Skocz do zawartości

Krzychu1989

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Krzychu1989

  1. Co do prośby o podzielenie ściany tekstu, będę pamiętać Co do mojej roszczeniowości, to chyba trochę przesadziłeś, ale ok mogło to tak wyglądać. Myślę, że resztą Twojej wypowiedzi mogę się zgodzić. Co do moich relacji, to starałem się oczywiście zapytać co u innych, ale tak rozmowa schodziła na to aby jakoś mnie wyciągnąć ze smutku. Uświadomiłeś po prostu moje złe decyzje i rzeczy które zrobiłem. Bardziej skupiam się na naprawie tego wszystkiego, a przedewszystkim naprawie siebie. Tylko, że jest ciężko...
  2. Krzychu1989

    Witam

    Witam wszystkich, na forum nowy jestem jednak wierny słuchacz radia samiec, witam serdecznie wszystkich.
  3. Witam, nazywam się Krzysiek i z pozoru jestem zwykłym 29 latkiem. Ale tylko z pozoru, postanowiłem napisać do was, po wysłuchaniu paru audycji w radiu samiec. Także napiszę trochę o sobie, mianowicie mimo stosunkowo młodego wieku, trochę przeżyć mam na karku, przeszedłem dwie operacje serca, obecnie moje jestem bardzo obwarowany zaleceniami i lekami. Ale to nie przeszkadza mi w uprawianiu sportów, pływaniu, rower, rolki, bieganie. To taki bonus do mojego życia dzięki któremu dużo się zmieniłem. Największa tragedia wydarzyła się w tym roku, w marcu mój tata przegrał walkę z rakiem. Trwało to niecały rok, ale ja się nie umiem pozbierać z tego. Jestem w całkowitej rozsypce. Moja mama ma tez niesamowite problemy z nogami (endoprotezy) i jestem w częściach. Pewno napiszecie o kobiecie, dość ciekawa historia z kobietami u mnie, bo nigdy mi nie wyszło, po ostatnim razie i odrzuceniu z jej strony, obecnie nie mam odwagi angażować się więcej, bo boje się odrzucenia. Mimo że poznałem jedną fajna dziewczynę, już z 10 miesięcy się znamy, spotykamy ale nie mam odwagi na coś więcej. Ale najpierw chciałbym naprawić siebie, bo zaczynam robić niezły rozpierdziel u siebie. Zapytacie o sprawy rodziny, muszę być twardy i nie mogę pokazywać tych miękkich swoich stron, więc o jakimś wyżaleniu się nie ma mowy, czy o wygadaniu się jak mi źle, bo nie chce dokładać zmartwień innym. Kwestia przyjaciół znajomych, tutaj jest sprawa mega zagmatwana i bardzo ciężka. Bo mam swoją ekipę bliższą, z którymi rozmawiam, spotykamy się regularnie ale też mam dwóch takich przyjaciół z którymi spotykam się w 4 oczy. Odkąd tata zachorował, moje życie zmieniło się nie do poznania, były chwile zwątpienia, ciężkie, jednak jeden z przyjaciół po prostu można powiedzieć przeszedł to ze mną, wiedział wszystko, tak jakby się to u niego działo w domu. W moją ekipą też rozmawiałem, ale nieco mniej otwarcie, tak samo jak z drugim przyjacielem. Po prostu zablokowałem się na jedną osobę, było dla mnie to mniej krępujące, wiedziałem że to będzie ok i będzie to pomocne. Po śmierci taty był okres że gadaliśmy codziennie i 3 razy w tygodniu się widzieliśmy, mówił że gorzej niż miałby dziewczynę Tyle, że miałem ciężko, bardzo ciężko tata umierał na moich oczach, rak zjadał go w oczach, gdy wszedłem do pokoju to po chwili wylądowałem na SOR z ciśnieniem i nie chcieli mnie wypuścić do taty, było naprawdę ciężko. Po tym czasie, nie umiem się pozbierać do kupy, nic mnie nie cieszy, wszystko co mnie otacza wprowadza mnie w gniew, góry, okolica muzyka, wszystko. Z tym kumplem już nie umiem się tak dogadać, po prostu po blisko roku ma mnie dość, ciągłe żale, problemy, prośby o wsparcie, skończyła się mu cierpliwość i jest etap ciężkich rozmów, mimo że jak twierdzi, po każdym spięciu że rozumie moją ciężką sytuację i mam wziąć się w końcu w garść, głaskanie mnie nie pomaga to trzeba szokowo i nie ma problemu. Tak naprawdę ostatnie 3 miesiące to ja byłem na tapecie tylko i zbyt nie umiem powiedzieć co u niego. Sam nie byłem zbyt w porządku w stosunku do niego. Tyle że ja nie umiem wrócić do normalności, ciągłe huśtawki nastrojów napady płaczu i wszechobecna beznadziejność. To co kiedyś mnie cieszyło, już nie cieszy mnie tylko powoduje złość. Wszystko inne co robiłem to teraz wydaje mi się, że już nigdy tego nie zrobię. Źle znoszę żałobę. Jaki mam plan na siebie: 1. Ogarnąć siebie, tak żeby w miarę być szczęśliwym, inaczej nie dam rady nikomu dać szczęścia. 2. Ogarnąć, uratować przyjaźń, która jest nieco nadszarpnięta (choć moim zdaniem jak wiem, że będę mieć wsparcie, to będzie łatwiej mi ogarnąć siebie) 3. Przełamać się do dziewczyn (tutaj tez trochę grają role moje kompleksy dotyczące wyglądu i braku pewności siebie). Tyle że czego się chwycę to to spierdziele, dlatego bardzo proszę o wypowiedzenie się i pomoc.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.