Witam wszystkich. Myślę, że będę nie za bardzo pasuję tutaj do reszty forumowiczów gdyż przez większość społeczeństwa bedę uważany za typowego przegrywa, no-life'a czy życiową-spie***inę. Ostatnie kilka lat życia przesiedziałem w "piwnicy" przeglądając tony internetowego gówna, będąc wykluczonym przy tym z życia towarzyskiego i wszelkich profitów płynących z egzystencji normalmnych ludzi. Podsumowując: jak dotąd zero kontakut z płcią przeciwną, olbrzymi problem z prokrastynacją i fobie społeczne. Jakiś czas temu coś we mnie powoli pękało, nie godziłem się z przebiegiem mojego życia i zacząłem pracę nad sobą. Trafiłem na wiele przydatnych materiałów, a w tym felietony na samczymrunie - stąd tu jestem. Co dziwne, od jakiegoś czasu coraz częscięj łapie się na tym, że jestem tak bez powodu szczęśliwy. Czuję w sobię wielki potencjał, coraz wyraźniej klaruję mi się wizja wymarzonoej przyszłości zawodowej oraz rosnąca samoocena sprawiająca, że kontakty z innymi stają się łatwiejszę. Czuję się jak Andy Dufresne który dopiero co wyszedł poza więzienne mury, ale wciąż jest umazany masą gówna. Po prostu chcę się żyć.