Skocz do zawartości

Rogue99

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Rogue99

  1. Cześć. Jestem zwykłym uczącym się 19 letnim chłopakiem. Chciałbym poznać waszą opinię o sytuacji, która mnie niedawno spotkała. Cofnijmy się zatem 3 lata wstecz, gdy to jeszcze byłem uczniem szkoły muzycznej, wiadomo oprócz zajęć z instrumentów należało jeszcze uczęszczać na teorię. Zajęcia teoretycznie wyglądały w zasadzie jak zwykła lekcja w szkole, jest cała klasa, jest nauczyciel. Zawsze byłem osobą tego typu, która próbowała wnieść trochę humoru na lekcje, wiadomo taki typowy śmieszek. Rzuciłem szkołę w I klasie II stopnia w pizdu bo stwierdziłem, że nie pasuję do tamtejszych książąt i księżniczek (wiecie, typowe idealne dzieci), które w porównaniu do mnie czyli chłopaka, który nie szczędzi sobie wulgaryzmów, lubi się napić, zajarać, wyraźnie podkreślały jak bardzo się różnię podejściem do życia. Po około pół roku napisała do mnie dziewczyna (ona pianistka, ja saksofonista), która chodziła właśnie ze mną do klasy (nazwijmy ją J) . I tutaj zaczynamy właściwą historię ? Dziewczyna (a jak się później okazało w sumie dziewczynka) była ode mnie dwa lata młodsza, także typowy, znany schemat gdzie branie mają ci starsi. Ale nie byłem wrogo nastawiony do niej bo i czemu. Ot koleżanka (z którą co prawda nawet słowa za czasów szkoły nie zamieniłem) chciała sobie pogadać, nie ma problemu. Po jakimś czasie wiadomo, umówiliśmy się na spacerek (cały czas miałem podejście, że to tylko koleżanka) bazą wypadową, że tak powiem miała być właśnie szkoła muzyczna, z której w międzyczasie i ona się wypisała niedługo po mnie. Także przyjeżdżam na neutralny teren, podchodzę, witam się, no standardowa procedura. I tak jak na fejsie potrafiła nawijać cały czas, tak tego dnia nie była zbyt skłonna do rozmowy ? W tym momencie stwierdziłem, że ona kur*a chyba nie myśli, że jeszcze latać za nią będę. Polazłem na zajęcia z orkiestry uczyć młodych bo wiadomo "absolwent". Wracam na chatę i oczywiście zgodnie z przewidywaniami czat zajebany przeprosinami (tłumaczyła swoją małomówność tym, że jej przyjaciółka by się obraziła na nią, gdyby ze mną poszła). Od tego czasu byłem już bardzo oschły i dla przypomnienia akcja dzieje się jakoś w kwietniu 2017. Prosiła, żebym jeszcze raz się z nią umówił, no i zgodziłem się i...(tak wiem to dziecinne ale jestem jeszcze gówniarzem i takie rzeczy mnie bawią) przyjechała w wyznaczone miejsce po czym postała sobie godzinę, tak w ramach małej vendetty. Po jakimś czasie napisała, że bardzo jej przykro, że jak ja mogłem tak "kobietę" potraktować. Nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia bo od dłuższego już czasu chłonąłem wiedzę z tego forum. Kontakt się urwał do września 2017 gdy to postanowiła złożyć mi życzenia urodzinowe. Jak się okazało ona wcale nie była na mnie zła, co tylko potwierdziło moje przeczucia odnośnie tego, że mogła się we mnie zauroczyć (z początku nie chciało mi się w to wierzyć, bo nie mam kwadratowej szczęki itp. ewentualnie kratą na brzuchu nadrabiam ale tego nie widać przecież przez ciuchy) i po pijaku siedząc z kumplami zaproponowałem abyśmy się spotkali. Tym razem doszło do skutku, kazałem jej zapierdalać 20km do mnie i to zrobiła bez żadnego "ale". Spacerek zajął jakieś 3-4 godziny bo przeszliśmy całe miasto. Rzuciło mi się od razu to, że mimo tego, że była typową grzeczną córusią to nie przeszkadzało jej moje nadużywanie wulgaryzmów, palenie w jej obecności, po prostu zero reakcji. Później jeszcze od niej samej się dowiedziałem, że jej mama urodziła jej starszą siostrę w wieku 16 lat , ojciec miał wtedy 19 (jebany pedofil, ja wiem, że z prawnego punktu widzenia to jest legalne, ale powiedzmy sobie szczerze, będąc w 3 klasie szkoły średniej zaliczyć gimnazjalistkę to jest jakieś nieporozumienie). No w każdym razie w tym momencie już wiedziałem, czemu starzy ją tak pod kloszem trzymają. Jak się łatwo domyślić nasze "pożegnanie" wyglądało mniej więcej tak... "Kubuś musisz uciekać, bo moi rodzice nie mogą cię zobaczyć" No byłem zażenowany co tu dużo mówić. I znowu to samo czat zajebany przeprosinami. Od tego czasu sama do mnie nie potrafiła już napisać i tak urwała kontakt aż do końca grudnia. Byłem wtedy na 18 kumpla i jakoś po północy dostaję wiadomość "Hej nie oceniaj mnie, ale chcesz mnie jeszcze?". Moja pierwsza myśl "Z jakiej racji jej kurwa przez myśl przeszło, że ja jestem nią zainteresowany" a potem po prostu pokazałem to moim białorycerskim kumplom, którzy bez swoich niuń (których za niedługo zapewne i tak nie będą mieć) nie widzą życia. Oczywiście jak to matrixowcy zaczęli do mnie wypierdalać z tekstami "no zobacz dziewczyna w tobie zakochana, jak tu nie brać". Ale, że ja jestem takim typem człowieka, który mniej więcej wie co się dookoła dzieje to postanowiłem zasiać to "ziarno niepewności", i odpowiedziałem, zgodnie z prawdą, że średni moment, żeby o tym gadać bo jestem na 18 u kumpla. Na następny dzień pytała czy miałem z kim pójść bo ona by chętnie się ze mną wybrała przecież i takie tam pierdolenie. Pisałem sobie znowu jak z koleżanką ale pewnego dnia po prostu nie napisałem bo mi się po prostu nie chciało, i tak aż do marca (a ona przecież sama by do mnie tak po prostu nie napisała, chyba, że chciała zapytać czy jestem nią dalej zainteresowany, albo lepiej, czy w ogóle jestem). No i w marcu kurtyna poszła w górę. Zauważyłem, że usunęła mnie ze znajomych (1 światełko), dzień później zaprasza mnie do znajomych jakaś dziewczyna (2 światełko). Sprawdzam kto to jest i czy ma moją koleżaneczkę w znajomych (ma). Na początku próbowała wkręcać, że widziała mnie rok temu na drzwiach otwartych w szkole i jej się spodobałem (zapłon jak w starym jelczu co?). Od razu napisałem, żeby przestała pierdolić głupoty i kłamać i spytałem czego chce dziewczyna, która jest tematem dzisiejszego postu. No i jebło, że "jak ty chuju mogłeś ją tak potraktować" (ja po prostu do niej nie pisałem xD) "ona zakochana w tobie" i tego typu blue pillowe gówno. Następnego dnia J do mnie napisała konkretny elaboracik, że bardzo jej przykro i takie tam pierdolenie od rzeczy, ale jedno zdanie mnie rozjebało a mianowicie "Skoro jednym spotkaniem (tak kurwa tym we wrześniu xDDDDD) tak mi namieszałeś w głowie, że aż do tej pory o tobie myślę, to chyba jest już ze mną serio źle" Pozdrawiam wszystkich braci. I to nie jest troll ?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.