Cześć bracia. Będzie trochę pytań i nie tylko, bo dzieje się ze mną źle.
Mija prawie siedem miesięcy od kiedy zostawiła mnie dziewczyna. Fakt faktem. Mózg już w sumie nie przypomina mi tych fajnych chwil spędzonych razem,
ale ciągle mam jakiegoś doła, żyję w niepewności, strachu. Ciągle też szukam prawdziwych przyczyn rozstania i czy byłem tylko kołem zapasowym?
Owa pani oczywiście związała się z kimś po naszym związku, ale nie na długo. Teraz wyjechała do innego miasta (ciekawe czemu?) i wydaje mi się, że
jest jej tam dobrze. Fb już dawno temu zablokowałem, ale ciągle podglądam ją na IG, chyba z ciekawości co u niej. Wiem, błąd, ale to jest silniejsze ode mnie.
Nie czuję się szczęśliwy od momentu zerwania, jestem sam i jest mi źle z tym, każdy dzień jest dla mnie ciężkim dniem, bo ciągle martwię się o przyszłość.
ZERO pociechy z teraźniejszości. A to przecież chore, żebym w tym wieku (23l) miał takie doły! Dodatkowo choroba moich dziadków też na to
wpływa,
Mało tego! kilka dni temu poznany jakiś czas temu kolega powiesił się. Jak domniemam - z samotności, nie mieszkał z nikim. Miał 32 lata i jak na swój wiek nie był specjalnie ogarnięty.
To bardzo mną wstrząsnęło, bo jaką musiał mieć siłę, żeby coś takiego zrobić?
Od tej chwili połączenie zerwania mojej ex z tym totalnie wybiło mnie z rytmu i pogubiłem się w tym wszystkim. Nic mnie nie cieszy, po prostu boję się tego i tamtego. Wydaje mi się, że to może być depresja, również przez moją pracę, ale nie zwolnię się, bo gdzie pójdę?
Nie wiem co robić i w sumie nie wiem czego od Was oczekuję. Chyba chciałem się wygadać. Czy kiedyś dopadnie mnie szczęście i nie będę musiał się martwić, czy dam sobie radę? Rok temu nie byłem takim człowiekiem. To ex. tak na mnie wpłynęła. Dodatkowo szwankuje mi zdrowie. Zatkany nos od czterech lat i wiecznie szczypiące oczy. Nikt nie umie mi pomóc...