Skocz do zawartości

Drizzt

Starszy Użytkownik
  • Postów

    1703
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    11
  • Donations

    150.00 PLN 

Treść opublikowana przez Drizzt

  1. #BratJan - zawsze ona pierwsza Cholera weekend minal w nieprzyjemnej atmosferze. Sobota, klub z kumplami. Siedze sacze piwko, a tu jeb! Moja byla panna... Cos mi sie w srodku zrobilo. Zobaczylem jak sie bawi z jakims typem. Dobrze, ze znajomi sa kumaci to mnie od razu wyprowadzili z tego miejsca. Ale znow cos sie we mnie rozjebalo. Przez te 2/3 tyg staralem sie wszystko ulozyc w baniaku i wydawalo mi sie, ze calkiem mi niezle idzie. Bum! Teraz mam wrazenie, jakbym musial to robic calkiem od nowa. Rozmawialem z nia potem juz pod domem. W sumie chyba dobrze, bo rozstalismy sie pokojowo, wczesniej to bylo takie niedogadane w wielkich emocjach. W kazdym razie nikt nie ma zludzen co do decyzji. Chyba zrozumiala, ze w dalszej perspektywie dobrze robimy. Jednak juz nie ma sensu sie wiecej widziec przez dluzszy czas, bo jest to cholernie raniace. Chcialbym moc kiedys sie z nia spotkac tak po prostu na kawe i nie miec przy tym takiego cyrku w bani... Nie wiem czy to bedzie kiedykolwiek mozliwe? Cholera jakie posrane sa te emocje i mozg. Oczywiscie do glowy przychodza tylko te pozytywne wspomnienia i uczucia. Rozdarcie totalne. Zbyt dlugo to trwalo, przez to jest jak jest. Pozdro.
  2. Hej, Dzieki Bracia za odzew i wsparcie. #Damianut - Najpierw zerwalem, potem trafilem na Marka i forum (moj poczciwy ojciec dal mi namiar . #Marek - Tym razem nie ma szans na powrot. Dwa razy juz zrywalismy, raz przerwa 2 tyg, i raz niby koniec na 2 miesiace. Jednak to bylo zupelnie co innego niz teraz. Wtedy jeszcze nie mialem swiadomosci w jakie gowno wdepnalem, bylo smutno samemu i sie wrocilo. Glupota, wiem. Ale teraz jak patrze na to z gory, z dystansem i tak czytam o kobietach i o Waszych doswiadczeniach to musialbym byc kompletnym idiota zeby wrocic w bagienko, z ktorego udalo mi sie wypelznac. Dlaczego mnie troche ciagnie do bab? Bo czuje, ze mam tu spore braki. Ale wszystko bez zobowiazan. Chce sie zamknac na zwiazek, bo: 1. Chce nauczyc sie byc szczesliwy sam ze soba. 2. Mam doswiadczenie z bycia z kims, a nie mam zbytnio z bycia samemu. Chce doswiadczac, uczyc sie (chyba po to tu jestesmy). Nie wierze, ze w tym czasie moge przegapic ta jedyna, ktora jest mi przeznaczona bla bla bla... W kazdym sie mozna zakochac. 3. Chce rozkminic te lale. Jesli kiedys mialby przyjsc czas, ze bede chcial z kims byc, to chce wiedziec w co sie pakuje, byc swiadomym, umiec wybrac co mi odpowiada. Z moja dzisiejsza wiedza to jak branie kota w worku. 4. Przez pewien czas pewnie bede przyciagal do siebie podobne kobiety jak moja byla. Mam jeszcze jakies schematy zachowan, ktore pasuja takim, a nie innym paniom. A na pewno nie chce miec do czynienia z takim typem kobiet, tylko w innym opakowaniu. Zrobie jak radzicie, biore sie za siebie. Czas nadrobic stracony czas Pozdro!
  3. Witam wszystkich na forum, chcialbym przedstawic Wam swoja historie i przyjac Wasze komentarze. Na starcie napisze tak: 3 tyg temu zerwalem zareczyny po 8 latach zwiazku, tydz temu trafilem na blog Marka i to forum. Ja, wychowany na dobrego, grzecznego, malomownego chlopaka, co nic nie powie jak mu nie cos pasi (troche podreperowalo to gimn i lic), taki typ przyjaciela dla dup i moja Panna z niewyparzona geba, lubiaca rzadzic, ale inteligentna, ladna, no i te jej cycki... z rodziny typowo wiejskiej, rzadzi matka mimo, ze ojciec to duzy, rosly chlop. Zaczelismy w wieku 18 lat. Na poczatku zajawka na maksa, jakies 2 lata. Potem troche klotni, ale jestesmy razem, dajemy rade. Mimo jej duzego temperamentu nigdy nie dopuscilem do straty przyjaciol czy wyjscia z kumplami. Byly o to klotnie i mnostwo telfonow w trakcie spotkan z ziomkami, ale walczylem o swoje. W sumie wydawalo mi sie, ze panuje nad sytuacja i jak cos chce zrobic to robie... Nie do konca. Po cichu dzialo sie wszystko po mysli panny. Zgadzalem sie na wszystko, bo potrafie odpuscic i chcialem byc dobry dla niej. Np. zareczyny. Mialem zawsze swoje przekonanie, ze zrobie to dopiero po zamieszkaniu razem. Jeb, zrobilem przed (bo wiedzialem, ze sie zajebiscie ucieszy). Drugie, slub. Nigdy nie chcialem duzego, pierdolnego wesela, ba w sumie sam z siebie to wcale nie chcialem sie chajtac. I co ustalilem? Duze wesele takie o jakim ona marzy. W pewnym momencie zdalem sobie sobie sprawe, ze mam w dupie siebie. Ja pierdole, a co ja sie naprzezywalem zeby dogadac sie z jej matka. Cale zycie mnie nie znosila, bo za malo zarabiam, bo nie chodze do kosciola, bo moi starzy to ludzi w chuja robia (bioenergoterapia). Kurwa zacisnalem zeby i mimo wszystko zaczelo byc dobrze (pokazalem, ze ja szanuje i nie jestem obrazalski). Tylko, ze zobaczylem, ze ona nie robi NIC w druga strone. Co najgorsze po roku mieszkania zauwazylem, ze robi sie jak jej matka. A to kobieta, ktora omijalbym z daleka. No kurwa, urodzila sie tego samego dnia roku co Hitler. Przypadek? Nie sadze, skoro jej maz mowi co mysli tylko jak sie schleje i jest pracoholikiem, pewnie dlatego zeby nie wracac zbyt wczesnie do domu. Byly okresy zajebiste, seks... Ekstra, dochodzila po kilka razy, ja tez w tej sferze nic wiecej nie potrzebowalem. Nigdy sie nie zdradzilismy (przynajmniej ja, ona raczej tez, ale nigdy nie ma pewnosci). W ciagu roku mieszkania razem, gdzie powinno byc super, bylo tyle klotni i gadek o tym czy zrywac czy nie, ze w koncu nadszedl ten moment, ze stwierdzilem, ze dalej tak byc nie moze. Koniec zycia zludzeniami i pierdoleniem, ze bedzie lepiej. Na pewno nie bedzie! Zwlaszcza po slubie! Ale ludzie co ja sie nasluchalem przez ta nieprzespana noc i ranek przy zrywaniu... Cale zycie nie uslyszalem tyle komplementow. Jeszcze mnie bzykac chciala, potem lodzika robiic, a ja tylko zacisnalem zeby i nie! Koniec to koniec. Zaloze sie sie, ze chciala by bez gumy, zeby mnie na bachora zlapac. Ja pierdole, trudno sie troche pozbierac, bo juz nie pamietam zycia bez niej. Ale wiem jedno, teraz czeka mnie praca nad soba, zero zwiazkow emocjonalnych. Moje wnioski? Przede wszystkim zapomnialem o sobie. Taka ulegloscia robilem z siebie cipe i zatracalem po trochu siebie. Chyba stracilem przez to troche szacunku za rowno od niej, ale glownie sam dla siebie. Chyba nie czulem sie facetem takim na 100%. Poza tym juz nawet nie pamietam jak sie gada z obca lala w sensie flirtu. Pojawily sie pewne bariery, ktore teraz bede burzyc. No i w sumie tak mi sie wydaje, ze jak nie wiesz do konca jaka jest konkretna laska to zobacz na matke. Raczej bedzie podobna. Dodatkowo teraz wiem, ze zbyt dlugo czekalem. Ale po tylu latach to cholera nie jest proste spojrzec tak obiektywnie i podjac taka decyzje. Jebac, ciesze sie, ze teraz to zrobilem, a nie wbrnalem na dobre czy zle jak wiekszosc. Jeszcze na koniec pytanie. Uwazacie, ze warto teraz startowac do panien, czy to na bzykanko czy ot tak randevu, czy dac sobie spokoj na jakis czas calkowicie? P.s. Co proponujecie na otwarcie sie do ludzi, lepszy podryw. Na razie dzialam z zasadami gry Neila. Swojej drogi jeszcze nie obralem. Widze, ze wiekszosc z Was to zwolennicy bycia calkiem bez kobity. Nie wiem czy to dla mnie, ale doswiadczenie w zwiazku juz mam, teraz czas na kilka lat bez dla samego siebie. Pozdro!
  4. Drizzt

    Witam Was!

    Hej, jasne. Dawne dzieje, ale sentyment pozostał
  5. Drizzt

    Witam Was!

    Cześć! Mam 26 lat, świeżo po zakończonym 8-letnim związku. Wreszcie wolny. Chętnie czegoś się od Was nauczę i podzielę swoimi doświadczeniami. Pozdro!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.