Skocz do zawartości

AdrianoPeruggio

Starszy Użytkownik
  • Postów

    2244
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez AdrianoPeruggio

  1. 1 godzinę temu, Mosze Red napisał:

    Rozwiązanie jest banalnie proste, wyprowadzić się do innego miasta.

     

    Co do moralnego obowiązku wobec członka rodziny, który wychowywał, to jest on proporcjonalny do tego co samemu się od tej osoby otrzymywało (mama na myśli zarówno wartości materialne jak i niematerialne).

     

    W opisanej relacji mamy osobę, która zapewniała wszystko ze strony materialnej lecz dręczyła emocjonalnie, nie jest to przykład wzoru cnót ;)

    A jeśli uznać, że przesadzam, że starsza osoba ma prawo do nerwów, jak sama mówi, że ''wychowała drugie pokolenie'', miała męża pijaka itd.? Czy mam prawo decydować, gdzie mieszkam kierując się np. tylko chęcią zmiany otoczenia, a nie kasą, bo w obecnym mieście (jak wspomniałem, duże wojewódzkie)-też można dobrze żyć?

     

    Przeprowadzka wiąże się jak mniemam z lepszymi perspektywami zawodowymi, szeroko pojętą samodzielnością itp. Co docelowo przełoży się zarówno na samozadowolenie jak i poprawę sytuacji materialnej, nie wnikam czy nastąpi ta poprawa od razu czy z biegiem czasu. Chciałbym doprecyzować-rozpatrujesz teraz te ewentualne korzyści jako usprawiedliwienie zmiany miasta, czy też uważasz, że nawet jeśli w obecnym mieście mogę osiągnąć dużo, gdy zamieszkam sam, to mam moralne prawo do zmiany miasta z samej chęci zmiany otoczenia? Pomijając kwestie finansowe, lepszych zarobków?

     

    Co sądzisz o opcji mieszkania w tym samym mieście, ale w innym mieszkaniu? Bo do tego się nie odniosłeś, czy to jest rzeczywiście ''złoty środek'', czy w ogóle trzeba tu szukać ''złotego środka'', aby ''wilk (a raczej baba) był syty a owca (do emocjonalnego strzyżenia hehehe)cała''?

     

    Czy miałoby sens np. pomieszkanie trochę w innym mieście, ''wyszumienie się'', a potem powrót do starego miasta i zamieszkanie w oddzielnym mieszkaniu? Wskutek terapii szokowej (wyprowadzka poza miasto) babcia może zmienić nastawienie (zobaczy, co straciła), a wtedy będzie lepiej? No ale cały czas odczuwałbym chyba chęć zerwania z miastem, które kojarzy mi się z marazmem, niewolnictwem i tłamszeniem-czy to jest racjonalne, traktować miasto urodzenia jako coś złego, mimo że mieszkałoby się z dala od babci np. w innej dzielnicy?

     

    Czy miałbyś wyrzuty sumienia, że zostawisz samą starszą osobę i ograniczysz kontakty do minimum? Z tego co widzę, to nie, nie wiem, czemu tak mnie to dręczy, no ale wiadomo-wychowała, a mogła zostawić w domu dziecka (co czasem w złości wypominała) itd.

     

     

     

    Red-dzięki za dokładny opis sytuacji, o to mi chodzi.

  2. Ok, czyli jednoznacznie wskazujecie-inne miasto.

     

    Czy nie myślicie jednak-żeby spróbować, zamieszkać w innej dzielnicy w tym samym mieście, może nie będzie szantażować? Załóżmy, że zacznie się zachowywać normalnie-czy wobec tego mam według Was prawo wyjechać do innego miasta tylko dlatego, że chcę zmienić otoczenie? Argument o szantażu i wykorzystywaniu odpadnie, ale wstręt do baby pozostanie i chęć zakosztowania życia w innej przestrzeni.

     

    Pytanie tylko, co zrobić jak jej się pogorszy zdrowie, jak odróżnić rzeczywistą potrzebę od szantażu, czy wynająć wtedy kogoś czy samemu fizycznie się opiekować? Najchętniej zapłaciłbym jakiejś pielęgniarce.

     

    Jak często Waszym zdaniem powinienem się kontaktować, telefonicznie, a jak często osobiście, bo całkowite zerwanie stosunków byłoby świństwem, wiem że świństwa to mnie spotykały, no ale co zrobić.

     

    K...., cały czas z tyłu głowy jest myśl, że zostawienie starszej osoby to świństwo, nie ma znajomych, siedzi w domu-można oszaleć, a kto kupi leki, kto podwiezie do centrum, zero rozrywek, a nawet jeśli raz w miesiącu bym przyjeżdżał na weekend, to za mało chyba wobec tej nudy i beznadziei, z jaką babcia zostanie.

     

    Wychowała drugie pokolenie, ciężko pracowała, miała problemy z mężem-no ale to nie moja wina.

     

     

  3. Sc@ner-a Tobie psycholog mówiła coś o tej kwestii, czy wybrać całkiem inne miasto, czy inne mieszkanie ale w tym samym mieście? Piszesz, że ''dwie sroki za ogon''-ale psychologowie właśnie najczęściej chyba zalecają uwzględnić dwie racje i je zrównoważyć?

     

    Czyli rozumiem, że zalecacie całkiem inne miasto? Z jakich powodów? Tego, że moje obawy o możliwe sterowanie w rodzinnym mieście pomimo wyprowadzki do innego mieszkania, ale ciągle w tym samym mieście-są realne? czy jakieś inne argumenty.

  4. Powrócę tylko do pytań:

    1. ''no właśnie, nie jestem w ogóle nic winien, czy nie jestem winien tylko dlatego, że źle mnie traktowała? O to się rozchodzi cała sprawa-żeby obiektywnie, niezależnie od jej postawy ocenić-czy jest obowiązek pomocy niezależny od jej zachowania patologicznego, czy nie, czy usprawiedliwia ją, że nie wie, że robi aż tak źle?''

     

    2. Czyli rozumiem, że nie muszę kurczowo trzymać się swojego miasta i tu wynająć mieszkanie, tylko mogę wyjechać daleko do innego? Co lepiej-wyjechać dalej, rzadko widywać, potem wrócić i częściej, mając ''oswojoną'' babkę czy wbrew sobie wybrać ''złoty środek''-mieszkanie w innej dzielnicy tego samego miasta? Czy to naprawdę ''złoty środek'', czy kapitulacja? Czy obawy związane z wykorzystywaniem tego, że dalej będę w tym samym mieście, tylko trochę dalej, są zasadne?

  5. 22 godziny temu, Sc@neR napisał:

    Punktem wyjścia jest to czy to, co wspomniałeś kiedykolwiek wykorzystała/wykorzystuje przeciwko Tobie by coś osiągnąć(zapewne to było wymuszenie posłuszeństwa):

    Jeśli odpowiedź brzmi twierdząco(a sądzę, że bez powodu nie napisałeś tego zdania) to jest to jedno z największych skurwysyństw jakie można powiedzieć dziecku albo dorosłemu o którym się wie to i owo, i z pełną świadomością stosuje ten cios, nawet nie poniżej pasa, to wręcz kastracja. Wywlekanie brudów na które się nie miało wpływu w dzieciństwie jest zbrodnią nie do usprawiedliwienia. Podobne też słyszałem od swoich: jesteś taki sam jak matka/ojciec(zależnie u kogo wtedy byłem), maminsynek, nigdy nic nie osiągniesz i inne zwroty o ładunku w pełni negatywnej energii. To prawda, bydlactwo pierwszej wody.

     

    Z tego powodu nie powinieneś mieć żadnego moralnego dylematu, uciekasz z chałupy jak poparzony by do reszty nie zwariować. Jest bardzo mało prawdopodobne, że osoba wykorzystująca(zwłaszcza kobieta) kiedykolwiek zrozumie Twoje powody i zawsze będzie miała za złe, że to zrobiłeś. Na dodatek więź jaka jest między Wami nie ma takiego spoiwa jakie ma relacja syn-matka. Z tego też powodu rodziny zastępcze są dla mnie picem na wodę. Też tak myślę, nawet w ''Hieny, modliszki, czarne wdowy'' P. Śląski pisał, że baba zawsze inaczej podejdzie do biologicznego dziecka, choćby nie wiem jak się starała.

     

    Z racji tego, że masz znacznie wyższy stan świadomości niż ja, gdy ten proces się rozpoczynał(ok. 3 lata wstecz) powinno Ci pójść dużo lżej.

    Postęp jest spory, rozmawiamy ze sobą przez telefon raz na dwa tygodnie po maks 10 minut jak jest faktycznie o czym, żadnych jazd emocjonalnych nie ma, jeżeli jest jakakolwiek tego typu próba to dzisiaj mówię tylko, że nie podoba mi się sposób rozmowy, sayounara i spokój. Rzadko tak się zdarza, bo po prostu do utraty kontroli nad moją osobą się już w pewien sposób przyzwyczaiła czy to matka czy ojciec.

    Tak jak wspomniałem wyżej, mi to zajęło bardzo dużo czasu i to była droga przez piekło. W 2015 roku byłem u psychologa 7 razy to na 4 spotkaniu mi powiedziała rozwiązanie tego równania. Oczywiście nie uwierzyłem. ;)Ale co poleciła-zmienić mieszkanie, ale w tym samym mieście w celu ''złotego środka'', czy olanie ''złotego środka'' i wianie do innego miasta? Napisz może szerzej.

    Kwestię finansową pozwolę sobie pominąć, ja miałem szczęście, że dostałem w spadku mieszkanie(zasługa ojca, tak wynika z rodzinnych opowieści) co prawda z zadłużeniem(zasługa matki, fakt), ale mieszkać miałem/mam gdzie. Pierwsza lepsza robota na budowie 10zł/h i tak do czasu rozpoczęcia studiów, jakoś się żyło.

    Na dobry początek jeśli Cię nie stać na wynajem mieszkania zacznij od pokoju. 600-700 zł kosztuje przeciętny(czasem średni) w Trójmieście i mając nawet tą najniższą stawkę na budowie będziesz w stanie po odliczeniu wszystkich kosztów odłożyć parę stówek. Lekko na pewno nie będzie. Pytanie, czy da radę znaleźć sam pokój bez właściciela i współlokatorów obok, załóżmy, że 600 zł-to trzeba zarabiać minimum 1300 na rękę, by przeżyć? No ale wtedy idzie na jedzenie kilka stów i nic się nie odłoży...Ja nie chce mieć wpółlokatorów ani właściciela za ścianą, żadnych ''oddzielnych wejść''.

    Czuję się całkowicie wolny, choć z początku było poczucie samotności i wątpliwości czy dobrze zrobiłem(stąd też mój post by się w pełni upewnić co do moich czynów). Do tego znacznie wzrosła samoocena.

     

    Ja zwiałem do Trójmiasta i nawet będąc 130km od miejsca zamieszkania matki takie telefony miałem, mam do teraz, ale o znacznie wyższym priorytecie i maksymalnie dwa razy w miesiącu. Ale na początku możesz się takiego scenariusza spodziewać. I o co prosi? Jak reagujesz?

    Masz mocno wbite poczucie obowiązku zajmowania się babcią, jeżeli robiła takie jazdy jak na początku zaznaczyłem to nie jesteś jej nic kurwa winien  no właśnie, nie jestem w ogóle nic winien, czy nie jestem winien tylko dlatego, że źle mnie traktowała? O to się rozchodzi cała sprawa-żeby obiektywnie, niezależnie od jej postawy ocenić-czy jest obowiązek pomocy niezależny od jej zachowania patologicznego, czy nie, czy usprawiedliwia ją, że nie wie, że robi aż tak źle?

    i każdą taką akcją skutecznie podcina Ci skrzydła, bo nie chce utracić nad Tobą kontroli! Uderza w najczulszy punkt, przed którym nie możesz się obronić i nie miałeś żadnego realnego wpływu w swoim życiu na to.

     

    Dostałeś dach nad głową i mentalność niewolnika. Możesz co najwyżej się odwdzięczyć finansowo i dopiero wtedy, gdy staniesz na nogi. Do tego czasu możesz co najwyżej pomóc  kupując herbatniki do niedzielnego podwieczorku.

     

    PS. Swoją drogą, gdzie jest jej rodzina? Czy to nie jest tak, że im jest wygodnie, że Ty się nią zajmujesz? Z rodziną ma słaby kontakt, syn za granicą przysyła pieniądze, bez tego byłoby krucho. No ale to, czy inni coś robią, jeśli mój obowiązek istnieje, nie zwalnia mnie od obowiązku.

     

     

  6. Sc@ner-widzę, że ten sam schemat jest u Ciebie, nawet te przewrotne pytania czy ma się babę-to już jest schemat do kwadratu-najpierw sama oblezie niczym bluszcz, a potem udaje naiwną i rzekomo niewinnie pyta, czemu nie ma tego i owego.

     

    Może napisz, czy u Ciebie są postępy i czy jesteś ''na swoim'', jakieś porady finansowe jak uzbierać kasę na wyprowadzkę itd.

     

    Widzisz, słusznie wskazałeś, że ja radziłem to, co Ty teraz, ale muszę doprecyzować-to, że muszę mieszkać sam, to już wiem na pewno-chodzi tylko o to, czy ma to być wariant w tym samym mieście, czy w innym, odległym. Boję się, że babsztyl wykorzysta to przeciw mnie i zacznie prosić o pomoc-weekendowe wspólne wjazdy do sklepu, na bazar, w tygodniu-do lekarza.

     

    Pytanie, czy sam fakt, że mogę znaleźć pracę w rodzinnym mieście wskazuje, że robię źle wyszukując na siłę ucieczki daleko do innego miasta?

    No ale to miasto już mi dawno zbrzydło, cel mojego posta jest taki że chcę się dowiedzieć, czy to jest moja jakaś fobia wynikła z trudnego dzieciństwa, czy też obiektywnie to normalne, że mieszkając nawet samemu ale w tym samym mieście co od urodzenia będę czuł się przegrany życiowo.

     

    Potrzebuję zmiany otoczenia, takiej totalnej-czy sądzicie, że ta chęć wymazania przeszłości jest przesadą i należy wybrać ''złoty środek''-i pomagać trochę babci, i żyć samemu-czy też powinienem móc rzucić to wszystko w pizdu i odwiedzać raz na miesiąc?

     

    Najgorsze jest to, że pełna wolność jest na wyciągnięcie ręki, a są takie rozterki moralne.

     

    Bo zawsze, gdy w rozmowach z psychologiem pada kwestia starcia dwóch potrzeb-wolności i potrzeby opieki, spędzania czasu razem-zaleca się właśnie pogodzenie tych dwóch kwestii, kompromis.

     

    A może pożyć sobie w innym mieście przez kilka lat, a potem wrócić do rodzinnego miasta i zamieszkać oddzielnie, ale częściej odwiedzać? No dobra-ale jeśli załóżmy poznam jakąś kobitę w innym mieście i będę chciał po kilku latach wracać w rodzinne strony, to ona miałaby zostawić swoją rodzinę, koleżanki itd.?

     

    Poza tym chcę wreszcie po tylu latach pokazać, że tresura doprowadziła do tego, że mam to w dupie i wyłączam się radykalnie, z kontaktami np. raz w miesiącu.

     

     

  7. 20 minut temu, Drizzt napisał:

     Ale przede wszystkim skup się na pozbyciu się poczucia, że jesteś jej winny poświęcenie się dla niej. 

    No właśnie-jestem winny, czy nie?

     

    Wskazujecie, że można ogarnąć temat od strony technicznej-zakupy, no ale co z tematem dotrzymania towarzystwa? Czy raz na miesiąc to byłoby mało? Dużo? Jak w takim wypadku się zachować?

     

    Wiadomo, szkoda starszych ludzi, ich samotności, no ale co zrobić z tą samotnością? Babcia nie jest niedołężna, ale nie ma znajomych poza sąsiadami, siedzi całe dnie przed tiwi, jedyna rozrywka to wyjazd do centrum miasta na kawę albo pochodzić po sklepie. Nędza, no ale na jej miejscu poszukałbym nowych znajomych, tylko jak znaleźć rówieśników w jej wieku? Są jakieś portale?

     

    Pytanie, czy to roztkliwianie się nad zwykłym losem każdego, czy właściwy głos sumienia. Bo powtórzę-z tego, co widzę, mało które dziecko mieszka z rodzicami, co więcej odwiedzają rzadko a starsze osoby muszą same jeździć autobusami do sklepów czy na bazary i dźwigać torby.

    Ja na miejscu tych dziadów zawczasu pomyślałbym o powiększaniu kręgu przyjaciół, znajomych by na starość było z kim pójść do kina czy na kawę albo do parku na spacer, młodzież ma swój krąg znajomych i brak wspólnych tematów z emerytami, wiadomo, czerpać ile wlezie z młodości, obracać dupy i rozbijać się po mieście, a nie zamulać i ględzić o chorobach.

  8. The Saint-

    1. Co rozumiesz pod pojęciem '' ale zmiana środowiska (mimo wszystko) w pakiecie z nią będzie impulsem ku lepszemu? ''

    2. I co byś zrobił w tej sytuacji

    3. Czy rzeczywiście zostawienie babci to jest taki dramat i świństwo, widzę sąsiadów wiek 50, 60 lat ich dzieci dawno się wyprowadziły i spotykają czasem w weekendy, czy też znieczulica młodych jest tak duża że mają w dupie rodziców i ciągnie ich do wolności bez obowiązków? A może to jest normalny etap odcięcia pępowiny? I działa poczucie winy i uzaleznienia, wpajane świadomie/nie przez babkę?

  9. Wielce Czcigodni,

    chciałbym dowiedzieć się, jakie rozwiązanie widzicie z patowej sytuacji.

     

    Jest sobie dwudziestokilkuletni facet, od urodzenia wychowywany przez babcię. Z powodów finansowych-brak dobrze płatnej pracy-cały czas mieszka pod jednym dachem z babcią, której ma dość od wielu lat-zaborcza, apodyktyczna, zamiast wychowania serwująca tresurę. Facet nabawił się z nerwów fobii, problemów żołądkowych. Niemal dzień w dzień krytyka, ględzenie, tłamsił w sobie przez te wszystkie lata emocje (owszem, co jakiś czas wybuchał i się kłócił, ale to takie ''zrywy''-zawsze babcia stawiała na swoim, a on nie miał kasy by się wyprowadzić).

     

    Obecnie chce się przeprowadzić do innego miasta. Co prawda już mieszkają w dużym mieście wojewódzkim, ale po latach braku wolności to miasto kojarzy mu się ze stagnacją, tą wstrętną babą i niemocą, tłumieniem uczuć (babie nie przywali). Tym bardziej, że choć babsztyla właśnie tak można podsumować, jak wyżej, to wychowuje ona jego od urodzenia i zapewnia mieszkanie. Facet ma opory moralne (religijne też), że co prawda jest jak jest, ale w końcu ona go wychowała, i nie jest taka zła, skoro być może te ''jazdy'' i wieczna zrzędliwość wynikają z osamotnienia baby, jej frustracji (mąż ją zdradzał, pił, nie dawał kasy itd., teraz od kilku lat nie żyje).

     

    Facet boi się, że jeśli zostawi babcię, postąpi niemoralnie, źle, egoistycznie. Nie ma ona prawa jazdy, ma problemy z nogami, ciężko jej dojeżdżać do sklepu i dźwigać toboły z jedzeniem, zasiedziała się w domu i ogląda dzień w dzień seriale, oraz propagandę telewizyjną.

     

    Z jednej strony ciągnie go do wolności (nowe miasto, nowe perspektywy, nowy oddech w życiu-wreszcie świeży), potrafi działać i nie jest ofermą, tylko ma opory moralne. Kombinuje, jak tu zrobić-czy np. po przeprowadzce odłożyć trochę kasy i dać babci na taksówkę, by sobie kilka razy w tygodniu pojechała ''do miasta'' (żyje na przedmieściach, a ciężko wlec się autobusem), poza tym finansowo od lat wspiera ją jej syn z zagranicy, może odwiedzać ją np. raz na tydzień w weekendy, by na siłę wmówić sobie, że co prawda jest to dla niego wielki przymus i robi to ze wstrętem, ale zmywa z siebie poczucie winy, że ''zostawił osobę, która go wychowała''. Ale z drugiej strony prawda jest też taka-od najmłodszych lat był tłamszony, nigdy nie miał dziewczyny, nie dla tego, że był ofermą-tylko nie chciał się w nic angażować, czekając na ''lepsze czasy'', aż się wyprowadzi. Ma już dość tej baby i chce wreszcie żyć własnym życiem, ogarnąć zawód i kobity.

     

    Cały czas zadaje sobie pytanie-czy postąpię właściwie? Czy te pieniądze i wymuszone sporadyczne spotkania zastąpią moralny obowiązek spotkań z babcią i dotrzymywania jej towarzystwa? Najlepiej, to by nie chciał jej widzieć i o niej myśleć.

     

    Ktoś by powiedział-salomonowym rozwiązaniem, ''złotym środkiem'' będzie wynajem mieszkania w tym samym mieście, w którym mieszka babcia. Ale to miasto kojarzy mu się z jego wieloletnią nieudolnością, byciem poniżanym słownie, robieniem za lokaja i obiekt oskarżeń. Nawet po zmianie mieszkania obawia się, że wykorzystując fakt niedalekiego sąsiedztwa baba będzie wymuszać na nim poprzez szantaż moralny cotygodniowe wizyty w weekendy, zawiezienie gdzieś, zakup leków. Powiecie-czy to coś wielkiego? Otóż dla niego tak-bo rzyga już tą codzienną rutyną i chce być sam. Chce mieć po latach spokój. Chce w końcu podświadomie, a także świadomie swoją wyprowadzką do innego miasta pokazać babie ''masz, na co zasłużyłaś, to nagroda za tyle lat poniżania i tłamszenia uczuć, nie mogłem nawet krzyknąć, wszystko kłębiłem w sobie, zobacz, jak jest fajnie beze mnie''.

     

    Nie przewiduje scenariusza, że po jakimś czasie dzięki wyprowadzce do innego miasta baba zrozumie, jak go potrzebuje i teraz wróci do rodzinnych stron, co prawda mieszkając nadal oddzielnie, ale znów często ją widując-po latach udręki ze strony toksycznej baby ta wizja ciągłych spotkań, nawet rzadkich, jest nie do przyjęcia. Czy ma czekać, aż baba umrze, by się uwolnić od tych kajdan? Bycia ocenianym przez pryzmat matki, która go zostawiła, jako obiektu wielkiej łaski przygarnięcia przez babsko.

     

    Jakie widzicie wyjście z tej sytuacji? Adam Szustak, zakonnik w prelekcji, którą już umieszczałem na Forum polecał odciąć się od toksycznych rodziców-wyjechać, zamieszkać osobno i wtedy będzie to punkt wyjściowy do uzdrowienia relacji. No ale co zrobić tutaj, gdy babcia ma swoje lata-prawie 80? Nie jest obłożnie chora, ale co będzie, gdy to by się stało? A może znając ją, bo takie baby są nieprzewidywalne, będzie symulować choroby by do niej wrócił? Bo boi się samotności i miała przegrane życie? Co robić?

  10. Jakoś tak się składa, że krytykujący spodnie rurki z pozycji ''stuprocentowych samców'' najczęściej noszą pod spodniami bokserki, a więc ciasne-przynajmniej na tyłku-gatki. Poza tym już pisałem-Napoleon nosił ciasne białe spodnie i buty oficerskie (zawłaszczone przez kobity). Modniś bywa bardziej męski niż niejeden obdartus z bojówkami i topornymi butami trekkingowymi, których docelowe zastosowanie chyba wskazuje na chęć wyjazdu w góry, a nie łażenie po ulicy na co dzień. Twierdzenia, że ''nóżka się nie zmieści''-trza znaleźć dobry rozmiar, twierdzenia że tylko patykowate nogi lalusiów wejdą w spodnie nie zgadzają się z portretami Napoleona, który do szczupłych nie należał?

    Skrajności są niedobre-albo kopiowanie niewieściuchów z babską torebką pod pachą, albo styl gracza paintballa na co dzień. Oczywiście, każdy nakłada co chce, można wszystko, ale pytanie, czy trzeba.

    Ubiór określa, z kim mamy do czynienia-szacunek do innych, higienę. Społeczeństwo wytworzyło pewne ramy kulturowe i dzięki nim cywilizacja się trzyma.

     

    Trafiają się jednostki, które ubierają się niechlujnie tylko po to, by robić wśród laików za ''artystów''-no ale takie czasy, że chałturnicy nadali sobie tytuł ''artysty'' i stan ten ma być widoczny na pierwszy rzut oka, poprzez bałagan na ciele, a nie-dyskusyjną-jakość artystyczną. Skoro bohomazy na ścianie mają być sztuką, bałagan w ubiorze także.

     

    Kaptur na łeb, klamki do wspinaczki górskiej do paska i jazda, nie zapominając o ortalionie, albo szerokich gaciach.

     

    Niech ktoś wytłumaczy-skąd takie zachowania-buty do wspinaczki na co dzień, ciemne okulary również mimo braku upałów, ''smycze'' mimo że jest się człowiekiem, a nie psem? Kaptur na łbie mimo braku deszczu? Odpowiedź brzmi pozerstwo/niewiedza.

     

     

     

    • Like 3
  11. ''Mają prawo do aborcji''-czyli mówiąc wprost mają niby prawo do robienia z siebie Pana Boga i decydowania o tym, kto ma żyć. Kogo zabić. Jaka uderzająca hipokryzja-ukazuje się-słusznie-komuchów i nazistów jako morderców, a tutaj paniusie chcą mordować ''na życzenie''. Nikt nie nagłaśnia w mediach, że np. plan Himmlera zakładał, że na terenach okupowanej Polski aborcja będzie legalna (czyli uznawali, że w celu eksterminacji ''gorszego'' narodu przysłuży się zabijanie nienarodzonych)-aborcje doprowadzają  być może w pewnym stopniu do spełnienia się planu nazistowskiego wyludnienia Polski-bo jeśli chodzi o Niemców to już naziści zachwalali Lebensborny i  rozwój liczebny narodu. Tak trudno oddać dziecko choćby do jakiegoś ośrodka czy szpitala?

  12. Prawdziwa pomoc na każdy problem to eliminacja przyczyn, a nie ładowanie chemii w tabsach na odwyku. Oczywiście być może tabsy mają pomagać, ale jako dodatek, a nie zamiennik uderzenia w źródło problemu. A z tego, co napisał Patriota, wynika, że idzie we właściwą stronę albo już wyeliminował przyczynę. Zrozumiał, że Jego życie psuła trucizna-mamusia, zdiagnozował jej położenie i wyciął wrzut.

  13. 1 godzinę temu, ThePowerOfNow napisał:

    3. Jak to osiągnie, to szuka seksu z seksownymi i inteligentnymi oraz mającymi władze 4. itd. w nieskończoność.

    W nieskończoność? A co stoi ponad seksownymi i inteligentnymi?

     

    Poza tym baba z władzą to jakieś nieporozumienie, zależy, co rozumiemy pod tym określeniem, jeśli bycie najmitą w obcej korporacji i pokazywanie wyższości wobec dorobkiewiczów walczących o pozycję, to to nie jest dla mnie władza, ale to kwestia dyskusji. Bo można sobie udawać kogoś mocnego, ale nadchodzi szesnasta i jest się szarym obywatelem równym wobec innych, którzy mają w dupie jej polecenia-wyda, czy nie wyda, świat biegnie dalej.

    • Like 2
  14. 31 minut temu, Assasyn napisał:

    @AdrianoPeruggio wpierw wątpisz w siłe Niemiec, a tu na początku stwierdzasz ze Niemcy to zbyt silne państwo... zdecyduj sie...tu nie ma sprzeczności, najpierw zadaję pytanie, dlaczego jest, jak jest (a więc nie wątpię w ich siłę, tylko pytam jaki jest cel), słabi są obywatele, którzy muszą się dostosować do zamordyzmu poprawności, państwo jest mocne i wobec sił zewnętrznych i wobec swoich obywateli, a pobłażliwe dla bandytów (nie myl pobłażliwości ze słabością).

    Dlaczego uwazasz ze cały wywiad jest w rękach Rosji, nie musi byc cały, wystarczy stworzyć rzeczywistosc 90% agentom ze pracuja dla swojego kraju, a 10% czyli cała śmietanka(wywiad ma swoja hierarchie, jak wszedzię) moze byc zarzadzana przez kogoś innego...

    służby składają się z ludzi o wysokiej inteligencji, skoro ludzie z zewnątrz jak Ty czy kto inny może wpaść na pewne wyjaśnienia, to tym bardziej oni

    Jaki interes? a jaki interes maja w tym aby promowac multi-kulti? juz tutaj jasno widzisz ze chyba nie sa takimi patriotami jak myślisz...no właśnie my nie wiemy, KTO naprawdę za tym stoi, czy służby, czy głowa państwa, jeśli twierdzisz, że służby promują multi-kulti, to uargumentuj-być może tajniacy chcą dobra swojego kraju, ale podlegają np. tamtejszemu MSW i kanclerzowi

    Widzisz sam, napisałeś ''celem wypchniecia USA z Europy" Dlatego napisalem w swoich postach ze Niemcy moga słuzyc jako wasal, i tak naprawde to walka interesów Rosji z USA, i ustalenie nowej strefy wpływów...Nie zrozumiałeś, z tego co mówił Michalkiewicz wynika, że Niemcy chcą wypchnąć USA z Europy by zostać w niej hegemonem bez żadnego nadzoru, a Rosja to tradycyjny sojusznik, a nie że Niemcy robią co im Rosja każe. Niemcy prowadzą własną niezależną politykę, podałem przykłady-skoro to wasal Rosji, to skąd popieranie Chorwacji i ukrainy?

    Twoim zdaniem bardziej prawdopodobne jest, że USA/Rosja steruje na przemian Niemcami, ja sądzę, że Niemcy to zbyt silny gracz, by dać sobą kierować, tyle że w danym momencie głowa kieruje ich w stronę, która jest dla nich niewłaściwa.

    Niemcy chyba przyłączyły się do sankcji wobec Rosji, dołączyły do chóru jej krytyków, choć być może niechętnie (gospodarka), cechą państw niezależnych jest zdolność do swobodnego kreowania sojuszy (Michalkiewicz jakoś tak mówił)-nie widzę symptomów, że ktoś narzuca im, z kim mają mieć frojndszaft-raz mają z Rosją, a raz z USA, bo tak chcą.

    Ani to wykonawcy poleceń USA (np. nie dołączyły do wojny w Iraku), ani Rosji (Chorwacja itd.).

     

    Kryss-mam inny nick, niż napisałeś, a jestem na forum już długo więc więcej szacunku.

     

     

  15. O ile się nie mylę -nie wiem, czy to prawda te 2 sprawy-to pangę karmią Chińczycy żeńskimi hormonami rozrodczymi, a podobno do Pepsi dodawano martwe komórki abortowanych dzieci, czy jakoś tak

    http://www.piotrskarga.pl/ps,9864,2,0,1,I,informacje.html

     Jeśli chodzi o ryby, lubię surowe np. łosoś płaty w markecie, tylko bez sosu sojowego, bo co prawda te wszystkie sushi są niby super, w końcu japońska dieta, ale słyszałem, że soja powoduje wzrost estrogenów czy jakoś tak, żeńskich hormonów.

  16. Dnia 22.08.2016 o 22:29, Assasyn napisał:

    Postaram sie Tobie wytłumaczyć według swoich obserwacji...

    Tak, Niemcy to silny kraj, który ma ogromny wpływ na Europe od kilkuset lat...W związku z tym, lewactwo i masoneria wykorzystuje ich silny wpływ na Europe, dzieki temu wpływowi ich polityka i naciski powodują taka a nie inna sytuacje... zainstalowana Merkel dobrze, załóżmy, że jest agentem-czy służby bundesnachriśtendinst spały? Nie wiedzą? Nie filtrują? To niemożliwe, chyba że są na pasku Rosji-ale w to nie wierzę, Niemcy to zbyt silne państwo

    osłabia najmocniejszy kraj, a co za tym idzie cała Europe...W mysl zasady ''Uderz w pasterza a rozprosza sie owce''

    Kto to robi? moim zdaniem istnieja dwie opcje...

    Rosja i Putin instaluja Merkel, jesli tak to musimy cofnąc sie do czasów DDR, wpływy sowieckie we wschodnich Niemczech były ogromne,  myslisz ze te wpływy sie skonczyły po 89 roku? absolutnie, pamietaj o tym ze w latach 1985-1990 pracował tam Putin, pasterz Rosji...stolica ówczesna Niemiec? Berlin c zyli dawna sowiecka strefa...

    wtedy trzeba by zakładać, że cała wywiadownia niemiecka to sługusy Rosji, poza tym niech mi ktoś wyjaśni, jaki pożytek będą mieli ''giermańce'', kiedy Rosja zrobi w ich ojczyźnie burdel ich rękoma, skoro to ich kraj? Gdzie się odnajdą? Co będą robić?

    Druga opcja to USA...Amerykanie maja wpływ na Niemców od czasów wojny, to Oni decydowali jak ma to wygladac po wojnie, wielu doktórów, oficerów Wechrmachtu i SS zostało zwerbowanych do USA...Trzeba mieć tak ze na uwadze potezne pieniadze pompowane w Niemcy w czasie i po II WS...jak ogromna kasa to i ogromne wpływy...Niemcy chciały sie oddalić od USA, to wybuchła afera z VW, największym obecnie koncernie moto na świecie...przypadek?

    Była afera, że sijajej podsłuchiwało merkelową, ale powtarzam-jaki interes mają członkowie bundes-rządu i niemieckich służb w spolegliwym obserwowaniu z założonymi rękoma, że niszczą ich kraj? Gdy opadnie kurz, zostaną z muslimami? Gdzie tu długoterminowa strategia?

    Reasumujac, najbardziej prawdopodobna wersja jest to ze Niemcy podobnie jak Polska to wasal, tylko o wiele większego kalibru, do zadań specjalnych...Swiatowa rozgrywka interesów Rosji i USA...Niemcy mają strategiczny sojusz z Rosją celem wypchnięcia USA  z Europy-Stanisław Michalkiewicz, więc nie służą USA, a co do Rosji to jest osobne państwo i sojusze mogą się zmienić, bywało że Niemcy działali wbrew interesom Rosji np. podobno mieli wpływ na wywyższenie Chorwacji jako swojej strefy wpływów przeciw prorosyjskiej Serbii, tak samo ukraina od wielu lat jest ich strefą drang nach osten, o ile się nie mylę.

     

  17. No dobrze, ale w interesie Niemców nie było w ogóle przyjmowanie takich mas, tak samo nie jest obdzielanie nimi sąsiadów-bo to chyba gorzej oprócz jawnego wroga  u siebie mieć jego koleżków dookoła?

    Niektórzy twierdzą, że Niemcy chcą zostać hegemonem Europy w ten sposób, że uczynią z pozostałych krajów uzależnione od siebie kolonie, gdzie firmy będą niemieckie, kapitał wracał do Niemiec a wynagrodzenia dla pracowników ''polskie'' (wiemy, co to znaczy)-niby wówczas by się dodawało, że imigranci będą czynnikiem koloniotwórczym, rozsadzając porządek-ale wówczas bynajmniej kalifaty dookoła Niemiec nie będą pełnić roli spolegliwych tubylców, no i jak tłumaczyć początkową decyzję o przyjęciu muslimów do Niemiec?

     

    Ciekawy wątek podaje Stanisław Michalkiewicz-otóż podobno unia miała w zamysłach rzucić wyzwanie ekonomiczne USA, no to USA postanowiły cudzymi rękoma (a konkretnie muslimskimi) zrobić bajzel w ojropie, aby wybić z głowy mrzonki o ''stanach zjednoczonych Europy''. Bo jakoś USA rozpętało chcąc nie chcąc domino arabskich rewolucji, ale nie przyjmuje do siebie imigrantów.

  18. Ja ciągle nie rozumiem jednego. Niemcy, jak mawia Stanisław Michalkiewicz, to państwo poważne. Można więc zakładać, że jego elity polityczne działają w interesie narodu. Tymczasem to ukrywanie jawnych aktów wojny domowej w Niemczech uznaję za działanie antyniemieckie. Czyżby tak silne państwo miało być marionetką w obcych rękach? Przecież rządzą od dawna Europą. Rosja traktuje ich poważnie. Skąd to działanie wbrew interesom? Czyżby kanclerz nie pomyślała, że podcinając gałąź na której siedzi sama upadnie? W kalifacie nie będzie miejsca dla germanów.

     

    A może to wszystko prowokacja, jak z tymi atakami w Kolonii, aby tym nieludzkim tłumieniem emocji Niemców wywołać nowe nastroje nacjonalistyczne? Ale to się nie dodaje, bo przecież od lat władza stręczy Niemcom lewactwo i poprawność polityczną. Na co różowym politykierom nowa fala nacjonalizmu?

    Nie rozumiem, bo żeby ukrywać takie szwindle i barbarzyńskie akty imigrantów, trzeba nie mieć człowieczeństwa, wtedy można zrozumieć że ktoś kieruje się politycznymi interesami ale jaki interes ma biała klasa polityczna w umacnianiu obcych? Tym bardziej, że podobno muslimy bardziej gardzą tęczowymi i ateistami, niż innowiercami.

     

    Ten brak jakiejkolwiek reakcji na swawole hołoty, karanie Niemców którzy tylko coś powiedzą o tym zjawisku-to jest kastracja mentalna całego narodu. Kto na tym korzysta? Długofalowo kanclerz i reszta d***kratycznego spędu mędrców? Nie.

     

    Jak tak można, gwałcą nawet dzieci na basenach a rozwiązaniem ma być trzymanie się z daleka i jakieś śmieszne pacyfistyczne napisy. Jakaś baba z Kolonii bodajże burmistrz z takimi apelami powinna być umieszczona w kryminale. No jak baba może innym babom zalecać trzymanie się z daleka zamiast skoro już jest tym burmistrzem wezwać szefa policaj i kazać rozgonić krwawo spęd gwałcicieli-tak, przydałoby się ZOMO żeby zlać tych bandytów pałami. No ale to skutki d***kracji-widocznie zamiast  doglądać inwentarza w zagrodzie albo malować pazury koleżankom osoba niekompetentna pcha się do władzy. Jak tak chcą, ona czy kopaczka, niech same zaproszą do siebie muslimów. Jakoś żadna nie chce, a gęgać to każda pierwsza. To nie jest komedia-to jest nieludzkie tak tłamsić swój naród. To zbrodnia.

    • Like 1
  19. W starych, dobrych czasach baby były grzeczne i ułożone, teraz rozwydrzyło się towarzystwo i wchodzi na głowę. Oto skutki d***kracji, ale nie zwalnia to z konieczności sprowadzenia hieny do parteru, bo pomimo zewnętrznej otoczki i rzekomej zmiany układu sił słabsze i głupsze stworzenie takim pozostaje, a nie należy dawać małpie brzytwę a co dopiero swoje dziecko.

    • Like 1
  20. Samice podobno dorównują mężczyznom itd., a kiedy w dyskusji nie ma argumentów, zamiast przyznać, że przegrywają, chwytają się manipulacji lub oskarżają o agresję-jak tak można krytykować babę, to niedopuszczalne, bo jedna z drugą były wychowywane na księżne i zetknięcie z krytyką to szok.

    Także jak trzeba robić z siebie silną i niby profesjonalną (z reguły, gdy chodzi o pracę)-to robią, a jak opłaca się podkreślać swoją słabość, od razu ten temat jest wrzucany. Do wyboru, do koloru, zależnie od potrzeb-gdy chodzi o wyścig szczurów, nakładają maski ''kompetentnych'', gdy chodzi o ukrycie walkowera w dyskusji-przebierają się w szaty słabiutkiej ciotki, która jest zszokowana chamstwem dyskutanta.

    • Like 2
  21. Dodam, że nie neguję, że wielu ludzi zwalnianych z  pracy mogło się czuć pokrzywdzonymi, ale tłumaczenie tych wydarzeń rzekomym antysemityzmem jet dziecinne i głupie, skoro miał żonę żydówkę.

    Oczywiście lud jest duraczony mitami o niezwykle wymownym zdjęciu ze sceny ''Dziadów''-czyli znowu odżywają schematy obtaczania w panierkę ''komucha'', ''moskala'' itd. Dorabia się do tego mitologiczny antysemityzm, no a kto stanie w obronie Gomułki, który nagle staje się nie tylko komuchem, ale i antysemitą? Toż to zbrodnia:)

    Jakoś nikt nie chce pamiętać, że Gomułka siedział w więzieniu za ''odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne''-a teraz robić z niego moskala?

     

    Ponadto skąd wiadomo, że zdjęcie sceny z teatru nie było działaniem prowokacyjnym, podobnie jak urządzanie strajków i podwyżki cen żywności przed świętami, aby obalić I sekretarza? Czyżby według dzisiejszej i tamtejszej propagandy Gierek sam się obalił, jak i Gomułka?

  22. 1 godzinę temu, EnemyOfTheState napisał:

      Kobieta, która za najgorszy dzień życia uznawała dzień śmierci Stalina. 

    Widocznie albo była niedoinformowana (Stalin likwidował starą żydowską w dużej mierze bolszewię i trockistów, pod koniec jego życia miał miejsce tzw. spisek lekarzy), albo grała rolę płaczki na pokaz (ciekawe, czy w chórze asystowała jej Wisława Szymborska-co to pisała pochwalne wierszyki na cześć Stalina, a także Tadzio Mazowiecki, co to podobno szkalował biskupa Kaczmarka w okresie stalinizmu-a dziś robi za twórcę ''przemian''-ale KTO O TYM DZIŚ WIE, KTO O TYM MÓWI), w teatrzyku syjoniści byli całkiem sprawni.

    Oto dowód.

     

    W 1956 miała miejsce w Polsce odwilż, do władzy doszedł Gomułka z puławianami, czyli frakcją przedstawianą w podręcznikach dla duraczonych jako postępowcy, w kontrze do natolińczyków, rzekomych stalinistów.

     

    W rzeczywistości-puławianie w dużej mierze byli to stalinowcy-też żydowscy, którzy w okresie stalinizmu mordowali Polaków, albo nadzorowali aparat terroru, po śmierci Stalina stracili oparcie w Moskwie więc postanowili propagandowo odwrócić totalnie kota ogonem-wcisnęli kit, że są poczciwymi tolerancyjnymi postępowcami, a rzeczywista propolska frakcja-natolińczycy-to niby stalinowcy i przeciwnicy zmian, zdrajcy.

    Tak, dobrze widzicie-PRL nie było jednolitym okresem, istniały w nim propolskie frakcje.

     

    Dodam, że nkwd mordujące masowo Rosjan tez miało podobno nadreprezentację żydów, więc obwinianie Rosjan o Katyń i nienawiść do Polski należałoby zrewidować.

    Ponadto tzw. wypadki marcowe to też była ściema syjonistów, w podręcznikach wciska się kit, że Gomułka i Moczar rozpętali antysemityzm itd., a tak naprawdę chodziło o to, aby pod przykrywką wyrzucania syjonistów (wtedy żydzi mieli pogorszone relacje z ZSRR) pozbyć się wreszcie starej żydowskiej kadry stalinowskiej, często mającej rodowód z KPP. Co więcej, podobno była to też przykrywka do tego, aby dobrze wyszkolonych żołnierzy wysłać do Izraela, które potrzebowało specjalistów.

    Więc jeśli znowu usłyszycie lub przeczytacie lamenty, jak to żydów represjonowano za Gomułki, który miał żonę żydówkę-wiedzcie, że to ściema dla naiwnych, co do żon to tajemnicą jest fakt, że w wojsku dyskryminowano polską kadrę, jeśli ktoś chciał mieć awans, podsuwano mu żonę żydówkę, jak twierdzi Pan Albin Siwak, który wydał ciekawe książki i ciężko pracując odbudowywał Warszawę z gruzów. Bynajmniej po śmierci Stalina żydokomuna nie straciła władzy.

     

    Dalej-jeśli duraczy się młodzież polską i wmawia, że Marszałek Rokossowski był ''namiestnikiem Moskwy'', to należy zapoznać się ze źródłami-np. w archiwach jest stenogram ze słynnego zjazdu PZPR  bodajże w 1956 roku, kiedy to Marszałek (polski patriota, uznawany przez Polaków za Rosjanina i na odwrót) podnosi kwestię dyskryminacji polskich żołnierzy przez żydów, na co po Jego zejściu z trybuny od razu wleciała I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego w Łodzi bodajże Tatarkówna-żydówka-i powiedziała ''chcecie wojny z żydami, to będziecie ją mieli''-na co Marszałek odparł, że wie, iż tej wojny nie wygra, bo na froncie odnosił sukcesy w walce z wrogiem, który działał z otwartą przyłbicą, a tutaj ma do czynienia z tchórzliwymi, zakulisowymi działaniami.

     

    Teraz coś dla narodowców, ale nie tylko-czy słyszeliście o tym, że podobno żydzi dokonali rytualnego mordu na synu  Bolesława Piaseckiego, twórcy PAX-u? W każdym razie ojciec był o tym przekonany, a na miejscu zbrodni były żydowskie napisy, słyszałem, że tak samo było w miejscu zabicia Romanowów, jako zemsta za to, że w carskiej Rosji były pogromy żydów, że nie dopuszczono ich do wyższych stanowisk-chyba słusznie, biorąc pod uwagę bolszewię i okres stalinizmu np. w Polsce. Że śledztwo umorzono, a dzieciak został pchnięty nożem i dla pognębienia ojca, żydzi-mordercy oszukiwali go, organizując udawane propozycje okupu, by miał jeszcze nadzieje, że syn żyje? Że podobno śledztwo zamknięto na życzenie Gomułki, który bał się-no, skąd my to znamy-oskarżeń Polski na arenie międzynarodowej o antysemityzm?

    Także jeśli ktoś pieprzy jak potłuczony o polskim antysemityzmie i rzekomo rosyjskim komunizmie, niech się weźmie za naukę.

     

    Polecam wywiady na youtube i  książki Pana Albina Siwaka-super ciekawe historie z pierwszej ręki, poczytać Pana Ryszarda Gontarza.

     

    I kolejna ciekawostka-podobno Gomułka i Zygmunt Berling-tak, ten rzekomy ''komuch''-przekonywał Stalina, by ten nie wysłał w dużej części jewrejskiego Związku Patriotów Polskich do gułagu, a potem miał stwierdzić, że wyhodował przez to żmiję, która Go pokąsała. Taki cytat jak ''na ch..nam Polska'' ukazuje, co sądzili jewreje o sensie nazwy swojego związku.

     

     

    • Like 5
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.