Wszystko już jest zaklepane, ślub kościelny - wszystkie zaliczki popłacone. Nie nic z tych rzeczy, wszystko jest normalnie żadnych chorób psychicznych.
Ogólnie dziękuje za wszystkie odpowiedzi, lecz tutaj małe sprostowanie. Nie wygląda to na takiej zasadzie, że ja zasuwam a ona siedzi sobie w domu a weekendy spędza na mieście. Wychodzi może średnio raz, góra dwa razy w miesiącu - również poszła do pracy, po zakończeniu urlopu macierzyńskiego. Nie można jej zarzucić, tutaj nic jeśli chodzi o jakieś zaniedbywanie obowiązków domowych - wiadomo codziennie nie jest czysto, ale pod tym względem uzupełniamy się. Podejrzewam, że ta nowa znajomość dała taki znak zapytania, raczej nie chodzi o tą dziewczynę z którą obecnie sobie piszę, lecz tutaj pokazało się coś takiego że wiele mogę stracić (?). Wiadomo, odwołanie ślubu to jest raczej koniec, bo co można powiedzieć wszystkim kilka miesięcy przed kiedy tak na prawdę większość rzeczy załatwiona i zostały jakieś detale do dopracowania. Moje obawy to głównie takie, że będę tkwił w tym przez wiele lat i się męczył, ale nie jest to takie proste żeby powiedzieć "siemanko radź sobie sama". Wiele tutaj komplikuje fakt, posiadania dziecka (oczywiście nie że jest, bo akurat syna kocham bardzo) pod względem ewentualnego rozstania i bycia tatusiem na weekendy.
Natomiast jeśli chodzi o to, że nie da sobie sam rada nie chodziło finansowo lecz organizacyjnie, chociaż podobno kobieta w potrzebie wszystko wymyśli. Wydaje mi się, że odwołanie ślubu w tym momencie kończy ten związek. Ona sama zauważyła, że coś jest nie tak - fryzurka zmieniona, do pracy elegancik (ta koleżanka oczywiście z pracy, dopiero przyszła). Ech, człowiek jednak głupi. Krytykę też przyjmę, może ktoś trafi we mnie i rozwiążę się mój problem przez który nie śpię od tygodnia.
Pozdrawiam, i dziękuje.