Witam serdecznie Jestem tutaj nowy i chciałbym podzielić się z wami tym co od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie.
Na imię mi Marek, mam prawie 24 lata, moja dziewczyna ma prawie 20, a jesteśmy ze sobą jakoś koło trzech lat.
Z moją byłą dziewczyną miałem bardzo bogate życie seksualne, kochaliśmy się publicznie, w kinie, w parku. W domu też było cudownie, nigdy się nie nudziłem, podniecała mnie potwornie.
Dodatkowo była szalenie inteligentna i mądra. No ogólnie była to moja pierwsza wielka miłość Byliśmy w tym samym wieku.
Potem się zesrało bo wyjechała na studia, mało kontaktu itd. Standard.
Teraz jestem z moją aktualną dziewczyną, tu się zaczynają schody
Na ten związek nakręcił mnie w sumie kumpel a ja się temu poddałem, chociaż obiecywałem sobie że nie wezmę takiej młodej laski.
W łóżku jest ciężko ;/ zanim mnie poznała doświadczenie miała prawie zerowe, nigdy się nie masturbowała. Na początku było strasznie ciężko, leżała jak kłoda bo myślała że na tym to polega... że to ja mam się wszystkim zajmować, szybko przestałem mieć ochotę na sex, ona mnie naciskała, z tego wszystkiego i z tego stresu nie stawał chyba przez 2 miesiące... na prawdę. Ona płakała to mnie jeszcze bardziej dobijało.
Teraz jest trochę lepiej, ale przez pryzmat tego jak wyglądał mój sex kiedyś, oraz przez to co przeżyłem z nią na początku dalej nie mam za bardzo ochoty się z nią kochać. Są lepsze i gorsze okresy, więcej jest tych gorszych... Zwykle zawsze to wygląda tak samo. Jeżeli mi się nie chce ale widzę jej sygnały typu wiercenie wzdychanie szczypanie i łaskotanie, a nie chcę mieć zjebanego wieczoru przez to że się obrazi to masuję ją do orgazmu, następnie ja sobie kończę.
Bywa po tym wszystkim, jak już zostaję sam że czuję się jak zgwałcony.
A jak mi się bardziej chce( na przykład gdy wracam po tygodniu, dwóch pracy do domu) to się pokuszę o jakąś minetkę, powygłupiam się trochę więcej i jest fajnie tylko że jest tego w roku mniej.
Przestała mnie podniecać, nie potrafi się ubierać ani być podniecająca. Z wyglądem też się pogorszyło.
Wspólnych zainteresowań też mamy 0, ja jej puszczam Kaczmarskiego a ona się ze mnie śmieje.
Dobija mnie też to że codziennie się z nią widzę. Jak chcę mieć dzień wolny, mówię jej o tym i zawsze jest to problem, albo się obrazi albo pisze jakieś głupoty, próbuje mnie straszyć że sobie z kolegą pojedzie na zakupy i tego typu pierdoły młodych lasek.
Dodatkowo nawet wieczorne piwo z kumplami jest z nią. Jest to spowodowane tym że ona praktycznie nie ma znajomych, nie ma zainteresowań, codziennie mnie pyta co robimy... Jeżeli ja się z nią nie widzę to mam milion innych zajęć, rower, basen byle co, a ona nie potrafi się sama sobą zająć, czuje się jak jej animator -.-
No i tak ją brałem ze sobą na to piwo do moich kumpli i teraz stali się wspólni.
Ale są też plusy, świetnie gotuje i jest pracowita ^^
Zacząłem myśleć o budowie domu, mam już działkę, chciałbym mieć kiedyś szczęśliwą rodzinę ogródek itd
2 moich kumpli oświadczyło się w tym roku więc i ja zacząłem o tym myśleć, ale im dłużej o tym myślę tym mam więcej wątpliwości...
Wiecie to w końcu ponad 3 lata, człowiek się przyzwyczaił, trochę razem się przeszło, ale zacząłem się zastanawiać co będzie jeżeli ja się z nią ożenię i po paru latach okaże się że nie jestem szczęśliwy i dalej nie będę się spełniał seksualnie.
Dla tego mam pytanie do osób bardziej doświadczonych.
Bo nie wiem ku*wa czy to ja jestem nie normalny?
Powinienem się rozstać? A może wy też tak mieliście i dojrzała kobieta nie ma już takich zachowań?
Da się jeszcze zakochać tak porządnie jeżeli tą pierwszą miłość się straciło? Bo może ja się rozstanę a lepiej już nie będzie?
Jak mówi Andrzej Poniedzielski
Kobiety nie zmienisz, możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni
Wiem że wylałem wam tutaj swoje problemy ale czuję taką potrzebę żeby komuś o nich opowiedzieć. Nie chcę skończyć w nieudanym małżeństwie.
Z góry dziękuję wszytstkim którzy się tym zainteresują