Skocz do zawartości

Jjj

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Treść opublikowana przez Jjj

  1. Jjj

    Buddyzm

    U mnie moje "cierpienia bezsensu egzystencji" zaczęły się bardzo wcześnie, bo już jako dziecko zaczęłam to dostrzegać. Próbowałam zacząć "normalnie żyć", jak inni. Spotykanie się z innymi, znajomi, rodzina, szkoła. Ale to nie zapełniło mojej pustki i bezsensu. Lepiej zaczęło być w gimnazjum - wtedy znalazłam swój sens życia, coś, czym chcę się zajmować i co mnie naprawdę interesuje, poszłam za głosem serca i opłaciło się. Jestem weterynarzem, pomagam zwierzętom, uważam swoją pracę za wartościową i bardzo potrzebną. Z biegiem czasu odkryłam swoje hobby - obedience (jeden z psich sportów, posłuszeństwo sportowe). Obie te rzeczy zmieniły mnie jako osobę, ponieważ wymagały ode mnie bardzo dużo wysiłku, dyscypliny. Zmieniłam całe swoje życie, swoje poglądy, sposób postępowania, nauczyłam się logicznego myślenia (tak, to możliwe dla kobiety, jeśli chce się robić coś na poziomie ). Mam znajomych, z którymi łączą mnie naprawdę fajne relacje (są ze środowiska, które na nich też wymusiło zmianę schematów). Nie ma między nami jakichś wrogości, niechęci itd. Wydawałoby się - żyć nie umierać, ale wiecie co? Ciągle mi czegoś brak... Mimo tak wielkiego wysiłku i tego, że mało już we mnie kobiety w kobiecie wciąż czegoś brak. Jeżeli ktoś napisałby, że źle zrobiłam, ponieważ powinnam "pójść w rodzinę" jako kobieta i realizować swój naturalny "program" to tutaj też nie jest różowo. Znam świadome kobiety, które wybrały rodzinę i są jej bardzo oddane, ale i one nie znalazły tego szczęścia i spokoju.
  2. Jjj

    Buddyzm

    Witam wszystkich serdecznie. Byłam "aktywna" na tym forum jakiś czas temu (założyłam 1 temat), ale potem znikłam. Forum czytałam bardzo często, ale się nie udzielałam. Przez ten czas wiele myślałam, analizowałam, starałam się poprawiać swoje życie w wielu aspektach. Z racji mojego wieku czekało mnie wiele wydarzeń granicznych ( wybór dalszej drogi zawodowej, różne miejsca, w których pracowałam i w rezultacie różni ludzie, których poznawałam). Miałam więc okazję poznać wiele ścieżek ludzkich żyć, poznałam wiele bardzo inteligentnych i świadomych siebie osób. I co mnie uderzyło? Wszechobecne cierpienie wszystkich tych ludzi, którzy "teoretycznie" cierpieć nie powinni, bo "mieli wszystko" nie w rozumieniu materialnym, ale takim, że swoim życiem kierowali świadomie i podążali za swoimi prawdziwymi celami, ale nawet to nie uchroniło ich od cierpienia. Cały ten okres, podczytywanie tego forum a szczególnie użytkownika @mac (nie jestem psychofanką, spokojnie, nie trzeba mnie blokować ani się mnie bać) kazało mi zacząć poszukiwania odpowiedzi na pytanie - jak uwolnić się od cierpienia, jak zacząć żyć szczęśliwie nie krzywdząc przy tym innych. Tak właśnie trafiłam na buddyzm. I w końcu coś do mnie trafiło, coś mnie przekonało, obecnie uważam, że to "może być to". Skopiuję tu kilka fragmentów dotyczących buddyzmu dla osób, które nie orientują się w temacie, jeżeli kogoś też interesuje ta tematyka - doczyta sobie. Zamieszczę tutaj najważniejsze założenia tego systemu, żeby było wiadomo "z czym to się je". Buddyzm opiera się na Czterech Szlachetnych Prawdach oraz na Ośmiorakiej Ścieżce, która prowadzić ma do ustania cierpienia. Pierwsza Szlachetna Prawda o Cierpieniu – „Narodziny są cierpieniem, starzenie się jest cierpieniem, śmierć jest cierpieniem. Smutek, lament, ból, zgryzota i rozpacz są cierpieniem. Towarzystwo nielubianych jest cierpieniem, rozłąka z ukochanymi jest cierpieniem. Niemoc uzyskania tego, co się chce, jest cierpieniem. Pokrótce – pięć skupisk istnienia związanych z przywiązaniem jest cierpieniem.” Druga Szlachetna Prawda o Przyczynie Cierpienia – przyczyną cierpienia jest pragnienie Trzecia Szlachetna Prawda o Ustaniu Cierpienia – ustanie cierpienia to całkowite zaniknięcie i ustanie, wyrzeczenie się, zaniechanie, wyzwolenie, puszczenie pragnienia. Czwarta Szlachetna Prawda o Ścieżce Prowadzącej do Ustania Cierpienia – drogą do ustania cierpienia jest Szlachetna Ośmiostopniowa Ścieżka – właściwy pogląd, właściwe postanowienie, właściwa mowa, właściwe działanie, właściwy żywot, właściwe dążenie, właściwe skupienie, właściwa medytacja Sansara - wszystkie czujące istoty podlegają sansarze („niekończącej się wędrówce”): po śmierci, w zależności od nagromadzonej karmy, przechodzą na inny poziom egzystencji (przyjmują nową formę przeżywając nowe narodziny). Nieodłącznym elementem samsary jest cierpienie (dukkha). Co prawda życie na „wyższych” poziomach egzystencji jest szczęśliwe, jednak nawet tam występuje nieuchronna śmierć oraz powrót na „niższe” poziomy. Stąd też jedynym sposobem na zakończenie cierpienia jest wyzwolenie się z tego cyklu poprzez osiągnięcie nirwany. Według buddyzmu ponowne narodziny mogą nastąpić w jednej z sześciu krain ponownych narodzin. Są to następujące krainy: bogowie, tytani, ludzie, zwierzęta, głodne duchy, piekło. Chociaż istnieje wiele światów wyższych od świata ludzi, narodziny w tym ostatnim są najbardziej pożądane, gdyż tylko w nim możliwe jest osiągnięcie Oświecenia. Karma - oznacza dosłownie „działanie” lub „akcja”. Często termin ten jest utożsamiany z tzw. „prawem karmy”, czyli „prawem przyczyny i skutku” . Karma oznacza świadome działanie wynikające z realizacji określonego celu lub woli jego osiągnięcia oraz skutek tego działania, który jest następnie doświadczany przez podejmującego akcję i innych. Buddyjskie pojmowanie karmy różni od innych religii to, że skutek czynu nie jest tu z góry ustalony (tak jak to się ma np. w protestantyzmie i naukach o predestynacji). Określony czyn nie ma zdeterminowanego skutku, który musi zaistnieć. Takie pojmowanie karmy obala mit fatalizmu, który często niesłusznie przypisuje się buddyzmowi. Moralna odpowiedzialność za podjęte czyny leży w ich inicjatorach: "Jestem właścicielem mych działań, spadkobiercą mych działań, narodzony z mych działań, powiązany z mymi działaniami, me działania są mym sędzią. Cokolwiek uczynię, prawość lub nieprawość, stanę się tego spadkobiercą." Buddyści wierzą, że efekty podejmowanych przez nich działań będzie miał wpływ nie tylko na ich obecne życie, ale także na ich przyszłość i przyszłe narodziny. Maja/ iluzja - ludzie według buddyzmu są uwikłani przez swoje namiętności i cierpienia w świat złudzeń nazywany „maja” i przez to nie dostrzegają prawdy. Gdyby do niej dotarli, nie doznawaliby cierpienia, gdyż wszelkie psychiczne cierpienie jest efektem niewłaściwego (zwykle dualistycznego i oceniającego) widzenia świata. Jakiekolwiek działania w obrębie „maja” nie dają zdaniem buddystów trwałego szczęścia, gdyż każdy pozytyw jest tutaj obarczony (prędzej czy później) negatywem. Narodziny pociągają za sobą śmierć, miłość – strach przed jej brakiem, przyjemność – uzależnienie itp. Aby żyć naprawdę, trzeba najpierw zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są. Wtedy właściwe działanie przychodzi spontanicznie. Wszystkie te cytaty pochodzą z Wikipedii. Jeżeli kogoś zainteresuje temat myślę, że sam go zgłębi. Mam nadzieję, że może kogoś zainspiruję lub ktoś podzieli się swoimi poglądami na temat buddyzmu. Pozdrawiam.
  3. Nie odpowiem na pytania, dlatego, że siebie nie rozumiemy. Ta dyskusja mogłaby trwać jeszcze tydzień i do niczego by to nie doprowadziło. Stawialibyśmy sobie tylko coraz to nowe pytania i każdy byłby pewny swojej racji. Tak więc zrozumiałam, że miałeś rację mówiąc mi, że zaczynanie było bez sensu. Do widzenia wszystkim
  4. I teraz naprawdę sobie idę, bo nie sądzę, żeby ktoś miał do mnie jeszcze jakieś pytania (na poważnie)
  5. Powiem Ci, że dokładnie tak właśnie pomyślałam.
  6. Należy być sobą. Uważam, że zbyt wielką wagę przykładacie do tematu relacji damsko - męskich, zbyt wiele jest analiz. Czemu on zrobiła to, czemu tamto, może już jej nie zależy, może ma kogoś. Zbyt długie zajmowanie się jedną rzeczą zawsze daje takie rezultaty. Załóżmy, że chcesz się czegoś nauczyć. Możesz dzisiaj poświęcić na to 3 godziny i jutro też 3 a przez resztę czasu zajmować się innymi rzeczami. Możesz również stworzyć misterny plan. Harmonogram nauki, cele, jakieś metody nagradzania, jakieś metody na sprawdzenie swojej wiedzy. Zwykle okaże się, że po godzinie masz dość. No bo co ta za tempo w ogóle? Niby przeczytałem, ale czy na pewno zrozumiałem? Może poczytam sobie o sposobach nauki w internecie, tam na pewno jest coś ciekawego, mądrego, może innowacyjnego, może to będzie coś, co sprawi, że odtąd stanę się prawdziwym wyjadaczem. I nie da się odmówić słuszności tego rozumowania. Ale w przełożeniu na wyniki, będzie wielokrotnie gorzej. Cały czas będziesz się stresował, analizował, myślał, co mógłbyś zrobić lepiej. Ojej, to umiem niewystarczająco dobrze, ojej, o tamtym zapomnę już jutro rano. Ojej, jak poradzić sobie z tym stresem. Idę sobie poczytam o walce ze stresem. Nie wiem, czy rozumiesz, co chcę przekazać. Ale najogólniej to to, że teoria teorią, a praktyka praktyką. Poznajesz dziewczynę, zakochujesz się, jesteś z nią "normalnie", na ludzie. Nie analizujesz jej wzdłuż i wszerz. Traktujesz ją normalnie. W tym czasie docierają do Ciebie różne sygnały. To zachowanie mi się podobało, tamto nie. Czy chciałbym dalej z nią być? Tak! Zakochanie mija, teraz już widzisz wszystko realnie. Jesteś z nią. Dalej zachowujesz się normalnie i wciąż docierają do Ciebie sygnały - jak się zachowuje. I znów zadajesz sobie pytanie - chcę z nią być czy nie. Ogólnie to po prostu... żyć. Nie analizować w kółko i bez celu. Nie traktować każdej jej "gafy" jako - koniec nadchodzi, kolejna taka sama, pierwszy ją oleję, to przynajmniej wyjdę na samca. Zachowywać się jak w każdej innej dziedzinie życia. Nie myśleć - o, dziewczyna Romana była wredna, miesiąc później okazało się, że go zdradza. Po prostu carpe diem Bez jakichś spin. Robić to, co uważasz w tym momencie za słuszne. Jeśli okaże się, że dziewczyna jest znudzona, bo jest tak spokojnie - to chyba lepiej wcześniej niż później. Ile czasu miałbyś udawać kogoś kim nie jesteś? Skończyłoby się to zresztą tragicznie. Ty byłbyś wykończony i się poddał - a ona powiedziałaby (bardzo słusznie!!!!!) - już nie jesteś taki jak kiedyś i wcale nie chodziłoby tutaj o to, o czym cały czas trąbicie, że kobiety potrzebują emocji. Najpierw oczywiście musiałbyś spotkać naprawdę fajną dziewczynę - tzn. po prostu taką, która ma swoje zainteresowania, lubi swoją pracę, swoich znajomych itp. i akurat Tobie pasuje. Zaakceptować porażki, bo będą, początkowo najwięcej. Wiedzieć, że poznawanie człowieka jest procesem. Wiedzieć, że tak naprawdę może okazać się, że gdy tego człowieka już poznasz, nie będziesz chciał z nim dalej być. I wtedy się nie załamywać. Wspomnieć piękne chwile i ruszyć dalej, nie uważać znajomości za stratę czasu. Po prostu iść i doświadczać. Nie zafiksowywać się. Mam nadzieję, że ktoś zrozumie.
  7. Właściwie to już kończę. Dotarło, że porozumienia nie będzie, bo nasz światopogląd jest całkowicie różny. W każdym razie dziękuję za dyskusję.
  8. Jak można stworzyć szczery związek samemu nie będąc szczerym? Kiedy nie podchodzisz do danej osoby jako kogoś indywidualnego? Kiedy stosujesz porady - trzymać krótko, być alfą? Kiedy każdą traktujesz tak samo? Tak właściwie to dlaczego ta, a nie tamta - przecież to w końcu jedno i to samo. Po co poznawać nowe kobiety? Przecież wystarczy tylko jedną.
  9. Oh, nie wiem czy się przyznawać. Dowiedziałam się o tym forum z kafeterii (żenada) czytając opinie kobiet (żenada) o tym, że podobno panuje tu patologia, postanowiłam sprawdzić. Przeglądałam akurat temat "co zrobić, żeby włosy się układały", gdy mignęło mi coś o forum. Nie żartuję sobie.
  10. Czyli tym, co najbardziej nas definiuje jest ewolucja? Nie własne doświadczenia, nie praca nad sobą, nie to, co aktualnie przeżywamy?
  11. Co macie na poparcie tezy, że kobiety nie potrafią kochać mężczyzn? Carpe diem. Boże XDDDD Miało być panta rhei XDDDDDDD
  12. Jak w ogóle można mówić - kobiety kochają mężczyzn lub kobiety nie kochają mężczyzn. To jest generalizacja. Konkretna kobieta może kochać konkretnego mężczyznę lub nie. Mówię o miłości, nie zakochaniu. I nikt chyba nie wierzy w to, że wszystkie szczęśliwe związki to te, w których mężczyzna jest "tym lepszym". Poważny związek miałam i mam 1 - 9 lat.
  13. Skąd wiecie, co czuje kobieta? Zresztą nawet nie chodzi o kobietę. Skąd wiecie, co czuje jakakolwiek osoba? Nie rozumiem na jakiej podstawie rzucacie takie śmiałe tezy.
  14. Kocha inaczej. Tak, zgadzam się, że bardziej. Ale to nie znaczy, że nie może kochać mężczyzny.
  15. Są też szczęśliwe związki. Nie piszczcie proszę, że nie ma, bo doskonale wiecie, że są.
  16. Co macie na poparcie tezy, że kobiety nie potrafią kochać mężczyzn?
  17. Miałam nadzieję na komentarze odnośnie treści mojej wypowiedzi, a nie jej formy lub typowe próby dowalenia
  18. No, nie wygląda to może najlepiej ale i tak zachęcam do przeczytania. Przedstawiam po prostu swój punkt widzenia, może coś do kogoś akurat trafi. Spokojnie, mym celem nie była ewangelizacja i nawracanie. To, kogo szanujesz - Twoja sprawa. Napisałam, co ja uważam.
  19. Jjj

    Witajcie

    Przepraszam, dopiero jak umieściłam tutaj post, zobaczyłam, że tam też jest "Przedstaw się".
  20. Witam wszystkich. Na forum trafiłam bardzo niedawno, może 2 tygodnie temu, ale zdążyłam przeczytać lub przejrzeć sporo wątków. Chciałabym zamieścić tutaj kilka wniosków, które nasunęły mi się po lekturze. Zamieszczam je dlatego, że czuję taką potrzebę. 1. Kobiety tak samo jak i mężczyźni są LUDŹMI. Traktowanie ich jako gorszych, nieposiadających uczuć wyższych, nadających się tylko do seksu, przewidywalnych i schematycznych do bólu, do związku nadających się tylko po poddaniu odpowiedniej "tresurze", traktowanie ich jako jednorodnej masy (nie ta, to inna, bez różnicy) jest zaprzeczeniem godności i szacunku należnemu KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI. 2. Nie zaprzeczam, że istnieją kobiety, dla których liczą się tylko pieniądze, status mężczyzny i związek traktują jako układ mający się im opłacać. Jednak generalizacja, że wszystkie takie są, jest szkodliwa. Najbardziej dla samych mężczyzn. W ten sposób - przez swoją podejrzliwość, czyhanie na jakiekolwiek potknięcie kobiety, zarzucanie jej złych intencji na samym starcie, nieufność - bardzo możliwe, że tracą szansę na coś fajnego. Poza tym często jest stosowana zasada "wszystko albo nic". Myślę, że to niepotrzebne spinanie się i samoograniczanie. Nie każda kobieta w Twoim życiu musi być chodzącym ideałem, byś raczył obdarzyć ją swoim towarzystwem. Możesz mieć koleżankę z pracy, której nie lubisz i mówicie sobie "część". Byłą dziewczynę, która potraktowała Cię jak śmiecia i na myśl o niej zbiera Ci się na wymioty. I każda z tych kobiet wnosi coś do Twojego życia, nawet jeśli tego nie dostrzegasz. Chociażby całe to forum powstało z takich właśnie historii. 3. Świat nie jest czarno - biały, schematy często nie mają zastosowania w prawdziwym życiu. Mówię o radach typu - jeśli nie pocałowałeś jej na 1 randce, jesteś pizda, nic nie wyniosłeś z tego forum. Jeśli jej ojciec jest alkoholikiem, nie pakuj się w relację z nią. Tak sztywne ramy nie pozwalają człowiekowi na bycie sobą, nie dają mu szansy na stworzenie czegoś własnego, na rozwijanie się. Presja osiągnięcia celu (celu często naprawdę nierealnego i... niepotrzebnego) rodzi strach, lęk przed kolejną porażką, często prowadzi do zaniechania prób podrywania dziewczyn, do zniechęcenia się, a wystarczyłoby tylko nie mieć zbyt dużych wymagań. Poza tym trening czyni mistrza. Pisanie na forum, że kobiety są straszne NIC nie zmieni w Twoich relacjach z nimi, chyba że na gorsze. Nie pójdziesz o krok na przód. To tak jakbyś pracował w miejscu, którego szczerze nienawidzisz i zamiast próbować doszkalać się, zmieniać pracę, płakać z bezsilności, że znów się nie udało, ale podejmował kolejne kroki i uczył się na błędach, pisał na forum, że praca upadla i podcina Ci skrzydła. Myślę, że sami wiecie, że są diamenty - kobiety, z którymi warto być, chociaż oczywiście jest cała masa tych, z którymi nie warto. 4. Odcinanie się od kobiet, uważanie wszystkiego/ prawie wszystkiego, co robią za żałosne, godne politowania jest niesprawiedliwe. Najłatwiej jest przecież w loży szyderców. Odcinanie się od kobiet sprawi, że coś nieodwracalnie w życiu stracicie. 5. Gnębienie romantyków jest również niesprawiedliwe. Jeśli oni są na jednym biegunie, to Wy (kobieta to dno, muł i wodorosty) na drugim. A jak wiadomo złoty jest środek. A nadgorliwość gorsza od faszyzmu. 6. Nic w życiu nie jest pewne. Może pewnego dnia zmienicie pracę na całkiem inną od tej, którą wykonujecie teraz. Może przeprowadzicie się na Alaskę. Myślę, że tych zmian nie da się przewidzieć, a kiedy one nastąpią będziecie myśleć - carpe diem. Tak samo jest z kobietami - zmieniają się pod wpływem czasu, zmieniają się ich priorytety, marzenia, cele, tak samo jak wasze. Oczekiwanie, że wciąż będzie tak samo (jak na początku związku) jest nierealne. Ogólnie gdybym miała podsumować cały mój wywód, to napisałabym, że według mnie kluczem jest traktowanie kobiety z szacunkiem, szybkie żegnanie tych, które Wam nie odpowiadają, szczerość i gotowość do pracy w relacji z kobietami (oczywiście tymi, które spełniają Wasze oczekiwania), świadomość, że porażka również jest nauką i że wcale nie musi przekreślać wszystkiego, co było do tej pory. I najważniejsze - kobiety potrafią szczerze kochać nie tylko swoje dzieci, ale i swoich mężczyzn.
  21. Jjj

    Witajcie

    Cześć, nazywam się Justyna. Swoją właściwą wiadomość napiszę w Rezerwacie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.