A więc odebrałem już pismo, pozew jest o alimenty na dziecko. Żona chce 1000 zł miesięcznie są wyliczenia, które są jak dla mnie zawyżone co najmniej o połowę. Plus dołączone do pozwu jako dokument są wczasy zagraniczne, a stronę wcześniej napisane, że pensja żony starcza ledwie na skromne życie. Czy to nie jest głupota, załączać taki dokument. Plus napisane są zarobki żony netto a moje około i kwota, której nie mam nawet brutto. Odnośnie rozdzielności adwokat powiedział, że jak czegoś nie podpisuje to nie będę musiał tego spłacać. Przyznam się szczerze, że nie wiem nadal czy dobrze robię zakładając sprawę rozwodową. Jeżeli chodzi o płacenie rat i opłat adwokat mówi, że jak nie będzie mi płacić to wtedy wystąpi się z wnioskiem, że moja spłata jest w ramach alimentów. Nie wiem na ile to jest prawdziwe, ale chyba się zna ten człowiek na tym więc mówi jak jest. Zastanawiam się czy nie mogłem odpuścić w pewnym momencie i dać spokój a nie ciągnąć walkę, żeby żona się wybudziła ze swojego świata. Tylko szukam rozmowy, w której by chciała ratować cokolwiek i nie widzę. Czasami tylko wspominała jakieś słowa pojedyńcze albo sugestie, że nic się nie stało. Nawet jak wiedziała,że założyła mi sprawę o alimenty to tydzień temu mówi czy nie mogłbym posprzątać podłóg. Być może za mocno pokazałem, że nie, że jak nie chce być ze mną albo stawia żądania, których mogę nie spełnić to niech odejdzie. Sprawę o alimenty mówi, że założyła bo czego się spodziewałem na co liczyłem, że co drugi dzień kazałem jej wypad robić z domu jak na opłaty nie będzie dawać. Załączone jest zaświadczenie o alergii córki z 28.12.2015 z przychodni w celu wydania do sądu i podpięty pod to wypis ze szpitala córki gdzie przebywała ze względu na pokrzywkę na ciele. Pobyt w szpitalu spowodowany był reakcją na antybiotyk a nie uczuleniem córki. W kosztach jest logopeda o czym pierwszy raz słyszę, żeby córka miała takie problemy aczkolwiek żona zaczęła studia w tym kierunku więc temat zna dobrze. Na ile z takiej kwoty może zejść sąd osądzając mi alimenty ? Czy wierzyć adwokatowi, żeby nie było tak, że dostanę alimenty plus raty a ona wywinie się od wszystkiego bo wtedy to masakra będzie. Separację adwokat mi odradzał bo powiedział, że zupełnie nic mi nie daje w tej sytuacji. Mam 7 dni na odpowiedź natomiast adwokat obiecał, że w poniedziałek będzie składał pismo z pozwem. Żona powiedziała do mnie, czy ja chcę prać wszystkie brudy przed sądem i czy ja na pewno chcę to robić (nie wie że chcę złożyć pozew) odpowiedziałem, że będziemy rozmawiać tak jak ona to robi. Nie chcę, ale to jest chyba jedyne słuszne wyjście z tej sytuacji bo dodatkowo ponownie zabrała mi córkę do teściów a sama pojechała do szkoły bo mogłem z nią porozmawiać o tym wczoraj. Jak córka wychodziła rano to jej zaproponowałem weekend wspólny to żona za Małą odpowiadała, że nie i uniosła głos czy jestem zadowolony, że będą jechały zdenerwowane. Po dwóch godzinach sms, że czemu tworzę patologiczne sytuacje, że zaburzam poczucie bezpieczeństwa dziecka, że nie wiem co to ojciec i żałuje, że mnie kochała i jestem ojcem córki. Przed wyjściem z domu usłyszałem, że jak chcę dziecko muszę iść do adwokata niech ustali mi widzenia.