy, żeby w nic się nie mieszać, dopóki pani nie będzie "wolna", ewentualnie wesprzeć w samych poszukiwaniach mieszkania, bez jakiegokolwiek wsparcia finansowego. Co moglibyście podpowiedzieć, jako trzeźwo myśląca, osoba 3cia, patrząca trzeźwo na sytuację
  2. Mam "pękniętą łąkotkę przyśrodkową, zerwane wiązadło, oraz naderwane troczki", musiałbym zajrzeć w rezonans, żeby dokładniej to opisać.
  3. Jeśli chodzi o dokumentację medyczną, na następny dzień trafiłem na SOR, bez pomocy kul nie dałem rady praktycznie chodzić, leczyłem się w dwóch placówkach na NFZ i kilka razy byłem prywatnie, więc dokumentację mam, jednak nie oznaczoną, w żaden sposób jako obdukcja. Nie robiłem nic w tej sprawie, ponieważ, przede wszystkim od pani, prawie dałem się przekonać, że to jak granie w piłkę ze znajomymi i wypadek i nie powinienem mieć do nikogo pretensji. Do samego końca zachowywałem się bez żadnych zastrzeżeń, nawet pożegnaliśmy się powiedzmy, że przyjacielsko, 0 agresji z mojej strony. Ale jak po serii badań, okazało się, że mogę do końca życia nie odzyskać zdrowia i to co do tej pory przeszedłem, ile środków już straciłem i co mnie jeszcze czeka, zacząłem się nad tym wszystkim zastanawiać... SamiecGamma dokładnie tak jak piszesz, przed "wypadkiem" nie zdawałem sobie sprawy jak ważnym stawem jest kolano, bez sprawnego kolana życie obraca się o 180st. Zwykłe codzienne czynności stają się trudne do ogarnięcia, nie mówiąc o braku możliwości nawet dłuższego spaceru, nawet teraz po 4 miesiącach, o biegu, nawet truchtem można tylko pomarzyć.
  4. Witam piszę w dość nietypowej sprawie, aczkolwiek dotyczącej, niestety, chociaż nikomu tego nie życzę, mojej osoby. Ok. 4 miesięcy temu zdarzył się mały wypadek, sytuacja miała miejsce na grillu, było generalnie miło i przyjemnie do czasu. Zostałem na grilla zaproszony przez ówczesną partnerkę. Nie znałem nikogo z towarzystwa, to byli znajomi pani, dość dobrze się bawiliśmy. Pod koniec imprezy, z uwagi na to, że jeden z biesiadników coś tam trenuje, koniecznie chciał pokazać co potrafi, jakieś chwyty, etc., nie do końca byłem zadowolony, że akurat na mnie skupił swoją uwagę, może ze względu na to, że byłem najmniej znany. Zaufałem tej osobie i w wyniku jakiejś dźwigni, podczas upadku uszkodziłem sobie nieszczęśliwie kolano. W wyniku uszkodzenia nie mogłem i nie mogę do tej pory normalnie funkcjonować, (już przeszło 4 miesiące), jest trochę lepiej, ale daleko mi do stanu sprzed wypadku. Kolano, wiec wiadomo, trudności z normalnym przemieszczaniem się, kuśtykam trochę na tą kończynę, nie mogę biegać, mam kłopoty z dłuższym spacerem, pracować również nie mogę już tak wydajnie jak kiedyś. Czeka mnie zabieg, który być może pomoże mi wrócić do sprawności. Wg. opinii lekarzy bez zabiegu nigdy nie powrócę do pełnej sprawności, a i po operacji może być z tym różnie. Do tej pory poniosłem już spore koszty leczenia, pomimo korzystanie po części z NFZ, a jeśli zdecyduję się na operację prywatnie to same koszty wydanych złotówek, mogą przekroczyć 10-15k., na fundusz kolejki są ogromne i czas oczekiwania bardzo odległy. Czy w takiej sytuacji warto ubiegać się o jakieś zadośćuczynienie od osoby, w wyniku działań której, doznałem takiej kontuzji? Nikogo nie sprowokowałem do takiego zachowania, ale sam zastanawiam się nad tym, czy sklasyfikować to można jako nieszczęśliwy wypadek, czy coś więcej. Czy po upływie 4 miesięcy jest w ogóle sens brnąć w ten temat? Może ktoś się wypowie, jak to wygląda ze strony prawnej? Dodam tylko, że podejście partnerki jest również dość dziwne, ponieważ przez ten cały czas od wypadku, jest z jej strony niechęć do całego tematu, zamiatanie sprawy pod dywan, zupełne uciekanie od rozmowy dotyczącej tej sytuacji, a nawet reagowanie agresją, w gorszych chwilach, jak nie mogłem praktycznie jeszcze chodzić, grożenie zerwaniem, jeśli chciałem z nią na ten temat porozmawiać. Wg. opinii pani to mało istotny wypadek i nie należy tego roztrząsać, tym bardziej, że sprawa dotyczy jej znajomych, którzy są w jakiś sposób dla niej ważni.
  5. Jak powyżej podpowiadają, przynajmniej większość, idź i baw się, nie masz nic do stracenia, ale wszystko z głową. Znałem taką cichodajkę, wiek 19 wiosen, nigdy nikomu nie dała się "przekłuć", bo zostawiła ten "skarb" temu jedynemu, wybrankowi życia. Nie przeszkadzało jej jednak korzystać z portali randkowych i umawiać się na lodzenie, miała nawet kandydata, jak mówiła "od 2 lat", na męża i ojca. Nie przeszkadzało jej to, 4 razy dziennie, robić lody z połykiem randomowym typom w aucie, podobno od 17 roku życia, przebieg w lodzeniu 3, albo i 4 cyfrowy!!! Już to widzę, jak taka idzie do Żabki dorobić, jak ze swoim misiem zaczną się problemy finansowe😅. Podsumowując idź i wybadaj teren, młody jesteś, więc korzystaj z życia, ale oczy dookoła głowy i jeśli uznasz, że warto, idź za ciosem, ale nie daj się zaślepić magią c...i, latex obowiązkowo, zdobywaj doświadczenie, jednocześnie dokładnie obserwuj. Zdrowy rozsądek to podstawa, bo chwila przyjemności nie jest warta tego, żeby zmarnować sobie życie z nieodpowiednią osobą, których niestety, jest teraz zdecydowana większość.
  6. GriTo, czym jest "zmiana podejścia", domyślam się, ale łatwo powiedzieć, a trudniej zrobić. Możesz odnieść się do tego, co ona teraz pisze, opisuję to poniżej. Dzisiaj wiadomości o sexie, o dziwo nie dużo, tylko, żeby przyjechać i ją bzyknąć, że nie musimy do siebie wracać i możemy spotykać się tylko po to. O co chodzi tej "babie"? Przychodzi do niej prawie regularnie kolega, praktycznie od pierwszego dnia "rozstania", nie wiem, czy zdradziła mnie z nim, czy nie, a do mnie pisze takie wiadomości. Wiem, że ciśnienia na kaszojada ma ogromne, nie powiem, że nie mam ochoty na sex, bo mam, ale gdybym z nią wpadł, to byłaby to chyba największa porażka w moim życiu. Czy można w ogóle rozważać taką osobę nawet na FwB?
  7. Witam, temat dotyczy zachowania po rozstaniu, które każdy przeżywa na swój sposób, a jednak podobnie. We wcześniejszym wątku opisałem swoją sytuację. Otóż jestem w trakcie rozstania, po burzliwym związku, 4 letnim, niespełna tydzień to trwa, muszę przyznać, że jestem rozbity i nie będę kłamał, przed samym sobą, że tak nie jest, pisaniem przynajmniej wyrzucę to z siebie. Streszczę gdyby ktoś nie czytał poprzedniego wątku. Pani 35l, więc do dziecka jej daleko, przynajmniej rocznikowo. Sytuacja jest o tyle dziwna, że jeszcze miesiąc temu planowaliśmy wspólną przyszłość i było nam na prawdę dobrze, przynajmniej tak mi się wydawało. Niczego nam nie brakowało, wspólne plany na wakacje, życie. Pani okłamywała mnie mówiąc, że jest gdzie indziej, spędzając noc z innym. I teraz chciałbym opisać zachowanie kobiety, czy to jest typowe, czy z tą osobą jest coś nie tak. Kobieta próbuje utrzymywać kontakt, praktycznie codziennie jakiś telefon i próba rozmowy, czasem normalnej, czasem ironicznej, z jej strony, odczuwam to tak jakby miała do mnie jakieś pretensje. Kiedy nie odpisuję, ani nie odbieram, wymyśla coraz to różniejsze sposoby na nawiązanie kontaktu. Np., że ma stwierdzoną depresję od tygodnia i psychotropy bierze (w takim tonie, jakby zachorowała przeze mnie), jak nie odbierałem, zastrzeliła mnie informacją, że jest w ciąży i tym sprowokowała początek dyskusji, po czym przyznała, że blefowała. Nie odpisywałem i nie odbierałem, to teraz napisała, że jej coś zniszczyłem, zabierając rzeczy i przebiłem opony w rowerze, gdzie graty zabierałem tydzień temu i od tamtej pory nie patrze nawet w tamtą stronę, ale już była prowokacja, żeby zacząć rozmowę. Dodam, że ma już jakiegoś kolegę, nie wiem, czy to ten sam z tamtej nocy, czy jakiś inny, który praktycznie od 2 dnia definitywnego rozstania, po tym jak odkryłem karty, regularnie do niej przychodzi, mimo to, nadal pisze próbując nawiązać za wszelką cenę, ze mną kontakt, niekiedy nawet o 12 w nocy. Jak wytłumaczyć takie zachowanie, czy każda kobieta zachowuje się w podobny sposób? Nie ukrywam, że to negatywnie wpływa na mój nastrój. Z jednej strony, przez chwilę człowiek czuje się lepiej, ma świadomość, że się tobą interesuje, rozmawia, trochę kokietuje, a z drugiej, uświadamiasz sobie, że za chwilę, albo przed chwilą, ktoś u niej był i się dobrze bawił. Uczucie jakby po alkoholu, kiedy wypijesz kieliszek, dwa, siedem, czujemy się dobrze, a na następny dzień kac morderca nas dopada, mamy wahania nastroju, dołujemy się. Czy doświadczyliście takiego zachowania ze strony kobiet i o czym ono może świadczyć, czego ona od nas chce?
  8. Napisała, że powiedziała to z rana, tylko po to, żeby zobaczyć jak się denerwuję i że wyglądałem jak bym miał zejść, plus jakieś uśmieszki (przypominam, że ta kobieta ma prawie 35 lat!). Przestałem zupełnie od niej odbierać, od kiedy napisała, że blefowała, jakiś 2-3 godziny temu, mam ok. 20 nieodebranych połączeń. Podziękuję już nawet za ten FwB.
  9. Panowie mam nie mały kłopot. Coś tam z rana pisała, jakieś pierdoły, raz odpowiedziałem, teraz napisała, że jest w ciąży?! Zadzwoniłem, poprosiłem, żeby mi to wyjaśniła, powiedziała, szyderczo, że nie ma to związku z moją osobą, teraz nie odpowiada. Ostatni raz robiliśmy to pod koniec lipca. Myślę, że to blef, jak się teraz zachować, pisać, dzwonić, czy się nie odzywać i czekać na rozwój wypadków?
  10. RealLife, zachowanie "Pull away" i "downgrade" jest jakbyś dokładnie poznał, a później opisywał "moją" kobietę, to wręcz niemożliwe, że wszystko się idealnie zgadza. Ma teraz pretensje trochę o rzeczy, że zabrałem za dużo, bo w emocjach nawet swoje fotki zgarnąłem, wywołane, oczywiście tamtą cenną rzecz również. Do czego zmierzam, pisze teraz, czasem dzwoni, nieduża częstotliwość, ale jednak, raz odebrałem, ton trochę cyniczny, dziwny, jakby obrażonego dziecka, któremu ktoś zabrał zabawkę. Innym razem pokazuje to czym się zajmowaliśmy będąc razem, takie wspólne hobby. Najważniejsza sprawa, czego ona może chcieć przez te wiadomości, telefony i czy utrzymywać niewielki kontakt, czasem odebrać lub odpisać, czy całkowicie milczeć, przez pewien czas, jaki? Czy ten okres zależy od tego, ile czasu będę ją, po tym wszystkim, darzył uczuciem? Bo teraz przyznam się, że czuję z jednej strony nienawiść, ale jakieś uczucie również, bo nie da się wymazać kilku lat życia od tak, przynajmniej ja tak nie potrafię. Wszystko to jeśli w przyszłości rozważam odwiedzić/ać ją jeszcze, ale już nie na zasadzie LTR, tylko FwB.
  11. Ok trzy-cztery tygodnie temu, było "jak w bajce", przed jakąś głupią kłótnią o wakacje, po prostu miałem inne plany na weekend i chciałem jej zrobić niespodziankę na koniec wakacji i zabrać w ciekawe miejsce, na 2-3 dni, ona się uparła, że nie ma sensu jechać, na tak krótko, że inaczej to sobie wyobrażała etc. i że są urodziny jakiejś jej koleżanki, o których dowiedziałem się w piątek, a były w sobotę, w ten weekend, kiedy organizowałem wyjazd, wkur....m się, ale zakomunikowałem, na spokojnie, że nie pojechaliśmy na weekend, więc ja się nie wybieram na urodziny, ale mogę ją zawieźć i przywieźć. Sama nie pojechała, po czym, zrobiła się o to awantura i powiedziała, że zrywa ze mną definitywnie, zaczęła imprezować z koleżankami, co trwało prawie dwa tygodnie, praktycznie się do mnie nie odzywając. Do poprzedniego tygodnia, kiedy zaczęła wydzwaniać i zapraszać mnie na sex, aż do sytuacji, na początku poprzedniego weekendu, z tym nocowaniem jakiegoś kolesia u niej i kłamstwami z jej strony, że była zupełnie gdzie indziej. Chciałem opisać jak do tego wszystkiego doszło, bo ma to związek z odwiezieniem, przeze mnie jej rzeczy, o czym poniżej. Trzy-cztery tygodnie temu, w tracie tej sielanki, kupiłem do naszego/jej mieszkania pewną rzecz, wszystko się układało, za przeszło 2k, wydatek i duży i mały, ale skoro po chwili dosłownie i z błachej przyczyny mi podziękowała, czułbym się chu..o, żebym to u niej zostawił. Jest świadoma tego i chce, żeby to u niej zostało, nawet bardzo, ale muszę to zabrać, bo nie mógłbym później spojrzeć sobie w twarz. Czy w takiej sytuacji, kiedy po to pojadę, lepiej odwieźć od razu jej rzeczy, czy tylko zabrać swoje, a ona niech sama się pofatyguje po swoje?
  12. No i ciężki weekend za mną, pogadałem z nią, raz była spokojna, innym razem jakby sprawiała wrażenie, że ma do mnie o coś pretensje? Raz ona dzwoniła, raz ja, ale prawda jest taka, że nie czuje, że zrobiła coś złego, na pytanie, czy coś więcej ją łączy z tym kolesiem odpowiada, "że to tylko kolega, ale nie wiadomo jak będzie...", na razie chce być sama, że było cudownie, bla bla bla, ale razem już nas nie widzi. Już nie chce nic i nie planuje z moją osobą. No ku..a, jeszcze w środę prosiła, żeby przyjechać, bo beze mnie nie wytrzymuje, w sobotę pokazywała zdjęcia z wanny i zapraszała..., tak było do odkrycia przeze mnie kart, a teraz jak powyżej, jakbym to ja jej zrobił jakąś krzywdę, zranił ją czymś i nie chce mieć ze mną nic wspólnego, żeby przywieźć jej graty, klucze i cześć, no i nie powiem, jest to wkurwiające. Coś jest na prawdę nie tak z tymi kobietami, albo jak piszecie, ta osoba, zupełnie mnie nie szanowała, ale kamuflować się tak przez 4 lata, ręce opadają, na zdrowiu też się odbija, bo niby trzeba to zaakceptować, ale jednak w człowieku wewnątrz się gotuje. Oczywiście zawiozę te graty i klucze jak najszybciej, żeby nie zaprzątać sobie tym głowy w przyszłości, ale czy da się jakoś odegrać na tak fałszywej osobie i czy w ogóle ma to sens, czy najlepszym rozwiązaniem jest po prostu wypieprzyć wszystko, to co jest związane z jej osobą ze swojego życia i to wszystko?
  13. Chciałem doprowadzić do spotkania, dać zrobić loda, następnie włożyć gacie na tyłek, rzucić 10zł, powiedzieć, że wszystko wiem, pożegnać się czule, jak teraz jest w modzie soczystym "wy....aj", jebnąć drzwiami i wyjść... Ale może faktycznie nie jest tego warta.
  14. Aktualizacja, właśnie wysłała filmik, pokazywanie nóg, nakręcanie mnie jakieś, napisała, że taka zmęczona po imprezie, ale "wstała z rana, na pociąg ledwo zdążyła i jest już w domku", co za fałszywa ....., na razie nie zdradzałem, że wiem wszystko, że nigdzie nie była i z "koleżanką" z kutasem w mieszkaniu balowała całą noc. Macie jakiś sposób, żeby się odgryźć, czy najlepszym rozwiązaniem, będzie po prostu całkowite zignorowanie pani, nie odpisywanie i traktowanie jak ducha? Korci, żeby zadzwonić i wygarnąć co o niej myślę, nawet nie za to co zrobiła, ale za to, że tak perfidnie kłamie.
  15. Witam, sytuacja gorąca i muszę napisać. Związek, może i byle co nie związek, wodzenie za nos bardziej, aleeeee jak byliśmy razem nic nie kombinowałem, kiedy ona się zastanawiała, w każdym razie przeszło 3 lata razem. Mnóstwo kłótni, kobieta zwolenniczka LGBT, feministka pełną gębą. Teraz wyznaje miłość i jednocześnie kłamie. Oboje jesteśmy po ok. 35-37 lat , wyznaje mi miłość, w ostatnim tygodniu chce, żebym przyjechał i ja zrobił, nie robię!, po czym teraz pisze, że jest w Wawie, na weekend, u "koleżanek". Mam niedaleko więc pojechałem, nie jest w Wawie! tylko u siebie, nie jest sama, tylko z jakimś fagasem, wszystko widziałem, przez okno, sexu nie widziałem, ale jest tam, sam na sam z jakimś kolesiem, ok. 200-300km skąd się deklarowała. Panowie wiem co jest, na pierwszy rzut oka, chciałem tam wparować, później rzucić klucze przez balkon, następnie odjechałem, wiem, że będzie pisać, co odpowiadać, czy wg. odpowiadać? Bo byłem przez moment zdolny do rzeczy, o których istnieniu, sam nie miałem pojęcia, ale udało mi się uspokoić emocje. Milczeć, czekać, aż się odezwie, co proponujecie..., Moje wcześniejsze tematy, dotyczyły rozstań, na 2-3 tygodnie, co było, po roku, 1,5 standardem, ale nigdy nie widziałem kolesia, który łazi z laską, w jej mieszkaniu, która 4h wcześniej pisze do Ciebie, że Cie kocha, przecież to jakieś chore...
  16. Czas leci, pani już po drugim "spotkaniu, nauce", ze mną, jestem w stanie uwierzyć, przynajmniej po pierwszym, że była zielona jak nasze polskie prowincje, o tej porze roku, serio, wręcz mówiłem, co i gdzie ma dotknąć. Był również sex, uczucie trochę ch...e, bo nawet na dotyk dziwnie reagowała, ale postanowiłem, że się nie będę pierdzielił się w tańcu. Drugie spotkanie, nie ta osoba, majtki z tyłka, lodzenie, lód z połykiem!, nawet czasu na sex nie było, te baby są serio po....ne! "trop" ma racje, pokazywała mi jakieś konwersacje ze spermiarzami, pomimo wieku, ma propozycje tysiąca zł, za samo pokazanie tyłka, rozstrzelał bym tych frajerów, komu to ma służyć, sami sobie zgotowaliśmy ten los. Na obecną chwilę, chyba najlepszą opcją jest przyjęcie chłodnej kalkulacji i wyłączenie emocji, co jest kure...o ciężkie
  17. Witam, mam nietypowy, a może typowy, problem. Poznałem kobietę na Badoo, od razu napiszę 43l, więc swoje lata ma, ja kilka lat młodszy, przed 40. Postanowiłem spróbować na ONS, bo kobieta zadbana i atrakcyjna. Pierwsze spotkanie, opowiada, w tym wieku wiadomo, rozwód, dzieci, już prawie samodzielne, 2ka na koncie, blablabla, gadka się klei, ona sama nie wie czego szuka, najlepiej kolegę, ale ma ochotę na coś więcej. Po pierwszym spotkaniu gadka przez tel, oznajmiam jej, że chodzi mi raczej o jedno, niby wszystko ok. ale, opowiada mi swoją historię, mąż tyran, bił i gwałcił, zmuszał do sexów, nigdy nie chciała mieć z nim dzieci. Teraz najistotniejsze, opowiada, że się wstydzi, rzekomo nigdy nie robiła loda mężowi, ani nikomu innemu, nikt jej nigdy nic nie robił, że "chciałaby zmienić swoje życie" i czy ja będę wyrozumiały, czy będę jej nauczycielem:) Dodam, że w małżeństwie była ponad 15lat, mówi, że nigdy nie zdradziła męża "tyrana". Zachowuje się jakby co najmniej dziewicą była, tylko nie pasuje do tego, ta dwójka dzieci, ale mąż brutal, zmuszał ją i gwałcił i stąd potomstwo. Jak uważacie, czy warto się w to bawić, czy lepiej trzymać się z daleka?
  18. Nie sposób się nie zgodzić z przedmówcami. Sam byłem z prawie rówieśniczką 35l, mając 35+. O biologii chyba już wszystko zostało powiedziane, ale im dalej w las tym ciemniej. Ciśnienie na dziecko ogromne, wręcz obawiałem się o to, że będzie chodzić na boki, właśnie w tym celu. Wymagania uważam, że wcale nie mniejsze od 25 latki. Koniecznie zagraniczne wczasy, co najmniej 3-4 razy do roku, konieczność obracania się w "wyższych standardach", sama pracując w urzędzie za 2500-3000zł. Jak wcześniej zostało napisane, głowa zepsuta feminazizmem i Netflixem, połączonym z pokazaniem się koleżankom, a przyjaciółki, w większości samotne mamy, stawiane na piedestał, wzór do naśladowania i w radzeniu sobie we wszystkim. To wszystko, w takim wydaniu i tak zatwardziałe, że nie sposób choćby trochę zmiękczyć i uformować z tego coś sensownego. Co najważniejsze, to wychodziło stopniowo, systematycznie, więc jeśli nawet się decydujesz, to trzeba sprawdzić bardzo dokładnie i się przy tym nie śpieszyć, żeby mieć pełen obraz "księżniczki", bo kamuflować się potrafią zdecydowanie lepiej, niż ich młodsze koleżanki. Także może być ciężko, nawet nie tylko pod względem biologicznym
  19. Tragedią jest, pOlkę sobą zainteresować, ale wystarczy, że nas zobaczy (na żywo) i "czar pryska", dziesiątki razy się o tym przekonałem. Sam mam już 35 wiosen za sobą, fotki z pupy, na ścieku badoo lub tinder jestem odpadem, ale przy realnym spotkaniu te "grzeczne" panie rwą się do fiuta. Dostajesz dysonansu poznawczego, laska która z tobą gada ma cie totalnie w dupie, 20sta z kolei się skusi, ch..a nie dziwy, żeby przekonać, a jak już się spotkasz, to laska rwie się do fiuta, mam chyba ch..owe zdjęcia, swoja drogą:) Do czego zmierzam..., walczysz z tym badoo, czy tinderem, gadasz, odpowiadasz wierszem, czy inna fraszką, spotykasz się, a laska może ci jedynie laskę zrobić, bo nawet ty, zamoczyć nie chcesz, albo pustak, albo samotna maka, która ciągnie na atencji spermiarzy, z ego wyjebanym w kosmos. Ostatnio pani, atrakcyjna 40, bo ja już tez mam swoje lata, ma mnie w dupie na jakimś ścieku randkowym, jakaś rozmowa, przypadek, że w ogóle się zainteresowała. Natomiast spotkanie to takie ciągoty, że myślałem, że wyssie mi duszę. Najśmieszniejsze jest to, że ja nie miałem ochoty jej dotknąć. Więc świat wirtualny różni się od świata materialnego, o czym nasze "witaminki" zapomniały, ale nie ma akcji, bez reakcji, im też się z czasem dostanie, więc spokojne, ale to może się nie pojawić za naszego nieszczęsnego żywota, ale dostaną czego same chcą, doprowadzi to do "edenu" jak na zachodzie, ja już mam w dupie te "siły", na mnie już nie robią wrażenia, ale spokojnie, jeszcze za wami zatęsknią
  20. Niech to będzie moje katharsis, po czasie muszę niestety, albo stety, przyznać wam rację. Opiszę pokrótce co nastąpiło, mieszkaliśmy razem, w jej nomen omen mieszkaniu. Od czasu do czasu wracałem do siebie, hobby i dodatkowa praca była związana z tym miejscem i przynajmniej na pierwszy rzut oka było o dziwo całkiem nieźle. Były nawet pierwsze przymiarki do "bąbelka", bo ten temat nie zszedł na dalszy plan. Jak to w życiu, raz sielanka, a innym razem jakieś sprzeczki dotyczące dnia codziennego. Być może przywykłem już do "humorów" i nie robiło to na mnie takiego wrażenia. W grudniu plany na święta, wspólne prezenty, organizacja wstępna czasu i kłótnia. Na pierwszy rzut oka, nic szczególnego. Jednak, po całej sytuacji, ciche dni, a właściwie tydzień, ale obiecałem sobie, po kilku podbramkowych sytuacjach, że już nigdy się do niej pierwszy nie odezwę, być może trochę głupie i szczeniackie, ale tak już się zakodowało. Jak wspominałem po tygodniu milczenia napisała, że już nie wytrzyma dłużej i nie ma sensu ciągną tej farsy. Na spokojnie pojechałem, byłem już pięknie spakowany i w drzwiach, na dzień dobry, praktycznie pożegnany, wziąłem swoje rzeczy, ale chciała pogadać i zostałem, nalegała, na obiad, na noc. Z rana, wspomniała, żeby nie zapomnieć zostawić moją parę kluczy, zabrałem mandżur, jeszcze podwiozłem ją do pracy, nawet buzi przy wysiadaniu było, ale jednocześnie "deklaracja", z jej strony, "że możemy czasem popisać, ale żadnych spotkań" i cześć. Wszystko miało miejsce ok. 3 tyg temu. Na święta natomiast, soczyste życzenia z jej strony, na sylwestra również, najchętniej odpisałbym, żeby wsadziła sobie, te życzenie mi jak najlepiej, w d..ę, ale się powstrzymałem i odpisałem zdawkowo "wzajemnie..." nie wiem w jakim celu w ogóle pisała. Podsumowując wyrzuciła mnie praktycznie z dnia na dzień, może nieprecyzyjnie się wyraziłem, bo tydzień jej zajęło podjęcie decyzji, niemniej jednak, poczułem się jak powyżej, jak niepotrzebny śmieć. Nie wydaje mi się, żeby był jakiś książę na orbicie, chociaż jako osoba z 1000 znajomych, w przeróżnych miejscach, których broniła jak lwica, niewykluczone, że ktoś się kręcił, tylko w tej codzienności tego nie zauważyłem. Dużych strat nie ma, ślubu brak, dzieci też, więc teoretycznie karta zostaje nadal czysta, jednak mimo wszystko kure..ko boli, że tyle zachodu i nerwów, przez ten czas, poszło w cholerą. Może faktycznie coś czułem do tej dziewczyny, wątpię, żeby haj trwał aż tak długo, miałem wiele kobiet, ale dla tej postanowiłem się jednak poświęcić i być bardziej wyrozumiały niż zwykle, a i tak nic z tego nie wyszło. Pewnie będzie trzeba odchorować swoje, obawiam się tylko swojej reakcji, na jej wiadomości w przyszłości, jeśli się takie pojawią. Pozdrawiam
  21. Witam, piszę tu kolejny raz z prośbą o poradę W skrócie, już nie wnikając w pikantne szczegóły, pani jest typem osoby lubiącej rządzić, która uważa, ze wszystko powinno być po jej myśli, wzloty i upadki przez 2,5 roku razem. Czasem przyłóż do rany, czasem wróg wcielony. Walka przeplatana momentami idylli, mam duży dom i perspektywy, żeby się z niego wyrwać, albo w nim zamieszkać, na prawdę miejsca starczy dla wszystkich. Radzę sobie, ale pani z bogatego domu z "miasta", wszelkie owoce morza na porządku dziennym i marudzenie, coraz częstsze przy zmianie jadłospisu. Rodzice na stanowiskach, matka niezależna praktycznie od ojca, podróżniczka, trochę imprezowiczka, zresztą jak bohaterka tematu, której jednak, szczególnie w życiu zawodowym, jednak brakuje trochę do rodziców, szczególnie do matki. Ostatnio zastrzelony zostałem informacją, że chce koniecznie dziecka, zarzucając mi, że ja w tym wieku jeszcze mogę, a z nią może być różnie, ja 35, ona 34, tak to ta z poprzedniego tematu, ale to mniej istotne. Po różnych przebojach, od marca kobieta przyłóż do rany, razem funkcjonujemy to u mnie to u niej, mieszkamy blisko od siebie ok. 6-7km, niedawno zastrzeliła mnie wiadomością, że mam wybrać, bo ona nie ma czasu, a wg. jej opinii ja zaraz przygrucham sobie inną. Ma mieszkanie i ja mam w nim zamieszkać, ale w 70 procentach sytuacji, kiedy chcę cokolwiek choćby wtrącić swojego, nawet jeśli chodzi o przygarnięcie 4-ścian, dostaje mentalny wycisk za to, że niewłaściwie, a raczej nie po myśli pani robię. Objawia się to różnie, foch, czasem ewidentny dym, z niechęcią sexu w tle włącznie. Najzabawniejsze jest to, że jak się nie za bardzo daję, to zaraz chciałaby skakać na pytongu. Najistotniejsza informacja przyszła znikąd, kiedy oznajmiła niedawno, jak wspomniałem powyżej, że "dalej tak być nie może" i ona musi się starać z kimś o dziecko, a poza tym, koniecznie trzeba zamieszkać razem i ja mam się zadeklarować. Z mojej strony wygląda to tak, że nie czuję się u niej nikim istotnym, z kogo zdaniem, by się liczyła, u mnie starałem się, żeby niczego jej nie zabrakło i żeby decydowała, przynajmniej na równo, we wszystkim ze mną. Kiedy jesteśmy u niej, nawet głupoty związane ze sprzątaniem, potrafi przeistoczyć przeciwko mnie, jakbym był czemuś winien, że przesuwam karton w miejsce, w które ona sobie tego nie życzy, bardzo niemiłe uczucie, bo człowiek chce jak najlepiej, a dostaje zamiast aprobaty, zjebę, za wszystko, czego się dotknie i dosłownie boi się ruszyć... Wiem trochę chaotycznie, ale co moglibyście podpowiedzieć, bo powoli zaczynam wymiękać z tym wszystkim
  22. Witam, chciałbym poruszyć dość banalny temat, który dotyczy zachowania kobiety w dłuższym związku. Chodzi o przyzwyczajenia w łóżku, a jeśli mam być bezpośredni, to mowa o sexie oralnym. Już tłumaczę o co się konkretniej rozchodzi, pytanie może nieco niedojrzałe, ale jednak mnie to trochę zastanawia i trapi, więc chciałem poznać opinię innych na ten "problem". Jak już wspomniałem chodzi o sex oralny. Staż w związku, ok. 2,5 roku, z lekkimi, że się tak wyrażę, komplikacjami, ale udało się to jakoś poukładać. Oboje po 30'stce. Oprócz oralu wszystko w jak najlepszym porządku, sex dość wyuzdany, prawie jak na początku, jestem tego świadomy, że po takim czasie hormony już tak nie buzują, ale jest bardzo dobrze. Poza sexem, obecnie też bez większych komplikacji, wiadomo jakieś sprzeczki i różnica zdań czasem jest, ale z takim nasileniem, że jest to do zaakceptowania. Natomiast sex oralny do niedawna bez zahamowań, do końca i z połykiem, natomiast obecnie stroni od tego zakończenia, a wręcz mówi otwarcie, że nie chce. Trwa to od jakiegoś miesiąca i trochę mnie zaczęło, może nie tyle niepokoić, co zastanawiać, skąd ta zmiana. Wspomnę tylko, że w ciąży na pewno nie jest, ale ciśnienie na dziecko, u niej jest ogromne, od na pewno dużo więcej niż miesiąca. Któryś z braci miał taką sytuację, mógłby to skomentować. Być może wyolbrzymiam nieco "problem", ale zawsze warto posłuchać również opinii innych, na dany temat, szczególnie jeśli ma się jakieś wątpliwości, w danej kwestii
  23. Dlaczego podejrzewacie mnie o jakieś manipulacje tutaj. Napisałem jak jest, w wielkim skrócie. To nie jest tak, że jestem p...ą bez własnego zdania. Zdarzały się naprawdę różne sytuacje przez ten miniony rok i uwierzcie, że starałem się trzymać ramę i potrafiłem postawić na swoim, o ile wiedziałem, że mam rację, nigdy się o nic nie prosiłem, jeśli chodzi o jej osobę. Prawie nigdy nie starałem się zabiegać o jakiekolwiek względy z jej strony, ale czasem najzwyczajniej w świecie, chciałem odwdzięczyć się "drugiej połowie", jeśli zasłużyła. Myślę, że ona doskonale odczuwa w jakich momentach musi ustąpić, a kiedy może sobie pozwolić, ze względu na moją chwilową niedyspozycje, brak możliwości, jak teraz z tym wyjazdem, kiedy wie, że mam dużo zleceń, a pomimo tego zdecydowała się na wyjazd, jakby celowo. Uważałem, że jej zachowanie, przede wszystkim na początku, świadczyło o tym, że można dać jej jeszcze szansę, a uwierzcie mi, że nie miała lekko, żeby mnie do czegokolwiek przekonać Zabawne jest to, że ostatecznie i tak udaje jej się tym wszystkim tak manipulować, że osiąga wreszcie kompromis z mojej strony, a w ostatecznym rozrachunku, to co chce
  24. Dokładnie coś takiego da się odczuć. Jak w wakacje organizowaliśmy wyjazdy i wybieraliśmy się na wycieczki dosłownie co 2 tygodnie, przeplatane grillami i wyjściami do znajomych, czułem, że jakoś to funkcjonuje, ale czasem było cholernie męczące, chwilami chciało się po prostu odpocząć, od odpoczynku, szczególnie kiedy trzeba było pogodzić to wszystko z pracą, prowadzę własną działalność. Ale jak już wspomniałem, kiedy dość intensywnie spędzaliśmy wolny czas z daleka od domu, rodzinnych stron, ona miała pretensje, że nie poświęcamy wystarczająco dużo czasu jej rodzinie, znajomym. Kiedy odpuszczaliśmy wyjazdy, ale bywaliśmy u znajomych, rodziny, czy na imprezach, w gronie najbliższych, były pretensje o to, że dostanie pi.....ca od pracy i już nie wytrzymuje, musi gdzieś dalej pojechać... i koło się zamykało. Teraz jak wspomniałem, chcąc trochę "odrobić", mam nieco więcej pracy, ale zawsze starałem się jej nie zaniedbywać, jednak wygląda to trochę z mojej perspektywy tak, że co bym nie robił, to królewna i tak będzie nie zadowolona. Do tego da się odczuć brak szacunku, jeśli nie bezpośrednio do mnie, to do tego co robię, nie zwracając uwagi na to, że dzięki tej pracy możemy sobie na to wszystko pozwolić, ok. 80% wydatków pokrywam ja, jej z reguły nie starcza wypłaty do kolejnego miesiąca. W perspektywie remont mieszkania w którym żyjemy (jej), wypadałoby coś mieć na ten cel, coś odłożyć, a ona żyje jakby w innym świecie, jakby to wszystko miało spaść z nieba. Do tego ten wyjazd..., Ty za.....alaj na to wszystko, a ja, nie ważne, czy z tobą, czy bez ciebie, muszę odpocząć, biorę koleżankę i lecę sobie na drugi kontynent. Chwilami nie powiem, jest ok., ale czasem ręce opadają, zresztą nie tylko one, patrząc na to wszystko i starając się zrozumieć, co siedzi w tej kobiecej głowie
  25. Pisząc arabskie towarzystwo, miałem na myśli jedno z państw Afryki północnej..., bez informowania mnie gdzie konkretnie jedzie, w ostatniej chwili, praktycznie, jak już wylatywała, na moją proźbę, się tego dowiedziałem, to dodatkowo zmusza do zastanawiania się, co ona chce osiągnąć
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.