Skocz do zawartości

Vernon

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Vernon

  1. Dziękuje Bracia za odpowiedzi.

    Dzięki wam widzę, że jeszcze oczy mi "cip. nie zarosły" i nie zwariowałem. Ponieważ wg mojej lubej to nienormalne, że chce mieć czysto w domu i mieć, co jeść... Odniosę się do niektórych wpisów i opowiem jak aktualnie sprawa wygląda. 
    (Zastosuje metodę Tornada, ponieważ jest bardzo czytelna).

     

    22 godziny temu, wojkr napisał:

    Zrób bilans plusów i minusów, zysków i strat i podejmij decyzję.

    Bilans zrobiony notuje sobie też wszystko od jakiegoś czasu (pamięć rzecz ulotna) i wynik jest taki jak u was. Chciałem wiedzieć czy nie wydziwiam.

     

    22 godziny temu, Quo Vadis? napisał:

    Tu chciałem zapytać: a co ona robi? Z dalszej części tekstu wynika, że pracuje, tak?

    Tak pracuje 

    Trochę taki brudas :> Nic nowego, one czyste są na "zewnątrz" a jak zajrzeć do szafek, to trzeba spieprzać przed lawiną, zwłaszcza, jeśli chcesz niezapowiedziany wbić :D.

    Tak jak piszesz w jej szafkach jest burdel nie do opisania oczywiście ona nie jest niczemu winna po prostu ma za mało miejsca, ja się czepiam i 

    ogólnie jestem zbyt pedantyczny...  

    Prawie po połowie? Może ja nigdy dobry z matematyki nie byłem ale mi się zdaje, że jednak więcej wkładasz, bo np: za takie jedzenie to dużo wychodzi, tak samo samochód i rzeczy do domu :D.

    Pisząc prawie po połowie chciałem unaocznić jak wygląda sprawiedliwy podział wg mojej panny. Pamiętam jak próbowała mnie przekonać do tego, aby koszty życia dzielić od wielkości zarobków (tak jak w podatku dochodowym). Otóż ja mam płacić więcej, ponieważ ona mało zarabia i UWAGA nie odkłada miesięcznie na swoje konto tyle ile by chciała a ja tak... Wprost się jej zapytałem to czyje Ty pieniądze będziesz odkładać?:blink:

     

    19 godzin temu, Łabędź napisał:

    Chłopie ja jestem w związku, miewałem i ciągle miewam podobne akcje. Babe bardzo ciężko jest reformować. Nie mówię da się, sam ciągle to robię, ale to wymaga trzymania ciągłej dyscypliny i opierdalania za każde odstępstwo. Sam odpowiedź sobie czy masz zamiar wchodzić w taki związek. 

    Pamiętaj że nawet jak wprowadzisz teraz dyscyplinę, nowy plan obowiązków, what ever. To nie unikniesz testów z jej strony, ciągły nacisk będziesz odczuwał cały czas. 

    Obecnie już się czuje jak jakiś gestapowiec. Niestety opird.. wywiera wpływ w jej pamięci najwyżej na dwa dni a potem jest jak było. Nauczenie nawyków, których się nie ma od dzieciaka jest chyba nierealnym zadaniem w tym przypadku. Jak pisałem wyżej wychodzę w jej oczach na despotę, pedanta, tyrana, który po ciężkim dniu coś od niej chce. Ona po akcji, którą opiszę poniżej chce wprowadzić grafik zmywania, gotowania i cholera wie, czego tak, aby było "sprawiedliwie" (abym dzierżył zasłużone miano mężczyzny w domu + dalej dbał o dom) 

     

    Prolog

    Od jakiegoś czasu mam dość tej sytuacji jak pisałem wcześniej. 

    Dziewczyna na święta swoim zwyczajem nie zaplanowała NIC (po za pójściem na gotowe do jej mamy).

    W sobotę nie było kompletnie nic do jedzenia i ja o siódmej rano pojechałem aby coś kupić zanim wszyscy ruszą do sklepów gdy ona sobie spała. Gdy wróciłem rozpakowałem i zacząłem zmywać gary po śniadaniu które jak zawsze musiałem zrobić sobie sam (taki bohater jestem). Gdy panna wstała zadzwoniła jej matka z pytaniem czy mamy co jeść bo nie wie ile ma nam przygotować na święta. Moja księżniczka poszła zjeżała do lodówki mówiąc mamie że ona dużo nie potrzebuje bo ma pełną lodówkę jedzenia...

    Oczywiście żadnej święconki nie było mimo, że bym za wszystko zapłacił gdyby tylko wykazała chęć zrobienia czegoś. Obiadu również nie było ponieważ cały dzień ciężko sprzątała... (a ja to leżałem i pachniałem)

     

    Rozdział I

     

    W niedziele ukochana przybiegła do mnie mówiąc, że  jedziemy do jej mamusi.  Powiedziałem, że nigdzie nie jadę. Wkurwio.. że pilot przestał działać zadzwoniła do matki i mówi do mnie, że jej matka chce ze mną rozmawiać i podała mi telefon. Złożyłem życzenia podziękowałem za zaproszenie i powiedziałem, że nigdzie nie jadę.  No i się zaczął cyrk. Ona nie wie, o co mi chodzi? :blink:  znowu się czepiam warczę na nią itp. (cały w skowronkach mam chodzić i całować po stopach, że jest chyba?)

    Powiedziałem, że mam dość takiego życia i nie widzę dla nas przyszłości. Ona się oczywiście poryczała, mówiła, że się zmieni i takie tam, co mnie jeszcze bardziej wkurzyło ubrałem się trzasnąłem drzwiami i pojechałem do rodziny. Nie wróciłem na noc. Pisała do mnie SMS-y,  że tęskni, że jak zmienię zdanie to abym jednak przyjechał itp. pozostawiłem wszystko bez odpowiedzi. 

     

    Rozdział II

     

    Wróciłem wczoraj po południu do domu. Panny nie było. Gary w zlewie śmietnik pełny... (mam to gdzieś). 

    Gdy wróciła objęła mnie i zabrała się za sprzątanie. Co się okazało jej mamusia miała nas odwiedzić, więc trzeba było pokazać, że ona jest dobrą gospodynią. Ogarniała chałupę w ekspresowym tempie nawet prysznic, w którym zwykle jest pełno jej kłaków do stanu perfect. Przygotowała obiad pyta się czy jestem głodny? czy może potem zjem?, ona zaczeka...

    Mi trochę przeszło. Opuściłem gardę i dziewczyna myśli, że to był jedynie mój eksces. Postraszyłem bronią bez jej użycia jak to mądrze któryś z braci ujął.

    Wizyta mamy jest przełożona na dziś.

    Ustaliłem, co robiła, gdy mnie nie było.

    Odbyła sabat ze swoją siostrą (sama wychowuje dziecko) i mamusią popijając porządnie i wylewając na mnie żale otrzymała zapewne instrukcję postępowania.

     

    Podsumowanie

     

    19 godzin temu, Pytonga napisał:

    Przyzwyczaiłeś się i boisz się być sam nie wiesz co Cię czeka jak to będzie - przeraża Cię nowe życie i boisz się go.

    Tak. Obawiam się, że już nikogo wartościowego nie znajdę i zmarnowałem swój czas. Moim kolegom jakoś się udało, ale oni przebierali znacznie wcześniej, ja w tym trwałem. To co czytam na forum nie napawa optymizmem tym bardziej, że większość rówieśniczek jest już w związkach.  

     

    Przygotuj się do wyprowadzki i zakończ to. Przestań skakać przy niej sprzątaj minimum i od teraz wydajecie po połowie na wszystko obserwuj sytuację. 

    Zaczynam pomału szukać mieszkania i zgodnie z waszą radą ograniczam koszty + w domu robię wyłącznie wokół siebie + zero spoufalania się.  

    Epilog

     

    Żałośnie to wszystko wygląda gdy się to czyta ale wiele uzmysłowia. Nawet w święta inicjatywa jest znikoma dziewczyna ma 31 lat i wszystko dalej na barkach matki. To ja mam spędzić życie z nią czy z jej matką... żeby coś w przyszłości mieć. 

    Jak widzicie Panwie trzy tęgie głowy pracują nad tym abym nie uciekł wiec nadal proszę o wasze wsparcie :)

     

    Parę pytań:

    Jak Wy dzieliliście obowiązki ze swoimi kobietami, gdy oboje pracujecie? Gdzie jest granica między pomocą, a byciem wykorzystywanym? 

     

    P.S.

    Ta maciora ze zdjęcia to chyba najwyższy level znajomości z tego typu panią.

     

    Dziękuje i pozdrawiam 

    • Like 2
    • Dzięki 1
  2. Witam braci

    Od dłuższego czasu czytam forum ponieważ jak w tytule stoję na życiowym rozdrożu.

     

    O mnie

    Jestem po trzydziestce. Pochodzę z niezamożnej rodziny. Byłem wychowywany przez zapracowaną matkę. Nie miałem wzorca męskiego więc do wszystkiego musiałem dochodzić sam. Pracuje nie narzekam na zarobki nie mam zobowiązań ani nałogów. Jestem wysportowany i jeszcze jakoś wyglądam.  

     

    Relacje z kobietami

    Kończyłem szkoły w których nie było dziewczyn a brak śmiałości do nieznajomych i brak kasy w świecie kultu pieniądza nie ułatwiły mi sprawy dlatego byłem tylko w dwóch związkach.

     

    Pierwszy związek:

    Nie trwał długo. Miałem wtedy stypendium i pracowałem po godzinach. Stać mnie było na  auto, radziłem sobie. Mimo wszystko pani subtelnie mi dawała do zrozumienia że jestem dla niej za biedny bo jej  poprzedni chłopak miał ojca z firmą budowlaną i wykonując zawód syn był ode mnie lepszy… Gdy zacząłem przeglądać na oczy pani się ulotniła w poszukiwaniu bogatego księcia.

     

    Drugi związek:

    Trwa do dziś (8 lat). Nauczony doświadczeniem doszedłem do wniosku ze znajdę skromną, miłą  dziewczynę i taką znalazłem… 6 lat spotykałem się z nią głownie w weekendy. Dziś myślę że dobrze grała i pokazywała mi to co chciałem zobaczyć. Obecnie mieszkam z nią w wynajętym mieszkaniu drugi rok i czuje że mam dość. Jak bym miał dziecko na wychowaniu. Do sedna.

    Z cztery miesiące temu zacząłem przeglądać na oczy gdy straciłem dużo na wadze i  moja rodzina zaczęła zwracać mi uwagę że źle wyglądam.  Przyczyną była praca po godzinach i styl życia który zafundowała mi dziewczyna a do którego zacząłem się przystosowywać zamiast zwalczać. 

    Sytuacja wygląda następująco

     

    Jedzenie:

    - generalnie ona nie gotuje. Obiad robi w weekend i najlepiej abym za niego zapłacił i pozmywał,

    - robienie kanapek do pracy kończy się na etapie wyjęcia pieczywa abym rano miał z czego sobie zrobić,

    - po pracy w 8 na 10 przypadkach muszę sam gotować (ona nie ma siły gotować na tygodniu)

     

    Porządki:

    - zachowuje się jak by mieszkała sama nie zwraca kompletnie uwagi na otoczenie ( wszędzie pełno włosów, zapluty zlew od pasty, pootwierane szafki, leżące ciuchy, narosypywane cholera wie czego, stojące gary, pościągane łóżko, narzuty itp., jak nie trafi do śmietnika to już nie podnosi tylko zostawia albo układa na kupę. Kuchnia po jej gotowaniu jest nie do opisania… Generalnie nie ma nawyku sprzątania po sobie lub szanowania swojej lub czyjejś pracy. Sprząta coś w sobotę ale to jak się wyśpi i najczęściej to co jej pasuje.

     

    Finanse

    Cholernie ciężko się z nią rozmawia o pieniądzach. Zarabiam więcej co ją boli choć swojej beznadziejnej pracy nawet nie próbuje zmienić mimo próśb, zachęt, pomocy. Odnoszę wrażenie że jej nie zależy na tym ile zarabia i nie rozumie że powinniśmy teraz oboje zasuwać aby coś w życiu mieć (ona jest również z niezamożnej rodziny).

    Rachunkami dzielimy się prawie po połowie, lecz jedzenie, chemia, samochód, spotkania i wszystko do domu kupuję ja. (Parę razy próbowała mnie przekonać do sprawiedliwego podziału kosztów mieszkania: 2/3 ja, resztę ona i sprzątania łaskawie po połowie.  

     

    Życie codzienne

    Dziewczyna nie ma tak zwanego „sprytu życiowego” chyba dzięki swojej matce. Wszystko muszę pokazać, wydrzeć ryja jak nie zrobi albo zrobić sam.  Wraca z pracy je byle, co i odpala tv lub internet i tak do końca dnia. Niczego nie trenuje zainteresowania to moda, ciuchy, zdrowe jedzenie i parę rzeczy, na które dała się namówić i się jej spodobały. Finanse, przyszłość, mieszkanie, kredyt i wiele innych spraw to moja rzecz zero zainteresowania. Parę razy odbyłem już z nią poważne rozmowy. Popłacze, obieca poprawę i najdalej za dwa tygodnie jest to samo. Dziewczyna nigdy na mnie nie powiedziała złego sowa ( w mojej obecności), nie przeklina, dba o siebie, nie jest upierdliwa i można z nią miło spędzić czas, ale życie z nią to katorga. Chciałbym założyć rodzinę, ale jak pomyśle, co mnie czeka jak już będzie wiedzieć ze nie ucieknę (zauważyłem że im czuje się bezpieczniej tym ja mam jeszcze gorzej…)

     

    Co mam z zrobić?

    Przywiązałem się do niej i zależy mi na niej... Czy to że jeszcze walczę o nią to kwesta zbroi która nosze? Proszę o konstruktywne opinię. 

  3. Witam wszystkich,

     

    Trafiłem na forum chyba jak większość braci szukając rozwiązania moich problemów.

    Dzięki waszym historiom stanąłem na nogi i  obecnie próbuje zrzucić zbroje którą pucowałem namiętnie od lat  :).

     

    Pozdrawiam

     

     

     

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.