Kilka dni temu jako prawiczek miałem swój pierwszy raz u divy . Wrażenia ze spotkania określiłbym jako neutralne. Nie wiem czy to kwestia zaspokajania się ręką i oglądania porno, ale nie odczułem nawet samego wejścia. Jedyne wrażenie to ciepło ciała drugiej osoby. A poza tym praktycznie nic. Udało mi się dojść na misjonarza, ale wymagało to naprawdę mocnych pchnięć - aż do dziś mam zakwasy w biodrach. Później było drugie podejście - był wzwód, ale zabrakło już sił na orgazm. Wczoraj poszedłem drugi raz, z tym że do innej. Trafiłem na fatalną pannę. Tzn. od wejścia miałem wrażenie że chce, żebym jak najszybciej skończył. Akcji właściwej było ok 10 min i za cholerę nie mogłem dojść. Nie pomagała w tym lekka kontuzja biodra, jak i teksty "może następnym razem". Widać, że była sfrustrowana że tak długo ją obrabiam. W końcu straciłem wzwód. Diva próbowała reanimacji, ale niestety spełzło na niczym. I wyszedłem od niej po pół godziny, mimo że zapłaciłem za całą. Cała sytuacja lekko mnie zdołowała. Czy uważacie, że jest szansa, że odzyskam możliwość odczuwania przyjemności z kobietą po kilkunastu latach jechania na ręcznym.
Zastanawiam się co może być przyczyną trudności w osiągnięciu orgazmu: stres, zły rozmiar gumy, grymasy divy, czy może to że przed obydwiema wizytami na wszelki wypadek wziąłem sildenafil. Dodam, że jestem osobą wysportowaną, dbającą o dietę, niepalącą i niepijącą. Także raczej wykluczam problemy fizjologiczne. Nie masturbuję się od tygodnia. Udało mi się też umówić wstępnie z dziewczyną na przygodny seks na przyszły tydzień, ale mam lekkie obawy czy nie skończy się tak jak na poprzedniej wizycie.