Skocz do zawartości

osa

Użytkownik
  • Postów

    25
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Donations

    0.00 PLN 

Odpowiedzi opublikowane przez osa

  1. Matka to jest kobiecina ze wsi zresztą, więc może myślała, że robi nam przyjemność.

     

    No nie do końca z tymi pieniędzmi, dlatego że chciała 1000 alimentów, ja zaproponowałem więcej sam. Bo nie dostała dofinansowania do żłobka i mamy prywatny. Syn lat 7 więc też różne potrzeby większe są, rower ostatnio kupiła mu. Była żona pracuje, 500+ nie wiem, czy bierze, matka nie pomaga finansowo, z ojcem nie ma kontaktu. Była żona dobrze zarabia i szczerze mówiąc też by się wszystko jej dopinało bez alimentów. Ale ona nie wydaje na głupoty, wydaje na dzieci albo synowi opłaca zajęcia, wiem, bo zawsze mi mówi, co im większego kupiła czy że syn na kurs komputerowy jest zapisany. Wcześniej też tak było cały czas, że po połowie raczej, ona jest samodzielna finansowo.

  2. W dniu 23.08.2019 o 13:48, zuckerfrei napisał:

    Reasumując: chcesz ruchać - płać. 

     

    W dniu 23.08.2019 o 13:51, 17nataku napisał:

    Miałem to samo, aż raz powiedziałem jej wprost że ona też ma przyjemność z seksu i sama o niego zabiega więc nic się nie stanie jak raz na jakiś czas kupi gumki. 

    No dla mnie to skandal, że ktoś chce przyżydzić na gumach za dwanaście złotych i jeszcze o tym się rozwodzi. Jakbym powiedział pannie "kup gumy, bo ja kupowałem ostatnio" to bym się ze wstydu pod ziemię zapadł. Ja nie mówię, większe wydatki na pół, jasna sprawa. Ale takie detale niewarte uwagi i kalkulacji są.

  3. Z tą walizką to było tak że jej matka przyjechała w piątek a ja akurat wychodziłem bo koledzy czekali i już byłem spóźniony grubo, a ona że mam wnieść na górę i rozpakować, bo tam są prezenty dla dziecka, jakaś wyprawka, przetwory i jakieś jedzenie domowe przywiozła dla nas, mam rozpakować i powkładać do lodówki i zamrażarki wcześniej, bo ona nie chce dzwigać, bo w 9 miesiącu jest. Że mi to krótko zajmie. Ja mówię, umawialiśmy się, że wyjeżdżam, co za problem żeby otworzyć sobie walizkę na dole i wszystko powykładać i ponosić po trochu, żaden. Zwłaszcza że nie musiała jedzenia przywozić, bo żonie niczego nie brakowało i to mnie ubodło. Wyprawkę tez mieliśmy kupioną, więc takie prezenty nie wiem po co, żeby coś udowodnić, że jestem złym ojcem chyba.

    Zaznaczę, że rzadko nas odwiedzała, bo daleko mieszka, więc tym bardziej nie musiała tego tachać z drugiego końca Polski żeby coś udowadniać.

  4. Teraz, leto napisał:

    Żonę przeproś. Jeśli jesteś katolikiem to idź do spowiedzi (to bardzo ważne - i mówię to jako agnostyk. ważne też, żeby spowiedź była szczera).

    Przepraszałem już i mówiłem, że mi przykro, że tak się stało. Nie chodzę do kościoła.

     

    Teraz, Kespert napisał:

    Aha... więc opinia otoczenia jest dla niej ważniejsza niż dobro dzieci, czy Osy...

    Prawdę tutaj powiedziała. Dodatkowo, nie rozumiesz jak jej przeszłość (i problemy) wpływa na jej decyzje dzisiaj.

    "Ona ma trójkę dzieci a nie dwójkę". Rozbita rodzina, Pani opiekowała się rodzeństwem.

    Z zewnątrz, doskonale widać dlaczego się "spotkaliście".

    Chyba nie... Kobieta która szczerze nienawidzi, nie ogranicza się do logiki, wtedy wybuchają emocje.

    Problem w tym, że ona też nigdy @osa nie kochała, tak jak powszechnie rozumie się miłość.

    Ona może sobie mówić, że kochała - ale ona też ma problem, charakterystyczny rys DDRR.

    Oczywiście, a wszystkie prawdziwe. Ile z nich wprost mówi, "zrobiłam sobie dziecko, żeby żyć z alimentów frajera"? Albo "zostawił mnie z małym dzieckiem, bo testy DNA pokazały, że to nie jego?"

    Powszechność zjawiska nie jest żadnym powodem, by je akceptować.

     

    Sumując: było, minęło, i się nie wróci.

    Dla Ciebie - przestań rozpamiętywać co było, nie żyj przeszłością. Dziś jest jak jest, i na tym stoisz; i z tego możesz budować dalej.

    Dla Niej - za bardzo jest wczepiona w swoją dysfunkcyjną rodzinę, szczególnie w (złą) więź z matką. Jest spora szansa, że wychowa dzieci na przeciwległą wersję tego, co było jej udziałem. Ona miała za dużo emocji, więc wychowa ludzi nie przystosowanych i nie rozumiejących ich.

     

    Nie do końca, nie pisałem tak, ona się wychowywała bez ojca, ale opiekować się nie musiała nikim. Z matką ma relacje dobre, poprawne. Nie widywaliśmy się często, ale tam nie mówiła o żadnych problemach, tylko żę ojciec odszedł od rodziny, jak ona miała 18 lat. Z przyczyn materialnych chyba, nie wnikałem. Ma starszego brata, w moim wielu. Opinia otoczenia raczej nie jest dla niej ważna, raczej chodziło o to, że była zła na mnie i wspólnych znajomych, którzy wiedzieli o zdradzie, a nikt jej nic nie powiedział przez dość długi czas, ale ja ich o to prosiłem. Że się wszyscy wspólnie bawiliśmy jak ona siedziała w domu. Ale jej proponowałem, czy chce gdzieś wyjść odpocząć, to nie.

    Myślisz, że to co się stało to jej wina dlatego, że nie potrafiła kochać?

  5. Teraz, Januszek852 napisał:

    Rozmawialeś z nią w ogóle na ten temat? tzn. czy mówiłeś jej, że czujesz się olewany, odstawiony na boczny tor?

    Tak prawie codziennie, a ona jak mantrę, że ma trójkę dzieci a nie dwójkę, że nie nadąża, że przy małej nie pomagam, że nie ma siły po porodzie się wszystkim zajmować, a ja sobie wyjeżdżam. Że nie może, bo ją coś ciągle boli, niewiem czy po czterech miesiącach jeszcze może boleć, się nie spotkałem z czymś takim. To było na krótko przed rozstaniem. Dwa razy wyjechałem na parę dni, no nie mówię, były tam też koleżanki (ale tylko koleżanki, nic tam się nie działo, moja obecna pani też, ale byliśmy wtedy na stopie koleżeńskiej) i ona wiedziała, że były, dlatego się tak denerwowała jak wyjeżdżałem, ale nic tam nie zaszło. Ale zapewniłem wszystko żeby nie musiała do sklepu chodzić. W domu i tak nadążyla wszystko robić, bo jak przychodziłem to było wszystko zrobione, więc to trochę przesada.

  6. Godzinę temu, Maho napisał:

    Beka, czyli to że jest więcej takich jak ty jest dla Ciebie pocieszeniem? Tłumaczysz się jak moja 10 letnia córka - bo Agatka też dostała 3... Określenie 'Mentalne dziecko' pasuje do Ciebie idealnie. Koledzy ładnie napisali że masz osobowość narcystyczną, dodatkowo słabo u Ciebie z empatią . Nawet nie potrafisz Sobie wyobrazić co czuła Twoja żona gdy ją zostawiłeś z dzieciakiem i zmyłeś się do innej...  Widzisz, wielu z nas w tym ja też byli poddani przymusowej abstynencji sexualnej po porodzie, wiem jakie to jest frustrujące bo sam nie zaznałem sexu przez jakieś 5 miesięcy, z tym że ja zamiast uciekać do innej porozmawiałem z żoną, trochę czasu mineło i było lepiej z miesiąca na miesiąc.

    Oświecę Cię, nigdy już nie wrócisz do żony - to co zrobiłeś dyskfalifikuje Cię w jej oczach zupełnie, uwierz mi nie pozostało w niej nic, jesteś jej obojętny, jak przechodzień na ulicy, dlatego całe wasze rozstanie przebiegło tak spokojnie.

    Nie oceniam Cię, ale poważnie zastanów się nad terapią bo bez tego jakość Twojego życia się nie polepszy.

    Panowie z całym szacunkiem ale nawet tu na forum czytałem kilka histori, że brat się zastanawiał nad wyborem kobiety, bo miał dwie opcje, albo inny pisał, że mieszka z jedną, a kocha drugą, albo niektórzy Panowie też przyznawali że zdradzili i są po rozstaniu i nawet alimenty na dzieci nie chcą płacić albo nie chcą kontaktu z dziećmi. Albo obrażają byłą żonę, czego ja nie robię. Także ja nie jestem wyjątkiem.

     

    15 minut temu, Januszek852 napisał:

    Jak było przy pierwszym dziecku? Bo chyba nikt o to nie pytał.

    Przy pierwszym dziecku nie było problemów z seksem po porodzie dlatego że żona nie miała komplikacji, a przy drugim twierdziła, że wystąpiły.

     

    3 godziny temu, Tyson napisał:

    Odnosisz wrażenie, że ktoś ci to wmawia? Ja przyznam szczerze nie zauważyłem tu tego. 

     

    Nigdy związki nie rozpadają się bez powodu. Zaryzykuję też tezę, że bardzo rzadko związki rozpadają się wyłacznie z powodu winy jednej ze stron, z reguły obie mają coś za uszami. 

     

    Spróbowałeś i chyba nie wyszło tak jak sobie wyobrażałeś. Ale twoje życie się nie kończy, masz 43 lata i przed sobą jeszcze kawał życia, zatem wszystko jeszcze może cię spotkać.

    Ale napewno łatwiej będzie ci stworzyć szczęśliwy związek, jeśłi będziesz wiedział dlaczego poprzednie się rozpadły i jaki w tym był twój udział. Krótko mówiąc sens ma wyciąganie wniosków z własnych błędów i uczenie się na nich. Do tego jest potrzebna świadomość, do zdobycia której cię szczerze namawiam ja i parę innych osób na tym forum. 

     

    Jeszcze raz, powodzenia. 

     

     

    Dziękuję za mądre i wyważone słowa, za wsparcie. 

  7. Panowie. Ja poczytałem wcześniej w internecie podobne historie, tyle że od strony kobiety, bo chciałęm wiedzieć, czego się spodziewać po rozmowie. I jak wpiszesz zdanie "zostawił mnie z małym dzieckiem" to wyskakują setki historii. Więc nie dam sobie wmówić, że jestem jakiś najgorszy, bo to jest na porządku dziennym. Takie rzeczy się zdarzają i wiadomo, że rozstanie nie przebiega miło. Takich mężczyzn jak ja jest wiele i chyba nie uciekają bez powodu. Wiem, że źle się stało, ale takie jest życie. Każdy ma prawo spróbować od początku. Wiem, że nie mogę do żony teraz wrócić, ale może kiedyś. 

    • Haha 3
    • Zdziwiony 3
    • Smutny 1
  8. Panowie. Jestem po rozmowie.

    Zacznę może od tego, że na początku powiedziałem, żebyśmy wyszli porozmawiać, zwłaszcza że była okazja, bo była u niej koleżanka z dzieckiem swoim i mogła przypilnować dzieci. Powiedziałem lekkim tonem, żeby założyła coś ładnego, bo dawno nie wychodziliśmy, ale ona ubrała na to co miała na sobie (czyli domowe ubranie) kurtkę i buty i czeka. To ja tez się ubrałem i wyszliśmy, po drodze nic nie mówiliśmy oprócz jakichś bzdur dotyczących wyglądu okolicy. W kawiarni była dość zestresowana na początku i unikała wzroku. Więc zacząłem pytać, jak sobie radzi, jak się czuje etc., czy mam bardziej pomagać, ale na wszystko odpowiadała, że bardzo dobrze u niej i pomocy nie potrzebuje. Pytałem, jak się jej układa w życiu osobistym, czy kogoś ma, ale od razu odpowiedziała, że nikogo nie chce i to ostatnie o czym myśli. Trochę zgubiłem wątek i nie do końca wiedziałem, jak zapytać wprost, ale ona zapytała pierwsza o to, po co tu jesteśmy. Powiedziałem, że chciałbym spróbować jeszcze raz ze względu na dzieci i że za nią tęsknię. I po chwili ciszy mówi, ze się tego spodziewała i usłyszałem chyba najdłuższy monolog w życiu. Żeby nie było, grzeczna była, żadnych ataków, to było powiedziane dość zimno.

     

    Powiedziała, że mój powrót jest niemożliwy, bo jej zdaniem zostawiłem ją w najtrudniejszym momencie życia po wielu latach, gdy ona mnie wspierała zawsze. No to jest niestety prawda, że zawsze była wsparciem i nie mogę się nie zgodzić. Wypomniała mi, że nie miała nikogo do pomocy i sama była chora i przemęczona. Że straciła do mnie serce, bo nikt nigdy jej tak nie potraktował. Że mogę dla niej nie istnieć, znosi mnie tylko ze względu na dzieci, ale i o nie się boi, bo jestem narcyz i socjopata. To nie wytrzymałem i wszedłem jej w słowo, że mogła mi mówić takie rzeczy wcześniej, że potrzebowałem też bliskości i czułości, że czułem się odrzucony, a przecież gdybym był skrzywiony psychicznie jak mówi, to bym nie potrzebował od niej takich rzeczy, jak bliskość.. To ona mi zaczęła wypominać jakieś stare dzieje, że jak dziecko miało dwa miesiące, to chlałem z kumplami. wyjechałem na dwa weekendy, fakt, ale po wcześniejszych ustaleniach z nią, pytałem kilka razy, czy sobie poradzi. Obkupiłem i pytałem czy czegoś jeszcze potrzeba na ten czas. Powiedziała też, co mną zatrzęsło, że wolałaby umrzeć, niż być z powrotem ze mną, bo jej nie powiedziałem o nowej pani, gdy się rozstawaliśmy i wystawiłem ją na pośmiewisko. No nie powiedziałem, głupi by powiedział, raz, że mogłem się spodziewać, jak zareaguje, dwa, nie chciałem jej denerwować, bo i tak już była nerwowa i szczerze mówiąc bałem się, że zacznie pogrywać dziećmi. Wypomniała mi wyjścia wieczorne z domu i rozmowy przez internet, tylko mówiła, że wtedy nie rozumiała, co się dzieje, a potem dopiero dodała dwa do dwóch. Złośliwie zapytała, czy nowa pani sie zgodzi, żebym ją z dnia na dzień zostawił i żebym się zastanowił, jak traktuję ludzi. I w ogóle masę jakichś drobnostek powyciągała nie wiadomo po co, że nic o niej nie wiem, o jej charakterze ani rodzinie nawet, bo mnie ludzie nie interesują oprócz mnie samego, jakieś takie bzdury, gdyby mnie nie interesowali, to bym wyjechał i w ogóle się nie interesował nią ani dziećmi i nie byłoby tego spaceru. Że rozpowiadałem obcym ludziom o jej problemach po porodzie. Że jak przyjechała jej matka, to się nie zachowywałem jak trzeba, bo nie wniosłem jakiejś walizki na piętro i byłem opryskliwy. Że się wtedy przed rozstaniem w ogóle nie interesowałem dziećmi, a to jest ochydne kłamstwo, bo zawsze się interesowałem i interesuję, dzieci są dla mnie najważniejsze. Powiedziała, że to podłość, że śmiem pytać o takie rzeczy, że to jej wyłącznie dobra wola, że mi tłumaczy jak dziecku, co się stało i wtedy miałem dość już tego wylewu i po prostu wyszedłem z lokalu. Ja rozumiem, że nie byłem święty, ale po takim czasie taka pamiętliwość to mnie zmroziła. Żeby nie było, ja ją rozumiem, że może być o coś zła, ale żeby rozkładać to na takie czynniki pierwsze po takim czasie, to dobrze się stało, że nie przy dzieciach rozmowa się odbyła i za podpowiedź Wam dziękuję, Panowie.

     

    Trochę ochłonąłem, bo w pierwszej chwili chciałem jechać do domu, ale poczekałem aż wyjdzie z lokalu i chciałem ją odprowadzić do domu, bo ciemno. Powiedziała, że nie ma ochoty, żebym dał jej spokój i poszła. Nie odzywała się jednak przez ten cały czas z nienawiścią, raz może z ironią, a przez cały czas jak robot, zupełnie bez emocji, co mnie bardzo zdziwiło, być może udaje jednak, bo normalnie wcześniej była zupełnie inna, roześmiana, wszędzie jej było pełno, energiczna, więc zachowywala się jak ktoś obcy, nie znam jej takiej.

     

    Widzę więc, że ona zadawnione jakieś urazy ma do mnie skoro tak szczegółowe wyrzuty padły, tylko je ukrywała. Nie wiem, czy dobrze się stało. Wiem już jednak, na czym stoję.

     

    Niewiem dlaczego tak jest, ale do obecnej pani czuję coraz większe obrzydzenie i nie chce mi się nawet na nią patrzeć. Bo trochę też wykorzystała wtedy chwilę mojej słabości, i jak sobie prześledziłem pocżątek znajomości, to próbowała coś tam materialnie ugrywać, ale zdusiłem w zarodku i nie było już póżniej tematu. Na razie tu nie podejmę żadnych kroków, bo jako taka stabilność i porozumienie jest.

     

    Ogólnie czuję się zdołowany bardzo, że tak mnie potraktowała. Nie wiem, co dalej robić. Z dziećmi się będę oczywiście widywał tak jak do tej pory. Ale wszystkiego dziś mi się odechciało.

    Dziękuję Braciom za wszystkie rady i wskazówki, mimo że czasem dosadne, dużo mi dały do myślenia.

  9. Powiem tak, surowo mnie oceniacie w porównaniu do innych wątków tutaj i wypowiedzi. Jestem oczywiście wdzięczny za wszystkie komentarze i porady. Od wczoraj właściwie dużo rzeczy sobie uświadomiłem.

    Z terapeutą - nie mówię nie, ale jestem dość mocno zdziwiony. Nie jest przecież tak, że wina za rozpad związku leży tylko po jednej stronie. Jeśli o odpowiedzialność chodzi, to wcześniej przez osiem lat w związku byłem odpowiedzialny. Nie wiem, czy można oceniać i skreślać człowieka po jednym czynie.

     

    Zdecydowałem jutro porozmawiać z byłą żoną, nie będę tkwił w niepewności, zwłaszcza że im szybciej sobie wyjaśnimy te sprawy o których nigdy nie mówiliśmy między sobą (bo po rozstaniu tylko o sprawach prozaicznych, codziennych, dotyczących dzieci) tym lepiej. Niewiem tylko, czy w domu, czy jednak próbować ja na ten spacer wyciągnąć.

  10. Teraz, Tomasz580 napisał:

    wczoraj się z nią spotkałem, gdyż to ONA zaproponowała spotkanie. 

    "Jestem chętna"

    Teraz, Tomasz580 napisał:

     

     

    No i co? I nic, tradycyjnie przytulenie na koniec i bez szans na jakieś całowanie.
     

    "Ale nie aż taka łatwa"

    Teraz, Tomasz580 napisał:

    Po spotkaniu oczywiście podziękowała i liczy na następne. 

    Drugi czytelny sygnał.

     

    Musisz wyjść z inicjatywą, przecież ona Cię do łóżka nie zaniesie.

    • Like 2
  11. Nie przebieracie w słowach. Przyznam, że dużo w tym było mojej winy. Ale z drugiej strony czułem się jak żywy trup po prostu. Odrzucony zupełnie. Obecna pani mnie w tym czasie bardzo wspierała, zawsze znalazła czas na pogadanie. I nie jest tak, że spałem z dwoma czy zdradzałem żonę przed rozwodem. Z obecną panią zacząłem współżyć dopiero po rozwodzie, wcześniej jak mówię, rozmowy, spacery, też mi doradzała w sprawach kobiecych, tzn. mówiłem jej o oziębłości żony i co z tym zrobić.

    Teraz, Yolo napisał:

    Swoją droga, ta obecna też niezły numer. 

    Odbijać faceta babie z niemowlakiem, kobieta na poziomie ;)

    Sama mówiła, że jest jej przykro z tego powodu, że tak się stało.

     

    Teraz, Yolo napisał:

    Z moją eks też mam poprawne stosunki, dzieci nigdy nie usłyszały ode mnie złego słowa na jej temat.

    W trosce o ich dobro, nie jej.

    Dla mnie mogłaby nie istnieć. Obojętność 100%

    Widać Twoja eks ma trochę oleju w głowie, wie jak na dzieciach odbijają się wojny rodziców.

    Rozmawiałem z byłą żoną wielokrotnie o tym i tak właśnie robimy, żeby jedno na drugie nie mówiło przy dziecku złych rzeczy, to najważniejsza zasada i się tego trzymamy.

     

    3 minuty temu, Kespert napisał:

    Dwie naraz, gdy jednej dało się SWOJE słowo honoru, na monopol?

    Schylu, chwytu, sruuuu............jeb!

    A poważniej, trzeba siebie szanować. Swoje własne poczucie honoru, też.

    Ale - Twoje życie, Twój wybór.

    Czytałem forum długo przed zarejestrowaniem i u kobiet to jest normalne, jak często piszecie, że chwytają się nowej gałęzi. A mężczyzna zdradzający jest zaraz spalony? A może to leży w naszej naturze?

    5 minut temu, Kespert napisał:

    Ona nie udaje.

    Podejrzewałbym w jej przeszłości rozbitą rodzinę, może alkohol, i prawdopodobnie rodzeństwo którym musiała się opiekować.

    Tak, jestem zdumiony że to wywnioskowałeś. Bez ojca wychowywała się, pozatym rodzina w miarę normalna, na święta mieliśmy kontakt parę razy do roku, zwyczajni ludzie.

     

    4 godziny temu, Kasownik napisał:

    Oczywiście jak miałem w domu czteromiesięczne dziecko to myślałem tylko o ruchaniu młodych lasek! W pełni cię usprawiedliwiam. Zamiast wracać do żony znajdź sobie młodszą pannę a najlepiej ze trzy do rotacji. 

    Skąd się biorą takie słabe trolle?

    To nie tak, że zaraz myślałem o ruchaniu. Najpierw były spotkania, rozmowy aż zrozumiałem że obecna pani mnie o wiele lepiej rozumie, docenia, interesuje się, po prostu odżyłem wtedy. Niestety pomyliłem się. Z jej strony to też mogła być jakaś gra. W mojej własnej ocenie nie jestem typem przystojnym, takie 5/10 w mojej kategorii wiekowej, ćwiczę, jestem dosć wysportowany, ale przeciętniak. Zastanawiam się właśnie, czy nie chodziło o pieniądze, miesięcznie mam 11k (to jeszcze zależy od miesiąca, ale generalnie nie muszę niczego sobie odmawiać).

    1 godzinę temu, trop napisał:

    Właśnie o tym mówię. Tłumacząc ten Twój cytat na język męski a nie pierdolenie jak na net kobiety, znaczy dokładnie to-

    Nie będziesz szanowany bo okazałeś słabość. 

    Jako facet "z jajami" nie istniejesz. 

     

    Nawet jak będzie Ci mówić że jesteś cudowny to jej podświadomość zrówna Cię z podnóżkiem. 

    I to nie żaden Red Pill. Tak działa kobieca podświadomość. 

    Sam się nie raz o tym przekonałem. A kto twierdzi inaczej błądzi jak ślepiec we mgle. 

    Trzymam się jednak tej mysli, że skoro do tej pory sobie nikogo nie znalazła, to może by była chętna wrócić. Tak jak Panowie wcześniej napisali chyba spróbuję wybadać grunt a nowej pani nic nie będę mówił. Coraz bardziej mnie dobija, jak sobie porównam poprzednie życie z tym, co jest teraz. Widzę, że dużo spieprzyłem i słusznie piszecie. Ale są przypadki gdzie żony wybaczają. Nowa pani ma 25 lat i naprawdę czasem się czuję jak ojciec opiekun.

    • Haha 2
  12. @RealLife, bardzo mi otworzyłeś oczy tym co napisałeś teraz i poprzednio. Żona nie wiedziała o kochance, ale chyba coś przeczuwała, bo mnie prosiła, żebym nie wychodził a wcześniej nie było z tym problemów. Później po jakimś czasie dowiedziała się od wspólnych znajomych, ale nie zareagowała na to, to znaczy nie było żadnych wyrzutów, złości, zero tematu.

    Rozstaliśmy się bez awantur na spokojnie, ona była trochę nerwowa i małomówna, ale żadnych jadów nie było, z majątkiem też się nie szarpaliśmy, podział sprawiedliwy i alimenty sam zaproponowałem takie bo chciała mniejsze, ale kim bym był, gdybym oszczędzał na dzieciach, ostatnim ch*jem chyba, nigdy bym tego nie zrobił, zresztą wiem, że ona nie roztrwoni tych pieniędzy, bo nawet mi mówi, co kupuje dizieciom albo jakie zajęcia ma syn i to się zgadza finansowo.

  13. 14 godzin temu, Sundance Kid napisał:

    Powrót do żony mógłby ci się udać tylko wtedy, gdyby JEJ na tym zależało na tyle mocno, żeby dało radę jej wmówić, że to TY jej łaskę robisz i że ty pozwalasz jej się z powrotem uwieść i namówić na to, żeby jej dać drugą szansę. A z tego co piszesz, to zwisasz jej tak mocno, że nawet jej się nie chce do ciebie żywić wrogości po rozstaniu. Nie wiem, czy może być bardziej dobitny dowód na to, że w ogóle jej na tobie nie zależy. W takiej sytuacji jedyny "powrót", jaki jest możliwy, to powrót z podkulonym ogonem w charakterze petenta i skamlenie, żeby cię z powrotem do domciu wpuściła. Nawet jeśli się zgodzi, to zawsze będziesz dla niej przegrywem i nigdy ci się już nie uda wywalczyć w związku z nią jakiejkowiek sensownej pozycji. Bo do tego kobieta musi cię szanować, a jak niby zachować szacunek w takiej sytuacji?

    Właśnie tego się obawiam, dlatego napisałem na forum.

     

    12 godzin temu, RealLife napisał:

    Czy twoja żona będzie potrafić cię szanować po tym wszystkim? Całkiem możliwe że nosi w sobie ogromny żal do ciebie ale że ma klasę to nie pakazuje tego. Może robi to dla dzieci. 

    To jest bardzo dziwne, że nie znienawidziła cię po kochance. Moim zdaniem są dwie opcje:

    1. Znienawidziła ale ukrywa.

    2. Nie czuję za wiele do ciebie ( stąd brak seksu jeszcze w małżeństwie) więc nietrudno jej się zachowywać poprawnie. 

    Po waszych komentarzach też to do mnie dotarło. Ale z drugiej strony zastanawiam się czy nie ma trzeciej opcji, bo gdyby mnie nienawidziła naprawdę albo by jej w ogóle nie zależało, to by się starała w jakikolwiek sposób usunąć mnie ze swojego życia, tymczasem dostępu do dzieciaków mi nie broni, rozmawia ze mną na tematy neutralne, dlatego nie wydaje mi się to spalone zupełnie.

     

    3 godziny temu, RealLife napisał:

    troska o syna,

    Żona mówi że jestem dobrym ojcem i nigdy nie było tak, że się zabroniła widzieć. Troszczę sie o syna jak tylko umiem najlepiej.

    41 minut temu, ATMan napisał:

    Uraz i poniżenie którego doznała (a którego może nie uzewnętrzniać) może być tak silny, że nie będzie w stanie przez dłuższy czas wejść w jakąkolwiek sensowną relację z mężczyzną a tym bardziej z Tobą.

    Dlaczego? Możesz to rozwinąć? Nie myślałem w ten sposób, ona nie wygląda jakby miała uraz.

     

    16 minut temu, Heniek napisał:

    Zostawiłeś żonę z czteromiesięcznym niemowlakiem, bo ta nie mogła pozbierać się fizycznie po porodzie? Koledzy doradzili? Co ja czytam.

     

    Tak w ogóle, to coś kręcisz. Ja tu widzę gościa emocjonalnie niestabilnego, który przewraca stół, bo znalazł włos w zupie.

     

    Myślę, że prostu zapachniało nową cipką, w domu płacz dzieci, pieluchy, więc spierdoliłeś zwalając winę na żonę. Haj miłosny opadł, nowa księżniczka pomału okazuje się być babą jagą, więc kombinujesz jak wrócić na stare śmieci, bo żona jednak była ok.

     Panowie, jestem na naprawdę dużym zakręcie i pytam o radę, nie mam żadnego interesu, żeby kręcić, w pierwszym poście napisałem przecież, żę się rozstaliśmy jak dziecko miało cztery miesiące, bo się pojawiła inna pani. O co Ci chodzi bracie?

     

    Może i to tak wygląda z czyjegoś punktu widzenia, że zapachniało nową panią, ale w tamtym czasie naprawdę nie dało się wytrzymać w domu, możę żonaci mnie zrozumieją, wracałem  pracy i ani chwili spokoju, wciąż jakieś wymagania że mam chwilę przy dziecku posiedzieć, że nie mam wychodzić z kolegami, bo ona potrzebuje pomocy w domu, czułem się jak na łańcuchu, zero radości, uśmiechu od niej.  A młodsza pani potrafiła o drugiej w nocy odebrać telefon i wysłuchać do skutku. Człowiek po prostu pewnych rzeczy nie jest w stanie udźwignąć, może Ci z Was, którzy mają dzieci mnie zrozumieją, bo to przeżyli.

     

    Teraz, PanKanapka napisał:

    Szczerze, to bym się mocno zdziwił gdyby ta kobieta postanowiła do Ciebie wrócić po takim czymś. Napraw swoją głowę, bo chyba nie jesteś zbyt stabilnym człowiekiem i nie mówię tego złośliwie. 

    Dlaczego tak uważasz?

     

     

     Jutro akurat się widzę z dzieciakami, a mi tak Panowie namieszaliście, to znaczy pokazaliście dużo nowych rzeczy, że ją chyba zapytam wprost. Tak jak mówicie, raz się żyje.

  14. 47 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

    Dowiedziałem się, że jest jeszcze jeden pocieszyciel. Kto wie może to nawet bolec. 

    Hm, czyli ma jakiegoś kolegę - któż ich nie ma - i nic więcej jej nie udowodniono.

     

    Ja tu się zgadzam z przedmówcami, że ten związek zupełnie nie jest dla Ciebie. Najdłużej jednak się wychodzi z koszmaru urażonej miłości własnej, kiedy ktoś nas oszukuje. Można komuś przypisać zdrady, bo tak jest łatwiej się obudzić - ale chyba z większą korzyścią dla Ciebie jest zimna kalkulacja, dlaczego związek z taką panią jest dla Ciebie niekorzystny, niż przypisywanie jej domniemanych niepotwierdzonych zachowań. Starsza, z bagażem i mężem - to są argumenty na nie, nie jakieś tam jej relacje. Wtedy będzie Ci łatwiej oceniać obiektywnie kolejne kobiety.

  15. Teraz, RealLife napisał:

    @osa

     

    4 miesiace bez seksu to jeszcze nie dramat. Wziąłeś rozwód bo żona nie dawała przez 4 m-ce? 

     

    Teraz to już bez większego znaczenia, ale jestem zaskoczony. Ja pomimo, że mam setki powodów aby wnieść o rozwód nie mogę się zdecydować bo poczucie obowiązku, troska o syna, ukształtowane we mnie wzorce przez lata, wszystko to powoduje pierdolnik w głowie a tu proszę 4 miechy bez seksu i rozwod. Nie wiem czy podziwiam to dobre słowa ale faktycznie odwagi (albo lekkomyślności) nie można ci odmówić. 

    Hm nie wiem, przed porodem też 3-4 miesiące, bo ponoć lekarz mówił, że niewskazane z jakichś powodów. A po porodzie to tylko dzieckiem się zajmowała albo ciągle spała, żadnego zainteresowania mną, a ja się czułem jak mebel.

    • Like 2
    • Zdziwiony 1
  16. Panowie, dziękuję za cenne rady i wnikliwe spojrzenie. Przyznam, że nie myślałem o sprawie z takich perspektyw i conieco mi się rozjaśnia. Nic na szybko, czeka mnie bezsenna noc dzięki Wam zresztą, bo muszę to sobie przetrawić. Bardzo dużo informacji, żałuję, że nie odezwałem się tu wcześniej. Człowiek traci czas na wątpliwości, które go zaczynają zżerać niepotrzebnie.

     

    Co do seksu jeszcze to było zero po urodzeniu córki, czyli przez cztery miesiące jakoś. Wcześniej w porządku. Ona niby miała jakieś kobiece problemy po porodzie, bo poród naturalny, ale wypytałem dzieciatych kumpli i to tak długo u nich raczej nie trwało, max dwa miesiące celibat po porodzie.

    • Zdziwiony 1
  17. Jakiś czas temu myślałem, że z nową panią złożę związek, ale teraz mi się w ogóle to nie widzi przez to, że ona jest zupełnie niezorganizowana i ja bym musiał wszystko robić. W sensie nawet pita musiałem jej pomóc zrobić, nie mówiąc o tym, ze pracy stałej nie ma i tak żyje z dnia na dzień. Albo to po prostu przez kontrast teraz widzę jakoś nieobiektywnie. Była żona raczej jest zaradna, nie wydaje na głupoty, chodzi w tym samym, ale zadbana jest, dzieciaki mają wszystko - Młody ma książki, gry edukacyjne, komputer, ona raczej w dzieci inwestuje. 

    Nie wiem co robić, jak zareaguje, że na żaden spacer nie pójdzie, czy nie wyjdę na durnia i czy się nie domyśli, że mi zależy? I wtedy może zacząć pogrywać? Na tekst o ładnym ubraniu ona się nie złapie, właśnie to nie jest pusta głowa, będzie zdziwiona.

  18. Teraz, Cascavel napisał:

    Ze swojej strony zauważyłem, że najlepsze relacje i kontakty z kobietami mam wtedy kiedy totalnie jestem skoncentrowany na tym CZEGO JA CHCE, CO JEST DLA MNIE DOBRE i  otwarcie to komunikuje. Z szacunkiem do siebie i do nich. Jak któraś przegina to żadne podchody, żadne owijanie w bawełnę itp tylko:

    Święte słowa, bracie. To mi zarzuca obecna pani, że myślę tylko o sobie, takim niby żartem.

     

    Paniom nic o planach nie mówiłem. Obserwuję od dawna i właśnie dlatego wątpliwości. Z byłą żoną zawsze się zwracaliśmy z szacunkiem, bez wulgaryzmów żadnych, rozmowy były konkretne (no wykluczając moment rozstania, kiedy to była bardziej nerwowa mimo że jeszcze nie wiedziała o młodszej pani, dopiero po jakimś czasie się dowiedziała od znajomych, ale przez ten cały czas rozmawiamy bez jadów). Nie umiem jej wyczuć, jak mówię, jest bardzo poprawna, uprzejma, ale jak recepcjonistka w hotelu, nie okazuje żadnych emocji wobec mnie, albo udaje? Nie wiem. Nie podejmuje żadnych tematów związanych z nami, tylko ewentualnie o dzieciach, coś tam o książkach i polityce. Nie wiem po prostu, jak by zareagowała, gdyby się dowiedziała, że chcę wrócić.

     

    @rozkurwiator3000 Coś tam próbowałem poflirtować parę razy półżartem, żeby sprawdzić, ale nie zareagowała, nie odpowiedziała nawet.

  19. Niewiem, co robić, a nie mam znajomych w takiej sytuacji, żeby mogli coś obiektywnie doradzić. Mam 43 lata, z żoną rozstałem się w 2017, mamy dwójkę dzieci. Powód rozstania niestety był taki, że żona zaczęła mnie lekceważyć, zero seksu, czegokolwiek. Córka miała wtedy cztery miesiące. Tak się zadziało, że poznałem w tym czasie inną panią. Możecie mnie oceniać, ale ten, kto nie miał innych pań, niech pierwszy rzuci kamieniem. Małżeństwo zupełnie martwe było. I teraz, po dwóch i pół roku dopadają mnie takie myśli, że nie jestem pewny, czy dobrze się stało. Z byłą żoną mam dobry kontakt, opiekujemy się dziećmi wspólnie, rozmawiamy. Sama zachęca do kontaktu z dziećmi, nie utrudnia, to na plus. Ja dobrowolnie płacę alimenty 2000, ona też pracuje. Żona nikogo nie poznała (wiem, bo sprawdziłem wszelkimi możliwymi sposobami). Kiedy odwiedzam dzieci czy spotykamy się w gronie wspólnych znajomych jest zawsze grzeczna, ale z dystansem. Nie wypomina, nie strzela fochów, właściwie od początku tak było, dlatego myślałem, że może tam jest jakiś bolec i sprawdziłem to, ale nie. To, co mnie zaczyna męczyć, to młodsza pani, a którą seks właściwie jest bez zastrzeżeń, ale poza tym dawno już niebardzo jest o czym rozmawiać, tematy się skończyły. Nie ma planów na życie, zabawowa jest, pracę ma dorywczą, zainteresowania typowo kobiece. Żona zawsze była na poziomie i oczytana, o wszystkim można było podyskutować, brakuje mi tego. Łapię się na myśli, że nawet cycki miała lepsze, tylko temperament seksualny niestety od jakiego czasu był kiepski. Kiedy siedzę z dziećmi, też mnie nieciekawe myśli dopadają, czy nie próbować naprawiać wszystkiego. 

    Dlatego, Panowie, pytam: czy próbować wrócić? Czy w ogóle dać sobie spokój z obiema paniami. Wyjechać nie wyjadę, choć myślałem o tym przez jakiś czas, żeby ochłonąć, ale jestem związany z dziećmi.

  20. Proszę wybaczyć, jeśli komentarz zostanie odebrany jako niegrzeczność, ponieważ jestem tu nowy, jednak śledziłem wątek przed zarejestrowaniem i mam kilka spostrzeżeń. Niepokojące jest to, że grasz w jej grę, czyli obsesyjnie zajmował Cię temat perfum i urósł do rangi potężnego problemu. Mam wrażenie, że jesteś piekielnie nieufny wobec kobiet w ogóle i raczej demonizujesz działania panny. To Ci zabiera czas i energię. Koniec końców to ona Ci perfumy kupiła, dobrze zrozumiałem? Masz blokadę jakąś, żeby mówić, co myślisz? Nie wiem, czego skutkiem jest taka nieufność i nieustanne analizowanie, ale to Ci nie służy. Łatwo mówić, żeby zbagatelizować zagrywki kobiece, trudniej się tego nauczyć, wiem na własnym przykładzie.

    Dobrze rozumiem, że do tej pory właściwie nic złego nie zrobiła? Pożyczyła pieniądze (achtung - która baba chce faceta bez pieniędzy?), mieszkanie, nie ma spazmów i fochów, opowiada jakieś niedorzeczności z życia codziennego, to można wybaczyć i wypuścić drugim uchem. Czy czegoś nie zauważyłem? Zaznaczam, że ani mi się śni Cię do niej przekonywać, a pokazać, że jesteś nieufny i wietrzysz wszędzie manipulację.

     

    Panowie, nauczyłem się po wielu próbach grać dżentelmena, ale bezwzględnie robić swoje. Kobiety lubią być adorowane, więc mówię to, co chcą usłyszeć - i to zazwyczaj oczy im mydli. W tym konkretnym przypadku zapewne wyraziłbym szczere oburzenie - skarbie, bardzo mi przykro, że musisz używać tak tanich perfum, niedługo to się zmieni. I do tematu nie wracał, niech ona się zastanawia nade mną i moimi słowami, nie odwrotnie. 

    • Like 1
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.