Moja historia jest banalna - facet zaproponował mi przyjaźń. Było kilka spotkań sam na sam, czysto koleżeńskich, ale dawno nie czułam się tak swobodnie przy obcym facecie i się zauroczyłam. Widząc że tracimy kontakt, powiedziałam mu co o tym. Odpowiedział, że bardzo mnie lubi i jestem ładna, ale zbyt mało kobieca, nie kręcę go i mam nie robić sobie nadziei. Poznał kogoś innego. Próbował się kilkukrotnie kontaktować ze mną, pytał co słychać, ale nie chciałam się dołować i kontakt się urwał na kilka miesięcy.
Rozmawialiśmy kiedyś o potencjalnych partnerach i myślę, że problem mojej nie-kobiecości leżał w ubiorze i okazywaniu bliskości, ale za późno zdałam sobie z tego sprawę. Ubierałam się praktycznie zawsze tak samo: spodnie, t-shirt, sweter. Nie jestem brzydka, ale brak mi pewności siebie, szczególnie w kontaktach z facetami. Po tej historii stwierdziłam, że zrobię coś dla siebie i ze sobą, póki jeszcze jest czas (mam 23 lata). Zmieniłam garderobę na tyle, żeby z dziewczynki stać się kobietą, ale nadal czuć się dobrze w swojej skórze. Znajomi twierdzą, że zmiana jest na plus i widać, że jestem szczęśliwsza. Uwielbiam tańczyć, więc zapisałam się na salsę, żeby się otworzyć.
Ostatnio znów zadzwonił, odebrałam. Zazwyczaj nie wracam do zakończonych znajomości, ale mam do niego słabość, co zrobić . Rozmawiamy jak dawniej, ale nie widzieliśmy się jeszcze. Niedługo będzie ku temu okazja, lecz obawiam się konfrontacji. Po pierwsze jest mi głupio, że odkryłam wtedy przed nim moje uczucia, a po drugie boję się, że skoro przykleił mi już łatkę koleżanki, to mówiąc krótko – pozamiatane i znów wyjdę na idiotkę. Z drugiej strony często wspomina że powinnam znaleźć sobie kogoś, powiedział mi że obecnie jest sam.
Drodzy Bracia, czy po zmianie wizerunku może jeszcze ujrzeć we mnie atrakcyjną kobietę, potencjalną partnerkę? Czy jeśli pierwsze wrażenie było kiepskie to mogę być tylko koleżanką i nie ma co się łudzić?