Pisze do was w dosyć nie typowej sprawie. Mam 24 lata, od około pół roku jestem w związku z kobieta, która świata poza mną nie widzi. Też czuje, że to jest właśnie ta miłość. Owa niewiasta ma 20 lat i jest jeszcze dziewicą, co notabene w tych czasach jest raczej rzadkością (chyba). Zawsze mi powtarzała, ze boi sie pierwszego stosunku, kocham ją i rozumiem, nie spieszyliśmy się. I przed wczoraj nadszedł właśnie ten dzień, miła atmosfera, lodzik siadł i doszliśmy do wniosku, że to chyba ten czas. Założyłem gumę, próbuje delikatnie wejść, a ona delikatnie mnie odepchnęła z grymasem na twarzy i powiedziała ze bardzo boli, nie myślała, że aż tak to będzie... Chwila przerwy, drugie podejście, znowu grymas bólu na jej twarz i świeczki w oczach. Próbowałem jakoś rozluźnić atmosferę, ale w tym momencie żołnierz opadł i już ni jak nie dało się go ruszyć, stwierdził, że koniec imprezy. Wspomnę, że w miedzy czasie, miałem natłok myśli w głowie, ze ja kocham, nie chce zrobić jej krzywdy, sprawić bólu... Miałem, do tej pory kilka partnerek i zawsze dawał rady, stał twardo i do końca a ostatnio taka akcja. Po wszystkim powiedzieliśmy sobie ze bardzo się kochamy, mówiła ze jeszcze nie spodziewała sie, aż takiego bólu ( dziewczyna ma bardzo niski próg bólu) i ze następnym razem, postara się żeby na pewno wyszło. Tylko, że od tych dwóch dni, mam ten problem w głowie, że boje się, że mój żołnierz znowu przy niej nie zadziała, pierwszy raz w życiu czuje taką obawę. Bracia pomóżcie, co zrobić, aby następnym razem wszystko poszło zgodnie z planem.