Skocz do zawartości

Łapserdak

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez Łapserdak

  1. O sensowności terapii musiałby się wypowiedzieć ktoś komu to pomogło lub nie. Co do samotności - próbowałeś grywać w nowoczesne planszówki? w większych miastach da się przez Internet skołować ekipę, są też knajpy się w tym specjalizujące, jest to dość łatwy sposób na poznanie nowych ludzi. Jest też sposób bardzie hardcorowy - zapisać się zaocznie na jakieś ciekawe studia ;)

  2. Jest i sposób najbardziej oczywisty, najmniej spektakularny: rozstać się i nie wystosować żadnych wymagań ani wobec kobiety (masz 1 miesiąc) ani wobec siebie (wyprowadzanie się z własnego domu - moim zdaniem to jakieś kuriozum). Co nastąpi? tygodnie a raczej miesiące ciężkiej mitręgi - czas w którym kobieta sama pojmie. że to koniec - jeśli autor wątku nie ulegnie. I sama będzie chciała się wyprowadzić wiedząc że nie da się tak dłużej funkcjonować we dwoje. Zaleta tego rozwiązania jest taka, że daje kobiecie czas na przetrawienie sytuacji i ułożenia tego po ludzku (bez wzywania psychologów i policji - co to za k... pomysł?!), wadą tego rozwiązania jest kwestia czy masz siły by taki okres przetrwać.

     

    ps. moją wypowiedź łatwo skrytykować. Ale paradoksalnie - i w tym się z Wami zgadzam - "słabe" kobiety potrafią być zaskakująco silne. Bez względu na płeć nikt nie lubi dłużej mieszkać z ex. Dlatego "najlepszą" sytuacja jest - bez wywierania drastycznej presji - doprowadzić do sytuacji by ex sama chciała się wyprowadzić. Nawet autorowi wątku - skoro chce to odwlec w czasie - zalecałbym działanie bez zwlekania: bo w tej sytuacji wcale nie zyskuje 1,5 miesiąca a raczej go traci. Dać partnerce półtora miesiąc na adaptacje do nowej sytuacji to nie głupia rzecz - pod warunkiem że decyzja naprawdę zapadła.

     

    Jest i inna opcja - zerwanie jak najszybciej bez zwłoki, ze szczerym wytłumaczeniem dlaczego.... Reakcja? Wiadomo. I daje kobiecie czas (na naprawę? - będzie to obiecała) a sobie na ostateczną decyzję. Domyślam się, że każdy takie rozwiązanie tutaj skrytykuje. Ja - w podobnej sytuacji - po czasie żałuję, że nie dałem "drugiej" szansy. Ale i nie żałuję - to paradoks, jaki być może doświadczy autor tematu za pół roku. Czego mu nie życzę :)

  3. Jeśli nie mieszkacie razem to ani jedna ani dwie "rozmowy" tego nie zakończą. Jeśli mieszkacie razem to nie zakończysz tego dziesięcioma rozmowami - "rozstanie" będzie się odbywało codziennie. Do tego można się powoływać na rozsądek a itak uczucia przez swoją naturalną ambiwalencje będę generowały takie poczucie winy, że o kur... Nie szykuj się, że będzie z górki - właściwie to jesteś na początku długiej drogi. Sam w tym tkwię tudzież tkwiłem.

    22 godziny temu, KapitanMoskwa napisał:

     jak można by było przeprowadzić taki proces rozstania bez wielkiej szkody dla takiej osoby. 

     

     

    Nie ma takich sposobów. Nie w takich związkach. Życzę siły ancymonie

  4. Jestem takim Krystianem, krótszy związek, ultimatum nie było i tak to zakończyłem. Nie nazwałbym tych lat zmarnowanymi, przeciwnie, ale duma z rozstania? - zerowa. W takiej sytuacji dwie osoby przegrywają bo każde rozstanie jest porażką. Może być i dla obu osób sukcesem - kwestia przyszłości. Dlaczego jednak "porażką"? Bo - nie mówię o doraźnym romansie - świadome wejście w związek to jak skorzystanie z katalogu reklamowego podróży - all inclusiv! według opisów będzie elegancko, dobre jedzenie, imprezy, wysoki standard itd. Człowiek trafia w to miejsce, patrzy - rzeczywiście lokalizacja zajebista, schludnie i pięknie, po czasie jednak dostrzega, że łykając katalog łyknął iluzje; woda w basenie zaczęła cuchnąć, na tarasie co trzecia kafelka wystąp, po hotelowej podłodze biegają insekty, firany jebią kurzem, a z prysznica leci szlam. Innymi słowy - Krystian z artykułu to debil, bo powinien zakończyć związek góra po roku. Tyle czasu (nawet mniej) wystarczy by zauważyć się nie wylądowało w pięknym pensjonacie a w lipnej dziurze.

    • Like 1
  5. 2 minuty temu, Imiennik napisał:

    spotykam się z panienkami które mnie interesują

    Zazdroszczę, serio, w pozytywnym sensie. Początkowo myślałem, że jeśli jedna kobieta czyni Cię nadsobą, to możesz ją zastąpić inną, no jak nie? A jednak, łowienie w pubach dla 34-latka jest wyzwaniem, nie że trudno, przeciwnie, bo jakie panny tam chodzą? Jakieś 80% to przedział wiekowy 20-24 z twarzy wyglądające jak dzieci, w umysłach pustka albo instagram, oczekiwać od którejś że czyta książki to jakby oczekiwać że potrafi w piżamie dziergać potrójne salta.

  6. 31 minut temu, BRK275 napisał:

    W jaki sposób poznałeś swoją byłą już partnerkę przy tak niskiej samoocenie?

    Zapewne była to też twoja pierwsza dziewczyna w życiu?

    Haha, byku! przez Ciebie poplułem ekran :)

     

    1 godzinę temu, Pazur2000 napisał:

    Tak. Mnie kiedyś czyniła. A potem mnie zdradziła. I uczyniła szmatą. Więc teraz nie wyznaję takich zasad, bo zrobiłem sobie kuku. Ty też sobie zrobiłeś. Więc pierdolnij te zasady o ziemię i zacznij żyć. Normalnie. Nie czekając nie wiadomo na co - ono nie nadejdzie. Wykreuj to "nie wiadomo co" sam.

     

    No i może tego potrzebowałem: sedno, bez klepania po plerach. Chciałbym tak myśleć jak Ty.

    Jednak... nie zgadzam się z tym że to kwestia "zasad", bo moim zdaniem  - odczuć. Przez analogię: inaczej człowiek funkcjonuje gdy jest najedzony i świeci słońce. Inaczej gdy jest głodny a za oknem szarówka kaskadowo jebie deszczem. Nie przekonuje Cię do moich myśli - Twoje pokrywają się z tym co głosi Buddyzm, więc tym bardziej nie ma sensu zaprzeczać. Druga kwestia, napisałeś "Wykreuj to sam" i to 100% racji, zmienić optykę, zakasać rękawy... Łatwo się mówi, haha. Ale to jedyna droga, chyba lepsza niż moczenie smutków zamoczeniem w innej waginie.

    • Like 1
  7. 16 minut temu, PatZz napisał:

    Dzisiaj przez cały dzień napisała 3 smsy.

    (...) 

    -Nienawidzę Cię!!! 

      

     

    Mimo wszystko widać opanowanie: trzy wykrzykniki zamiast np. dziesięciu. I jeszcze "Cię" z dużej litery, widać że nadal kocha. Ten nowy "zasobniejszy samiec" jeśli nadal w związku to ma nad głową ciemne chmury. Ex mojego kumpla właśnie się zaręczyła co jej nie przeszkadza spamować miłosnymi sms'ami nie do narzeczonego - odpowiadając jednym sms'em mógłby zniszczyć "szczęście" innego typka.

  8. 1 minutę temu, Morfeusz napisał:

    Kiepska prowokacja proszę pani feministki.

     

    Spoko, też mam czasem taki odruch, że jak z kimś się nie zgadzam to mu coś imputuje lub go obrażę. Ale skoro nazywasz mnie "feministką" po raz drugi to to raczej nie odruch a idiosynkrazja. Po co? Tak czy siak - dzięki za resztę Twojej wypowiedzi.

  9. Cześć, nie wiedziałem gdzie zamieścić ten post, "świeżakownia" nie pasuje, bo tam są historie konkretnie damsko-męskie, a że jestem w tzw. "kaczej d..." ląduję tutaj.

    O porady nie proszę ani ich nie oczekuję, po prostu lubię się śmiać a to lepiej wychodzi w towarzystwie. Więc możemy się pośmiać z typka, którym przyszło mi kierować w grze zwanej życiem.

     

    Ma 34 lata, wygląda z gęby na nastolatka i taką ma też psychikę. Gdyby nie siwe wzmianki w czuprynie to mógłby podrywać licealistki (na pewno bezskutecznie, bo nie posiada konta na facebooku i nie wie co to 'selfie'). Tworzył obrazy - z pasji, nie dla pieniędzy, chociaż zdarzało się że były doceniane. Już nie tworzy. Nic nie robi; posprząta mieszkanie z nudów, potem wypije flaszke, beknie i pójdzie spać, na drugi dzień w biurze muszą otwierać okna by przewietrzyć pomieszczenie, mimo że 10 stopni mrozu. Prawdopodobnie ma osobowość schizoidalną - lubi być sam, czuje niechęć do ludzi, nie lubi ich, nie konkretnych (za coś) ale wszystkich (za nic). Jeśli jakiś melbux zaczepi go nocą o 50 groszy do wina, to da mu 5 zł, bo wierzy że ludziom trzeba pomagać, też w dziele autodestrukcji.

     

    Tak więc, jeszcze z rok temu żyłem jak król, kobieca dłoń twardo ściskająca mój... mój kubek gdy rano podawała kawę z uśmiechem pełnym uczucia. Ale to już przeszłość, musiałem ją usunąć z życia. Mam po tym rany, wybroczyny pod skórą i krwotok w duszy. Wtedy, wcześniej, mogłem tworzyć obrazy jak opętany, przekraczałem siebie. Dlaczego - pytam Was łobuzy! - dziś już nie potrafię nawet utrzymać pędzla nie odczuwając defetyzmu i braku weny? Zanim odpowiecie uprzedzę - bo jestem człowiekiem słabym, słabiutkim: prawdziwy mięczak. Jedno mnie tylko zastanawia i z tego powodu do Was przybyłem - czy jest tutaj chociaż jeden który przyzna, że kobieta czyniła go nadczłowiekiem? Bo bycie zwykłym człowiekiem to jak pół dupy zza krzaka. Zwykli ludzie miewają problemy by wstać rano z łóżka. Za to człowiek dopieszczony, nakarmiony, ujeżdżony do obtarcia napletka - wygląda jak zwycięzca, roztacza w okół siebie aurę, może śmierdzieć potem i mieć brudne zęby a itak inne panny będą się do niego łasić, bo czują instynktownie co i jak. Więc z zwycięzcami mam tyle wspólnego co z drogimi samochodami, czyli nic. I to (drogie samochody) jest mi obojętne, ale stracić chęć do wszystkiego z powodu braku kobiety? Stracić zapał do życiowej pasji bo się jest samemu? To jest aż tak głupie, że sam w to nie wierzę. A jednak...

     

     

     

    • Smutny 1
  10. Still - chciałbym, niestety to nie takie proste zmienić siebie. Chociaż staram się wierzyć, że każdy łajdak ma szanse zmienić się, nawet o 360 stopni. Wystarczy chcieć, wystarczy powstrzymać grymas wątpliwości patrząc w lustro i powiedzieć "jestem zwycięzcą".

     

    TheFlorator - moje byłe historie mogłyby tylko zaszkodzić młodzieży na tym forum, ich jeszcze częściowo niewinne dusze popadłyby w sidła defetyzmu i niewiary w romantyzm. A stawiam sobie zupełnie inny cel: głosić wyższość kobiet, apologię miłości i stawać w szranki z mizoginami. Nie dlatego, że mizoginia jest zła, ale dlatego że jest zatrzymaniem się w połowie drogi do mizantropii.

     

    LiderMen - do decyzji by się tu przywitać?! tak nakazuje regulamin, ten kto to wymyślił to niezły ancymon!

     

    Dzięki chłopaki za odzew!

  11. Przez ostatnie 10 lat bywałem wobec kobiet szują i kanalią, nierzadko tyranem. Ale nagromadziwszy zbyt wiele blizn na ciele i duszy - dziś rejestruję się tu z pokorą, by czerpać inspirację jak odzyskać szacunek dla niewiast i nauczyć się miłować płeć piękną oraz jej dogadzać nawet za cenę własnej krwawicy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.