Skocz do zawartości

Dedorn

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Profile Information

  • Płeć
    Mężczyzna

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Dedorn

Kot

Kot (1/23)

0

Reputacja

  1. Już naprawiłem, dzięki za odblokowanie
  2. Dedorn

    Hej wszystkim

    Chciałem się przywitać - trafiłem tu głównie dzięki google i głupio zacząłem temat, zamiast się witać najpierw - wybaczcie mój brak wychowania
  3. Czy jest na sali seksuolog? Mam problem... a drugim problemem jest to, że nie stać mnie na wizytę u seksuologa. Liczę każdy grosz na chleb. Ale od początku: Mam problem, wiem dokładnie na czym on polega i z czego wynika. Nie wiem tylko, jak się go pozbyć. Problem nazywa się: problemy z erekcją na tle psychicznym. I to nie są wielkie problemy. Generalnie przy masturbacji sprzęt działa (a właściwie działał, bo od półtorej miesiąca zupełnie przestałem to robić, z uwagi na to, że nie muszę, bo mam naprawdę świetny seks). Świetny seks? Zapytacie - to w czym problem? Ano w tym, że penis nie działa jak powinien w takich momentach. To znaczy nie działa od razu. To znaczy... działa. Podnosi się lekko, ale potem - kiedy nie przejdę od razu do akcji (a nie przejdę, bo jeszcze nie zdążyłem rozebrać mojej kobiety) - opada. I potem... zaczyna działać moja głowa. Czuję się z tym głupio i źle, zamiast się skupiać na niej i na nas, skupiam się na tym, że mi nie stoi. Zwykle kończy się tym, że mówię jej, że potrzebuję chwili, czując się jak stary dziadek - a mam 27 lat. Potem się zwykle udaje - i to bez znaczenia, czy wziąłem wcześniej tabletkę, czy nie. A tak - od pewnego czasu biorę tabletki na erekcję, stanowią pomoc bardziej psychiczną, niż fizyczną - bez nich jest dokładnie tak samo, jak z nimi. Ale w końcu dochodzi do seksu i wtedy wszystko jest już super. Więcej. Kiedy sprzęt zadziała i mogę już być w niej, wiem, że jestem facetem i mogę dać jej długie stosunki, duże orgazmy - robimy to po parę razy i nie mamy dość. Wiele razy dochodzimy równocześnie. Moja kobieta w łóżku to prawdziwa petarda, uwielbiamy oralnie, analnie, zwyczajnie - za każdym razem kończy się dla obu stron orgazmem, który nie jest udawany - nie można udać drżenia mięśni, nagłego gorąca, rumieńców, potu i stracenia nad sobą kontroli. Jest pięknie. Więc - w czym problem? Ano w tym, że to dalej powraca. Dalej za każdym razem - ZA KAŻDYM CHOLERNYM RAZEM - w głowie włącza mi się myśl "nie stanie ci" - i wtedy nie staje na początku. Rano budzimy się i albo jest fajnie, albo włącza mi się ta myśl. Ten cholerny stres, że podchodzę do seksu, jak do egzaminu. Jeśli się uda - myśl znika, jeśli nie... to jest źle. I teraz tak - nie jestem "nowy" w seksie. Uprawiam go od 10 lat. Za każdym razem udawało mi się zadowolić moje partnerki - za każdym, prócz jednego. Tego na samym początku i uważam, że stąd jest mój problem, który wędruje za mną przez lata. Aha - dodam jeszcze, że moja kobieta o wszystkim wie, nie kryję się z tym (prócz tabletek, bo mi wstyd). I czuję z jej strony wsparcie - zresztą, zarówno ona mnie, jak i ja ją zaspokajam. Ale wracając do tematu: w wieku 18/19 lat robiłem to pierwszy raz. I - jak to czasem bywa przy pierwszych razach - z nerwów mi nie stanął. To był też pierwszy raz mojej ówczesnej kobiety. Ona... jak się miało okazać, miała wielkie problemy z zaakceptowaniem własnego ciała. Miała też problemy z orgazmem - na skutek choroby (porażenie mózgowe, ale minimalne) kiedy miała dochodzić, czuła ból. Oboje czuliśmy przez to frustracje. No więc - za pierwszym razem zostałem wyśmiany. A potem co chwile, przez trzy lata związku, byłem wyśmiewany i wyzywany od "niemęskich" i impotentów. Raz przyłożyła mi nóż do penisa, grożąc, że mi go utnie, jeśli nie stanie. Raz do gardła. Biła mnie. Biła siebie, ponieważ tyła i nienawidziła swojego ciała. Ostatecznie, po trzech latach zdradziła mnie z jakimś narkomanem i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Z dzisiejszej perspektywy - już po pierwszym "wyskoku" bym z nią pogadał inaczej, niż chowając głowę w piasek. A potem bym ją rzucił. W wieku 18 lat jest się jednak głupim dzieckiem (ja byłem) i tak się to ciągnęło. Miałem wiele partnerek potem - z każdą ten sam problem. Z każdą te same myśli. I jak umiem zadowalać partnerki i żadna ostatecznie nie narzekała, to ja 10 lat borykam się z tym problemem, wmawiając sobie, że to nic i samo zniknie. To jest coś, co MI przeszkadza, co dzieli mnie od pełnej satysfakcji ze zwykle dobrego seksu. Nie chcę tego - nie w obecnym związku, który... jest dla mnie bardzo ważny. Myślę bowiem, że udało mi się trafić na "właściwą" osobę. I nie wyobrażam sobie, że mógłbym poczynić jakiekolwiek "dalsze kroki" ładując się z takim siedzącym gdzieś w psychice problemem - o którym ona wie, ale... chcę być fair. Po prostu. Nie wiem, co mam z tym zrobić. Wiem skąd się wzięło, wiem co się dzieje i że mi przeszkadza. Ale nie wiem, jak to wyleczyć. Najgorsze jest to, że jestem obecnie w dosyć dużym dołku finansowym. Powili się podnoszę, zakładam własny biznes - ale to potrwa, niż będzie mnie stać na coś więcej, niż normalne płacenie rachunków i chodzenie do sklepu. Zwyczajnie nie mam za co iść do seksuologa. Co jeszcze mogę zrobić? --- szukałem w sieci odpowiedzi na moje pytania, niestety, wszyscy tylko głupio śmieszkowali - jeśli już, albo opowiadali swoje historie i problemy. Sytuacja z wczoraj/dziś: Wspaniała randka z moją kobietą. Romantyczny spacer, kawiarnia, kwiaty, potem zrobiłem jej masaż, zakończony wprost niesamowitym, dzikim seksem analnym - jaki oboje lubimy. Gigantyczny orgazm dla nas obojga. Dzisiaj rano przed wyjściem do pracy mieliśmy chwilkę dla siebie i... nic. Znów ta głupia myśl i znów skupienie się tylko i wyłącznie na penisie, żeby stanął. I nie stanął. Nie w pełni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.